Autor Wątek: Właśnie zobaczyłem...  (Przeczytany 1137459 razy)

Stanisław Remuszko

  • 1948-2020
  • In Memoriam
  • God Member
  • *
  • Wiadomości: 8769
    • Zobacz profil
Odp: Właśnie zobaczyłem...
« Odpowiedź #2145 dnia: Marca 27, 2013, 11:28:35 am »
Widzę, że Ty odniosłeś tak samo dojmujące wrażenie, niemal jakby to było live...
VOSM
Ludzi rozumnych i dobrych pozdrawiam serdecznie i z respektem : - )

maziek

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 13408
  • zamiast bajek ojciec mi Lema opowiadał...
    • Zobacz profil
Odp: Właśnie zobaczyłem...
« Odpowiedź #2146 dnia: Marca 27, 2013, 12:51:10 pm »
Mrożek by nie wymyślił... Biedactwo widać kiepsko gotuje skoro bierze się za reklamę proszków na lżejsze sranie... Widocznie jej klientela skojarzeń nie posiada ;) ...
Człowiek całe życie próbuje nie wychodzić na większego idiotę niż nim faktycznie jest - i przeważnie to mu się nie udaje (moje, z życia).

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16098
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Właśnie zobaczyłem...
« Odpowiedź #2147 dnia: Kwietnia 07, 2013, 09:24:57 pm »
Lata temu maziek napisał...
Jeśli się wklepie te współrzędne: S 14 42'42 W 75 10'33 w okienko www.maps.google.com to trafia się na środek tej równiny pod Nazca w Peru, gdzie są owe gigantycznej wielkości rysunki. Jak już tam trafiłem to zdębiałem, zdaje się że na "naszych oczch" to dzieło jest niszczone.

Ano niestety, niszczone jest coraz bardziej...
http://www.peruthisweek.com/news-3743-peru-heavy-machinery-destroys-nazca-lines/
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

Stanisław Remuszko

  • 1948-2020
  • In Memoriam
  • God Member
  • *
  • Wiadomości: 8769
    • Zobacz profil
Odp: Właśnie zobaczyłem...
« Odpowiedź #2148 dnia: Kwietnia 18, 2013, 12:30:37 am »
...ofertę kupna 34 dzieł Mistrza z kolekcji "GW" PO DYCHU
[http://www.publio.pl/promocja-lem.html?utm_source=wyborcza.pl&utm_medium=artykulowe&utm_content=kafel&utm_campaign=a_lem_1204],
czyli  za około 340 zł, i już sięgnąłem do klawisza ęter, żeby taką okazjonalną kwotę przelać, ale w ostatniej chwili (Bóg strzegł!) zorientowałem się, że to ibuki same, ibuk w ibuk! Na dodatek prymicja (premiera/prostracja/promocja) tylko do jutra...
VOSM
« Ostatnia zmiana: Kwietnia 18, 2013, 05:05:54 am wysłana przez Stanisław Remuszko »
Ludzi rozumnych i dobrych pozdrawiam serdecznie i z respektem : - )

olkapolka

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6897
    • Zobacz profil
Odp: Właśnie zobaczyłem...
« Odpowiedź #2149 dnia: Kwietnia 22, 2013, 04:28:13 pm »
....wychwalany wszędzie Walc z Baszirem Folmana.
Kolejny rok a Liban płonie, obłędny taniec nad własnym grobem, w imię Chrystusa i Mahometa...bo rzecz o Libanie. W konwencji Mausa Spiegelmana. Uniwersalnie o wojnie. Chociaż o tej konkretnej. Centralnie o :
http://pl.wikipedia.org/wiki/Masakra_w_Sabrze_i_Szatili
Film wpisał się mi w liczne artykuły o getcie warszawskim - z racji rocznicy. Zatoczone koło. Nie pierwsze i nie ostanie w historii.
http://histmag.org/Walc-z-Baszirem-rez.-Ari-Folman-2824
Postanowiłam sprawdzić Folmana, bo to już pewne: Lem otwiera w Caanes jedną z festiwalowych sekcji:)
https://www.pisf.pl/pl/kinematografia/news/kongres-otworzy-sekcje-directors-fortnight-w-cannes?language=pl&print=1
Może coś z tego będzie i może - chociaż nie widziałam ciągle Futuramy - Q mnie nie zdemaskuje ostatecznie;)
Mężczyźni godzą się z faktami. Kobiety z niektórymi faktami nie chcą się pogodzić. Mówią dalej „nie”, nawet jeśli już nic oprócz „tak” powiedzieć nie można.
S.Lem, "Rozprawa"
Bywa odwrotnie;)

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16098
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Właśnie zobaczyłem...
« Odpowiedź #2150 dnia: Kwietnia 22, 2013, 07:30:48 pm »
....wychwalany wszędzie Walc z Baszirem Folmana.

Skusiłaś mnie. Poczytałem, wrzuciłem fragmenty i zapowiedzi, i wiem, że zobaczę.  Wygląda na odważną rozprawę z własną i narodową historią. I na efekt szczerego wyrzutu sumienia. Poza tym zwykle poznajemy optykę ofiar, a tu poznamy optykę sprawcy, z dodatku zupełnie innego niż np. Stroop. Mniej prominentnego (więc i mniej winnego), mniej fanatycznego i znacznie zdolniejszego do zrozumienia.

W konwencji Mausa Spiegelmana.

A metodą znów w stylu dość podobnym do linklaterowego. Chyba to "Kongresowi..." dobrze zwiastuje :).

Film wpisał się mi w liczne artykuły o getcie warszawskim - z racji rocznicy. Zatoczone koło. Nie pierwsze i nie ostanie w historii.

Była taka scena, bodaj u Szczypiorskiego, b. dosłownie to koło pokazująca. Identycznie zachowujący się generał, identyczni dziarscy chłopcy na jego rozkazy. Identyczna masakra. Tylko sceneria inna raz Getto, drugi - Gaza. A generał drugi był ocalałym z rąk pierwszego...

Postanowiłam sprawdzić Folmana

A do tego dotarłaś, że jego rodzice emigranci z Polski? ;) To by fascynację Lemem tłumaczyło...?
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

olkapolka

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6897
    • Zobacz profil
Odp: Właśnie zobaczyłem...
« Odpowiedź #2151 dnia: Kwietnia 23, 2013, 12:53:23 am »
A do tego dotarłaś, że jego rodzice emigranci z Polski? ;) To by fascynację Lemem tłumaczyło...
To chyba mi wyszło, jak linkowałam (może nawet to linkowałam?), że  Kongres załapie się na tegoroczne Cannes - że emigranci...czytałam, że i łódzkie getto i Auschwitz ich nie minęły...wyjechali chyba w 50 latach.
A propos polskich akcentów i Stroopa - zdjęcia do Kongresu Folmana zrobił Michał Englert, który zdjęciował także spektakl telewizyjny Rozmowy z katem. Takie filmowe kółeczko.
Mężczyźni godzą się z faktami. Kobiety z niektórymi faktami nie chcą się pogodzić. Mówią dalej „nie”, nawet jeśli już nic oprócz „tak” powiedzieć nie można.
S.Lem, "Rozprawa"
Bywa odwrotnie;)

Terminus

  • Global Moderator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 770
  • AST-Pm-105/044 Uniwersalny Naprawczy
    • Zobacz profil
Odp: Właśnie zobaczyłem...
« Odpowiedź #2152 dnia: Kwietnia 23, 2013, 01:44:24 pm »
http://apod.nasa.gov/apod/ap130226.html
http://apod.nasa.gov/apod/image/1302/pointlake_curiosity_15338.jpg
http://apod.nasa.gov/apod/ap130204.html
http://apod.nasa.gov/apod/ap130130.html
http://apod.nasa.gov/apod/ap130129.html
http://apod.nasa.gov/apod/image/1301/OpportunityMarsPIA16703.jpg
http://apod.nasa.gov/apod/ap130121.html
http://apod.nasa.gov/apod/ap130115.html
http://www.360cities.net/image/mars-panorama-curiosity-solar-day-177#-358.24,0.00,24.0
Wydrukowane, nadawalyby sie do oblepienia toalety, jesli ktos ma sedes w centralnym miejscu - wrazenia zapewnione. Takie przynajmniej mialem pierwsze skojarzenie... Mysle, ze korzystaloby sie przyjemnie:)
Widze ze niepotrzebnie swojego czasu martwilem sie o niewielka rozdzielczosc zainstalowanych na Curiosity kamer. Skoro robi mozaki z 500 zdjec, a ni kamyczek sie w czasie pstrykania nie ruszy - to git. Na Ziemi takich fotek by nie zrobil:) (chyba ze w Korei Polnocnej).
pozdr
t

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16098
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Właśnie zobaczyłem...
« Odpowiedź #2153 dnia: Kwietnia 23, 2013, 09:08:58 pm »
A propos polskich akcentów i Stroopa - zdjęcia do Kongresu Folmana zrobił Michał Englert, który zdjęciował także spektakl telewizyjny Rozmowy z katem. Takie filmowe kółeczko.

A'propos polskich akcentów i kółeczek, to zapętliłem się trochę na tym Szczypiorskim... To o czym gadaliśmy przypomina mi przewrotne zdania z powieści "Gra z ogniem" w/w:

"Uczyniono z przeszłości spowiedź powszechną. Biorą w niej udział całe narody, państwa, ugrupowania. Najpierw Niemcy, potem Sowieci, naziści, komuniści, członkowie SS i KGB, funkcjonariusze rozmaitych aparatów państwowych, policyjnych, partyjnych.
Przynależność. Kolektywna odpowiedzialność.
Współwina, która wynika z powodu jakiejś legitymacji albo uniformu. Słowem polityka. A /.../ tam, gdzie jest polityka nie ma najczęściej zasad etycznych. /.../
W dzisiejszych czasach człowiek wychodzi na idiotę, kiedy pyta o indywidualne sumienie swoich bliźnich."


I skoro o sumieniach mowa - tak wygląda sumienie bohatera "Początku" tegoż samego autora, sturmbannführera SS nazwiskiem Stuckler (mocno a'propos naszej dawnej dyskusji o zbrodniarzach i historii):

"Siodło uwierało go lekko. Zapewne znów źle zaciągnięto popręgi. Coraz częściej musiał się stykać z partactwem. Jakby aura tego kraju taiła jakiś bakcyl, który przenikał nawet do organizmów jego podwładnych. Wałach uniósł łeb, kopyto zadźwięczało o kamień. Lubił tę harmonię pomiędzy sobą i zwierzęciem. Właśnie w takich chwilach najmocniej czuł związek swego człowieczeństwa z naturą. Drzewa zieleniły się delikatnie, w powietrzu czuło się wiosnę, nad stawem przeleciał delikatny, ciepły wiatr, zmarszczył gładką powierzchnię wody. Kiedyś to się skończy, pomyślał Stuckler. Arkadia nie trwa wiecznie. Wałach szedł teraz stępa w cieniu rozłożystych kasztanów i lip. Nagie jeszcze gałęzie odsłaniały widok na jasny pałac i ułomki antycznych kolumn, które zdawały się wyrastać z wody, jak ruiny zatopionej budowli. Wszystko jest tutaj falsyfikatem, pomyślał, nawet piękno, które stworzyli, jest fałszywe. Lekko uderzył szpicrutą zad wierzchowca. Wałach przeszedł w wyciągnięty kłus. Wiaterek zagwizdał, teraz Stuckler słyszał szelest osuwających się spod kopyt kamieni i pełny, dostojny tętent. Znów pomyślał, że to się kiedyś skończy. Ta straszna wojna kiedyś się skończy, nastąpi powrót do banalności. Lecz jeśli przegramy wojnę, pomyślał, nie będzie dla nas miejsca pod słońcem. Tak było zawsze. Horda zaleje Europę. Barbarzyńca triumfować będzie na ruinach. Wstrzymał konia. Słońce stało wysoko na niebie, przeświecało przez korony bezlistnych jeszcze drzew. Cienie gałęzi kładły się na murawie. Barbarzyńcy ogłoszą, że byliśmy zbrodniarzami, wyrzutkami rodzaju ludzkiego. Prowadzimy tę wojnę w sposób okrutny, ale wszystkie wojny są jednakowo okrutne. Przypiszą nam największą hańbę od początku świata, jak gdyby to wszystko działo się po raz pierwszy w historii ludzkości. A przecież nie czynimy nic, czego inni nie uczyniliby przed nami. Zabijamy wrogów naszego narodu, by odnieść zwycięstwo. Zabijamy w wielkiej skali, ponieważ świat poszedł naprzód i wszystko odbywa się teraz w wielkiej skali. To śmieszne i żałosne, ale jeśli przegramy wojnę, zwycięzcy ogłoszą, że dokonywaliśmy masowego mordu, zupełnie jak gdyby mord bardziej umiarkowany był usprawiedliwiony. Na tym polega ta ich moralność, w imię której prowadzą wojnę. Jeśli przegramy, sporządzą bilans ofiar i dojdą do wniosku, że byliśmy zbrodniarzami bez sumienia. Kazałem zabić nie więcej jak stu Żydów. Gdybym kazał zabić tylko dziesięciu, czy byłbym bardziej moralny i godny zbawienia? To nonsens, ale przecież tak właśnie powiedzą, jeżeli wygrają tę wojnę. Będą liczyć umarłych i nie przyjdzie im do głowy, że zabijałem, aby zwyciężyć. Gdybym zabijał niewielu, oszczędzał wrogów, byłbym zdrajcą własnej sprawy, bo miłosierdzie na wojnie jest działaniem na korzyść przeciwnika, pomniejszeniem własnych szans. Tak było zawsze. Żydzi? Polacy? Rosjanie? Każdy oszczędzony Żyd czy Polak może sprawić, że zginie na tej wojnie Niemiec, człowiek mojej rasy i krwi. Ale jeśli wygrają, uczynią mi zarzut, że byłem bezlitosny, zapomną o tym, że tak było zawsze, zapomną także o swoim własnym okrucieństwie i braku litości. Nie wymyśliłem wojny, Adolf Hitler też jej nie wymyślił. To sam Bóg uczynił ludzi wojownikami. Tak było zawsze.
Koń zatrzymał się. Stuckler czuł na karku ciepło promieni słonecznych. Woda stawu marszczyła się lekko. Pusto było wokoło, jakby go koń przywiódł na sam koniec świata.
Fałszywe kolumny na tle fałszywej wody wydawały się piękne. Stuckler westchnął głęboko. Spojrzał w niebo. Bóg? Czy rzeczywiście istnieje? W XX wieku niełatwo wierzy się w Boga. Okazaliśmy się tak wytrwali w odkrywaniu tajemnic natury, że dla Boga zostaje coraz mniej miejsca, gdzie mógłby się ukryć w swojej zagadkowości. Jeśli jest prawdą, że wszystko od Niego pochodzi, to także wojnę nakazał rodzajowi ludzkiemu. Jesteśmy więc dobrymi wojownikami.
Lecz Stuckler nie posiadał umysłu filozoficznego. Pochodził z rodziny młynarzy, którzy przed stu laty osiedli nie opodal Saalfeld, w Turyngii. On sam jeszcze w początku lat dwudziestych był młodym młynarzem. Potem wybrał inną drogę. Był rozmiłowany w historii. Rzym starożytny, wędrówki ludów, Rzesza Niemiecka. Kochał czasy minione. Tam odnajdywał męstwo i determinację istoty ludzkiej. Jego bliźni natomiast byli mięczakami. W formacji SS dostrzegał rysy rzymskie. Umysł Stucklera nie był oryginalny. Bolszewików nazywał Hunami. Hordy Attyli! To brzmiało cokolwiek po wagnerowsku. Lubił myśli patetyczne, surowe. Lubił dęby, rosłe konie, głazy, wysokie szczyty spowite chmurami, jakby dymem niewidzialnej pożogi. Był najzwyklejszym pod słońcem esesmanem, bez intelektualnych aspiracji i wyrzutów sumienia. Należał do większości. Później większością okazali się jego hamletyzujący koledzy. Lecz było to fałszerstwo. Gdyby Stuckler dożył tych czasów, uznałby je za błazeńskie. Osobiście znał tylko jednego kolegę z SS, nazwiskiem Otto Staubert, który przeżywał poważane wątpliwości i poddawał się moralnym niepokojom. Staubert zginął na froncie wschodnim jesienią roku 1941. Stuckler był człowiekiem zrównoważonym, kochał silne Niemcy, pogardzał Żydami i Słowianami, prowadził wojnę w taki sposób, aby powiększyć szanse zwycięstwa. Nade wszystko zaś wykonywał polecenia przełożonych. To oni brali odpowiedzialność. Tak było zawsze. Nie jeden Stuckler zresztą ulegał konformizmowi. Ostatecznie żył w XX wieku i był tego świadomy. Nie tylko on żywił wrogość do Żydów, niechęć do Polaków, pogardę do Rosjan. Nie trzeba być niemieckim faszystą, żeby myśleć podobnie. Stuckler miał w młodości przykre uczucie osaczenia przez niechętny, obcy świat. Doznawał upokorzeń, ponieważ lekceważono go jako człowieka bez wykształcenia, o grubiańskich manierach i prymitywnym sposobie bycia. Wydźwignął się dzięki uporowi i sprzyjającym okolicznościom. Był samoukiem, miłość do dziejów Rzymu i Rzeszy Niemieckiej pielęgnował samotnie. Często wyrzekał się rozrywek, aby czytać książki historyczne albo nawet kupować je na własność. Ludzie nie potrafili docenić tych starań. Zawsze uchodził za prostaka i wszędzie znajdowali się lepsi od niego. Świat nie sprzyjał Stucklerowi. Innym dawał więcej i po niższej cenie. Adolf Hitler twierdził, że winni są temu Żydzi, komuniści i demokracja. Kiedy Stuckler wstąpił do partii oraz SS, skończyły się jego przykre, dokuczliwe poniżenia. Nikt nie uważał już więcej, że jest grubianinem, a nawet zaczęto cenić jego intelektualne aspiracje. Stuckler nie był głupi, więc z czasem zaświtała mu myśl, że nową pozycję zawdzięcza wpływom NSDAP, a najmocniejszym oparciem jest dla niego hierarchia ruchu hitlerowskiego. W tej mierze okazał się bardziej przenikliwy od wielu współczesnych. Wcale nie uważał się bowiem za mądrzejszego w mundurze niżeli bez munduru. Pamiętał, że rzymskie opowieści czytał z biciem serca jako młody czeladnik młynarski i właśnie z tamtych czasów wyniósł przywiązanie do historii. Jego rozwój duchowy nie rozpoczął się z chwilą przystąpienia do ruchu, a nawet przeciwnie - właśnie wtedy brakowało mu już czasu na kształcenie się i rozmyślania o życiu. Niekiedy dochodził do wniosku, że jest oportunistą, który robi karierę w ramach nowej rzeczywistości. Rzeczywistość nie była jednak gorsza od poprzedniej, po prostu ludzie zamienili się rolami i ci, co niegdyś byli na wozie, znaleźli się pod wozem, a inni wleźli na wóz i przejęli cugle. W młodości ubogi Stuckler pracował w rodzinnym młynie, a zamożni żydowscy hurtownicy wyzyskiwali go. Później on mieszkał ładnie i wygodnie, a Żydzi zamiatali ulice. W pewnym sensie było to sprawiedliwe, odpowiadało duchowi czasów, a także w ogóle aspiracjom ludzkim, bo ludzie dążą do zmian, przeobrażeń i nowych porządków. Świat jest żywy i przekształca się nieustannie. Tak było zawsze.
W pewnym okresie ruch narodowosocjalistyczny rozpoczął gwałtowne prześladowania przeciwników politycznych, a także Żydów w Rzeszy. Stuckler bynajniej nie urodził się mordercą bez sumienia, ponieważ mordercy bez sumienia nie rodzą się nigdy i nigdzie. I nikt nie rozpoczynał swej zbrodniczej działalności od podpalenia świata oraz masowych rzezi. Stuckler uczestniczył w wybijaniu witryn sklepów żydowskich, co było może niezbyt godziwym zajęciem i wyglądało dość głupio, także w jego oczach, ale ostatecznie wielkiej krzywdy ludziom nie przysparzało. Żydzi byli dość bogaci i wpływowi, żeby sobie wprawić nowe szyby. Taka nauczka na pewno mogła się im przydać, to ich uczyło pokory i grzeczności. Pokazano im właściwe miejsce! Później Stuckler pobił kilku Żydów. Jeden z nich sypiał z niemiecką dziewczyną, która też dostała za swoje, bo była wprawdzie służącą tego Żyda, ale powinna rozumieć, że postępowała niezgodnie z prawem i naraziła na szwank rasę niemiecką. Rasa niemiecka była lepsza od innych, to dla Stucklera nie ulegało wątpliwości, tak jak nie ulegało wątpliwości dla wielu Anglików, że są najświetniejszym narodem ziemi, jak dla Żydów, którzy wierni byli Zakonowi, nie ulegało wątpliwości, że są narodem wybranym przez Boga, a dla Polaków nie ulegało wątpliwości, że znajdują się pod szczególną opieką Matki Boskiej, podczas gdy Niemcy to Krzyżacy, Rosjanie to rabskie dusze, Francuzi to zjadacze żab, Włosi to mandoliniści, Anglicy to kupczyki, a Czesi to tchórzliwe Pepiczki. W tej mierze Stuckler nie różnił się szczególnie od innych ludzi pod słońcem, może tylko dość wcześnie włożył mundur, poczuł siłę wspólnoty i dostrzegł skuteczność bata. Ludzie są z natury dość słabi, dlatego podoba się im przemoc, a Stuckler był człowiekiem tuzinkowym, jakich większość.
Zabił człowieka, kiedy miał już za sobą wielu pobitych, skopanych i poranionych. Można przyjąć, że pierwsze zabójstwo nie było w pełni świadome, raczej nawet przypadkowe. Stuckler uderzył zbyt mocno, pomoc medyczna okazała się spóźniona. Był to przykry wypadek i nie jest wykluczone, że Stuckler powracał do incydentu z niechęcią, usiłował go nawet wyrzucić z pamięci. Jednakże potem podobne wypadki zdarzały się coraz częściej, a zresztą wybuchła wojna, na wojnie zaś jedni zabijają drugich, ponieważ jeśli tego nie uczynią, sami zostaną zabici. Pewnego dnia Stuckler skonstatował, że zabił wielu ludzi, ale mógł bez obawy pomyłki znowu powtórzyć, że tak zawsze było. I miał rację, bo istotnie tak było zawsze.
Stuckler zaciął konia. Znów ruszyli wydłużonym kłusem, w cieniu rozłożystych drzew, wokół gładkiego stawu, w szelestach przyrody. Stuckler czuł się zmęczony i niezbyt szczęśliwy, bo życie w ostatnich miesiącach nie dawało mu ani radości, ani satysfakcji, a myśl o ewentualnej klęsce wojennej działa przygniatająco. Nie lękał się jednak przyszłości, bo z natury był odważnym człowiekiem, na domiar zaś niezbyt inteligentnym i wrażliwym, więc wiedząc, że umrze, jak każdy człowiek, który jest istotą śmiertelną, nie wyobrażał sobie chwili śmierci, nie przerażała go zatem, Boga nie bał się także, ponieważ grzechy swoje uważał za powszednie, takie grzechy każdy na wojnie popełnia, wojna nie była zaś dziełem Stucklera. Gdyby od niego zależało, chętnie nie brałby w niej udziału. Nie sprawiało mu satysfakcji tropienie Żydów i trzymanie w ryzach tego wściekłego miasta. Wojna odebrała Stucklerowi komfort życia, do którego przywykł przez kilka lat, kiedy ruch sprawował władzę w Trzeciej Rzeszy, a Europa liczyła się z Niemcami, okazywała im szacunek i starała się zaspokoić ich żądania. Bez wojny żyło się Stucklerowi lepiej i był spokojniejszy o przyszłość. Jednakże stało się. Uważał, że musi wykonać do końca swoje powinności Niemca, obywatela Rzeszy, członka partii i oficera policji. To był jego obowiązek, z tym wiązała się kwestia godności.
Teraz kłus wałacha przeszedł w swobodny galop. Grudy ziemi i kamyki pryskały spod kopyt. Stuckler nie myślał już o popręgach, które zresztą trzymały dobrze. Myślał, że jeśli Niemcy przegrają wojnę, Europa najprawdopodobniej już nigdy nie powstanie z upadku. Spuścizna ulegnie zniszczeniu. Zapanuje era barbarzyńska. Stuckler nie widział siebie w tych krajobrazach. Nie widział też siebie ze złamanym mieczem, idącego na postronku za kosmatym koniem Huna, na wschód. A jednak czekało go coś podobnego. Nie miał wprawdzie sandałów i tarczy, nie czuł na szyi postronka, ale szedł w gromadzie wielu innych jeńców niemieckich na wschód, a tuż obok przemykali krasnoarmiejcy na zwinnych, małych konikach. Szedł wiele tygodni, potem jechał lorą kolejową przez niekończący się step. Na koniec znalazł się za drutami obozu nad rzeką Ob. Przez kilka lat karczował syberyjskie lasy, coraz słabszy i bardziej zdziczały, aż wreszcie umarł, a jego zwłoki rzucono do głębokiego dołu, który niebawem pokryła wieczna zmarzlina. Umierając, nie żałował swych grzechów, bo już wcale nie wierzył w Boga. Może nawet nie pamiętał, że był kiedyś Niemcem, członkiem NSDAP i oficerem służby bezpieczeństwa Rzeszy. Przez wiele tygodni przed śmiercią myślał tylko o jedzeniu.
Również wtedy mógłby powiedzieć, że tak było zawsze. Jeśli tego nie powiedział, to chyba z braku sił fizycznych i duchowych, które potrzebne są do jakiegokolwiek wnioskowania. On zaś umierał z głodu i wyczerpania, poza wszelką moralnością i ocenami etycznymi, do czego bez wątpienia trzeba pewnej ilości kalorii. W gruncie rzeczy los okazał się dlań łaskawszy niżeli dla tych wszystkich, którzy umierali podobnie jak on, lecz nieco wcześniej i z jego winy. Poprzednicy Stucklera nie zdążyli być ani tak głodni, ani tak zezwierzęceni, by zapomnieć o wiekach kultury, które dźwigali na ramionach. Wciąż jeszcze zdolni byli wyciągać wnioski, oceniać sytuację i wymierzać światu sprawiedliwość wedle norm i zasad, jakie im zaszczepiono w lepszych czasach. Śmierć przyjmowali wprawdzie niekiedy jako wyzwolenie od cierpień, lecz na ogół umierali świadomi, że są ofiarami tyranii, zbrodni i znikczemnienia świata. Stuckler zbyt długo głodował, żeby na koniec cokolwiek rozumieć. Ostatnie miesiące jego życia już tylko na poły były jawą, na poły zaś snem chorego i niemego zwierzęcia. Zapewne nie pamiętał nawet swego nazwiska, nie mógł więc wówczas pamiętać swoich czynów. Umarł bez skruchy i świadomości, a zatem nie wiedział, że ta śmierć była karą za zło, jakiego się dopuścił wobec innych ludzi. W tym sensie edukacja nad brzegami rzeki Ob okazała się chybiona, w każdym razie w wypadku Stucklera. Gdyby go postawiono przed sądem, wysłuchano jego argumentów, skonfrontowano ze świadkami, a następnie ukarano, jak to się zresztą zdarzało wobec niektórych jego towarzyszy broni, może miałby szansę okazania skruchy za grzechy, które zrozumiał lub tylko ogarnął umysłem. Wyrzucony poza krąg cywilizacji, która go powołała do istnienia, ukształtowała mentalność oraz charakter, skazany na długą wegetację ni to człowieka, ni zwierzęcia, pozostał już tylko bezmyślnym upiorem, poza sferą moralnych ocen i wyborów. Nawet w tej mierze ludzkość nie miała z niego pożytku. Lecz on sam mógłby powiedzieć raz jeszcze, że tak było zawsze.
Koń, posłuszny dłoni jeźdźca, zatrzymał się. Biały obłok zasłonił słońce. Zielona murawa nabrała barwy fioletu. Wokół Stucklera było pusto. Tylko teraźniejszość, pomyślał. Nie lubił pamięci. Może nawet nie lubił życia. Lubił przeszłość odległą. Tam odnajdywał siebie jako symbol, znak. Nawet coś więcej, bo z historii czerpał przekonanie, że uczestniczy w kontynuacji, że zaczął się dawno, co prawda nie w sensie cielesnym, jako syn i wnuk młynarzy z okolicy Saalfeld, czponek ruchu, oficer i jeździec na ładnym dereszu, na fioletowej murawie, pod koronami bezlistnych drzew, więc nie cieleśnie zaczął się tak dawno temu, ale w sensie duchowej misji, powinności pewnej cząstki rodzaju ludzkiego. Tak było zawsze. Zawsze byli zdobywcy i okrutnicy, którzy deptali ziemię, aby uczynić ją bardziej uległą, i byli także inni, ofiary łupiestwa, podboju, tyranii, których kości użyźniały ziemię. Takie zapewne było przeznaczenie ludzi, i nie oni wybierali swój los, lecz jakaś siła nadrzędnie porządkująca historię, z której wyroków jedni panowali, inni zaś byli poddanymi. Stuckler wiedział z całą pewnością, że dane mu jest panowanie. Jego powinnością było ziemię deptać, a nie użyźniać swoim ciałem. Tak było zawsze. Czyż wielki Rzym nie został zbudowany na karkach tysięcy niewolników? Kto dzisiaj zna ich imiona? Kto pamięta o ich istnieniu? A przecież dźwigali potęgę imperium, wszystkie rzymskie budowle i podboje, całą rzymską kulturę i cywilizację, która nadal jest święta. Cierpienia niewolników nie zostawiły żadnego śladu w historii, podczas gdy Rzymianie stworzyli historię wielkich połaci świata. Tam, gdzie sandał rzymskiego legionisty podeptał ziemię, rozkwitały dzieje człowieka. Iluż niewolników użyźniło tę ziemię swymi prochami? Już Rzym stosował zasadę zbiorowej odpowiedzialności i wyniósł wspólnotę obywateli rzymskich ponad wszystkich innych mieszkańców ziemi. Tylko oni cieszyli się wolnością, przysługiwały im prawa oraz przywileje. Tak było zawsze. I dzięki temu świat po prostu istniał. Jeśli przegramy wojnę, myślał Stuckler, przecięta zostanie nić historii. Narodzi się jakieś monstrum bez pępowiny, ludzkość bez wojowników, a więc słaba, gnuśna i skazana na powolną zagładę. Nasi wrogowie gadają o demokracji. W imię demokracji chcą pokonać Rzeszę. Błazeństwo! Ostatecznie nawet republika rzymska miała swych niewolników. A słynna demokracja ateńska opierała się na niewolnictwie od pierwszej do ostatniej chwili istnienia. Tak było zawsze. Nigdy nie było inaczej. Tak było zawsze.
Stuckler spojrzał na zegarek. Minęło południe. Musiał wracać do pracy. Znów zajaśniało słońce. Koń poszedł wyciągniętym kłusem. Stuckler poczuł rześkość. Życie wojownika, pomyślał. Proste, żołnierskie życie. Nawet jeśli przegramy, kiedyś będą nam zazdrościć. Bo jest w nas surowe piękno, coś z aniołów. A także krój naszych mundurów jest jedyny w swoim rodzaju, niedościgniony. Kiedyś będą nam zazdrościć. Tak było zawsze."


Ale - by nie było tak prosto - sumienie samego Szczypiorskiego to również ciekawy temat (może dlatego tak dobrze rozumiał swoich bohaterów?):
http://vod.tvp.pl/audycje/historia/pojedynek/wideo/andrzej-szczypiorski-autorytet-bez-autorytetu/1112822

ps. to - modne czegoś ostatnio - zasię do termowej wygódki:

http://www.nasa.gov/multimedia/imagegallery/image_feature_2184.html
« Ostatnia zmiana: Kwietnia 23, 2013, 09:32:07 pm wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

NEXUS6

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 2878
  • MISTYK WYSTYGŁ, WYNIK: CYNIK
    • Zobacz profil
Odp: Właśnie zobaczyłem...
« Odpowiedź #2154 dnia: Kwietnia 23, 2013, 09:58:00 pm »
Slyszalem, ze te swiatelka miast, widzianych z kosmosu, sa mocno "rasowane" i nie jest to prawdziwie widziany obraz. Prawda li to?

Stanisław Remuszko

  • 1948-2020
  • In Memoriam
  • God Member
  • *
  • Wiadomości: 8769
    • Zobacz profil
Odp: Właśnie zobaczyłem...
« Odpowiedź #2155 dnia: Kwietnia 23, 2013, 10:25:14 pm »
Panie Nexusie, z miastami to prawda.
Co się zaś tyczy pana Szczypiorskiego, to z ogromną rezerwą podchodzę do różnych dzisiejszych rewelacji na jego temat. Może było tak, a może inaczej? Proces krawawego kata Trójmiasta udowodnił (dla mnie szok!), że śpiewana wersja Grudnia 1970 jest mitem. Skoro tak, to może inne filary naszej historii najnowszej - Poznań 1956 oraz Radom i Ursus dwadzieścia lat później, a także Szczypiorski-TW - to też mity?
VOSM
Ludzi rozumnych i dobrych pozdrawiam serdecznie i z respektem : - )

maziek

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 13408
  • zamiast bajek ojciec mi Lema opowiadał...
    • Zobacz profil
Odp: Właśnie zobaczyłem...
« Odpowiedź #2156 dnia: Kwietnia 23, 2013, 10:30:25 pm »
Raczej jak najbardziej prawdziwy*, w tej chwili spływa tyle zdjęć, że nie ma szans, żeby wszystkie obrabiać. Pewno niektóre są wyciągane ale na ogół w tym światku jak się wyciąga kolor czy kontrast to się pisze. Akurat byłem na bardzo ciekawym wykładzie odnośnie badania zaświetlenia nieba z satelitów.

*Prawdziwy tak jak widzą aparaty, a to co innego niż widzenie przez człowieka, o czym się łatwo możesz w nocy przekonać za pomocą swej lustrzanki. Ze względu na to, że zdjęcia są przez szybkę, plus że ISS szybko jedzie i w dodatku rotuje to ekspozycje są w sumie raczej krótkie, 4 sekundy zdaje się mówił człowiek, obiektywy dłuższe niż 180 odpadają z tego powodu.
Człowiek całe życie próbuje nie wychodzić na większego idiotę niż nim faktycznie jest - i przeważnie to mu się nie udaje (moje, z życia).

NEXUS6

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 2878
  • MISTYK WYSTYGŁ, WYNIK: CYNIK
    • Zobacz profil
Odp: Właśnie zobaczyłem...
« Odpowiedź #2157 dnia: Kwietnia 23, 2013, 10:39:01 pm »
To jaka ekspozycja odzwierciedlila by obraz, jaki widzialo by ludzkie oko i gdzie mozna by takie zdjecie znalezc?

liv

  • Global Moderator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6612
    • Zobacz profil
Odp: Właśnie zobaczyłem...
« Odpowiedź #2158 dnia: Kwietnia 23, 2013, 10:39:33 pm »
Cytuj
Postanowiłam sprawdzić Folmana, bo to już pewne: Lem otwiera w Caanes jedną z festiwalowych sekcji:)
https://www.pisf.pl/pl/kinematografia/news/kongres-otworzy-sekcje-directors-fortnight-w-cannes?language=pl&print=1
Scenariusz filmu powstał na podstawie utworu Stanisława Lema "Kongres futurologiczny", wydanego po raz pierwszy w 1971 roku. Film opowiada historię aktorki (Robin Wright), która podpisuje kontrakt z wytwórnią filmową na sprzedaż swej tożsamości. Dzięki temu studio będzie mogło wykorzystywać niestarzejący się wizerunek aktorki w kolejnych produkcjach. 20 lat później kontrakt z aktorką ma być renegocjowany. Sytuacja jednak całkowicie się zmieniła. Studio zostało kupione przez koncern farmaceutyczny, który chce tożsamość aktorki przerobić na lek wprowadzony do sprzedaży na całym świecie.
A co to ma wspólnego z Kongresem?
Poza futurologią, rzecz jasna.
Obecnie demokracja ma się dobrze – mniej więcej tak, jak republika rzymska w czasach Oktawiana

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16098
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Właśnie zobaczyłem...
« Odpowiedź #2159 dnia: Kwietnia 23, 2013, 10:58:52 pm »
Co się zaś tyczy pana Szczypiorskiego, to z ogromną rezerwą podchodzę do różnych dzisiejszych rewelacji na jego temat. Może było tak, a może inaczej? Proces krawawego kata Trójmiasta udowodnił (dla mnie szok!), że śpiewana wersja Grudnia 1970 jest mitem. Skoro tak, to może inne filary naszej historii najnowszej - Poznań 1956 oraz Radom i Ursus dwadzieścia lat później, a także Szczypiorski-TW - to też mity?

Co do pana Szczypiorskiego to twórczość nadal cenię i mam "Za murami Sodomy" z jego autografem, i pomnę jak - gdy jedyny raz się spotkaliśmy - po plecach mnie klepał, młodego redachtórka (niedługo przed swoją śmiercią zresztą, na co wtedy nie wyglądał). Zrobił na mnie wrażenie, bo miał taką trochę przemądrzałą pozę właściwą dla ówczesnych luminarzy środowiska UD, ale tak wszystko po ludzku i analitycznie brał, człek słuchając się upajał. I taki stonowany był poza jednym momentem: Kwaśniewskiego (jak Lem podobnie) wziął w obronę mocno wtedy, z pasją, ale imponowało mi jeszcze bardziej że mówił o tym K. jak dobry wujek o młodym gówniarzu czy mistrz cechowy o terminatorze (bodaj go nawet niedokształconym chłopaczkiem nazwał w tę obronę biorąc).
Jak mnie tak po plecach klepał (jak jeszcze większego gówniarza) poczułem jakieś takie durne inteligenckie wtajemniczenie czy jak, bo to gwiazda pierwszej wielkości wtedy była. I zaimponowało mi, że on tak analitycznie, i pomyślałem, że muszę nauczyć się tak myśleć i tak brać wszystko z ciepłym dystansem (do dziś zresztą nie wiem czy szczerym, czy genialnie granym), bo takim dobrodusznym ciepłem aż odeń biło.

Stąd jest to dla mnie człowiek-zagadka (osobistym, przelotnym, wrażeniom nauczyłem się nie ufać*), tzn, rozmyślam czasem (raz na parę lat) nad nim, zwł. w kontekście późniejszych rewelacji, tudzież meandrów jego biografii.

* tem bardziej, że z psychologiem Samsonem los też mnie jednorazowo zetknął i choć on dla odmiany zrobił na mnie dość obleśne wrażenie, to nie do tego stopnia, bym go o co złego posądzał...
« Ostatnia zmiana: Kwietnia 23, 2013, 11:03:48 pm wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki