http://blog.devicerandom.org/2011/02/18/getting-a-life/
najs
depressing
Opis zgadza sie z innymi opisami z Cambridge University. 90% badan naukowych na poziomie doktoranckim to powtarzanie badan i eksperymentow juz zrobionych i dokladnie opisanych. Licza sie ruchy pozorne. Podobnie prawda jest konkurowanie o najnizsze nawet pozycje na research-ach uniwersyteckich przez osoby o teoretycznie wysokich kwalifikacjach i tytulach, zwlaszcza ostatnio. Zarazem wybulane sa ogromne sumy na kompletnie idiotyczne badania. Kiedy powiedzialem znajomemu o badaniach na Oxfordzie za pol banki, ktore wykazaly ze kaczki wola wode biezaca od stojacej i co on na to, parsknal tylko i wzruszyl ramionami: Normalka.
Nie wiem jak w Polsce, ale z powodu mniejszych srodkow moze byc troche lepiej (sensowniej), choc pewnie walka o mniejsze srodki jest ostrzejsza. Pewnie sie myle...
W Polsce praktycznie w ogóle nie prowadzi się 'bezsensownych' badań, bo liczba grantów jest mikroskopijna, są bardzo trudne do zdobycia, i obłożone warunkami dostarczenia wyników o pewnym poziomie jakości. Osobiście brałem udział w paru takich projektach badawczych, i zawsze podlegały one weryfikacji.
Z kolei koledze z Cambridge po prostu znudził się rat race. Ale moim zdaniem rzucając badania bezpowrotnie, zrobił głupio: sam mówi, że naukę kocha, a potem beczy jak mu źle, bo go gniotą, dmuchają, etc.etc. Nic prostszego - mógłby się przeniesć choćby na Larghborough, albo do Imperial College, to mniejsze uczelnie, miałby spokój.
Jak mówił Konfucjusz, życie jest proste - to nam tak bardzo zależy, by je skomplikować. Gdybym ja sobie zakładał, że dostanę nobla, fieldsa czy inne bzdury, to dawno już bym miał dużo poważniejsze zaburzenia, niż te, które mam:)
Więc się tym Miesław nie dołuj, będzie good:)