To może i ja nieśmiało dorzucę słów kilka.
1. Dziękuję za informację na temat "Finnegans Wake". Cena jest dość spora, ale trud, jaki został podjęty przy przekładzie tej książki wart jest chyba docenienia, dlatego prawdopodobnie skuszę się na tę niezwykłą pozycję.
2. Co do samych ACTA. Mnie osobiście wszystko to wręcz przeraża. W mediach całej sprawie próbuje się nadać ton słusznej wojny z piratami, nielegalnym ściąganiem piosenek, walką o wolność intelektualną. Mało gdzie wspomina się o fakcie, że ACTA dotyczy produktów podobnych, a owymi produktami może być praktycznie wszystko: modyfikowane genetycznie nasiona roślin, modyfikowana genetycznie trzoda chlewna, leki, części zamienne, etc., itd. Cała sprawa wręcz śmierdzi na kilometr: zapisy próbuje się wprowadzić po cichu, bez nagłaśniania, poza plecami całych społeczeństw, na polityków kładzie się olbrzymi nacisk, by zatwierdzili oni stosowne dokumenty, jak najszybciej, bo sprawa jest niecierpiąca zwłoki, nie dając im nawet czasu, na dokładnie przestudiowanie treści.
3. Ponadto poraża wręcz niekompetencja naszych politykierów (nie lubię tego słowa, ale nie wiem jak inaczej można nazwać tych bęcwałów). Wychodzi na to, że nawet gdyby im pozwolono ślęczeć dowolnie długo na zapisami ACTA, to i tak zrezygnowaliby z tego, z racji, że zwyczajnie by im się nie chciało. Bo przecież jest tyle dodatkowych obowiązków na głowie, tyle innych ustaw, więc po cholerę to wszystko czytać - a skoro się nie da, to nie warto nawet spróbować.
Aż strach pomyśleć, co się stanie, gdy inne grupy zawodowe zaczną brać przykład z naszej intelektualnej elity.
4.
http://pclab.pl/news48558.html Jestem ciekaw ile jest prawdy w tym popularnym ostatnimi czasu linku. Ale jakoś nie mogę oprzeć się wrażeniu, że stawiane tezy są autentyczne. Koncerny wydawnicze przypominają mi komórki nowotworu - niczym rak toczą społeczność muzyczną. Na ich działaniu tracą zarówno twórcy, którzy dostają dosłownie ochłapy z zysków oraz my, słuchacze, którym serwuje się drogie, często nagrane byle jak płyty. Najgorsze jest to, że w naszym kraju nie istnieje praktycznie możliwość nabywania pojedynczych utworów - jeśli z danej płyty X artysty Y podoba mi się jedna piosenka, a resztę uważam za zwykłą chałę, to niestety i tak muszę nabyć cały album, by móc delektować się tą jedną pozycją.