Autor Wątek: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia  (Przeczytany 1309852 razy)

olkapolka

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6889
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #1920 dnia: Marca 08, 2012, 04:18:36 pm »
Też. A druga strona to once dla bohatera i ...cel... pal;)
Mężczyźni godzą się z faktami. Kobiety z niektórymi faktami nie chcą się pogodzić. Mówią dalej „nie”, nawet jeśli już nic oprócz „tak” powiedzieć nie można.
S.Lem, "Rozprawa"
Bywa odwrotnie;)

maziek

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 13369
  • zamiast bajek ojciec mi Lema opowiadał...
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #1921 dnia: Marca 08, 2012, 07:24:40 pm »
Ech, Szulkin...
Człowiek całe życie próbuje nie wychodzić na większego idiotę niż nim faktycznie jest - i przeważnie to mu się nie udaje (moje, z życia).

olkapolka

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6889
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #1922 dnia: Marca 09, 2012, 01:17:23 pm »
Hm...chyba Figura od Szulkina;)

Teraz widzę, że mój poprzedni post stwarza spore możliwości interpretacyjne dla frońdystów;)

P.S. W imieniu...zbiorczo...dziękuję za życzenia dla kobit:)
Mężczyźni godzą się z faktami. Kobiety z niektórymi faktami nie chcą się pogodzić. Mówią dalej „nie”, nawet jeśli już nic oprócz „tak” powiedzieć nie można.
S.Lem, "Rozprawa"
Bywa odwrotnie;)

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16036
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #1923 dnia: Marca 09, 2012, 02:32:48 pm »
Ech, Szulkin...

No Szulkin... Oglądałem wszystkie jego filmy swego czasu. Od "Golema" począwszy...



ps. jak bym miał okreśłić gatunek to bym rzekł SF moralnego niepokoju ;)
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

maziek

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 13369
  • zamiast bajek ojciec mi Lema opowiadał...
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #1924 dnia: Marca 09, 2012, 10:56:58 pm »
No Figura wtedy była, ekhm... ten, dla takiego studenciaka jak ja... miała pewne tego, walory... Nawet do jednego baru koło Alcatraz w Wawie chodziłem jeść tylko dlatego, że tam wielki plakat z nią wisiał i była trochę... no nie mogę pisać, bo mi bryle parują...
Człowiek całe życie próbuje nie wychodzić na większego idiotę niż nim faktycznie jest - i przeważnie to mu się nie udaje (moje, z życia).

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16036
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #1925 dnia: Marca 09, 2012, 11:19:24 pm »
To się pochwalę, wzorem Mębra ;), że miałem okazję poznać K.F. osobiście. Poznać... za dużo powiedziane... Zobaczyć na żywo na jakimś bankiecie.

Magnetyczna kobitka do dziś. Na żywo bodaj bardziej.
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

Terminus

  • Global Moderator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 770
  • AST-Pm-105/044 Uniwersalny Naprawczy
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #1926 dnia: Marca 12, 2012, 01:52:34 pm »
WOW

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16036
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #1927 dnia: Marca 15, 2012, 11:18:10 pm »
Dobra.. kobity, kobitami... a szulkinowych Marsjan pamiętacie?
http://esensja.pl/film/publicystyka/tekst.html?id=13326
Oni byli przynajmniej tandetni intencjonalnie ::)
http://film.wp.pl/id,126406,title,TOP-10-Efekty-specjalne-w-polskich-filmach,felieton.html




Jak już na kino klasy "B(eee)" nam zeszło...

W ramach przygrywki przed premierą "Avengers" - ciekawe czy komu się będzie chciało znęcać choć nad tym - moja recenzja filmu "Iron Man 2" ;).

Film wyraźnie dzieli się na dwie części.
Pierwsza +/- do 40 minuty filmu to sceny z życia sugerujące fabularne komplikacje, w których to co sensowne - z jednym wyjątkiem - i bez superheroicznej przymieszki by się ostało, bo to rzecz samotności na szczycie, o zludzeń utracie, o ambiwalencji jaka dają władza i pieniądze (możesz więcej, więc możesz i więcej pomoc, ale i posiadana potęga na mózg ci wali), o tym jak ktoś kto czuje się wielki i niezniszczalny z nagła doświadcza poczucia śmiertelności, i o miłości niełatwej, chłodnej (bez burz hormonalnych i wariactw) na przyjaźni raczej zbudowanej, bo taka łączy tego dziwkarza ;) Tony'ego z Pepper.
Dodanie do tego konwencji komiksu wyostrza problemy, ale odbiera czas, który by można przeznaczyć na większy namysł nad nimi. Owszem, znamy to wszystko ("Wielki Gatasby", "Ojciec chrzestny", te rzeczy), ale wypada w filmie przyzwoicie, wiarygodnie. W miarę wiarygodnie wypadają też polityczne reperkusje istnienia takiej technologii w rękach jednego człowieka (w tym wątku znów pobrzmiewa odległe echo "Watchmen").
Po 40 minucie następuje pierwsza superrozwałka (dość nudnawa, facet idzie i samochody siecze), a powyżej 50 minuty wyparowuje wszelki sens. Zostają miłe obrazki rozwałkowe, pure action trwająca godzinę dziesięć min.: latają, szczelają, tłuką się, budynki burzą. Rozrywka czysta trochę lepsza od "Transformers", bo w wolniejszym tempie kręcona ;), ale nawet mnie wciagło, bardziej niż "The Dark Knight", na przykład. (Klasyczna guilty pleasure ;).)
Złoszczą w tym filmie dwie rzeczy. Primo - happy end unieważnił wszystkie dylematy wcześniejsze, bohaterowie sie tłukli, a po drodze wszystko samo się załatwiło. Furda dylematy, radę se damy metodą deus ex machina, to nie jest uczciwe wobec poruszonej problematyki, to wkurza, nawet w komiksie można takie rzeczy rozegrać dużo głębiej.
Secundo - obaj badguys totalnie spaprani, Rourke wypadł fatalnie przerysowując postać Ivana Vanko (sic!) poza granice - ruski kryminalista - fizyk jąderny ;) i hakier gienialny, oblech taki ;), rola beznadziejna, najsłabszy punkt filmu*, zdziwilem się wręcz, że to on (już w początkowej fazie filmu wprowadzał zresztą element sztampy występując na tle dekoracji spod znaku: jak sobie mały Johnny wyobraża rosyjską biedę-z-nędzą i knując zemstę koniecznie w pokoju wytapetowanym wycinkami z gazet i zdjeciami przyszłej ofiary). (Oczywiście przy okazji cudownego rozwiązywania spraw musiało dojść do unieważnienia wcześniejszego oskarżenia, że może fortuna Starków zbudowana jest na zbrodniczym kancie, co odbieralo Ivanowi wszelkie moralne racje.) Niewiele mniej kiepski jest Justin Hammer przerobiony ze zbrodniczego, acz pełnego dystynkcji starca, na żałosnego wrednego nerda chcącego nie tylko zarobić za wszelką cenę, ale i za wszelką cenę okazać się luzakiem.
Z tym, że mimo tych wszystkich zarzutów nie żałuję, że obejrzałem ten film i jak kto spragnion odmóżdżającej rozrywki, to nawet go polecam. Może kredytu zaufania za naprawdę ładny wstęp** starczyło na tyle, że znioslem całą resztę? A może to kwestia bohatera głównego (i faceta, który go gra)?

ps. Trzy ciekawostki o "IM2":
- w "jedynce" był typowo spielbergowski, nowoprzygodowy wątek składania kombinezonu, tym razem dostajemy sceny chałupniczego syntetyzowania nowego pierwiastka (budowa akceleratora w słynnym garażu Tony'ego ;D), Emmet Brown się przypomina... za pierwszym razem to raziło, za drugim jakoś mniej...
- w filmie gościnnie pojawia się Black Widow i daje całkiem niezłe kopane widowisko,
- po napisach końcowych następuje, scenka będąca reklamówką dla "Thora".

* nawiasem mówiąc, także kretyn: zamiast zaatakować Starka w sposób ośmieszający, ale bez mieszania w to osób trzecich (albo sposobem "na kapitana Nemo" - czyli pojawić się i zniknąć, albo nawet spokojnie dać się aresztować za napaść potem) i czekać na oferty biznesowe od poważniejszych graczy niż Hammer (sami się zgłoszą, a przy tej technologii i na odszkodowania pozwalające na uniknięcie więzienia starczy), a po drodze - metodą bin Ladena - pograć se (chocby z pudła) akcjami Stark Industies, to pozabijał tych rajdowców i jasne było, że w legalnym biznesie nie ma czego szukać, a w nielegalnym będzie miał słaba pozycję jako poszukiwany kryminalista, którego wspólnik zawsze może wydać; ot, geniusze filmowi...

** zabawne jest to gwałtowne przejście nawet, tak jakby tfurca mówił "umiałbym mądrzej, ale nie za to mi płacą" ::)
« Ostatnia zmiana: Marca 27, 2012, 06:02:13 am wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16036
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #1928 dnia: Maja 03, 2012, 02:36:31 am »
Trochę listologii ;), nie tyle zresztą dla nas - forumowiczów, co wiemy dobrze ile kino SF warte, ile dla tych co czasem wpadają z prośbami by im co polecać.

Magazyn "Wired" specjalizujący się zwykle w technologicznych ciekawostkach, podszedł do zadania grzebania się w kinie SF nad wyraz sierioznie... Najpierw redakcja sporządzila listy najlepszych filmów SF przed i po "Gwiezdnych wojnach":

Wired’s Favorite Sci-Fi Flicks of All Time — Pre–Star Wars
The Thing From Another World (1951)
The 5,000 Fingers of Dr. T (1953)
Them! (1954)
Invasion of the Body Snatchers (1956)
The Fabulous World of Jules Verne (1958)
The Creation of the Humanoids (1962)
Dr. Strangelove or: How I Learned to Stop Worrying and Love the Bomb (1964)
Fahrenheit 451 (1966)
Fantastic Voyage (1966)
2001: A Space Odyssey (1968)
Planet of the Apes (1968)
Solaris (1972)
Silent Running (1972)
Soylent Green (1973)
Day of the Dolphin (1973)
Zardoz (1974)
A Boy and His Dog (1975)
Logan’s Run (1976)
Lassie Come Home (1943)

http://www.wired.com/underwire/2009/08/sci-fi-flicks/all/1

Wired’s Favorite Sci-Fi Flicks of All Time — Star Wars and After
Star Wars (1977)
Close Encounters of the Third Kind (1977)
Capricorn One (1978)
Alien (1979)
Stalker (1979)
Star Wars: The Empire Strikes Back (1980)
Outland (1981)
Road Warrior (1981)
E.T. (1982)
Blade Runner (1982)
Star Trek: The Wrath of Khan (1982)
Liquid Sky (1982)
2010 (1984)
The Adventures of Buckaroo Banzai Across the 8th Dimension (1984)
The Hidden (1987)
Robocop (1987)
Spaceballs (1987)
Terminator II (1990)
Twelve Monkeys (1995)
Starship Troopers (1997)
Gattaca (1997)
The Matrix (1999)
The Iron Giant (1999)
Children of Men (2006)

http://www.wired.com/underwire/2009/09/scifi-flicks-2/all/1

Potem zebrała uzupełniające czytelnicze typowania (podzielone - z grubsza - na dekady):

Your Favorite Sci-Fi Flicks, From Metropolis Through the ’50s
Metropolis (1927)
Things to Come (1936)
Destination Moon (1950)
The Day the Earth Stood Still (1951)
The War of the Worlds (1953)
Invaders From Mars (1953)
Gojira, aka Godzilla (1954)
This Island Earth (1955)
Forbidden Planet (1956)
The Incredible Shrinking Man (1957)
The Blob (1958)
The Fly (1958)

http://www.wired.com/underwire/2009/11/reader-sci-fi-flicks/all/1

Best Sci-Fi Flicks of the ’60s, ’70s, According to You
La Jetée (1962)
Santa Claus Conquers the Martians (1964)
Robinson Crusoe on Mars (1964)
Quatermass and the Pit (1967)
The President’s Analyst (1967)
Barbarella (1968)
Colossus: The Forbin Project (1970)
A Clockwork Orange (1971)
The Andromeda Strain (1971)
The Omega Man (1971)
THX 1138 (1971)
Night of the Lepus (1972)
Westworld (1973)
La Planète Sauvage (The Fantastic Planet) (1973)
Sleeper (1973)
Dark Star (1974)
Flesh Gordon (1974)
Killdozer (1975)
The Stepford Wives (1975)
Death Race 2000 (1975)

http://www.wired.com/underwire/2009/11/gallery-reader-sci-fi-2/all/1

Overlooked ’80s Sci-Fi Flicks, Recalled by Wired Readers
The Lathe of Heaven (1980)
Looker (1981)
Tron (1982)
The Thing (1982)
Star Wars: Episode VI: Return of the Jedi (1983)
The Terminator (1984)
The Ice Pirates (1984)
The Brother From Another Planet (1984)
The Last Starfighter (1984)
Dune (1984)
Brazil (1985)
Trancers (1985)
Enemy Mine (1985)
Back to the Future (1985)
Aliens (1986)
Flight of the Navigator (1986)
Tenkû no Shiro Rapyuta (aka Castle in the Sky) (1986)
Akira (1988)
Miracle Mile (1988)
Bill & Ted’s Excellent Adventure (1989)
The Abyss (1989)

http://www.wired.com/underwire/2009/11/overlooked-80s-sci-fi-flicks-recalled-by-wired-readers/all/1

Totally Recalled: Your Fave ’90s Sci-Fi Flicks
Total Recall (1990)
Jurassic Park (1993)
Stargate (1994)
Kôkaku kidôtai (aka Ghost in the Shell) (1995)
Star Trek: First Contact (1996)
The Fifth Element (1997)
Men in Black (1997)
Contact (1997)
Event Horizon (1997)
Dark City (1998)
eXistenZ (1999)
Galaxy Quest (1999)

http://www.wired.com/underwire/2009/12/fave-90s-sci-fi-flicks/all/1

Your Favorite Sci-Fi Movies, 2000 and Beyond
Artificial Intelligence: A.I. (2001)
Donnie Darko (2001)
Minority Report (2002)
Equilibrium (2002)
Solaris (2002)
Primer (2004)
The Chronicles of Riddick (2004)
Serenity (2005)
4 (2005)
The Island (2005)
The Prestige (2006)
Sunshine (2007)
Wall-E (2008)
District 9 (2009)
Star Trek (2009)
Moon (2009)

http://www.wired.com/underwire/2009/12/sci-fi-movies-2000/all/1

(Zebrało się tyle tego, że starczy na każdy gust i każde bezguście  8).)

Wreszcie wyekstrahowała z tego pozycje - swoim zdaniem - najinteligentniejsze:

Cerebral Sci-Fi Films That Wipe Our Minds
Children of Men
Brazil
THX 1138
The Fountain
The Man in the White Suit
Eternal Sunshine of the Spotless Mind
Seconds
Solaris
Sunshine
Moon
Pi
The Iron Giant
The Matrix Franchise
2001: A Space Odyssey

http://www.wired.com/underwire/2010/07/gallery-cerebral-sci-fi-films/all/1

(Niektóre pozycje sami widzicie, jak wyglądają...)

Stanowczo od tych kobył wolę już taką, krótką, listę:

Top 15 Cerebral Sci-Fi Films
15. Akira (1988) (dir. Katsuhiro Ôtomo)
14. Stalker (1979) (dir. Andrei Tarkovsky)
13. Brazil (1985) (dir. Terry Gilliam)
12. Gattaca (1997) (dir. Andrew Niccol)
11. Dark City (1998) (dir. Alex Proyas)
10. eXistenZ (1999) (dir. Cronenberg)
9. Minority Report (2002) (dir. Steven Spielberg)
8. THX1138 (1971) (dir. George Lucas)
7. La Jetee (1962) (dir. Chris Marker)
6. Eternal Sunshine of the Spotless Mind (2004) (dir. Michel Gondry)
5. Solaris (1972) (dir. Andrei Tarkovsky)
4. The Fountain (2006) (dir. Darren Aronosfky)
3. Blade Runner (1982) (dir. Ridley Scott)
2. The Matrix (1999) (dir. The Wachowskis)
1. 2001: A Space Odyssey (1968) (dir. Stanley Kubrick)

http://thefilmstage.com/features/top-15-cerebral-sci-fi-films/

Albo i taką:

Dirk Hasselman - My Top 10 Science Fiction Films
1. Alien
2. Children of Men
3. Moon
4. 2001: A Space Odyssey
5. Solaris
6. The Quiet Earth
7. The Day the Earth Stood Still
8. Metropolis
9. Blade Runner
10. Primer

http://letterboxd.com/dirkhasselman/list/my-top-10-science-fiction-films/

(Facet gust ma dość dobry, ale o kolejności to bym z nim podyskutował.)

Kolejny zaś facet ułożyl kolejną - znów rozwlekłą - listę najlepszych, swoim zdaniem, filmów nowego wieku:

Brave New Worldview – 30 Science Fiction Films of the 21st Century
Code 46
Children of Men
Primer
Moon
The Prestige
Time of the Wolf
Watchmen
Eternal Sunshine of the Spotless Mind
District 9
Solaris
Sunshine
Minority Report
The Fountain
28 Weeks Later
The Host
Paprika
Pontypool
A Scanner Darkly
Avalon
Mr. Nobody
Battle Royale
Symbol
Blindness
Wall E
The Road
Donnie Darko
AEON Flux
Splice
The Sky Crawlers
Southland Tales
A.I.

http://www.rowthree.com/2010/05/10/brave-new-worldview-30-science-fiction-films-of-the-21st-century/

W sumie niektóre z tych rzeczy są całkiem strawne...
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16036
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #1929 dnia: Maja 21, 2012, 03:53:49 pm »
Ośmielony poniekąd przez Cetariana ;) napiszę sam po sobie...

Zmęczony zalewem popu zrobilem sobie małe rekolekcje filmowe.
Zacząłem od "THX 1138" (Term o nim pisał u zarania wątku), nie powiem, trzepnął mną ten film. Owszem, widać, że jest to takie jeszcze studenckie: młodzieńczo bezkompromisowe, w tzw. System walące jak bęben, na swój sposób stronnicze (trochę za bardzo sobie Lucas - hippis wówczas młody - ułatwia skupiając się na minusach pokazanego świata i jego patologiach, a ma on przecież i sporo zalet, spokojniejszy jest, bardziej przewidywalny, w mniej dramatów obfituje, ba nawet policja tam jak pałuje, to nie z sadyzmu, a z chłodnej - popartej pewno zwałami psychologicznych analiz - kalkulacji, zbyt prosto wroga bić gdy mu się doklei gębę demona; Lem lepiej do rzeczy się zabrał w "Powrocie...", a i on sam przyznał, że poległ, Clarke w "Mieście i gwiazdach" też szedł gdzieś w te rejony spokojniejszym krokiem ;)), pamflet raczej niż chłodna analiza.
Mistrz pewno by na "THX'e..." suchej nitki nie zostawił choćby za tła społecznego zbytnią szkicowość i nacisk na akcję ucieczkową położony, tym niemniej broni się ów film, chwalebnym minimalizmem (rzecz jakże warta przypominania w dobie blockbusterów), przemyślaną estetyką, emocjonalnym ascetyzmem, wręcz jałowością (b. pasuje do świata przedstawionego), szarpiącą muzyką, budzącym szacunek bohaterem (to jest gość!) i artystycznym przetworzeniem rozważań Fromma o wolności i ucieczce od niej. (Finał zresztą poniekąd broni reżysera przed zarzutem pójścia na skróty, widać tam jasno, w pięknej metaforycznej scenie, gdy protagonista w pełnym słońcu staje, że wybór wolności, to zawsze wybór niebezpiecznej drogi w nieznane, że w wyborze owym jest zawsze coś irracjonalno-heroicznego.)
Aż dziw, że nakręcił to facet, który tak łatwo przerzucił się potem na komercję i epickie bitki na świetlówki, widać od miłości do nienawiści...
(A'propos komercji: ideologia komsumpcji i posłuchu z "They live!" Carpentera zrzynka z debiutu Lucasa jest, obrzydliwstwo "Equilibrium" zwane też z "THX'a" czerpie ponad miarę.)
Przez dwa dni nie mogłem wyrzucić z głowy tego filmu.

Potem "Primer" (tu znów olka refleksjami się dzieliła). Są tacy, co analizują ów film pod kątem jego fabularnych powikłań (łopatologiczna "Incepcja" na tym tle to pryszcz) lub też rysują sobie schematy filmowych w czasie podróży, zgadzam się jednak z olką, że scholastyka tego typu tyle ma zasadniczo sensu co liczenie na ile linii rozdzielił się czas życia Tichego w "Siódmej", bo nie to jest istotne dla fabularnego sedna. Istotna jest - podana w sposób b. poprawny wizualno-narracyjnie historia paru (względnych) młodzieńców z - prawdopodobnie - Krzemowej Doliny, którzy przypadkiem dokonali przełomowego wynalazku (historia jego powstania ukazana b. wiarygodnie; kawał prawdziwej dobrej hard SF) i niezbyt wiedzieli w sumie co z nim zrobić: zaczęli od - dość oczywistych - pomysłów na szybkie wzbogacenie się, szybko przeskoczyli na etap pomagania sobie temporalistyką w załatwianiu prywatnych porachunków, a na koniec rozeszły się ich drogi, jeden postanowił nie dopuścić by do odkrycia chronomocji doszło, zakrywcą zostać, drugi -  przeciwnie - wyjechał (do Francji, na oko) miliony tłuc i większy wehikuł czasu klecić (co niemile mi zapachniało wyżej wspominanym "Iron Manem"). (Sequel w takich warunkach jest niewskazany, bo to by się musiało komiksem skończyć i wielgą obu panów naparzanką.) Pytanie, co prawda, czy przedstawienie umasowienia technologii tego typu jest wykonalne - vide "Powtórka"...
Film uczciwie średni (co dziś znaczy już: zauważalny), znów z przewagą - tym razem łamigłowkowo-kryminalnej - akcji nad filozofią, pobudzający do paru refleksji (np. jak to z Jobsami, Gatesami, Zuckerbergami było); zwłaszcza jednak tej nad horyzontami intelektualnymi bohaterów, którzy choć umieli genialnego wynalazku dokonać, poza tym grzęzną w banał (nie wiem czy to celowe  czy i reżyser sam siebie nie przeskoczy? tak, czy siak ładne oskarżenie pewnej miałkości intelektualnej naszych czasów z tego wyszło, które się z "THX'em" zazębia). Trzymał mnie znacznie krócej, ale i jego obejrzenia nie żałuję.

(Aha: w obu w/w, jak w "Seksmisji" zresztą, idealista okazał się na koniec większym twardzielem od cwaniaka.)

Teraz biorę się za "The Fountain" i "Memento". A na mieście plakaty "Avengers" wszędzie... ::)
« Ostatnia zmiana: Maja 21, 2012, 06:14:54 pm wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

NEXUS6

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 2878
  • MISTYK WYSTYGŁ, WYNIK: CYNIK
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #1930 dnia: Lipca 24, 2012, 10:48:18 pm »
The Mill and the Cross. Film pieknie zrobiony, swietne, wypieszczone zdjecia, przeplataja sie: Symbolika z historia, film z malarstwem, muzyka z obrazem. Polecam, zwlaszcza tym ktorzy lubia malarstwo, fotografike, sam film jako dziedzine sztuki w koncu.
The Mill and The Cross (2011) Movie Trailer HD

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16036
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #1931 dnia: Lipca 24, 2012, 11:25:47 pm »
Na miejscu Moderacji przeniósłbym raczej Twój post do "Akademii Filmowej", bo SF to tam za dużo raczej nie ma, ale do samego filmu przekonałeś mnie bez wysiłku (i to nawet nie dlatego, że Majewski, czy, że Sundance, a z tej przyczyny, że widzę tam piękną kontynuację metody znanej z "Dziewczyny z perłą", która swego czasu mnie zauroczyła).

Wielkie dzięki :). Obejrzę.
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

olkapolka

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6889
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #1932 dnia: Lipca 25, 2012, 01:47:31 am »
The Mill and the Cross. Film pieknie zrobiony, swietne, wypieszczone zdjecia, przeplataja sie: Symbolika z historia, film z malarstwem, muzyka z obrazem. Polecam, zwlaszcza tym ktorzy lubia malarstwo, fotografike, sam film jako dziedzine sztuki w koncu.

Nareszcie...ktoś;) Wspominałam o tym filmie i Majewskim wielokrotnie...nawet na poprzedniej stronie - przy okazji Melancholii. Młyn i krzyż (bo to film polski) - ma nawet śląski akcent (abstrahując od reżysera i jednej ślonskiej dziouchy, co przy nim pracowała): część zdjęć była kręcona w jednej z hal Międzynarodowych Targów Katowickich (tych, co to zawaliły się - śniegiem przysypane).
Prawda taka, że film był w postprodukcji 2 lata i były kłopoty z dystrybucją. Premierę miał w...Luwrze. W Polsce - po szeregu wyjazdowych seansów (m.in. w Sundance).
Trzeba jeszcze zaznaczyć, że to nie esef ;)
Mężczyźni godzą się z faktami. Kobiety z niektórymi faktami nie chcą się pogodzić. Mówią dalej „nie”, nawet jeśli już nic oprócz „tak” powiedzieć nie można.
S.Lem, "Rozprawa"
Bywa odwrotnie;)

liv

  • Global Moderator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6612
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #1933 dnia: Lipca 25, 2012, 12:51:30 pm »
Cytuj
Młyn i krzyż (bo to film polski) - ma nawet śląski akcent
A już chciałem zbyć, bo słabofilmowy jestem.
Ale jak Majewski, to chętnie.
Kontynuuje filmowanie obrazów?
 Bo "Ogród rozkoszy ziemskich" bardzo podobał się mi.
Obecnie demokracja ma się dobrze – mniej więcej tak, jak republika rzymska w czasach Oktawiana

Terminus

  • Global Moderator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 770
  • AST-Pm-105/044 Uniwersalny Naprawczy
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #1934 dnia: Lipca 25, 2012, 12:55:26 pm »
Byłem na tym w kinie. Chciecie coś hardcorowszego, zobaczcie "Krew Poety".
Inny akcent "prawie-śląski" to skałki w Olsztynie k. Częstochowy. Wielokrotnie się tam wspinałem, więc doskonale je znam. Wszystkie sceny z białawymi skałkami w Młynie i Krzyżu były kręcone w Olsztynie, oczywiście nie wszystkie formacje są naturalne, wiele powstało na photoshopie...

PS. Częstochowa jest fomalnie w Śląskim, choć i Ślązacy i Częstochowianie wiedzą ile w tym prawdy...
PS2. A, przypomniał mi się drugi akcent - w czasie zdjęć R. Hauer mieszkał w tym hotelu w Katowicach naprzeciwko Starego Dworca. Nie pamiętam nazwy, ale ten jakiś 5-gwiazdkowy czy coś.
« Ostatnia zmiana: Lipca 25, 2012, 01:04:56 pm wysłana przez Terminus »