chociaz nie wiem w jaka szufladke wlozyc Oldfielda i Vangelisa...
Tego ostatniego nie szufladkowac, a traktowac jako Bostwo wcielone. Santo Subito i w ogole.
Oldfield to taki bozek pomniejszy - posiada wszystkie przymioty i jak chce, to dziala cuda, ale czesto zdarza mu sie zupelnie spaprac caly koncept (dla porownania sprobuj przesluchac Tubular Bells II i III, tylko koniecznie w tej kolejnosci, bo to drugie jest zupelnie nieznosne i, niestety, sporo ma takich, na szczescie co kilka lat udaje mu sie prawdziwa perelka)
A propos gitar zalacze Wam taki kawalek na wiosenne rozruszanie...Panowie z LS tak okolo 5 minuty sie gitarowo rozkrecaja;)
Hihi, ich utwory byly jednymi z pierwszych, za ktore sie wzialem probujac rozgryzc jak dziala gitara
Bardzo dziekuje za ten link, usmiechnalem sie.
W sumie to ciekawy taki watek na forum o Lemie ktory...o ile pamietam z jakiegos wywiadu...powiedzial ze "slon zdeptal mu ucho"
Ano widzisz! Dziekuje, ze mi powiedzialas, bo rozmawialem kiedys z kims z forum i gdy rozpoczelismy o muzyce u Lema, nic nie moglismy sensownego powiedziec, a tu prosze. Lem bardzo samokrytyczny. Jedyne, co znalem, to opis, ktorym rozpoczalem watek. Mniemalem wiec, ze jakos Mistrz musial dzwieki przezywac, hmmm.
[/quote]
maziek rewelacja
ja tak mialem dwa lata temu, gdy zdalem sobie sprawe, ze bylem w wieku, w ktorym zmarl Pergolesi, a niczego istotnego w zyciu nie dokonalem. Teraz sie zblizam powoli do wieku Mozartowego i tez lipa, ale co tam - nie wszyscy wszystko mozemy i najwazniejsze, by robic to, co sie lubi i potrafi i miec z tego radosc. I tyle