Witam Państwo!
Chciałbym przypomnieć jeszcze jedną drogę do zimnej syntezy jądrowej, obecnie nieco zapomnianą, a mianowicie, katalizę mionową (muon-catalyzed fusion, MCF). Pomysł, moim zdaniem, wyszukany, był uważany za wiele obiecujący w latach 80-ch oraz 90-ch.
Może nie wszyscy pamiętają jego zasady podstawowe, otóż krótko – i w dużym uproszczeniu – ją przypomnię.
Mion to krótkożyjąca (τ
μ=2,2*10
−6 sek.), ujemnie naładowana cząstka z masą m
μ=206,769 m
e , która może zastąpić elektron w atomie np. wodoru, utworzając tzw. mezoatom. Trafiając w zimną mieszankę dejteru D
2 i tryty Т
2 , miony utwarzają molekuły typu ddμ, dtμ, ttμ, czyli, ściślej, mezojony (ddμ)
+, (dtμ)
+ , (ttμ)
+ .
Ponieważ mion jest z grubsza 207 razy cięższczy niż elektron, znajduje on się odpowiednio 207 razy bliżej jądra, niż elektron w „zwykłym” atomie. W taki sposób dodatni ładunek jądra zostaje efektywnie ekranowany. Jądra zbliżają się na tyle, że wchodzi w grę oddziaływanie silne, więc odbywa się fuzja. Po czym mion wyzwala się, i w ciągu swego krótkiego życia może spowodować ok. 100..150 kolejnych fuzji. Właśnie dlatego ten proces nazywa się katalizą.
Niestety uwalniona przy tym energia – ok. 2 GeV – jest mniej więcej 3 razy mniejsza, niż energia, potrzebna dla wyprodukowania pojedynczego miona. Ale może są jakieś postępy w tej dziedzinie? Nie znalazłem żadnej dobrej informacji na ten temat w języku polskim, oprócz tego:
http://pl.sci.fizyka.narkive.com/DVSHTzPn/zimna-fuzja-raz-jeszczea podawać linków w języku rosyjskim nie chcę
A więc, chętnie bym usłyszał (czy zobaczyłbym?
) opinię szanownych forumiczów. Przepraszam za błędy gramatyczne.