Autor Wątek: Najgorsze w SF  (Przeczytany 57003 razy)

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16712
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Najgorsze w SF
« Odpowiedź #60 dnia: Marca 25, 2024, 09:24:38 pm »
Powtórzyłem sobie "Skrzydła nocy" Silverberga, opowiadanie pierwsze, które z grubsza pamiętałem, i dalsze, które pamiętałem mniej. Utwór w stylu dying Earth, plasujący się gdzieś pomiędzy Vance'm a Wolfe'm, ale i nie tak daleko od "Quo vadis" - stare umiera, nowe się rodzi, a dawne grzechy mogą być odkupione, przesycony synkretyczną (czy może raczej - minimalistyczną) religijnością (na technologicznych wspomagaczach, jak i u Dicka bywało), i - nie będę oryginalny w tej konstatacji - hippisowskim "all you need is love". Gdy brać go pod zdroworozsądkową lupę rozłażący się miejscami w szwach (naciągane rozwiązania mające chyba robić za skróty myślowe, technologie, o których naukowy sens próżno pytać, b. ludzcy Obcy). Niemniej - tak barwny i przepełniony taką dawką nadziei i (niełatwego, choć pod koniec skręcającego w baśniowy happy end - co dla tego autora dość typowe) optymizmu, że pierwszy raz nazwę z czystym sumieniem R.S. mistrzem SF (przez b. małe "m", ale jednak). Choć - gdy patrzeć na chłodno - rzecz jest zaledwie średnia, i z odrobiną złośliwej uciechy umiem sobie wyobrazić, jak by ją Lem potraktował w "Fantastyce i futurologii". Niemniej - zrobiła na mnie spore wrażenie (może po prostu potrzebowałem w tym momencie takiej lektury?). Swoją drogą - biorąc pod uwagę okoliczności jej powstania - chyba faktycznie przeżyte tragedie służą artyzmowi.

ps. Fragment:
https://katedra.nast.pl/art.php5?id=7546
« Ostatnia zmiana: Marca 25, 2024, 11:11:08 pm wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16712
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Najgorsze w SF
« Odpowiedź #61 dnia: Września 23, 2024, 01:28:41 pm »
Odświeżyłem też sobie silverbergowy "Zamek lorda Valentine'a". Jak go widzę z perspektywy czasu? Średni. Postacie ledwo naszkicowane, świat - choć ciekawy (na swój sposób, bo realizmu brak) - też. Fabula przewidywalna (poza śmierciami paru drugoplanowych członków drużyny). Opisy rachityczne. Milionowe miasta pokazane jak wioski. Jednocześnie jest w tej powieści coś zaraźliwie pogodnego - zacność bohatera i - godna "Star Treka" ;) - radość bijąca ze świata przedstawionego, nawet gdy ten jest w kryzysie. I naiwna, ale krzepiąca, wiara w przeznaczenie (chyba przejawiana przez autora i IRL), które sprawi, że wszystko się ostatecznie poukłada.
IMHO zasługuje na swoje miejsce w panteonie fantasy (SF - nie, są tam znacznie mądrzejsze tytuły), ale w ogonie tego panteonu, na jego szarym końcu wręcz. Urokliwe czytadło jednak.
A teraz czytam "Kroniki Majipooru".

ps. Tak się złożyło, że pokazałam swoje najnowsze recenzjo-posty (niniejszy i filmowy) ciotce-już-staruszce (tej co to Odry, "Młode Techniki" i "Eden", a nawet "Batmana" animowanego ze mną oglądała i "Doktora No" w prezencie dawała; nawiasem: z Gatesem też ona). Poczytała, i się zdziwiła, że mi na takie bzdury czasu nie szkoda.
« Ostatnia zmiana: Września 25, 2024, 04:58:52 pm wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16712
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Najgorsze w SF
« Odpowiedź #62 dnia: Listopada 06, 2024, 02:23:02 am »
Kolejny przykład przereklamowania - "Pierścień" Nivena (notowanego zwykle na różnych listach najlepszych autorów, może nie w top 10, ale w top 15; gdzie "P." uchodzi za jego dokonanie sztandarowe). Rozumiem popularność (spejs opera napisana zanim Lucas swoją nakręcił, więc niezbyt mająca konkurencję, drobnymi nawiązaniami połączona ze światami "Star Treka" i "Green Lanterna", które również L.N..współtworzył, i zresztą dość do nich podobna, do tego powrót do stylistyki bardziej hard - level Heinlein juveniles, ale zawsze - po halucynacyjnej umowności prozy niektórych nowofalowców), ale powiedzieć wiele dobrego trudno. Eksploracja tytułowego obiektu - nic w stylu "Solaris" czy "Spotkania z Ramą", zwykłe awantury arabskie (choć w roli trójki z bohaterów człowiek - jak mamy wierzyć - z barwną biografią i bogatym doświadczeniem, oraz dwaj przedstawiciele Obcych elit - jeden pierwszy gentleman, drugi - dyplomata, co prawda początkujący). Tu gładko można postawić kolejny zarzut, a nawet dwa. Pierwszy - że psychologicznie to płytkie jak kałuża, drugi - że Obcy, o dość ciekawie pomyślanej biologii rozrodu, sprowadzeni są - mimo odmienności kształtów - do humanoidalnych mentalnie marionetek (i brak w tym subtelności nie tylko Le Guin, ale i paru lepszych odcinków "ST"). Wreszcie - i tu już rzecz nawet jako czytadło zaczyna zawodzić - zakończenie następuje z nagła, bez sensownego wątków zamknięcia, czy rozwinięcia, i nie zostaje się bynajmniej z interesującymi pytaniami (jak w wypadku wspomnianych dzieł S.L. i A.C.C.), bo - zwyczajnie - żadne nie padły. (Skądinąd jest coś imponującego w tym, jak Niven odwraca wszelkie schematy podobnych historii na niekorzyść swoją, i swojej powieści. Odkrywanie tytułowego obiektu odpada, bo organizator wyprawy zna jego lokalizację i ogólny kształt. Kłopoty z dotarciem do niego - też, prototypowy hipernapęd wszystko załatwi. Hipotezotwórstwo również - bo sporo odpowiedzi dostajemy systemem kawa na ławę. Sensownie pojęty Kontakt także, bo okazuje się, że jego budowniczowie wsadzili do Pierścienia populacje znanych już gatunków. Sugestywne poczucie zagrożenia jakie potrafiło przynieść "Na srebrnym globie" takoż nie występuje - atmosfera jest zasadniczo piknikowa. Na takim tle "Eden" w istocie jawi się ambitnym osiągnięciem.) A całość dobija wątek szczęścia traktowanego jako dziedziczna supermoc. Owszem, ledwo naszkicowany protagonista, i otaczający go świat - choć baśniowy, mają pewien urok, ale by go doświadczyć wystarczy sięgnąć po darmową próbkę - jak kto lubi czytadła (dalej lepiej nie będzie):
https://katedra.nast.pl/art.php5?id=4934
https://katedra.nast.pl/art.php5?id=4935
No, chyba, że kogo interesują inżynierskie szczegóły tytułowego obiektu, ale te przynoszą dołączone mapko-schematy, nie sama fabuła. Zresztą to też w Sieci:
https://larryniven.fandom.com/wiki/Ringworld
(Przy czym Niven irytuje mniej od Silverberga - ba, da się nawet ten "Pierścień"... lubić - bo automatycznie wiesza mu się niżej poprzeczkę.)

ps. Dorzucę recenzję, której autor wycisnął z w/w dzieła i tak więcej, niż ja:
https://katedra.nast.pl/artykul/5206/Niven-Larry-Pierscien/
I jej kontynuację, traktującą o następnym tomie, na dowód, że ciąg dalszy - o którym pisać mi się nie chce - nie przynosi ani poprawy, ani odpowiedzi:
https://katedra.nast.pl/artykul/5727/Niven-Larry-Budowniczowie-Pierscienia/
« Ostatnia zmiana: Listopada 06, 2024, 02:08:56 pm wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki