być może nie należy autonomii technologii rozumieć zbyt dosłownie.
Pytanie jednak czy rozumienie zbyt niedosłowne (
"trochę autonomiczna",
"prawie autonomiczna") nie pozbawi lemowskiej myśli jej znaczenia?
Wydaje mi się skrajnie mało prawdopodobne, że ludzkość zrezygnuje z technologii. Z technologią jest jak z owocem wiadomości złego i dobrego - gdy raz skosztujesz, to do status quo ante nie wrócisz.
Tu odpowiem trochę po Twojemu - być może rezygnacji nie należy traktować w sposób absolutny (bo i Amisze z koła nie zrezygnowali), a jako świadome zatrzymanie się na jakimś etapie i kurczowe trzymanie się go (choć możliwe, że na dłuższą metę skończyłoby się to jak w "Diunie", gdzie postęp wyrzucony drzwiami wraca oknem
, czyli kulturowe tabu antytechnologiczne są coraz sprytniej obchodzone; lub też jak w resnickowej "Kirinyadze", gdzie potomkowie podejmujących decyzję o samoograniczeniu uznali, że chrzanią ten prymitywizm i chcą korzystać z dobrodziejstw nowoczesności).
Natomiast prawdopodobny jest scenariusz katastroficzny, np. silny koronalny wyrzut masy ze Słońca.
Aczkolwiek w takim wypadku to, co by przetrwało z dawnej technologii stanowiłoby najpewniejszy lek na rzeczone nieszczęście, i raczej nikt by o
odwrocie nie myślał, tylko o szybkiej odbudowie tego, co się da.
(Nawiasowo przypomina się w tym kontekście "Niestały Księżyc" Nivena, któremu parę zdań raz czy drugi poświęciliśmy.)
Między innymi wydawało się, że z powodu zalewającej nas swą świetlistością nauki obskurantyzm będzie zmuszony okopać się w jakichś zatęchłych zakątkach rezerwatów czasu minionego. Tymczasem tak się nie stało. Jak się okazuje rządy wciąż najlepiej sprawuje się "prostymi prawdami", obiektywnie śmiesznymi, ale jednak posiadającymi jakąś magiczną moc.
Możliwe jednak, że postęp następuje sinusoidalnie (kłania się ten ograny, i w szczegółach ocierający się o fałszywość
*, schemat - średniowiecze po antyku, barok po renesansie, gotycyzujący romantyzm po oświeceniu, dekadentyzmy i totalitaryzmy po nadziejach końcówki XIX w), i choć nie jest tak dobrze, jak miało być (stąd zwątpienie nas dopada), sprawy jednak zmierzają ku lepszemu, tylko przez wyboje?
* Bo epoki zakwalifikowane jako ciemne też przynosiły, czasem gwałtowny, progres techniczny i naukowy. (Średniowiecze to ostry postęp metodologii rolniczej, Ockham, pierwsze uniwersytety; barok - Newton, mikroskop, rewolucja naukowa, pierwsze - w każdym razie nowożytne, bo pamiętajmy o tej z Antykithiry - maszyny liczące; STW zrodziła się w samym środku
fin de siècle'owego zwątpienia, a na orbitę poprowadzili nas naukowcy z
Sojuza, bazując na hitlerowskim dorobku.)