adx,
Dla mnie jednak wciąż pierwszym warunkiem prawdziwości jakiejś teorii jest logiczność.A co to takiego ta logiczność? Nie istnieje jakakolwiek logika, która by była zewnętrzna wobec systemu, który opisuje. Nie ma absolutnej logiki. Są logiki „zdrowego rozsądku” - od których ponoć się odżegnujesz - i rozmaite logiki „formalne”, systemowe, notabene częstokroć też w ten zdrowy rozsądek uwikłane. Każda logika zasadza się na jakichś aksjomatach, czyli przyjętych arbitralnie założeniach. Nie ma od tego ucieczki. Logika kwantowa różni się od klasycznej - jednoznaczny podział na prawdę i fałsz tu nie obowiązuje, może być jeszcze coś „trzeciego”. Jeszcze czym innym jest logika rozmyta, gdzie przejście od prawdy do fałszu nie jest skokowe, lecz płynne i stanów pośrednich może być dowolnie dużo. Zasady logiki odnoszącej się do świata biorą się z właściwości świata, a nie odwrotnie. Wraz z rozwojem wiedzy powstają nowe logiki.
prawdziwa teoria absolutnie NIE MOŻE być nielogiczna, gdyż to by znaczyło, że zależnie od której strony ją wziąć, wyjdą różne wyniki, przy czym ta sama teoria w odniesieniu do realności mówi (i to już bez względu na to, od której strony ją brać), że jest jakiś wynik i że jest on jeden (bo inaczej nie opisywałaby świata, tylko urojenia, jak np. matematyka... która jednak tzyma się zasady logiczności, ze względu na swoje zastosowania oraz dla sportu umysłowego). A zatem teoria sama przyłapuje się na fałszu; nie trzeba nawet innych teorii czy doświadczeń, by ją obalić jako błędną lub jałowąChodzi Ci o wewnętrzną sprzeczność teorii. Ale to założenie jest pokłosiem przywiązania do logiki klasycznej - jak i do tego „zdrowego rozsądku”. Małpiego zdrowego rozsądku, który w nas wyewoluował, gdyż sprawne porządkowanie i szufladkowanie zdarzeń sprzyjało przetrwaniu. Ale to nie jest żaden wymóg ostateczny, to postulat. Nie ma absolutnie niczego (poza naszym chceniem), co zabraniałoby rzeczywistości fizycznej być na jakimś poziomie „sprzeczną” - czyli np. w tych samych warunkach dawać rozmaite wyniki pomiarów. Jeśli by się okazało, że tak jest, to tak jest i koniec kropka, żadna logika tego nie zmieni. Zresztą nasze przekonanie o możliwości dogłębnego poznania tej rzeczywistości też nie jest niczym więcej jak tylko postulatem - i nawet nie chodzi tylko o to, że stan faktyczny możemy poznawać jedynie przez rysowanie analogii z tym, co już znamy, ale o niepoznawalność w sensie zasadniczym, więc o strukturę świata, która nie poddaje się
żadnemu poznaniu.
Mniejsza o to. Wracając do Twojego elektronu: moja matematyczna zabawa z dociekaniem, która nieskończoność jest większa, wcale nie była tak niepoważna. Skoro rzucasz alefami, pewnie wiesz, że nieskończoności są rozmaite i jedne od drugich mogą być w pewien sposób „większe”. Tak jest z nieskończonymi zbiorami liczbowymi. Więc jeśli moc zbioru przestrzennego będzie większa od mocy zbioru czasowego, to i problem z elektronem przestaje istnieć, gdyż, jak już zauważyłem, w takim przypadku nieskończony czas nie determinuje zaistnienia
wszystkich możliwych stanów. Być może jest to trochę naciągane, ale chyba nie bardziej niż reszta tych spekulacji - bo, co też było już powiedziane, pytanie o to, gdzie był elektron przed dokonaniem pomiaru, jest w świetle obecnej wiedzy pozbawione sensu.
Druga sprawa to ta prędkość światła, którą chcesz przekroczyć. Nieprzekraczalność tej prędkości też nie jest dana żadną zewnętrzną logiką - bo takich nie ma - ale jest skutkiem przyjęcia takiej a takiej teorii. I niewykluczone, że prędzej czy później to się zmieni - a powody po temu będą pewnie znacznie poważniejsze niż te, wynikające z Twojego myślowego eksperymentu