21
A tak na marginesie, dołożyłbym jeszcze jeden film dla niedowiarków jak wytrzymałe są drzewa: Nuclear Weapon Effects on Trees.Moim zdaniem to się jako przykład do wątku smoleńskiego nie nadaje. Tutaj mamy, w gruncie rzeczy, huragan dmący w drzewa. Czyli siła działająca na drzewa pochodzi z oporu aero, która jest głównie generowana przez koronę na całej jej powierzchni i nie jest przyłożona punktowo lecz działa jednakowo na każdy cm2 a jej gros wypada pioko zapewne gdzieś w 1/3 korony licząc od jej dołu (coś a la sosny to były, +/- stożki) - czyli 1/2 albo i wyżej drzewa. Drzewa, które się złamały zostały - właśnie - złamane. To znaczy został przekroczony moment gnący, jaki były w stanie przetrzymać. Tak jak łamie się patyk w dłoniach. Jest to całkowite przeciwieństwo przyłożenia krawędzi poruszającej się z odpowiednią prędkością (i/lub siłą) - z powodu których to uwarunkowań wynaleziono siekierę .
Jednakże w moim rozumieniu, jeśli liczb naturalnych jest nieskończoność, a pomiędzy każdą z nich jest nieskończenie wiele innych liczb to zdroworozsądkowo - są to inne nieskończoności.Aha, a nieskończoność zbioru wszystkich liczb rzeczywistych jest dokładnie taka sama, jak nieskończoność takowych w dowolnie małym przedziale. Mimo że takich przedziałów na osi liczbowej jest nieskończenie wiele...
O to mi chodzi, o to n, które bierzesz, zakładając, że to rozwiązuje sprawę.Widzisz, maźku, kim ja jestem, żeby kwestionować powszechnie uznaną teorię nieskończonych mnogości Cantora? Opartą poniekąd na bijekcji i zakladającą istnienie nieskończoności "bardziej" lub "mniej" nieskończonych. Tzn. o różnej mocy, różnych liczbach kardynalnych.