Jak Was tu czytam to mi staje przed oczami taka scena z niesławnego
Dnia Niepodległości, jak chłopaki zaczynają modlitwę po hebrajsku i do chcącego się przyłączyć chrześcijanina, wzbraniającego się, że nie jest żydem, mówi się : "nikt nie jest doskonały".
Nikt nie wątpi w mnogość utalentowanych jednostek pochodzenia semickiego. I fajno. A jeśli chodzi o Tikkun Olam to cóż, jest to wzniosła idea, nie może więc dziwić fakt że jest zainkorporowana do wierzeń Izraela. Mam ostatnio nieco powyżej uszu słuchania o kabalistach,( którzy podobno stawiają ową ideę w centrum swoich działań), za sprawą Britney Spears i Madonny, które obie zaczęły nawracać świat sprzedając butelki z kabalistyczną wodą itp. Tak więc nie zamierzam rozszerzać tej wypowiedzi na grunt całej religii.
Zostanę zatem przy Lemie; otóż propozycja, by promował on świadomie jakąkolwiek ideę tego typu wydaje mi się nie tyle niepoprawna, co nieco trywialna. Czyż bowiem zachęcanie ludzi do 'czynienia dobra', 'naprawiania świata', i tym podobna nie jest celem wszystkich pisarzy, piszących ksiażki choć trochę w duchu pozytywistyczne. Weźmy np. "Ludzi Bezdomnych". Czy to oznacza, że dr. Judym był kabalistą a Żeromski żydem trzy pokolenia wstecz?
A zatem, że Lem świadomie i z premedytacją w zawoalowany sposób przemyca Tikkun Olam, za nic w świecie nie uwierzę, dopóki nie przeczytam lub nie usłyszę jak sam o tym mówi.
Nietrudno podać bowiem kilkaset przykładów powieściopisarzy, których książki promują idee inkorporowane do różnych religii - jednak nie ma tu wielu dowodów poza subiektywną interpretacją. Mogę przykłady mnożyć, stosując interpretacje naginane, ale zawsze moje i potencjalnie słuszne:
- Bułhakow w
Mistrzu i Małgorzacie, pokazując zainteresowanie Szatana Małgorzatą, odwołuje się do tego, iż człowiek jest pewną tajemnicą dla Boga, co jest jednym z założeń Islamu.
(status: bzdura wierutna, ale do artykuliku się nadaje).
- Sylvia Nasar pisząc
Piękny Umysł celowo podkreśla przywiązanie żony Nasha do chorego męża, aby dać wyraz chrześcijańskiemu dogmatowi poświęcenia Marii Panny i nieugiętego trwania w postanowieniu.
(znowu, nic ponad naciąganą interpretację).
- Twórczość Witkacego, brana jako całość, wyjawia ość nienawiści autora do bezlitosnego automatyzmu, co z kolei jest przyganianiem habitacji i nawoływaniem do zrozumienia jednego z filarów tradycyjnego Buddyzmu wedyjskiego, głoszącego że życie z ogółem doznań stanowi pułapkę cierpienia i pożądania, z której należy się wyrwać przez pewne praktyki.
(no, to mi się udało. Chyba sprawdzę skąd pochodzili Witkiewiczowie...)
No i tak dalej.
Dlatego myślę, że dobrze by było, gdyby kolega "Wittgenstein" przedstawił jakieś mocniejsze argumenty. Chyba, że pozostaniemy na etapie czysto teoretycznego gdybania, co oczywiście jest zdrowe i przyjemne, czemu nie.
Pozdrawiam.