Fajnie sie to wszystko czyta, kiedy sie czlowiek nie udziela
Mam 2 pytania do Deckarda, bo sporo w tej dyskusji niescislosci co do definicji pojec:
Czy spoleczenstwo to zbior odzielonych od siebie jednostek, czy system (patrz def. systemu)?
Jaka jest podstawowa (jedna, absolutnie podstawowa) zasada demokracji?
I tak offtopic, a wlasciwie poza toczaca sie dyskusja: Mamy nowege/nowa(?) burmistrza w Cambridge!
Jest to facet, ktory przeszedl operacje zmiany plci i pobral sie/ozenil(?) z drugim facetem, ktory zmienil plec, czyli o ile sie orientuje byl to slub lesbijski. Nie to zebym sie czepial, ale poznalem dokladnie dzieki mediom jego/jej dzieje i bohaterska walke z wlasna natura i klopoty z dziecmi i ex zona, a nigdzie nie natknalem sie chocby na fragment programu :-/. Ale moze interesuja mnie rzeczy nieistotne...
System to zbiór jednostek, które składają się na całość i które to jednostki wchodzą ze sobą w interakcje, by razem współtworzyć ów system.
Podaję za Wikipedią:
Demokracja to ustrój polityczny opierający się na rządzie większości. Gwarantem istnienia demokracji jest konstytucja.
Konstytucja stoi więc na straży tego by demokracja przestrzegała następujących zasad:
* możliwością wyboru władzy przez wolne i uczciwe wybory
* możliwością kandydowania do ciał tworzących władzę przez wszystkich obywateli
* rządami prawa i jawnością stanowienia prawa
* przestrzeganiem elementarnych praw człowieka takich jak:
o wolność głoszenia swoich poglądów - nawet jeśli nie są one w danym momencie popularne
o wolność zrzeszania się i tworzenia politycznych grup nacisku
o wolność od dyskryminacji (rasowej, religijnej, seksualnej itp.)
Jeśli Konstytucja zostanie zmieniona wolą większości w państwie i spowoduje to zaburzenie, któregoś z powyższych punktów, to rozumiemy to jako zaburzenie demokracji a w efekcie wprowadzanie napięcia w systemie.
Powyższe zasady uznawane są za cechy faktycznego ustroju demokratycznego.
A w sprawie nowego burmistrza Cambridge: w demokracji każdy obywatel może zostać burmistrzem lub prezydentem. Nie widzę w tym żadnego problemu. To jego praca pokaże, czy nadaje się na to stanowisko.
A tak by the way, to jak Anglicy postrzegają swój ustrój?
Właśnie doczytałem się, że UK nie posiada spisanej konstytucji.
Pozdrawiam
Jarek
Ta definicja jest sprzeczna sama ze soba. Ne poczatku jest okreslenie: "Demokracja to ustrój polityczny opierający się na rządzie większości", a potem jest: "Jeśli Konstytucja zostanie zmieniona wolą większości w państwie i spowoduje to zaburzenie, któregoś z powyższych punktów, to rozumiemy to jako zaburzenie demokracji ".
Czyli jednak to nie wiekszosc decyduje, de facto. Uznajac ze to zapisy konstytucyjne maja pierszenstwo nad wola ludzi (wiekszosci z nich), odbiera sie tak naprawde ludziom prawo do samostanowienia. Czyli o kant dupy taka demokracje rozbic mozna
. Ponadto istnieja tak ogolne zapisy w konstytucji, ze mozna je praktycznie dowolnie interpretowac. Przykladem tego moze byc uznanie niezgodnosci ustawy lustracyjnej z konstytucja, gdzie zdania trybunalu byly podzielone (a wiec panuje dosc znaczna dowolnosc w interpretacji), a uwagi odnosily glownie do zapisu, ze Polska jest demokratycznym panstwem prawnym. Czyli co to wlasciwie znaczy?
Poniewaz narod/panstwo sa systemem, wiele dzialan i uprawnien jednych grup spolecznych wplywa na reszte systemu. Wiec zapewniajac konstytucyjna wolnosc do czegos tam jednej grupy, trzeba uwazac, by nie ograniczyc wolnosci innych, oraz nie oslabic systemu jako calosci. Ocene tego mozna pozostawic albo jakims tam ekspertom (np. trybunalowi konstyt.), albo wiekszosci. Jak zdrowy rozsadek i praktyka pokazuja, eksperci tacy nie sa miarodajni, bo ich zdania potrafia sie roznic diametralnie i moga byc oni (ja bym nawet rzekl, ze na pewno sa) nieobiektywni i bedacy pod wplywem polityki i politykow.
Zgodnie wiec z pierwsza zasada demokracji: "Demokracja to ustrój polityczny opierający się na rządzie większości", jesli wiekszosc narodu chce zmiany chocby i konstytucji, to powinna moc to zmienic. Nie jest to wcale zaburzenie demokracji, ale wlasnie jej triumf.
Jesli mniejszosc (jakakolwiek) narzuca swoja wole wiekszosci we wspolnej dla wszystkich przestrzeni, to z pewnoscia nie jest to demokratyczne. Kwestia sporna moze wlasnie byc ta wspolna przestrzen, czyli do ktorego momentu cos jest prywatna sprawa, a od ktorego wspolna.
Co do burmistrza Cambridge, to ja nie widze problemu w jego plci, tylko w wyeksponowaniu jego plciowo-osobowosciowych problemow i rozterek, zamiast programu i pomyslow na rozwoj miasta i regionu.
Jak Anglicy postrzegaja swoj ustroj? Nie do konca wiem o co pytasz. Czesc z nich teskni do starych wartosci i tradycji, czesc woli nowe rozwiazania. Sa pewne tarcia na linii szkocko - angielskiej, bo niby maja wspolne panstwo, ale nie do konca. Np. niektore leki i zabiegi ktore w Anglii sa odplatne, Szkoci maja za darmo (NHS jest wspolny). Podobnie czesc chciala by likwidacji izby lordow.
Na pewno Anglicy maja poczucie swojej odrebnosci od reszty Europy i nawet tak proeuropejski Blair uparl sie by zachowac wieksza swobode niz reszta panstw unii.