Półotwarty, ale CAŁKIEM serio list do Kolegi M
aźka.
***
Gdybym nie przerwał milczenia, drugiego października minąłby rok od mojego poprzedniego posta.
Od jesieni ubiegłego roku, do późnej wiosny bieżącego, napisałem do Maźka kilka PM.
Na przedostatni Maziek odpisał 18 maja br.
„Wyjdź z podziemia”. No, to, proszę bardzo, Maźku, oto jestem.*
Przestałem się pojawiać z dwóch powodów.
Po pierwsze dlatego, że grono Forumowiczów efektywnie dopuściło tutaj żołnierzy Tośka.
Moim zdaniem Mistrz, gdyby żył, raczej by się z ich obecności nie cieszył, ale to tylko moje zdanie, oczywiście.
*
Nawiasem mówiąc, ciekawe zeznania: „Sklejałem modele”, „Dużo latam jako pasażer” …
Uświadomiłem sobie przy tej okazji, że Jarosław Kaczyński, eksperymentując na Tośku i jego żołnierzach, wytworzył nową, biologiczną broń masowego rażenia: zakaźną chorobę psychiczną.*
Panie prezydencie, do dzieła!
Rosjanie na pewno nie sprzeciwią się zbombardowaniu siedziby PiS-u, ani rezydencji Prezesa.
*** ***
Drugim powodem, dla którego przestałem pisać, był, tak to ujmijmy, styl obecności na Forum
Staszka R. Piszę do
Ciebie,
Maźku, o
Nim, a nie do
Niego, ponieważ
On jest, z prawdopodobieństwem bliskim pewności,
niereformowalny.
W skrócie:
uważam Staszka za człowieka, który często i o całe mile mija się z logiką, za to niezmiennie jest z siebie bardzo zadowolony.Nie jest
Staszek ani klasycznym, ani nieklasycznym, trollem, jest … klasą sam dla
Siebie (ale to nie powód do dumy).
Moim zdaniem
Staszek zamula, zachwaszcza i zaśmieca Forum absurdalnymi tezami i/lub pytaniami w stylu „Jak żyć, panie premierze?”, przy czym
circa dziewięćdziesiąt siedem procent polemik ze Staszkiem piszesz
Ty, Maźku.W zasadzie miałem zamiar ulotnić się po angielsku, a nawet właściwie już to zrobiłem, ale, kiedy przeczytałem kolejną odsłonę
Twojej dyskusji ze
Staszkiem o Amber Gold (z 29 sierpnia br.), przelała ona …nie, nie czarę goryczy, to zupełnie nie te temperatury emocjonalne, ale
przelała, powiedzmy,
menzurkę pomiarową mojego zdziwienia i zdecydowałem się odezwać, a odezwawszy się, zadać Ci na Forum pytanie: Czy Ty, Maźku, nie jesteś aby masochistą? To jest legalne, ale jeśli tak, czy nie mógłbyś, wzorem największego (zdaniem niektórych) Polaka, jaki kiedykolwiek żył w tutejszej galaktyce, przywalić sobie od czasu do czasu pejczem po plecach?
Wiem, że to nie to samo, co, ciągnące się całymi stronami, beznadziejne próby nakłonienia
Staszka do tego, żeby używał zdrowego rozsądku i/lub podstaw logiki, ale Forum by na tym wiele zyskało, a i
Ty byłbyś zdrowszy …
Ciśnienie miałbyś niższe po upuszczeniu krwi, a tu nieraz siniałeś, czytając wywody
Staszka.
Ewentualnie mógłbyś zjeść krawat z metalową sprzączką, albo nie zjadać krawata, ale za to przebrnąć przez wiadome referaty …
W sklepie internetowym
Opus Dei za
19,90 Euro możesz sobie kupić opaskę z włosiennicy na udo.
*
Ponieważ
Staszek wielokrotnie polecał na Forum wpisy na swoim blogu, dotyczące Amber Gold, pracowicie przeczytałem je wszystkie (Czyli dziesięć).
Wpisy, niestety, roją się od absurdów, ale skupię się tylko na kwestiach najbardziej podstawowych.
To, co Staszek pisze na swoim prywatnym blogu, jest, zasadniczo, jego prywatną sprawą.
To znaczy:
BYŁOBY prywatną sprawą, gdyby nie to, że te absurdy przelewają się na Forum, a
Ty, Maźku, „w nagrodę” karmisz Staszka wielką szuflą.*
Zły Prokurator pyta pana Plichtę:
„Panie Plichta, jestem złym prokuratorem. Słyszałem, że prowadzi pan piramidę finansową i wiem, że zebrał pan 680 milionów złotych tak zwanych „lokat”. Jako zły prokurator chciałbym wiedzieć, gdzie są te pieniądze i w związku z tym pytam pana: Gdzie są te pieniądze?”
Na co pan Plichta mógłby odpowiedzieć tak:
„Za połowę pieniędzy kupiłem dwie tony złota i zakopałem u babci w ogródku, w Wesołej pod Warszawą, przy ulicy Dowcip nr 13 .
Drugie trzysta czterdzieści milionów zdeponowałem w bankach.
Leżą na kontach, tu, tu, tu, tu i tam.
Czy mogę już iść do domu,
bo mi obiad stygnie?”
Alternatywnie Plichta mógłby stwierdzić, że kupił i zakopał tylko jedną tonę złota, a pięćset dziesięć milionów leży w bankach na kontach, albo, że kupił i zakopał trzy tony, a w bankach na kontach leży „tylko” sto siedemdziesiąt milionów złotych.
Ale Plichta nic nie powiedział. Podejrzany
ma prawo do odmowy zeznań.
Tyle, że jeśli ktoś odmawia zeznań w sprawie sześciuset osiemdziesięciu milionów złotych, które przyjął w depozyt, to jest 99,99% pewności, że ten podejrzany to złodziej. (Nawet więcej, ale cztery dziewiątki to akurat zawartość czystego złota w sztabach … złota, taki smaczek).
Staszek wprawdzie podejrzewa, że całe cztery tony złota ukradła ABW.
Blog wpis o Amber Gold nr 5 z 5 września 2012r.
„No i z tym jest, po piąte, największy kłopot. - Jak ja mam Państwu oddać, i to w terminie, Państwa pieniądze – pyta wyimaginowany przeze mnie Marcin P. – skoro agenci wszystko mnię zabrali? Miałem złota tyle, że starczyłoby na pokrycie wszystkich należności i jeszcze by zostało (bo moja firma nie jest instytucją charytatywną), ale rzucili mnie na glebę, skuli, ogródek przeorali, sejfy wyczyścili, i nie mam nic, nawet pokwitowania, że miałem coś…
Czyste złoto jest prawie 20 razy gęstsze/cięższe od wody – co oznacza, że kilogramowa sztabka tego pierwiastka ma rozmiary połowy paczki papierosów. Cena takiej złotej półpaczki wynosi niespełna 181 530 zł (notowanie NBP z 5 września 2012).”
Wielka konspiracja w obrębie ABW, konieczna do tego, żeby ukraść i ukryć cztery tony złota, wydaje się
konceptem z kiepskiej fantasy, ale załóżmy na chwilę, że tak się właśnie stało.
Najwyraźniej Staszek, zaczadzony konspiracyjną mgłą, uważa, że Plichta kupił cztery tony złota na bazarze.
Za gotówkę. Taką wizję ma dziennikarz z czterdziestoletnim stażem. (O którym to stażu Staszek lubi przypominać średnio raz na tydzień.)
Za gotówkę.Bo gdyby Plichta kupił złoto w NBP, albo w Bundesbanku, i
zapłacił przelewami z banków w których poprzednio trzymał pieniądze (a trzymał w kilku), to zachowałyby się kopie tych przelewów na serwerach banków. Chyba, że Zarządy tych banków też są w zmowie. zdaniem
Staszka - a to już jest czysty, żywy Macierewicz, a każdym razie tośkowa wizja świata.
***
Plichta mógłby powiedzieć złemu prokuratorowi:
„Dwieście (albo trzysta, takie były szacunki) milionów złotych wydałem na tanią linię lotniczą OLT Express, więc u babci i w bankach zostało mi już tylko czterysta osiemdziesiąt milionów (Albo 380, jeśli na OLT wydał 300)” –
ale tego też nie powiedział. (Pomijam na razie inne wydatki).
Gdyby Plichta powiedział, że wydał dwieście lub trzysta milionów na OLT i zostało mu już tylko 480 lub 380 milionów, to, nawet gdyby u babci w ogródku i w bankach rzeczywiście leżało 480 albo chociaż 380 milionów,
i tak Plichta byłby oszustem. Lokata w złoto to jest coś bardzo, bardzo, bardzo, bardzo (powtarzam kilka razy, żeby się to w końcu przebiło przez grubą czachę dziennikarza z czterdziestoletnim stażem. Pozostałe osoby przepraszam za wywód może nadmiernie łopatologiczny)
INNEGO, niż wysoce ryzykowna inwestycja w nową, tanią linię lotniczą. Gdyby Plichta chciał
uczciwie założyć tanią linię lotniczą, to musiałby napisać i ujawnić biznesplan, zarejestrować spółkę i wtedy mógłby zacząć sprzedawać obligacje tej spółki.
Gdyby oferował obligacje oprocentowane na 15% rocznie, to może znalazłby nabywców.
A może nie.
To by się dopiero okazało. Bardzo wiele zależałoby od tego, jakie kapitały miałaby ta nowa spółka. Gdyby Plichta chciał sprzedać obligacje taniej linii lotniczej (i to takiej, która dopiero miałaby powstać) za, powiedzmy, 200 milionów złotych, to, bez wątpienia, musiałby pokazać że spółka ma, dajmy na, sto milionów złotych kapitału. Opłaconego.
A on jeszcze niedawno nie miał nawet kilkunastu czy kilkudziesięciu tysięcy na grzywnę.
*
Nawiasem mówiąc, przypuszczam, że nawet przy relacji „obligacje do kapitału” wynoszącej dwa do jednego, emisja zostałaby oceniona jako ryzykowna i obligacje (raczej) nie zostałyby sprzedane (oczywiście oprócz transzy rozchwytanej przez dziennikarzy z czterdziestoletnim stażem), ale
ten liczbowy przykład pokazuje, że Plichta zrobił bardzo bezczelny i zuchwały przekręt, zakładając linię lotniczą i finansując ją z piramidy finansowej. Aaaaa … piramida …
Staszek (Dziennikarz z czterdziestoletnim stażem - w skrócie
„Dz40ls”)
NIE rozumie, co to jest piramida finansowa.
I, jak przystało na rasowego dziennikarza z czterdziestoletnim stażem, jest
DUMNY z tego, że nie rozumie.
To dosyć smutne, bo konstrukcja piramidy jest jeszcze prostsza niż konstrukcja cepa i polega na tym, że
operator piramidy oferuje wysokie odsetki, które wcześniejszym klientom wypłaca z KAPITAŁU klientów, którzy przyszli później. Immanentną cechą piramidy jest to, że przez jakiś czas działa, i naprawdę wypłaca wysokie odsetki, dzięki czemu ciemny lud lokuje w niej coraz więcej i więcej.
Staszek tego nie rozumie.
Cytat z Jego Posta nr 6 o Amber Gold z 23 września 2012r.
„Przypomnijmy, po pierwsze, że stworzona w lipcu 2009 roku gdańska spółka przez trzy lata działała jak w zegarku, nie tylko wypłacając dziesiątkom tysięcy klientów umówione kwoty w terminie i co do grosza, lecz także – uwaga – z taką samą skrupulatnością regulując swe należności kredytowe w bankach! Wprost wierzyć się nie chce, ale w ciągu 36 miesięcy nie było ani jednej jedynej skargi na niedotrzymywanie przez Amber Gold jej zobowiązań.”
Gdyby operator piramidy nie wypłacił obiecanych odsetek już pierwszemu klientowi to
ILU NOWYCH klientów mógłby przyciągnąć??!
To, niestety, problem zbyt trudny dla
„Dz40ls”. *
Jeżeli to
NIE była piramida, tylko „genialny” biznes, który zły prokurator (współdziałając z Tuskiem, Putinem, Samcikiem i czterdziestoma rozbójnikami z ABW) wywalił,
to gdzie jest reszta pieniędzy?? (Oprócz tych wydanych na OLT – co samo w sobie było przekrętem). Koszty funkcjonowania linii lotniczej (czartery, paliwo, załogi, opłaty lotniskowe itp.) można z dość dobrym przybliżeniem oszacować, podobnie koszty kampanii reklamowej. Wpływy też były możliwe do oszacowania, bo znana była struktura cen i ilość pasażerów, którzy są odprawiani w portach lotniczych, więc żadna linia lotnicza nie może ściemniać, że przewiozła więcej osób, niż naprawdę przewiozła.
Newsweek, w swoim czasie, podawał kwotę 220 milionów.
http://biznes.newsweek.pl/olt-express-nie-ma-pieniedzy,94404,1,1.html„Amber Gold, firma przyjmująca od klientów pieniądze, które potem – jak twierdzi – inwestuje w złoto, zainwestowała w linie OLT prawie 220 mln zł.”
***
Może już wystarczy? Bo mi się … reflux włącza.
Nie wystarczy? Trudno, ciągnę dalej:
Staszek w blogowym poście nr 6 z 23 września 2012r. napisał:
„Po trzecie, każdy biznes na świecie musi paść, gdy nagle utraci tzw. płynność finansową. Ale to nie Amber Gold padł, tylko „jego padnięto”. Bodaj jeszcze w połowie sierpnia firma dysponowała swobodnie swoimi kontami w kilku polskich bankach – do chwili, gdy Komisja Nadzoru Finansowego, jawnie i bez żenady, złożyła tym bankom klasyczną propozycję nie do odrzucenia: jeśli natychmiast nie zablokujecie kont AG, będziecie mieli kłopoty ze zdrowiem… Rozpaczliwa próba otwarcia przez pana Marcina Plichtę jakiegoś konta w Berlinie została też zablokowana – i było po ptokach.”
Dziennikarz z czterdziestoletnim stażem NIE odróżnia kont zablokowanych (z milionami na zablokowanych kontach), od kont z saldami ZERO.Zablokowali konta, ale gdzie są pieniądze?
ABW razem z zarządami tych banków je ukradła i zapłaciła FSB należność za bomby w gaśnicach?
***
Staszek (jako
„Dz40ls”) napisał w swoim pierwszym blogowym poście o AG z dnia 8 sierpnia 2012r.
„Co robi rzetelny dziennikarz śledczy? Dociera do nieznanych faktów, liczb, dat, nazwisk, sygnatur, zdjęć, dokumentów, świadków (nieanonimowych), itp., zdobywa weryfikowalne dowody, łączy wszystko w logiczną całość, tu i ówdzie stawia uczciwy znak zapytania, i w takiej postaci przedstawia czytelnikom/słuchaczom/widzom. Co natomiast robi nierzetelny dziennikarz śledczy? Wrażenie.”
Z tym, że tu żadne dziennikarskie śledztwo nie było potrzebne. Wystarczyło usiąść i się chwilę zastanowić, ale to najwyraźniej przekraczało jego łyse opony mózgowe z ledwo zaznaczonym bieżnikiem.
Trochę jestem złośliwy (a będę jeszcze bardziej), ale od dziennikarza z czterdziestoletnim stażem (a
Staszek o swoim czterdziestoletnim doświadczeniu dziennikarskim nie pozwala nam zapomnieć)
wolno i należy wymagać, żeby się chwilę zastanowił, zanim zacznie wypisywać bzdury.
Gdyby
Staszek był
budowlańcem albo
prząśnikiem, którego ścieżka wykształcenia zakończyła się na dwuletniej zawodówce prząśniczej, to może bym milczał, ale
On, według Wikipedii:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Stanis%C5%82aw_Remuszkoukończył „nauczycielskie studia matematyczno-fizyczne” na Uniwersytecie Warszawskim.
*
Blogowy Post Staszka nr 7 z 23 października 2012r.
„25 czerwca 2012 powierzyłem jego spółce 5000 PLN (1/10 swoich życiowych oszczędności), za co 25 września 2012 miałem je dostać z powrotem plus bodaj 10% w stosunku rocznym.”
To smutne, że dziennikarz z czterdziestoletnim stażem wykazał się poziomem naiwności godnym … prząśnika i zainwestował w piramidę.
Smutne i
niesmaczne jest to, że, zanim w poście nr 7 napisał o utopionych przez siebie pieniądzach, w poście numer 6, miesiąc wcześniej, 23 września 2012r. napisał tak:
„To, co dzieje się wokół Amber Gold, budzi mój rosnący obywatelski niepokój.”
To, niestety, nie jest żaden „obywatelski” niepokój, tylko
„wierzycielski” niepokój.
Naiwniak („Dz40ls”) głupio wtopił kasę,
a teraz zawija się we flagę i histeryzuje: „Lecz czemu milczy
Rzecznik Praw Obywatelskich? Gdzie jest sławny
Komitet Helsiński? Dlaczego wody w usta nabrała wyczulona na krzywdę ludzką postępowa fundacja
„Panoptykon”?” *** ***
Gazeta Wyborcza, w dniu 29 sierpnia 2013r. (czyli tego samego dnia, kiedy obaj panowie byli nieuprzejmi się, po raz n-ty, pokręcić za własnymi ogonami, co przelało moją menzurkę … itd.) opublikowała artykuł o Amber Gold, a w nim m.in. informację, że:
„Łódzka prokuratora do końca roku czeka na opinię firmy „Ernst & Young”, której za jeden milion złotych zleciła ekonomiczną analizę spółek Marcina P. i przelewów finansowych między nimi. Trzeba przejrzeć historię 250 kont bankowych i kilka tysięcy tomów akt. Śledztwo prowadzi sześciu prokuratorów i agenci ABW.”
*
Byłem i pozostaję
bardzo krytyczny wobec sposobu, w jaki policja, inne służby i prokuratura prowadzą w Polsce śledztwa (większość albo i wszystkie).
Skrytykowałem powyżej Staszka za wypisywanie bzdur o Amber Gold, i za mulenie o nich w kółko, a Ciebie, Maźku, za to, że dokarmisz szkodnika,
ale to bardzo zdecydowanie NIE oznacza, że nie widzę żadnych problemów w działaniu policji, ABW i prokuratury (w ogólności i w sprawie Amber Gold). Mógłbym o nich napisać tekst (jeszcze) dużo dłuższy niż niniejszy, ale to jednak inny temat.
Ograniczę się do jednej uwagi. Prokuratura zapłaciła Młodemu Ernestowi jeden milion złotych, to znaczy
półtora promila kwoty zgłoszonych roszczeń. Gdyby wydała
pół procenta kwoty roszczeń, to w dalszym ciągu byłaby to sensowna proporcja, a Ernest dostałby trzy razy więcej pieniędzy, przydzieliłby do tego zadania zapewne trzy razy więcej ludzi i raport byłby gotowy na wiosnę tego roku albo może w lipcu.
Z drugiej strony, wynajęto jedną z czterech największych firm audytorskich na świecie.
[PwC, KPMG, Deloitte, and Ernst & Young (also known as the Big 4 Audit Firms)]
Wolno mieć nadzieję, że audyt sporo wyjaśni.
Styczeń już za pasem … no, chyba, że prokuratura zakisi audyt i będzie go trzymać w sejfie przez następne trzy lata (albo pięć), czego, niestety, nie można wykluczyć.
*
Nie chce mi się tego szukać ale, o ile pamiętam, wyraziłeś
Maźku, taką opinię, że może Plichta ma gdzieś odłożone 20 milionów, z którymi (to już moje słowa) mógłby wyjechać do Pernambuco (Gdyby nie siedział).
Mnie się wydaje, że mógł odłożyć znacznie więcej.
Zadałem sobie pytanie, ile Plichta mógł (musiał)
szacunkowo wypłacić odsetek klientom swojej piramidy?
Saldo końcowe wyniosło około 680 milionów.
AG działało circa trzy lata. Załóżmy dla uproszczenia, że saldo rosło liniowo od zera do 680 milionów. Średnie saldo wyniosłoby zatem 340 milionów. Piętnaście procent od 340 milionów to 51 milionów. Za trzy lata odsetki wyniosłyby 153 miliony.
Jednakowoż odsetek od „lokat” półrocznych, złożonych później niż sześć miesięcy przed dniem wstrzymania wypłat, AG nie musiał płacić, bo były jeszcze niewymagalne, a w ostatnim półroczu średnie saldo wynosiło około 623 miliony, a te naliczone, lecz niewypłacone, odsetki to 47 milionów złotych.
Czyli, że wypłacił sto sześć milionów odsetek
(z kapitału nowych klientów, jak to w piramidzie). To przy założeniu, że oferował (wszystkim i przez cały czas) 15%.
Przy trzynastu procentach, kwota wypłat wyniosłaby dziewięćdziesiąt dwa miliony.
Staszek napisał:
„25 czerwca 2012 powierzyłem jego spółce 5000 PLN (1/10 swoich życiowych oszczędności), za co 25 września 2012 miałem je dostać z powrotem plus bodaj 10% w stosunku rocznym.”
„Bodaj 10%.”W innym miejscu
Staszek nawoływał, żeby dziennikarze śledzili, węszyli, tropili, a jemu się
NIE chce włożyć ręki do szuflady, żeby wyjąć swoją umowę z Amber Gold i sprawdzić, czy to miało być 10%, 12%, 13% czy 15%.
*
To nieprawda, że
Mrożek umarł. On się powiesił, po przeczytaniu bloga
Staszka o Amber Gold. Doszedł do wniosku, że nie tylko już nigdy nie napisze niczego lepszego, ale, co gorsza, nigdy w życiu nie napisał niczego, co natężeniem absurdu dorównywałoby pomysłom
Staszka. I ta myśl była dla niego nie do zniesienia.
*
No, więc w najgorszym wypadku Plichta wypłacił około 106 milionów odsetek.
Jeżeli przyjmiemy górną granicę strat na OLT Express, szacowanych, o ile pamiętam, na 200-300 milionów, to jeszcze zostanie około 270 milionów.
Od tych 270 (albo 350, jeśli przyjąć szacunek strat na OLT z Newsweeka, czyli 220 milionów), trzeba odjąć circa 60 milionów odzyskane, oraz koszty biura i reklamy. W Amber Gold pracowało pod koniec kilkaset osób. Niech będzie pięćset. Średnio 250 osób przez trzy lata. Na okrągło po sto tysięcy zł na osobę rocznie, ale już z kosztami biur i biurek. To około 75 milionów.
Zostaje ciągle jeszcze około 135-215 milionów. Minus koszty reklamy, które zostaną, jak sądzę, policzone przez Ernesta dość precyzyjnie, bo jest bardzo mało prawdopodobne, żeby Plichta płacił mediom w gotówce.
Być może wydał na reklamę prawie wszystko, ale jest też szansa, że zakopał u babci nawet i sto milionów złotych.
I nie powiedział o tym ABW. *
Niestrudzony Staszek plecie w swoim blogowym poście nr 8 z 13 2013r.:
„Po piąte – podejrzany, nawet gdyby chciał, od dawna nie ma absolutnie żadnej możliwości mataczenia w sprawie, ponieważ funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego wiele miesięcy temu zabrali mu i zabezpieczyli wszystkie materiały i przedmioty, które mogłyby mieć jakąkolwiek wartość dowodową.”
Czyli, gdyby Plichta wyszedł, odkopał sto milionów i odleciał do Pernambuco, to nie byłoby mataczenie??
A przecież on całą swoją księgowość nosi w głowie.
Nie co do przecinka, ale główne kwoty. Przy dobrej woli mógłby to podyktować do protokołu w circa dwa tygodnie. Plichta ma prawo zachować milczenie, a państwo ma prawo (a tym wypadku nawet obowiązek) trzymać Plichtę w areszcie, co najmniej dopóki Ernest nie zrobi audytu, a prokuratura się z tym audytem nie zapozna. Czyli co najmniej do wiosny 2014.
I to nie jest żaden areszt wydobywczy.
Nie jest tak, że ktoś widział Plichtę ma miejscu przestępstwa, z tym, że wtedy był grubszy, niższy, ale za to w kapeluszu i zły prokurator go trzyma, żeby się przyznał do wyrwania torebki staruszce.
Plichta był prezesem Amber Gold i kradł tymi własnymi ręcami. Pozostaje kwestia ustalenia, jak to robił szczegółowo i czy aby nie zakopał gdzieś stu milionów, bo jeśli zakopał i uda się je odzyskać, to naiwniakowi, który wpłacił do Amber Gold pięć tysięcy, zwrócą za parę lat nie pięćset, tylko (być może) tysiąc dwieście pięćdziesiąt złotych.
Będzie miał jednomiesięczną rentę ekstra.
*
Osobiście podejrzewam, że Plichta raczej był słupem, a to, czego nie wydał, zostało już starannie uprane, wymienione na euro lub dolary i wysłane na Kajmany, ale, oczywiście, mogę się mylić.
*
Sprawa jest mocno nietypowa i w tym sensie nawet może i jakoś tam ciekawa.
Natomiast
czterdziesta siódma odsłona bełkotliwych jęków
Staszka o tym, jak to skrzywdzono obywatela Plichtę i że piramida to nie piramida, bo przez trzy lata wypłacała odsetki, spowodowała, że w końcu mi się przelało.
*** ***
Był też jednak drugi powód, dla którego napisałem do
Ciebie,
Maźku, ten list półotwarty.
Ważny powód.
Katalizator.Otóż, 28 sierpnia 2013r. (czyli akurat na dzień przez 47 odsłoną ww. mulenia), ukazał się kolejny numer tygodnika Polityka, a w nim wywiad z Rogerem Penrose’em.
Penrose mówił o swojej koncepcji świata cyklicznego, bez początku i końca.
Artykuł jest dostępny za opłatą, jeśli ktoś chce, może sobie pozezować na fragmenty, przykryte szarą, internetową folią:
http://www.polityka.pl/nauka/wszechswiat/1552993,1,cykliczne-wszechswiaty---rozmowa-z-rogerem-penroseem.readW największym skrócie i uproszczeniu, zdaniem Penrose’a, Wszechświat kiedyś skurczy się do punktu i ponownie wybuchnie. Potem znowu się skurczy i … tak dalej.
Wywiad przeprowadzała z nim osoba, jak się wydaje, kompetentna, a nawet bardzo kompetentna, jako że był to, według notki w Polityce: „profesor doktor habilitowany Maciej Dunajski, matematyk, który doktoryzował się na University of Oxford, gdzie prowadził badania w grupie Rogera Penrose’a. Obecnie wykłada matematykę na University of Cambridge.”
Onże profesor Dunajski stwierdził w trakcie rozmowy z Penrose’em
„Taki obraz nie przyszedł do głowy nawet autorom najśmielszych hipotez z gatunku science fiction.” Moim zdaniem, bohaterowie
„Głosu Pana” na seminariach w tajnym, powojskowym ośrodku, rozważali nie tylko hipotezę cyklicznego świata, ale nawet taką koncepcję, że przekaz neutrinowy, który badali, był komunikatem cywilizacji istniejącej w poprzednim cyklu, która to cywilizacja była w stanie przesłać ów komunikat przez igielne ucho Wielkiego Wybuchu.
Więc trochę smutno mi się zrobiło, że profesor Dunajski albo nie czytał Głosu Pana, albo już nie pamięta tego fragmentu, w związku z czym nazwisko Lema nie padło w wywiadzie. Tutaj też nikt nie zauważył ani wywiadu, ani tego, że Penrose po prostu ściąga z Lema i to z książki sprzed pięćdziesięciu lat. [;-(((]. Dorobił tylko jakąś „geometrię konforemną”.
*
Bardziej generalnie: ja mam takie wrażenie (a przez ten rok, kiedy nie pisałem, to jednak dość często zaglądałem na Forum i śledziłem, co się na nim dzieje, a co nie dzieje) że coraz rzadziej się tu dyskutuje o Lemie, albo o kwestiach jakkolwiek powiązanych z książkami i lub zainteresowaniami Lema, za to coraz więcej jest bardziej, lub jeszcze bardziej, odczapiastych kwestii, które akurat interesują
Staszka. Jemu by się pewnie po jakimś czasie znudziło gadanie do ściany, ale od czego masochista
Maziek, który odpowiada na circa 97% postów S
taszka, a swoje cierpienia ofiarowuje
Złotej Cielęcinie.Ja w cielęcinę nie wierzę, więc postanowiłem opowiedzieć o moich cierpieniach
Tobie,
Maźku, a przy okazji innym, jeśli będą mieli ochotę tu zajrzeć.
*
Ja calkiem serio,
Maźku, uważam, że dla dobra Forum i w imię pamięci Lema
NIE powinieneś karmić
Staszka na tym Forum.
Z góry zastrzegam, że nie przekona mnie „argumentacja” (a raczej perswazja) typu:
„No, daj spokój, starszy pan, opony (mózgowe) już łysawe, niech sobie poględzi.”
No, niech sobie ględzi, ale
dlaczego akurat tutaj??!Na Forum Star Treka przyjęliby go z otwartymi mackami (Wybacz,
Q).
On wprawdzie raz do roku przeznacza chyba nie więcej niż kilkanaście godzin na współorganizację Lemoniady, ale
przez pozostałe circa 363 dni w roku, zamula, zachwaszcza i zaśmieca to Forum.Nie karm go. (Proszę, sugeruję, nie mogę Ci przecież rozkazywać.) Lem się może nie przewraca w grobie, ale nie wykluczam, że aktualnie
… leży na brzuchu, żeby nie patrzeć na wyczyny Staszka. Pan Lem prawie na pewno nie wstanie, nie wyrwie deski i nikomu nie przywali, ale
wstyd zostaje. *
Ewentualnie,
w ostatecznej ostateczności (to postulat minimum), załóż na Forum nowy, piąty dział „Rozmowy
Maźka ze
Staszkiem -
„Dz40ls” ”.
I tam zaspokajaj jego … eeee, specyficzne potrzeby.
I dogadzaj swojemu masochizmowi.
Pozdrawiam,
bez uśmiechu, niestety.
No, ale z podziemia wyszedłem.Cetarian