Gdyby coś było wiadomo w praktyce, zwłaszcza która metoda lepsza, to nikt nie budowałby prototypów-prototypów maszyn wg skromnie licząc 3 czy 4 odmiennych schematów za grube miliardy w walucie każda. Bardzo trudno sensownie odpowiedzieć na pytanie, która metoda jest lepsza. Gdyby można było na to pytanie teoretycznie sensownie odpowiedzieć, to tym bardziej nikt nie budowałby jednocześnie przyrządów laboratoryjnych tej wielkości co ITER czy NIF. W tej chwili nie bardzo nawet wiadomo, czy ta gargantuiczna wielkość urządzeń (zwłaszcza w porównaniu z wielkością obszaru syntezy, zwłaszcza w NIF) jest przyrodzona, czy tylko świadczy o niedostatecznie rozwiniętej technologii. Jeżeli NIF podda się miniaturyzacji i na przykład okaże się, że można go zamknąć w kontenerze to może się okazać świetnym, bo wysoce skalowalnym źródłem energii, zasilanym pastylkami. Do napędu statków czy zasilania cokolwiek oddalonych od cywilizacji miejsc. Tokamak raczej nie da się tak zminiaturyzować i będzie służył w elektrowniach termojądrowych, ogólnie im taki obiekt jest większy, tym jest sprawniejszy (termodynamika). W zasadzie wystarczy wyjąć reaktor jądrowy a wsadzić termojądrowy, reszta schematu pozostaje bez zmian, poza paroma dalszymi uproszczeniami. Jednakże zasadniczą sprawą jest w ogóle uzyskanie prawdziwie i zdecydowanie dodatniego bilansu energetycznego, bez czego nigdy żadna przemysłowa elektrownia termojądrowa nie powstanie, bo się nie zamortyzuje.
Co do tego, czy łoży się na to dużo, czy mało, czy gdyby łożyć więcej to by to coś zasadniczo zmieniło itd. - to mnie nie interesuje. Rozwój energetyki zawsze był pchany przez przedsiębiorców, którzy chcieli zarobić. Z małym wahnięciem dla energetyki jądrowej, bo rozwój reaktorów jądrowych dla celów cywilnych był początkowo odpryskiem budowy reaktorów służących produkcji materiałów rozszczepialnych dla wojska - i można założyć, że gdyby na nic to wojsku nie było potrzebne to niekoniecznie nastąpiłby taki skok technologiczny i niekoniecznie w latach 70-tych, czyli ledwie 30 lat po usypaniu pierwszego stosu na korcie, byłby taki wysyp elektrowni jądrowych. Tak więc warunkiem jest mocne zainteresowanie przemysłowców - wtedy każda suma się znajdzie. Przy czym z racji nakładów muszą to być gracze globalni a przynajmniej podglobalni. Co z punktu ma plusy i minusy. Potencjalnie wojna w Ukrainie może być chwilą, od której sprawy dostaną wyższy priorytet polityczny. Już widać, że Putin będzie próbował dusić w zimie Europę i w ten sposób rozbić jej, taką czy siaką, lepszą czy gorszą, ale jednak jakąś, jedność. Skok do przodu by odebrać mu argumenty energetyczne może być priorytetem, choć osobiście nie sądzę, bo to zbyt długofalowy cel jak na kolektywne myślenie obieralnych polityków.