Napisałem "modną" m.in. dla podkreślenia efemeryczności (wszak w skalach lemowskich tu mamy...), bo przecież to się zmienia... Najpierw była Anglia szalonego króla Jerzego, potem III Rzesza i Japonia (a właściwie nawet bardziej Japonia i III Rzesza, choć nie jestem pewien czy to - obustronny - sens miało, bo co tak istotnego w bezludnych przestworach Pacyfiku, oba kraje dzielących?), potem CCCP, teraz - Chiny.
A czy słuszna? To zależy - Chung Kuo jest niewątpliwie większą potęgą gospodarczą (którą wszyscy dekadami paśli). Z drugiej strony to Rosja bardziej rwie się do bitki, jeśli traktować serio wypowiedzi różnych Putinów i Miedwiediewów (oraz drobniejszego płazu), i - o ile SNW ma sprawniejszą, niż konwencjonalną armię - może stanowić wymagające pilniejszych rozwiązań zagrożenie.
Inna sprawa, że to trochę jakby pytać czy większym wrogiem poważnego biznesmena jest jego - sprawiający wrażenie zrównoważonego, ale bezwzględnego - rywal w interesach, czy obwieszony bronią (nieznanej sprawności) bandzior, o którym chodzą - rozpuszczane przez samego zainteresowanego - słuchy, że planuje skok na jego chałupę...