Jak pisałem - interpretacja zależy od odbiorcy. Stąd możesz tak uważać.
Ten kontekst dotyczy też Lema z roku 1950 i Pasikowskiego z roku 1992, więc to zestawienie jest poronione.
Ale to twoja prawda - moja jest taka, że gdy czytałem CzN, miałem świadomość umowności dekoracji w której dzieje się powojenna akcja. Innej wtedy być nie mogło. I mimo że występowali tam dobrzy ubecy to doskonale wiedziałem że całość była zła. Rzecz w tej umowności i konieczności wymuszonej epoką.
Pasikowski przedstawił ubecję w Psach tak, że nawet mi zrobiło się ich żal.
Takie fajne, sympatyczne chłopaki, trochę ciamajdy, trochę romantyczni - wiernie służą - tyle dobrego robili, a zrobiliby jeszcze więcej mimo złego systemu, i - wszystko walnęło przez złych solidaruchów.
P zrobił to dobrze (to akurat zarzut), nie musiał tak, bo to już czasy względnej swobody, ubecy nie są tłem jeno istotą, a ich tragikomiczne losy esencją filmu.
I tym obrazem z przystojnym Linda w roli, sformatował co najmniej pokolenie. Zrobił z nich całkiem fajnych ludzi.
Nikt tam nikomu nie wyrywa paznokci.
Jednak z odbioru prozy Lema tego się nie wyciągnie.
Jaśniej nie potrafię.