Moje pytanie związane jest z tym, ze piszesz, że racjonalny dowód Ciebie by przekonał. Więc co, jeśli pewnego dnia wnidę przez sufit, zgaszę Słońce płomienistym mieczem i powiem Ci, że jestem bogiem - czy to będzie racjonalny dowód? A jaki wg Ciebie będzie racjonalny, jeśli ten nie (albo może za mało przekonywujący byłem)?
Jeśli przejdziesz przez sufit, będzie to dowodem tego, że masz takie umiejętności. Dodatkowo, musiałbyś zrobić to kilkukrotnie, w kontrolowanych warunkach. Jeśli chodzi o zgaszenie słońca, to patrz wyżej.
Jeśli chodzi o "powiem, że jestem bogiem" - tutaj musielibyśmy zdefiniować, co to znaczy Bóg - w przeciwnym wypadku żadna dyskusja nie ma sensu, ze względu na to, iż obie strony próbowałyby dowodzić rzeczy wzajemnie do siebie nieprzystających. Jeśli zgodzimy się, że Bóg jest:
1. istotą o nadnaturalnych zdolnościach (zdolnościach dokonywania rzeczy niemożliwych do wyjaśnienia w ramach teorii naukowych);
2. zdolną do czytania w ludzkich myślach, słuchania i spełniania próśb i modlitw;
3. która stworzyła wszechświat, i jest prawdopodobnie (w zależności od wariantu) ciągle zdolna do modyfikowania jego struktury w sposób dowolny;
to wtedy będziesz miał cechy z zakresu punktu 1, co sprawi, że będziesz dobrym kandydatem na Boga w rozumieniu powyższej definicji. Jeśli wykazałbyś się także zdolnościami z dwóch pozostałych podgrup, to ja na przykład, bez wahania, uznałbym Cię za Boga, porzucił swój ateizm i przyznał się do błędu.
Będąc - jak obecnie - ateistą, nie czynię bowiem nic innego, niż wyciąganie wniosków z faktów.
W sprawie "potrzeby pozadoczesności".
Ludzki mózg wyewoluował w taki sposób, że jedną z podstawowych jego zdolności jest ekstrapolacja wiedzy posiadanej na fakty/"tereny" nieznane. Przejawami odpowiadającymi takiemu schematowi są np. antropomorfizacja (zjawisk, sił natury) oraz mitologizacja rzeczywistości. Dawkins opisuje potrzebę tłumaczenia pewnych fragmentów rzeczywistości jako przeniesienie na grunt 'pozafizyczny/pozadoczesny' pewnych prawideł zaobserwowanych w świecie jak najbardziej doczesnym. Na przykład potrzebę posiadania 'kolegi w niebie' (Boga, Jezusa, Thora) jako analog potrzeby posiadania ojca, starszego przyjaciela, który będzie wszechmocny (dzieci dokładnie tak sądzą o swoich rodzicach, zaś niektórzy niedojrzali mężczyźni w wieku 30 lat sądzą tak o ludziach z Industrial Light & Magic); zaś niemożność wyobrażenia sobie końca przyszłości (śmierci), tłumaczy się przyzwyczajeniem do życia w codziennym ciągu dni.
To wszystko oczywiście teoria, jednak brzmi dosyć przekonywająco, choć może - jak każda teoria - być błędna.
Dodam jeszcze nt. niefortunnego moim zdaniem pojęcia 'dowodu racjonalnego'. Nie wydaje mi się, żeby takie pojęcie było potrzebne. 'Dowód irracjonalny' nie jest bowiem dowodem. Fakt może być, albo nie być, dowodem, koniec.
Być może chodziło o to, iż ten tzw. dowód racjonalny miał być "dowodem, który uzna racjonalista", ale to i tak masło maślane, słowo 'dowód' w zupełności wystarczy.