Jestem muzykiem (muzyczką
, studiującym na Akademii Muzycznej.
Dylematów jeszcze nie czytałam niestety, ale niedługo zapewne nadrobię tę zaległość. Piszę jednak, żeby przyłączyć się do dyskusji o kulturze wysokiej. Owa kultura ma teraz spory problem, ponieważ dzisiaj najwyższą wartością jest pieniądz, a nie jakość. A muzyk też musi z czegoś żyć. Wielu świetnych instrumentalistów, wokalistów, kompozytorów "sprzedaje" się więc na rynku konsumpcyjnym z produktami zerowej wartości. Po to, by przeżyć. Niektórzy z nich (Ci, co jeszcze nie odeszli od kultury wysokiej) na muzykę poważną nie mają już czasu, bo jest ona najbardziej wymagająca ze wszystkich. Podobnie jest wśród artystów plasytków, literatów etc. I to jest jeden problem. Inny, to taki, że muzyka poważna od lat przeżywa kryzys. Utwory są często niezrozumiałe nawet dla specjalistów, bo aż nadto wydumane. Dzisiejsze poczucie wolności w tworzeniu, z jednej strony jest darem, a z drugiej nie zwraca uwagi na jakiekolwiek reguły. Brak reguł w języku spowodowałby chaos i ogromne trudności w porozumiewaniu się ludzi. Tak samo jest z brakiem reguł w muzyce. Mam obecnie do czynienia z chaosem.
Trzecim problemem jest zagadnienie funkcji muzyki. Dawniej była ona liturgiczna, też rozrywkowa, niektórzy tworzyli prawdopodobnie tylko i wyłącznie z potrzeby kreatywnego serca (samouk Musorgski). Dzisiaj kompozytorzy chcą nadać swoim dziełom jakąś ogromną rolę, znaczenie, często wyłącznie matematyczne. Tylko najwyższej próby twórcy, są jednak w stanie nie zgubić przy tym sensu.
Ponadto, media prezentują coraz większy chłam, popularność rzadko kiedy idzie w parze z jakością. Ambitniejsi i bardziej profesjonalni twórcy i wykonawcy załamują ręce.
Tak, muzyka i sztuka wysoka nie ma się teraz najlepiej
Pozdrawiam,
przyszły Lemo-fil (Lemo-filka. Obecnie pracuję nad tym)