Nie ma o czym mówić, rakieta kosztuje a kwestia co się stało jest w takim momencie drugorzędna - mógłby to być tylko kiks czujnika. W wahadłowcach możliwość przerwania misji po zapłonie głównych silników w T=-6,6 s trwała do T=0, kiedy odpalały SRB (a w międzyczasie odstrzeliwane był śruby mocujące mechanicznie prom do stołu startowego). Potem przez 123 sekundy nic już nie można było zrobić, prom musiał startować, nawet przy awarii któregoś silnika głównego, aby wypaliły się boostery. Gdyby nie wystartował w takiej sytuacji wszyscy by zginęli. Natomiast kilkukrotnie przerywano misję w czasie od T=-6,6 do 0 s. Challenger w związku z tym był skazany, nic złego w telemetrii a więc i dla komputera nie działo się gdzieś chyba do T= +1 minuta, kiedy nastąpiła konieczność reakcji komputera na boczny ciąg (ale i to potraktowano wówczas jako reakcję na wiatr, z tego co pamiętam). Czujniki nie dały żadnego sygnału. Z kamer w śledztwie po wypadku najwcześniejsze objawy wyłapano około pół sekundy po zapłonie SRB - a więc także po herbacie.