Nie dowiedziałam się "właśnie", Wy też pewnie od wczoraj wiecie, ale sama nie wiem po co...właśnie przeczytałam - na paru portalach - trochę komentarzy pod wiadomościami o śmierci Mrożka. Wyzwiska, oskarżenia podane tym najbardziej patriotycznym z patriotycznych tonów (bo okraszone "Polską", "walką', "niepodległością", "Żydami" itp.) Nie chodzi o to, by przemilczeć jakieś fakty - typu list - ale o sposób podania swoich racji. Naprawdę boję się ludzi z tego kraju. Ich frustracji i nienawiści. Izolacja.
Pomyślałam, że jednak na forum – z wiadomych względów - mógłby Mrożek coś napisać. W związku z wieloma - dla skrajnej wagi - pochwalnymi artykułami, wspomnieniami, nagrodami, wydaniami itp. - przypomniał mi się jego wpis z Dziennika - poszukałam:
Czasami, i dzisiaj znowu, wydaje mi się komiczne, że gdzieś tam uważają mnie za pisarza, za kogoś, kto ma mądre i artystyczne rzeczy podawać. Mam wrażenie, że to jakiś figiel, zbiorowy żart. Cokolwiek napisałem, wszystko było przecież takie oczywiste, takie płytkie dla mnie, za każdym nowym utworkiem przychodzi zdumienie. Więc oni to biorą poważnie? Gdzieś tam piszą o mnie prace magisterskie. A może już nawet przejdę do historii literatury polskiej? Zdumiewające. Więc to jest takie proste, więc to tylko tyle? I kto wie, czy nie tak samo jest ze wszystkimi innymi mitami, ze śmiercią włącznie. Bo przecież śmierć jest także, i jak jeszcze, zmitologizowana. Kto wie, czy wszystko nie jest po prostu łatwe, łatwe, łatwe.
I nie o to chodzi, żeby było trudne, to, że jest łatwe, nie ma nic do wartości. W tych świętych momentach, kiedy mam poczucie łatwości wszystkiego, poza twardą i niezłomną zasłoną ludzkich mitologii, od maleńkich do największych, czuję się najlepiej i wcale nie zagubiony, nie udaremniony. Tylko to tak trudno pamiętać.
{4 sierpnia 1966}