xetras, z całym szacunkiem, i to wielokrotnym, bo i do Lema, i do Ciebie, nie zgodzę się. Tzn. znam oczywiście udane dzieła SF ("Ubik", "Blade Runner", "Stalker", b. znane odcinki "ST" czy "DW"), nie mówiąc już o fantasy, baśniach, czy przykładach wysokooartystycznej prozy eksperymentalnej, które doskonale obywają się bez wiedzy naukowej autora i troski o zachowanie wierności prawom fizyki
*, bo traktują o czym innym. Ale kiedy już - jak w wypadku "Astronautów" czy "Topolnego..." idzie się w kierunku poważnej, czy też
hard SF, to jednak wypada o takie szczegóły zadbać, i jest to równie obligatoryjne co troska o ortografię w tekście nie będącym manifestem futurysty. Że młody S.L. obronił się nawet kiksując? Cóż, w końcu to geniusz literacki był, nawet na etapie rozruchu

.
* Przy czym - nawiasem mówiąc - wiedza niekoniecznie musi oznaczać wierność, ale zupełnie inaczej czyta się te fragmenty "Cyberiady" czy nawet kawałki D. Adamsa, w których wypadku widać, że odstępstwa oznaczają kreatywną, opartą na znajomości tematu, zabawę, nie będąc efektem braków edukacyjnych, czy dezynwoltury, a na odwrót zgoła...