Ocxywiscie, ze bycie dobrym matematykiem nie gwarantuje tego, ze dana osoba bedzie dobrym nauczycuelem badz wykladowca tego przdmiotu, podobnie jak dobry historyk tez niekoniecznie musi ja dobrze wykladac. Ale aby byc dobrym nauczycielem dowolnego przedmiotu, nalezy go najpierw opanowac. I oto mi chodzilo. Bo jesli na studiach wyzszych, i to na renomowanych uczelniach typu The University of Melbourne, wykaldowcy robia bledy, i to wrecz elementarne, a wynikajace z niezrozumienia zasad przeksztalcen algebraicznych, to znaczy ze mamy powazny problem, i to o zasiegu swiatowym. Spotkalem bowiem tez absolwentow renomowanego MIT, ktorzy tez robili podobne bledy...
Napisals: "Matematyka jest nieco hermetyczna, a jej pojęcia wymagają długiego wdrażania i nie ma szans na wyjaśnienie laikom czegokoliwek bez wstępnego przeszkolenia. Stąd też właśnie to co Cię tak denerwuje - nikt nic na studiach nie rozumie, bo ma braki z wcześniejszych partii, jest to jedyna przyczyna. "
- Nieuwaznie mnie przeczytales: ja rozumialem dobrze, co mnie na studiach uczyli, bo mialem przed tem opanowana, i to dobrze cala elementarna algebre lacznie z rozniczkami i calkami. Bledy robili WYKLADOWCY: zawodowi matematycy, i tu jest problem o ktorym mowie!
Piszesz : "Uważam, że normalnie rozwiniętego człowieka można nauczyć podstawowego aparatu matematycznego, jeśli ktoś uczyni to konsekwentnie. I nie piszę tego bezpodstawnie."
- Oczywiscie, tylke ze brakuje primo dobrych matematykow, a secundo wsrod nich dobrych nauczycieli. Ja sie zas pytam: czemu tak jest?
Piszesz: "Oczywiście jest wielu niekompetentnych nauczycieli i wykładowców; nikt temu nie przeczy. Ale, jak pisałem wcześniej, może się zdarzyć że marny wykładowca jest w istocie geniuszem matematycznym, z tym że nie potrafi przekazywać wiedzy. "
- Jesli jest geniuszem matematycznym, to na pewno znajdzie prace w sektorze panstwowym (wojsko, specsluzby) albo prywatnym (banki, ubezpieczenia, gielda itd.). Marny nauczyciel historii czy polskiego jest skazany na szkole, bo gdzie indziej znajdzie taka osoba prace, ale dobrych matematykow wciaz poszukuja, i to bez wzgledu na ich talenta peadagogiczne...
Piszesz: " Nauka uczniów lub studentów (którzy w 90% zawsze mają braki) wymaga ciągłego cofania się w toku wykładu, kilkakrotnego powtarzania wszystkiego, tłumaczenia wstecz, bo ludzie niewiele pamiętają z poprzednich zajęć a tam, gdzie czegokolwiek nie zrozumieli - zatrzymują się na stałe i nie mogą przeskoczyć nad niezrozumiałym faktem. Dlatego nie przeczę, że przy takich trudnościach nierealne jest nauczenie całej grupy w sposób udany czegokolwiek. Niemniej sprawę może załatwić tok induwidualny."
- A nie widzisz, ze tu zawinili po prostu nauczyciele matematyki? Ja w takiej sytuacji wracam do poczatku, bo lepiej nauczyc maturzystow czy studentow I roku podstaw algebry niz niczego. Egazminu oni i tak nie zdadza, ale przynajmniej beda mieli szanse zdac go przy nastepnym podejsciu!
Piszesz: "Dodam jeszcze, że znaczenie ma motywacja ucznia/studenta. Jeśli osobie tej nie zależy na wiedzy/zrozumieniu, lub nie potrafi znaleźć argumentów by przekonać się, że dany dział się jej kiedykolwiek przyda, to trudno spodziewać się, by się przykładała. Fakt, że np. mało komu przydadzą się w codziennym życiu techniki uzwarcania przestrzeni metrycznych, ale w takim razie - po co uczy się matematyki wyższej w ogóle. "
- Nie mowimy o nauczaniu wyzszej matematyki na studiach matematycznych, ale o nauczaniu stosowanej matematyki na studiach ekonomicznych czy technicznych. A tu jest roznica. Ekonomista musi obecnie umiec np. odwracac macierze. O prestrzenie metryczne bedzie sie martwil, jak znajda one zastosowanie w ekonomi...
Piszes: "Nauczanie matematyki na poziomie niższym niż 'wyższa' nie powinno się nazywać matematyką, lecz rachunkami. Że ktoś nie lubi rachowac, to zrozumiałe, w dzisiejszych czasach i tak wszytko na takim poziomie można policzyć na komputerze.
- Mylisz "rachunki" (elementarna arytmetyke w systemie dziesietnym) z algebra, trygonometria, geometria itd...
Piszesz: " Ogólnie wydaje mi się, że z faktu, iż co poniektórzy nie potrafią się nauczyć matematyki, próbujesz uczynic sobie odskocznię do wysunięcia tezy, że coś jest nie tak z matematyką; że jest nienaturalna itp. Ależ oczywiście, jakakolwiek abstrakcja jest nienaturalna, a w matematyce naturalne są tylko liczby naturalne. Kto wchodzi do krainy abstrakcji zostawia rzeczywistość za sobą, a jeśli mu się to nie podoba, to niech nie wchodzi. Proste."
- NIE! Nie takie to proste! Matematyke musza znac dzis juz nie tylko inzynierowie, ale tez ekonomisci, socjologowie czy psychologowie. Stad skandaliczny poziom nauczania matematyki jest problemem realnym, a nie urojonym, jak ty to sugerujesz...