Jeszcze wracając do kwestii "kontaktowych". Jeśli masz rację
maźku, to najrealistyczniejszym z możliwych
* scenariuszem Kontaktu - między istotami na dość zbliżonym poziomie rozwoju - wydaje mi się ten:
"- Tak. To jest właśnie przerażające, co najszybciej przenika pomiędzy cywilizacjami. Wódka za wyrywanie duszy**. Kamienowanie za krzyżowanie***. Oni obecnie rzadziej krzyżują, częściej kamienują. A ludziom podoba się okrucieństwo. Biorą to za swoje."Marek S. Huberath, "Maika Ivanna"
Więc zastanów się dobrze czy rację chcesz mieć
.
Skądinąd ciekawa jest w w/w utworze reakcja psychologiczna ludzi na spore podobieństwo fizyczne i mentalne Obcych:
"- Badasz ich nadal?...
- Tak. Obecnie nie mam już wątpliwości. Są dinozauroidami. Wiesz, pewne cechy budowy. Ale stali się zdumiewająco podobni do nas, w budowie, w sposobie poruszania się, mówienia. Konwergencja.
- Dla mnie są jacyś tacy jaszczurczy, w gestach, w ruchach.
- To pozór - Jon pokiwał przecząco głową. - Wydają się jaszczurczy, bo mają taką dziwną, szorstką skórę i układ twarzy. - Ivanno, jest tu sporo jaszczurek i mam dość okazji do porównań: oni są ludzcy, przerażająco podobni, zapewniam cię... Nawet mimika twarzy... Może są zbyt podobni i dlatego jesteśmy tak czuli na różnice..."A także zaakcentowanie tego, o czym mówiłem już w kontekście wizji Dukaja - niby kontakt się dokonał, niby wymiana kulturowa idzie w najlepsze, ale pewnych, nieuchwytnych zresztą, granic nie udaje się przeskoczyć. Tak oto skarży się międzyplanetarny misjonarz
(modny temat zapoczątkowany przez Blisha
):
"- Zawsze ręka mi drży, gdy ich komunikuję - powiedział ter Boin. - Nie wiem do końca, jak oni to rozumieją, czy rzeczywiście mogą przyjąć Pana.
- Uważasz, że sysuni nie powinni?...
- Nie, to nie to. Świat jest pieśnią śpiewaną przez Boga. Ludzie w tej pieśni są jedną strofą. Sysuni są inną. Po prostu, nie mam pewności w konkretnych przypadkach... Spowiadają się dziwnie, wyliczają rzeczy, które trudno nazwać winą... Nie wiem. Z kolei wydaje mi się, że czasem opuszczają rzeczy istotne."Ładne jest też przeciwstawienie wyczekująco-obserwującej postawy Sysunów (tych huberathowych Obcych)
**** ludzkiej ekspansywności, ale i skupieniu na własnych problemach:
"- Dlaczego nas po prostu nie zmiażdżą, nie zmiotą z powierzchni Zemy? Przecież zasiedliliśmy ledwie parę dolin, a oni resztę planety...
- Czy całą planetę, tego nie wiadomo, bo nie podróżowaliśmy nigdy tak daleko... Ale tak, czy owak, myślę, że oni nas obserwują. Raczej unikają eksperymentów, tylko uczą się, rejestrują, wypytują." "- Wiesz, Ivanno - odezwał się. - Odnoszę wrażenie, że oni znacznie więcej korzystają na kontaktach z ludźmi niż odwrotnie. Dlatego ja chcę nauczyć się od nich jak najwięcej." Choć z drugiej strony Sysuni też są ksenofobiczni:
"- Wedle prawa sysuńskiego za wtargnięcie na ich terytorium każdemu wydziera się duszę." ps. poświęciłem temu opowiadaniu Huberatha tyle uwagi, bo było to chyba najciekawsze ujęcie tematyki kontaktowej od czasów "Fiaska" w polskiej SF, a Huberath bywa - tak jak i Dukaj - namaszczany przy różnych okazjach na następcę Lema... Też zresztą na wyrost, IMO.
* jeśli chodzi o ogólny mechanizm
** w świecie utworu jest to wymyślona przez Obcych technika uszkadzania układu nerwowego obracająca ofiarę takiego procesu w "zombie" będące niezmordowanym i ślepo posłusznym niewolnikiem; ciekawe zresztą jakim cudem autorowi działa ona też na ludzi, skoro gdzie indziej pada takie oto zdanie:
"- Myślisz, że wywodzą się z Primy?
- Mało prawdopodobne. Za duże różnice w chemii pomiędzy oboma światami, nami i nimi. Z drugiej strony, może oni tak daleko wyewoluowali chemicznie od nas? Nie wiem. Może jakieś sysuńskie rakiety też latają. Jeśli tak, to skrzętnie ukrywają ten fakt przede mną."(
Prima to nasza Ziemia, zwana tak jako pierwsza planeta ludzkości.)
*** huberathowi Obcy stosowali krzyżowanie jako powszechną karę, podczas gdy częściowo cofnięte w rozwoju technologicznym ludzke kolonie wróciły do taniego i ekologicznego
kamienowania.
Inna rzecz, że ta wtórna barbaryzacja mentalna przy - owszem - słabych zasobach materialnych, ale zachowanej wymianie intelektualnej między światami (wożenie towarów jest nieopłacalne, więc kolonie często biedują, ale ludzi i informacje się przewozi), wydaje mi się mało wiarygodnym, niepotrzebnym, epatowaniem brutalnością i "brudem", ale Huberath czasem lubi tym poepatować.
**** czy Ocean Solaris, choć tak odmienny fizycznie, nie był równie wyczekujący? a może to nie on wyczekiwał, a solaryści? a może i on i oni?