Co tam, odgrzeję...
@
Czcigodny NaderMiałeś - jak dałeś temu głośny wyraz - spory problem z bohaterami "Solaris", ich zachowaniami itp. Nie Ty jeden... O Kałużyńskim i Miłoszu wspominałem... To samo
twierdził też np. jeden z użytkowników "mojego" forum Startrek.pl, filozof z wykształcenia zresztą:
"dla mnie w Solaris sytuacja wygląda tak, że postępowanie bohaterów jest wyjęte spoza wszelkich prawideł logiki. Logiki rozumianej bardzo szeroko, jako jakiś system, w skład którego wliczyć można też ludzkie ułomności psychiczne i "nielogiczność", irracjonalność. To, co w tej chwili napiszę wyda się może szokujące, ale Lem skonstruował bohaterów Solaris tak samo nieudolnie jak Lucas bohaterów nowej trylogii. Żadne zdanie przez nich wypowiedziane, żadne ich zachowanie nie ma żadnego sensu i nie wiąże się z innymi. Ratować Gwiezdne Wojny 1-3 można tylko poprzez wytworzenie naciąganej teorii, że Imperator zaćmił umysły całego wszechświata. Bohaterów Solaris niestety ratować może chyba tylko pokraczna teoria, że są oni wszyscy tak naprawdę materializacjami oceanu. Tylko że gdyby moja teoria znalazła się w książce, gdyby tak się na końcu okazało, to książka byłaby super, a tak super są w niej tylko roczniki solarystyczne."I tu trzeba przyznać, że wykladnia taka jest nie jedyna, lecz uprawniona. Coś w tym jest, że w taką interpretację idzie zarówno słynny fanfik Żwikiewicza (tego b. znanego lat temu, trochę dziś zapomnianego) - "Appendix Solariana" (sprowadzający na solaryjski sateloid Pirxa... być może nie prawdziwego, a
gościa, co może skłaniać do refleksji również o kondycji/naturze pozostałych kosmonautów), jak i - znacznie jawniej - finalne sceny filmu Soderbergha... Ba, nawet finał filmu Tarkowskiego, który mnie zeźlił, w tej interpretacji okazałby się naturalny (Kelvin zrozumiał swój status i udał się do swego boga-ojca).
Nie jestem fanem akurat takiego czytania
lemowskiego "Solaris", ale tak sobie myślę, że może dla Ciebie akurat przyjęcie tej optyki będzie wskazane, by nie negować tak a'priori...?
ps.
NEX,
.chmura: to co, może urządzimy sobie Lemologiczną Akademię Filmową? Bywało wspólne czytanie, może czas i na wspólne oglądanie?