To ja może własnymi słowami. Polega to na tym, że chcą tworzyć hard SF wzbogaconą o wartości stricte literackie, czy kwestie społeczne (tu nawiązują do LeGuin) - w tym zakresie faktycznie mogliby sobie z Mistrzem podać ręce.
Ich fantastyka też ma być (i jest) wolna od takich "kwiatków" jak napędy FTL, podróże w czasie, czy humanoidalni Obcy, a także sceptyczna wobec takich nowych pomysłów jak wszechmocna nanotechnogia czy kopiowanie ludzkiej osobowości do komputera oraz różne formy sprokurowanej technologicznie nieśmiertelności. Ma też jednak być "geocentryczna", skupiona na ziemskich problemach w przeciwieństwie do kosmicznego rozmachu tego co ochrzcili "Big SF", a w tym momencie za burtę wypadają "Solaris" czy "Niezwyciężony"...
Ogólnie jednak mam do tego nurtu stosunek dość pozytywny (choć z racji jego minimalizmu i rygoryzmu nie chciałbym, by stał się jedynym tworzonym rodzajem SF), właśnie za dążenie do realizmu i dbałość o stronę literacką utworów, a także za poruszanie kwestii dotąd w SF słabo obecnych (np. Trzeciego Świata i punktu widzenia jego mieszkańców, czy kwestii nadchodzącej zmiany klimatu).
ps. Wspomniany przez Ciebie "Dziecięcy ogród" mieści się (acz na styk) w kanonach MSF - mamy tam ziemską scenerię (dokładnie opisany dość precyzyjnie Londyn), zmieniony klimat, rozbudowane wątki psychologiczne, dbałość o styl, jedyne czego się można przyczepić to rozbuchana biotechnologia (acz - zgodnie z dążeniem do realizmu - naprawiając jedne problemy, generuje ona jednocześnie nowe; zaś wszystkie te bio-cuda wywiedzione są jakoś z istniejących trendów). Inna rzecz, że Ryman napisał w/w powieść jeszcze zanim ogłosił "Mundane Manifesto"...