zupełnie nie wiem, co takiego jest w Odysei, że uważana jest za kamień milowy i probierz (w tym przez Lema).
Kiedy sam sobie odpowiedziałeś... Wyjątkowy jest fakt, że jest to:
pierwszy poważny film o AI i kosmosie
I bodaj jedyny taki
na tle kowbojskich filmów, w których zamiast z koltami faceci ganiali z laserami
Jedyny, który nie jest - pod jakimś względem -
półproduktem.
Bo - dajmy na to - "Solaris" (wiadomo który) i "Blady..." też są ambitne i wysokoartystyczne, ale prawdziwego - tj. dobrze udawanego - kosmosu tam za grosz (ba, w "Bladym..." ogólnie z realizmem różnie...). (Niekoniecznie jest to wada tych filmów jako takich, bo od tematyki, stopnia realizmu, ani doboru miejsca akcji, stężenie artyzmu nie zależy. Może być to natomiast już ich wada jako przedstawicieli kina SF.)
Bo - wspomniany przez Ciebie
Test pilota Pirxa
ma dobry scenariusz, ale realizacyjnie wiemy jak wygląda. A znów taki "Obcy..." scottowy wygląda prawie jak "Pirx" by mógł, a scenariuszowo durny, jak to horror...
W zasadzie, w kategorii SFowej jakości, dopiero "Moon" gdzieś "Odyseję..." może próbować gonić, tyle, że wtórny jest, mniejszy rozmach ma, jako i scenariusz mniej logiczny, mniej fundamentalne też (i mniej świeże) problemy porusza. No i Jones nie jest jednak Artystą (ino rzemiechą z tych zdolnych), a Kubrick był (to co
liv o urodzie kadrów pisze). Czyli na próbowaniu się kończy...
O ła...nie nadążam za tym klanami.
Żona Luka S? I mieli syna - Bena?
Solo wg tych historii miał 3 dzieci, ale nie Bena?
Ano - tu się
mydlą, i tam się
mydlili operowo. Tylko w powieściach więcej potomstwa bohaterom naprodukowali, bo dwie dekady na to mieli
.
Lepiej od Hana pilotuje, Falcona naprawi, Mocą bez szkolenia biegle włada, nieźle walczy...
Noo...życie ją nauczyło;)
Skuteczne to życie
.
Tutaj to już w ogóle nie ma co krytykować potknięć i zastanawiać się nad sensem fabuły...styknie jej streszczenie:
Grupa kosmonautów musi dostarczyć na Słońce ładunek jądrowy.
http://www.filmweb.pl/W.Strone.Slonca
No...jak musi - to dostarcza - rozkaz to rozkaz.
Może nie o to chodzi w tym filmie. W ogóle.
Dobre pytanie, o co tam chodzi, bo na moje oko o nic... Tylko Boyle to
nic (stek bzdur, znaczy) całkiem ładnie reżyserią przykrywa i w efekcie - masz rację:
całkiem znośnie się go oglądało.
...jak się tylko maksymy Kwarcowego (elektrycerza, rzecz jasna) trzymać
.
ps. Tymczasem... Marek Oramus o obu "Marsjanach"
- powieściowym:
http://www.galgut.eu/szkola-przetrwania-na-marsie/I filmowym:
http://www.galgut.eu/kodeks-astronautow/Oraz - jak już za starocie się bierzem - o
"Niepamięci" z Kruzem :
http://www.galgut.eu/inwazja-zamaskowana/