Na mój umysł jednak pogardzasz, skoro zakładasz, że tego nie zrobiłem, zresztą w pierwszym rzędzie i bardzo onegdaj.
To, notabene, historia półwieczna (dosłownie), wielce romantyczna i skomplikowana, o czym bladego pojęcia mieć nie możesz. Za zaginione listy polecone dostałem oficjalne odszkodowanie od Poczty Polskiej, i teraz, po latach spróbowałem jeszcze jednego pocztowego podejścia, chcąc uchronić się przed kolejnym zaginięciem poprzez wydanie np. 100 zł za samą tylko "wartościowość" listu (wtedy odszkodowanie wyniosłoby nie stówę, lecz tyle, na ile list bym ubezpieczył, na przykład tysiąc złotych; dlatego listy wartościowe "nie giną"). Niestety, okazało się, że w tzw. międzyczasie przepisy się zmieniły i Zjednoczone Królestwo, w odróżnieniu od dziesiątków innych porządnych krajów z Rosją, USA i inną Kenią na czele, zwyczajnie NIE PRZYJMUJE już do obsługi listów wartościowych (jak nie wierzysz, to sprawdź w cenniku).
Może Pan, Panie Nexusie, jako brytyjski rezydent, coś pomoże? Masz Pan duszę Holmsa? Albo Pan, Mister Kju? Warunkiem podstawowym jest znajomość języka dla mnie obcego, a Panowie, zdaje się, ją posiedli w stopniu doskonałym.
R.