Moim głównym źródłem wiedzy "lemogonicznej" jest "Tako rzecze...Lem" wyd. 2 z 2002.
Z tego co tam można wyczytać wynika, że Mistrz i jego ojciec mieli jednak jakieś tam
skromne bagaże wyjeżdżając ze Lwowa do Krakowa.
Za to na stronie 32 jest następujące wspomnienie:
(...) rozeszła się wiadomość, że zbliża się dywizja Hałyczyna SS Division Galizien i morduje
wszystkich mężczyzn. Uciekliśmy więc na Pohulankę, żeby schować się w tym małym lasku.
Co człowiek robi w takich chwilach, przekonałem się gdy już wróciłem. W plecaku miałem jedną
skarpetkę, garść kostek cukru, zmiętą koszulę i jakiś but.
Wszystko wskazuje więc na to, że Mistrzowi znane były cierpienia związane z walką
o byt w sensie jak najbardziej materialnym. Ale podejrzewam (i jest to moje osobiste zdanie), że
cierpiał nie mniej z powodu tego co odbierał jako brak zrozumienia i niedocenianie.
Bo Polska to taki kraj gdzie słowo "gwiazda" ma tylko jedno znaczenie - osoba istniejąca medialnie.
PS: Z tego co mi wiadomo buddyści klasyfikują cierpienie według jego przyczyn a nie intensywności.
Niestety, nie mam w tej chwili pod ręką odpowiedniego źródła a boję się dostać catharu