2596
DyLEMaty / Re: Splątane koty
« dnia: Czerwca 21, 2006, 10:27:57 am »Cytuj
Zapomniałem dodać, że bardzo lubię koty.
Ja też lubię. Zwłaszcza tarmosić...
Cytuj
Może i słusznie, ale z pierwszą klasą ciut przesadziłeś.
No to w drugiej...
Ta sekcja pozwala Ci zobaczyć wszystkie wiadomości wysłane przez tego użytkownika. Zwróć uwagę, że możesz widzieć tylko wiadomości wysłane w działach do których masz aktualnie dostęp.
Zapomniałem dodać, że bardzo lubię koty.
Może i słusznie, ale z pierwszą klasą ciut przesadziłeś.
Zastanawiaja sie rowniez czy mozg dokonuje obserwacji na sobie rozwazajac temat wolnej woli.
A teraz w sprawie kotów:
Z tego co wiem, to mechanika kwantowa to dziedzina dość... dziwna i jeszcze niedokładnie zbadana (dopiero się rozwija). Ale rokuje duże nadzieje.
Myslę, że powiadomienie musi być pisemne. Inaczej, aby mogło dość do dekoherencji potrzebny byłby niezależny świadek owego powiadomienia, tego przynajmniej wymaga prawo. Czyli kolejny stopień obserwatora: obserwator dokonanej obserwacji, czyli obserwator do kwadratu. To nasuwa analogię do samej funkcji falowej cząstki, która to funkcja właściwie nie wiadomo czym jest. Dopiero podniesiona do kwadratu wyraża prawdopodobieństwo pobytu w danym miejscu cząstki. Być może w ten sam sposób należy interpretować funkcje obserwatora. Dopiero podniesiony do kwadratu staje sie na tyle wiarygodny, że może powodować dekoherencje. Inaczej ani trochę
No do momentu wykonania "obserwacji". Tak wnosze.
Mam pytanie do Hokopoko
Czy z badań tych wynikało jak długo trwały jest stan takiej koherencji?
Mnisi dalekowschodnich w warunkach odseparowania, które dają im klasztory położone wysoko w tybecie według zapisków taoistycznych czy próżniejszych buddyjskich, podczas medytacji stosują metodę koherencji z innymi obiektami np. wodą. Poza tym podobno potrafią oni wychodzić z ciała i kontaktować się z innym mnichami, albo wysyłać energie w innej postaci i w innych celach. Rosyjska psychologia dla przykładu rozwijała się w oparciu o wiedzę dalekowschodnią, poza tym istnieją tam również inne powinowactwa kulturowe przenikające do świadomości nie tylko naukowej. Koherencja kotów Skubancewa kojarzy mi sie właśnie z nurtem naukowym wywodzącym sie z tej linii. Jeśli jest to dowód na istnienie duszy to czy koty mają dusze? Zresztą samo nazwisko tego naukowca jest podejrzane.
Ciekawe czy jakby nikt na mnie nie patrzal i na kogos jeszcze to bysmy sie splatali. Jesli by tak bylo to bym robil cos jak to sie mowi "podswiadomie", bez znania przyczyny
Jestem ciekaw jak daleko posunięta by musiała być ta koherencja. Jeśli jeden kot zareagował na bodziec odebrany przez innego kota to zmiany te musiały by przenieść się z poziomu kwantowego na bardziej strukturalne systemy nerwowe, które funkcjonują na zasadzie przyczynowo skutkowej, poza tym nawet jeśli takie zmiany zaszły by, to ciekawe jak te koty komunikowały się w tym samym czasie na taką obległoś, telepatycznie? Może odległość i czas nie są wartościami wymiernymi na poziomie koherencji kotów. Czas i odległość może być informacją nie występującą w koherencji między tymi dwoma kotami. Albo reakcja kota była przypadkowa. Albo pan Scubancew wywarł podświadomą presję na kota zmuszając go do naciśnięcia przycisku wydając samoistnie dźwięk wyzwalający reakcje, metodą brzuchomówstwa.
Tak, eksperymenty to owszem ale porozumienie z Oceanem ...nie wiem czy tu Golem byłby lepszy... Na ile racjonalny jest Ocean ? W każdym razie nie bardzo powtarzalny..
Dokładnie tak samo, a może nawet Golem miałby mniejsze powodzenie. Umysłowo nie był niczym więcej niż ponad-inteligentnym człowiekiem, a fizycznie był maszyną, czego Ocean za bardzo nie trawił.
pamiętacie zakończenie amerykańskiego "solaris"? chłopaki pokazali jakąś kuchnię, a w niej kelvina, harey i tajemnicze dziecko-chłopca, które wcześnej surrealistycznie kręciło się po ich filmie... w harmonii przygotowywano wspólny posiłek..., .
komentując to, chmura. zacytuje samą siebie z innego postu: wymowa końcowki amerykańskiego "solaris" ("Wielka Scena Finałowa, kiedy to Rany Same Się Zabliźniają i jestesmy w Kuchni, Która Jest Rajem, dokąd To przeniosło Mężczyznę i Kobietę") kłóci się z główną - jak sądzi chmura. - ideą wielkiej książki Mistrza (chodzi mianowicie o tezę o możliwym braku JAKIEGOKOLWIEK podobieństwa nas i "obcych", skutkującym brakiem mozliwości JAKIEGOKOLWIEK porozumienia). no bo skoro w amerykańskim "solaris", zrozumiawszy swoje błędy, (skruszony? ) ocean "przenosi Mężczyznę (kelvina) i Kobietę (harey) do Kuchni, Która Jest Rajem, to do jakiegoś porozumienia ("kontaktu") jednak dochodzi...
*
wygląda na to, że tą końcowką (chodzi własnie o "Kuchnię, Która Jest Rajem, dokąd To przeniosło Mężczyznę i Kobietę") amerykanie dopisali do "solaris" (ku pokrzepieniu serc?) zupełnie "nielemowski" ciąg dalszy... ku radości widzów okazuje się mianowicie, że kelvina, który zostaje na planecie w nadziei, "że nie minął czas okrutnych cudów", spotyka (w "Kuchni itd.", ) zasłużona nagroda...
także tarkowski poszedł w tę stronę, zręczniej unikając jednak konwencji kiczu... u tarkowskiego to było - chyba - tak: kamera ulatywala o kilometry w górę. i na oceanie (tym oceanie!) pojawiała się spowita mglą "ziemska" wyspa, na wyspie kelvin (jak rozumiem, "ubogacony" doświadczeniami ze stacji...) wchodził do rodzinnego domu, na progu jednając się z ojcem. klęcząc obejmował ojca z twarzą wtuloną w jego kolana. ta scena była kopią obrazu rembrandta "powrót syna marnotrtawnego".
ch.