Tośta na Ślunsku są znacznie bardziej zniuansowane kulturowo niż na Mazowszu. U nasz nie da się życzliwie rzec: Ty wuju! Wuj, to wuj, jak godoł jedyn Roch.
Ja, chopie tu som takie njuanse, że jo wysiadom;)
Ola, przypuszczalnie trzeba by to wszystko solidnie zdefiniować żeby się nie kręcić dookoła.
Jasne, dlatego sprowadziłam grzech do religii - bo wg mnie tam jest umocowany. I tam mam zgrzyt.
Można np. powiedzieć, że grzech to ściśle występek przeciw przykazaniom danej religii i wówczas trzeba się tylko zastanowić, czy osoba niewierząca jest z definicji bezgrzeszna, czy z definicji "zgrzeszona do spodu".
To tylko zależy od punktu siedzenia: dla wierzącego jest zgrzeszona, dla nie - bezgrzeszna, bo nie uznaje takiego pojęcia - jeno konflikt wewnętrzny, wyrzut na sumieniu - czy jak pisze liv: poczucie winy. Ale nie grzech, z którego należałoby się spowiadać. Może zostaje żal...za...
co jest grzechem w jednej, może być neutralne lub wręcz dobre w innych (a tych jest ich sporo) - ta druga ewentualność rodzi spore problemy i wymaga kolejnej protezy definicyjnej itd.
Oczywiście. Dlatego ja się odniosłam do religii właściwej Hellerowi - czyli katolickiej, gdzie grzech jest uzależniony od konfliktu z zasadami wiadomej wiary.
Sama kwestia łamania przykazań religii też jest bardzo płynna biorąc na przykład pod uwagę nośny ostatnio temat życia poczętego.
Hmm...wydaje mi się, że nie tak bardzo płynna - "nie zabijaj" - wierzący wykluczyliby całkowicie aborcję i in vitro. Także eutanazję. Po prostu.
Ale oczywiście - kościół (jako instytucja) - żeby nie wypaść z obiegu - próbuje dostosować się do tech zmian. Więc w zależności od nurtów wewnątrz - zmieniają się te tygodnie oraz inne zasady. Ale nie przykazania. Zabijanie jest ciągle złe.
Co do moralności esesmana - jak on już sobie musi coś wewnętrznie usprawiedliwiać - to znaczy, że nie postępuje zgodnie z sumieniem.
Chyba tak do końca nie jest - wątpliwości podrożne to nie wynik końcowy: zgoda z sumieniem.
Można się wahać, ale liczy się wynik i poczucie jego sprawiedliwości.
Poza tym - poczucie niezgody to nie grzech, bo to tylko sam ze sobą - bez osób trzecich.
Do szczegółowej odpowiedzi brak było danych – o co jak myślę liv się upomniał ze swoim: kiedy? czy papież to imię? itd.
Chodziło mi o coś zupełnie innego, ale to nieistotne.
Zestawienie fikcyjnego papieża Urbana z real-Urbanem? Pomieszanie pojęć?
To by było to samo - brak danych. Jak nie - to faktycznie: całkiem Cię nie rozumiem;)