Czytam bio i uderzający czasoprzestrzenny splot - tyle, że oczami o dekadę młodszego dzieciaka:
Obszerne ośmiopokojowe mieszkanie, w którym w słoneczną letnią niedzielę 1932 roku urodził się N, mieściło się na drugim piętrze narożnej kamienicy; kilka okien wraz z balkonem wychodziło na Sapiehy, kilka kolejnych - na ulicę Lwowskich Dzieci. N zapamiętał szczególnie krętą klatkę schodową (...), w dalszej kolejności długi korytarz łączący obydwa lokale, zimny narożny pokój z olbrzymim oknem, gdzie uwielbiał się bawić, i gabinet ginekologiczny, w którym przyjmował jego ojciec doktor NN.
Później opis znanego nam Lwowa – kawiarnie (Szkocka, Atlas, cukiernia Z.), kina, szkoły...i ten fragment:
Tymczasem jednym z pierwszych kroków, jakie podjęła we Lwowie "cywilizacja" [Niemcy - Ol], było otwarcie więzień przy Łąckiego, na Zamarstynowie i słynnych Brygidek na Kazimierzowskiej. Parę dni wcześniej Sowieci wymordowali tam siedem tysięcy więźniów politycznych (...) Niemcy usunęli trupy, ale pozostawili całą resztę - ślady krwi, narzędzia zbrodni, fragmenty poszarpanej garderoby. Więzienne cele udostępnili zwiedzającym, że zobaczyli, do czego są zdolni czekiści.
N i jego koledzy nie zamierzali przepuścić takiej atrakcji. Podeszli najpierw pod areszt numer 1 przy Łąckiego, gdzie życie straciło ponad dziewięciuset więźniów - trzypiętrowy brązowy budynek z kratami na rogu ulic Sapiehy oraz Kopernika. (...) To samo w Brygidkach, do których dotarli za chwilę, już z nieco mniejszym zapałem i ciekawością. Trzeba było przebiec całą Sapiehy, dalej Gródecką aż na sam dół, do skrzyżowania z Janowską, i jeszcze kawałek, na Kazimierzowską. (...) Oprócz śladów na ścianach przerażeni chłopcy zobaczyli tam także studzienki, do których spływała krew.
(...)
Jesienią 1941 roku zaczęło się dziać coś dziwnego. (...) Niemcy zaczęli stawiać jakiś płot na trasie, którą zwykle przemierzał tramwajem (...)Płot okalający getto był niewysoki - z tramwajowego balkoniku widać było nawet bruk. (...) Dopiero kiedy pewnego ranka wczesnym latem 1943 roku wyszedł na balkon swojego mieszkania i zobaczył kłęby dymu, pojął, że za płotem dzieje się coś potwornego. Smród palonych ciał unosił się nad Lwowem przez dobre kilka dni (...) Obrazu dopełnił przejazd tramwajem przez zwęglone ruiny - N zrozumiał wtedy, co to jest śmiertelna cisza.
N w połowie 1944 wyjechał z mamą do Krosna. Podobnie jak Lem - nigdy już do Lwowa nie wrócił. Chociaż z łatwością mógł.
Jak myślicie – kim był ten 11-latek?