@olkaJeszcze w 2019 roku opłata za wywóz śmieci w Warszawie wynosiła 10 złotych miesięcznie od osoby. W gospodarstwie domowym w Polsce mieszkają (o ile dobrze pamiętam) średnio 2,66 osoby.
Inflacja wyniosła 3,4% w 2020 r. i 5,1% w 2021 r.
Załóżmy, że objętość i/lub masa śmieci wzrosła przez te dwa lata o 15%.
W takim razie
opłata od gospodarstwa domowego powinna dziś wynosić dziś 33 złote. (10 x 2,66 x 1,034 x 1,051 x 1,15)
A wynosi
85 zł.
Dlaczego?W dodatku znaczną część pracy (większość?) przy sortowaniu odpadów wykonują
bezpłatnie mieszkańcy w swoich domach.
Porównywałeś ceny wywozu śmieci segregowanych i tych niesegregowanych?
Np. w Chorzowie ci którzy segregują płacą 28.90zł/os., ci którzy tego nie robią płacą 57.80zł.
W Katowicach odpowiednio: 26,30zł/52,60zł.
Zaś Piekary Śląskie: 38zł/76zł.
(...)
Stąd uważam za chybione wiązanie wysokiej ceny utylizacji śmieci z ich segregacją: w sensie - im bardziej segreguję, tym więcej płacę.
Płacisz więcej, bo śmieci nie ubywa, tylko przybywa, bo inflacja, bo wszystko drożeje, bo gminy podpisują takie kontrakty.
Nie. Jak wyjaśniłem powyżej,
porównałem opłaty za wywóz śmieci sprzed recyklingu i po wprowadzeniu recyklingu. Uwzględniłem inflację i wzrost ilości śmieci.
Te opłaty za niesortowanie, o których piszesz, to NIE jest koszt wywozu śmieci niesortowanych, tylko kara za niesortowanie, która ma skłonić/zmusić ludzi do sortowania.
Pytam:
Jeżeli sortowanie ma sens ekonomiczny (a rzekomo ma, bo surowce są używane ponownie)
to dlaczego opłata za odbiór śmieci (już posortowanych przez mieszkańców)
w Warszawie wzrosła o ponad 150 procent? „Osobnym tematem jest to, co dzieje się z już posegregowanymi śmieciami - czy są odbierane, przetwarzane itp.”No, jak to osobnym?(??!!)
Albo się te posortowane surowce sprzedaje, albo nie. Jeżeli nie, to po co w ogóle sortować?
Q twierdzi, że rozpoznałaś temat szczegółowo, więc?
**
@Q„mówiąc o PKB zapytałbym - primo - dlaczego szeroko pojęty wzrost ma być dla nas celem, czy wartością, samą w sobie* (i to do tego stopnia, że tak manipulujemy jego definicjami, by móc powiedzieć, że wciąż go doświadczamy); secundo - czy sposoby mierzenia go jakimi się posługujemy mówią w ogóle cokolwiek istotnego poza samym faktem, że jest ruch w interesie” No, to weź na przykład Niemcy i Bangladesz.
PKB na głowę, po uwzględnieniu parytetu siły nabywczej, wynosi odpowiednio 53.700 USD i 5.080 USD, czyli ponad dziesięć do jednego.
https://en.wikipedia.org/wiki/List_of_countries_by_GDP_(PPP)_per_capitaZbadaj długość życia i
wieloaspektową jakość życia, dostępność i jakość służby zdrowia, dostęp do pełnego katalogu procedur medycznych, dominujące warunki pracy, wielkość mieszkań i domów (ilość izb na osobę, albo osób na izbę), wyposażenie tych izb w AGD i elektronikę, sposoby poruszania się, jakość samochodów, jakość komunikacji publicznej (sprawdź przy okazji, jaki procent stanowią autobusy nieklimatyzowane w Niemczech, a jaki w Bangladeszu), sposoby spędzania wolnego czasu (w tym np. dostępność krytych basenów), jaki procent populacji był na urlopie za granicą w ciągu pięciu lat przed epidemią. Tą listę można jeszcze rozbudować. Zobaczymy, co ci wyjdzie.
Czy wzrost jest celem samym w sobie?
Nie.
Dla pojedynczej osoby lub rodziny celem jest własne mieszkanie, większe mieszkanie, nowy i lepszy samochód, działka (dom letni), urlop za granicą, utrzymanie dziecka/dzieci na studiach, zwłaszcza jeśli studiują poza miejscem zamieszkania, a z mniejszych rzeczy, nowa pralka, nowy komputer, nowy telefon, itd.
Ale to wszystko, po zagregowaniu, przekłada się na poziom PKB.
Przejawem ekstremalnej konsumpcji są mega-jachty (ostatnio kilka zajęto, ciekawe czy na długo …) Taki jacht kosztuje kilkaset milionów dolarów, niechby miliard. Miliard, rozłożony na dwadzieścia lat, to milion dolarów (amortyzacji) tygodniowo. Do tego, powiedzmy, drugi milion tygodniowo bieżących kosztów.
Razem dwa miliony dolarów tygodniowo.
Ale tygodniowy lot na ISS kosztuje 55 milionów dolarów. Dwadzieścia siedem razy więcej.
To jest hiper-ekstremalna konsumpcja.A ty mnie pytasz, czy ja popieram prywatne loty miliarderów, bo lepiej, żeby latali, niż gdyby mieli „przepijać”. Wcale nie lepiej. Nie da się przepić pięćdziesięciu milionów dolarów w ciągu tygodnia, chyba że ktoś zaprosi na imprezę trzydziestotysięczne miasto - ale wtedy to byłaby jakaś forma redystrybucji.
Jesteś niekonsekwentny, z jednej strony wyrażasz wątpliwość czy wzrost gospodarczy jest słuszny, a z drugiej (entuzjastycznie) popierasz hiper-ekstremalną konsumpcję, jeśli tylko zachodzi na LEO.