61
A, to takie "powiedzonko" bohatera opowiadania Bruno Schulza "Dodo", na wpół obłąkanego wuja Hieronima:
W niedzielę po południu przychodziliśmy wszyscy do ciotki Retycji na mały familijny podwieczorek. Wuj Hieronim nie poznawał nas. Siedząc w alkierzu, rzucał na to zebranie spoza szklanych drzwi dzikie i przerażone spojrzenia. Czasami atoli niespodzianie wychodził ze swej samotni w swoim długim do ziemi szlafroku, z falującą dookoła twarzy brodą, i robiąc rękami ruch, jak gdyby nas rozdzielał, mówił: – A teraz błagam was, tak jak tu jesteście, rozejdźcie się, rozbiegnijcie chyłkiem, cichaczem i niepostrzeżenie... – Potem, grożąc nam tajemniczo palcem, głosem przyciszonym dodawał: – Mówią już powszechnie: Di – da.
Ciotka wpychała go łagodnie do alkierza, a on we drzwiach jeszcze odwracał się groźnie i z podniesionym palcem powtarzał: – Di – da.
http://www.brunoschulz.org/9-dodo.html
W niedzielę po południu przychodziliśmy wszyscy do ciotki Retycji na mały familijny podwieczorek. Wuj Hieronim nie poznawał nas. Siedząc w alkierzu, rzucał na to zebranie spoza szklanych drzwi dzikie i przerażone spojrzenia. Czasami atoli niespodzianie wychodził ze swej samotni w swoim długim do ziemi szlafroku, z falującą dookoła twarzy brodą, i robiąc rękami ruch, jak gdyby nas rozdzielał, mówił: – A teraz błagam was, tak jak tu jesteście, rozejdźcie się, rozbiegnijcie chyłkiem, cichaczem i niepostrzeżenie... – Potem, grożąc nam tajemniczo palcem, głosem przyciszonym dodawał: – Mówią już powszechnie: Di – da.
Ciotka wpychała go łagodnie do alkierza, a on we drzwiach jeszcze odwracał się groźnie i z podniesionym palcem powtarzał: – Di – da.
http://www.brunoschulz.org/9-dodo.html