Pokaż wiadomości

Ta sekcja pozwala Ci zobaczyć wszystkie wiadomości wysłane przez tego użytkownika. Zwróć uwagę, że możesz widzieć tylko wiadomości wysłane w działach do których masz aktualnie dostęp.


Wiadomości - Cetarian

Strony: [1] 2 3 ... 15
1
Hyde Park / Odp: Polityczna Rzeźba
« dnia: Grudnia 23, 2023, 10:14:15 pm »
Wal dalej. Ty też mi poprawiasz humor ;) . Nie tak jak Braun z gaśnicą, Marian Kowalski, który "tako rzecze jako Zaratustra" (ex cathedra, o ile w tym wesołym wypadku można użyć tego zwrotu) czy prezes-piewca publicznej, antyrządowej TV i innych całkowicie niezależnych mediów wykupionych przez Orlen, żeby były jeszcze bardziej wolne, o które bił się przecież do krwi ostatniej przez 8 lat jak o pierwszą dziewczynę - ale jednak :) .

Poczucie humoru jest rzeczą osobistą, ale wyjaśnij, jako administrator, w jaki sposób obecność tego świadomego kłamcy, pisowskiego trolla, ubogaca Forum?


2
Hyde Park / Odp: ELONA MUSKA „KOLONIA” NA MARSIE
« dnia: Sierpnia 22, 2023, 12:17:09 am »
Żeby magazynowanie energii na dużą skalę stało się opłacalne, cena musiałaby zostać zmniejszona zapewne co najmniej o rząd wielkości, z dzisiejszych około 150 USD za kWh do 15 USD. (Tygodniowy magazyn energii elektrycznej dla Polski kosztowałby wtedy 72 miliardy USD).   
Trzy grosze: o ile dobrze rozumiem, "około 150 USD za kWh" to cena produkcji akumulatora. Aby obliczyć koszt przechowywania kilowatogodziny, należałoby - w pierwszym przybliżeniu - podzielić te 150 dolców przez żywotność akumulatora, czyli ilość cykli ładowania (ca. 300..500, jeśli chodzi o zwykły Li-ion).
Ponadto pojęcie "akumulator" jest nieco szersze niż "bateria elektryczna". Akumulatorem energii może służyć np. podniesiony na wysokość ciężar, sprężony gaz lub inny płyn, rozpędzone koło zamachowe, itd.

@L.A.
Zacznę od ubocznej uwagi językowej: Dopóki nie pojawiły się w Polsce laptopy i zwłaszcza telefony komórkowe, „bateria” to jednoznacznie było jednorazowe źródło prądu stałego (dalej się ich używa, np. baterii AA lub AAA do pilotów, itd.), akumulatory były wtedy głównie lub wyłącznie ołowiowe i były instalowane w samochodach.
Razem z telefonami komórkowymi przyszła (z Ameryki) moda na nazywanie akumulatorów w telefonach bateriami. („Bateria w telefonie Zosi/Zenka jest naładowana w 20%” itp.)
Jednak moim zdaniem akumulator to ciągle urządzenie, w którym używa się procesu chemicznego lub fizyko-chemicznego do przechowywania energii.
Inne metody/urządzenia określa się jako magazyny energii. Proponuję pozostać przy tej terminologii.

*
Masz rację, że w praktyce należałoby uwzględnić spadek pojemności akumulatora w funkcji czasu.
Jeśli założymy, że spadek pojemności akumulatora litowo-jonowego wynosi 10% rocznie, to akumulator o pojemności 1kWh gwarantowanej przez trzydzieści lat kosztowałby 585 dolarów. 150 dolarów pierwotny akumulator i dokładane 29 razy 0,1 kWh po 15 USD.
Tygodniowy magazyn energii dla Polski z pojemnością gwarantowaną przez trzydzieści lat kosztowałby dwa tysiące osiemset osiem miliardów dolarów.


**
@maziek

„Najlepszym, działającym i sprawdzonym dobrze rozwiązaniem są elektrownie szczytowo-pompowe, które w krajach posiadających zróżnicowaną rzeźbę terenu jest sens budować. Jest to gotowa technologia, doskonale dopracowana, urządzenia leżą na półkach w sklepie, czas pracy takiego obiektu to co najmniej półwiecze. Mimo więc nakładów - jest to tanie jak barszcz ostatecznie.”

Barszcz pół na pół z kawiorem?

W 2016 roku rząd Irlandii ogłosił, że zbuduje elektrownię szczytowo-pompową Silvermines.
Moc 360 MW, pojemność ca 1,8 GWh, koszt 950 milionów USD.
Wypada 528 dolarów za kWh. (Ale za to może pracować bez remontu przez 35-40 lat).
Przyj tej cenie tygodniowy magazyn energii dla Polski kosztowałby dwa tysiące pięćset trzydzieści cztery miliardy dolarów.

https://www.hydroreview.com/business-finance/ireland-proposes-us-948-million-360-mw-silvermines-pumped-storage-project/#gref
Ireland proposes US$948 million 360-MW Silvermines pumped-storage project

"Minister for the Environment, Alan Kelly, on Jan. 11 announced that Nenagh, County Tipperary, located in central Ireland, proposes to construct the €650 million (US$948 million) 360-MW Silvermines pumped-storage hydroelectric facility at an abandoned open-cast mining site.
Gregory Poindexter1.11.2016"


Tylko że Silvermines na razie nie ma.
   
W 2016 przewidywano, że elektrownia ruszy w 2020 roku.

“After the estimated two-year planning process is complete, the plant could begin generating by 2020.”

Nie ruszyła.
Budowa też nie ruszyła.

https://silvermineshydro.ie/
Current Status
“Silvermines Hydro is currently making steady progress through various stages of development. Obtaining development consent is the next step to move forward with the Project.”


Czekają na pozwolenie.
Dlaczego zły rząd irlandzki nie pozwala na budowę “ostatecznie taniej jak barszcz” elektrowni szczytowo-pompowej?

Nie wiem, ale dopuszczam taką myśl, że jest za droga.

I to pomimo tego, że została zaprojektowana w miejscu byłej kopalni odkrywkowej:   
“ the Silvermines site is ideal for pumped-storage because of its mountainous location, proximity to the existing power grid and the mine’s 200-foot-deep reservoir.”
Gdyby trzeba było od zera wykopać dolny zbiornik i usypać górę pod górny zbiornik, to byłoby jeszcze znacznie drożej.

*     
„Tak czy siak ile to trwało nim wreszcie fotowoltaika, rozwijana chyba ciut dłużej niż bateryjki do samochodów (nawet jako człowiek z demoludów pierwszy kalkulator na baterię solarną miałem koło 1980 r. i nie było to już nie wiadomo co), przebiła się a przynajmniej zbliżyła do pułapu ekonomicznej celowości?”

No właśnie, że się nigdzie nie przebiła, ani nie zbliżyła.
Przez brak magazynów.

Jest dla mnie źródłem długoterminowej i bardzo ponurej fascynacji to, że o ile lamenty z powodu ocieplenia klimatu pojawiają się w mediach niemal codziennie, to praktycznie nikt nigdzie nie porusza problemu kosztów kompletnych systemów energetycznych.

A kompletne koszty odzwierciedlone w cenie wyglądają tak:
 
Kilowatogodzina we Francji kosztowała w 2020 roku 18,99 Eurocenta.
W Niemczech 30,34 Eurocenta.
https://strom-report.de/electricity-prices-europe/

We Francji ca 70% energii elektrycznej pochodziło z elektrowni atomowych. W Niemczech około sześciu procent (w 2020 roku w Niemczech pracowało jeszcze, o ile dobrze pamiętam, sześć bloków [z 22, które kiedyś zbudowali]).
     
Czyli Niemcy za swoją radiofobię (terminologia UNSCEAR) albo nukleofobię lub uranofobię, płacili o sześćdziesiąt procent drożej. W skali roku przepłacili (0,1135 Euro razy 7.035 kWh razy 83.290.000 mieszkańców) 66,4 miliarda Euro.

W 2018 roku Niemcy wpłacały netto do budżetu Unii 17,2 miliarda Euro
https://www.statista.com/chart/18794/net-contributors-to-eu-budget/

Czyli za swoją uranofobię Niemcy płaciły prawie CZTERY (3,85) razy więcej niż przekazywały pozostałym państwom Unii (tzn. beneficjentom netto).

Taka jest skala problemu niemieckiej uranofobii.
 
I takie są rzeczywiste koszty Energiewende.

**
„Dlaczego uważasz, że skoro szumnie mówiąc człowiek opanował inne "egzotyczne" procesy, choćby taki jak budowa opłacalnej elektrowni jądrowej, nie przebije się przez ekonomikę tego rozwiązania?”

Nie twierdzę, że się (nigdy) nie przebije.
Kiedyś może tak.
Ale nic nie wskazuje na to, żeby wkrótce pojawiły się tanie magazyny energii.

Najbardziej obiecującym projektem wydaje się akumulator z płynnego metalu firmy Ambri.
Ale zwracam uwagę, że Sadoway, profesor MIT (dziś już emerytowany) pracuje nad tym projektem od 2005 roku, od osiemnastu lat. Firmę Ambri założył ze współpracownikami w 2010 roku. Poniżej jego wykład z serii TED z marca 2012 roku i rozmowa z Sadoway’em z 2021 roku.   
Sadoway twierdzi, że akumulator Ambri będzie utrzymywał ponad 99% pojemności po pięciu tysiącach cykli (ładowania i rozładowania).  Sadoway w tej rozmowie z 2021 r. nie podaje, ile jego akumulator będzie kosztował. Na razie Ambri stara się pozyskać kolejną transzę finansowania.
 
Stąd pytania: ile lat jeszcze upłynie, zanim ta technologia zostanie uznana za w pełni sprawdzoną i stabilną?
Ile będzie kosztował akumulator o pojemności 1 kWh?
O ile pamiętam, Sadoway wspominał kilka lat temu, że to może być 50 USD, ale w tej rozmowie z 2021 roku cena się nie pojawia.
(Przy cenie 50 USD za kWh, tygodniowy magazyn energii dla Polski kosztowałby 240 miliardów dolarów).   

Jeśli wszystko pójdzie dobrze, ile dekad będzie potem trwała produkcja magazynów energii na tydzień dla całego świata?

Dlatego uważam, że należałoby natychmiast rozpocząć testy geoinżynierii, a konkretnie tzw. efektu Pinatubo. (SRM/SAI Solar Radiation Management/ Stratospheric Aerosol Injection).

*
https://en.wikipedia.org/wiki/Donald_Sadoway

https://en.wikipedia.org/wiki/Ambri_(company)

"The Liquid Metal Battery Corporation was formed in 2010 to commercialize the liquid-metal battery technology invented by Professor Donald Sadoway and Dr. David Bradwell at the Massachusetts Institute of Technology. It was renamed Ambri in 2012.[3] In 2012 and 2014, it received $40 million in funding from Bill Gates, Khosla Ventures, Total S.A., and GVB"

Donald Sadoway: The missing link to renewable energy
26 mar 2012



Ambri: A Battery that Could Change the World
19 mar 2021



**
Przy okazji sensowny artykuł o „kolonizowaniu” Marsa.

https://www.theguardian.com/books/2023/aug/21/the-big-idea-should-we-colonise-other-planets


3
Hyde Park / Odp: Przyczyny katastrofy
« dnia: Sierpnia 13, 2023, 07:16:34 pm »
Wczoraj minęło piętnaście lat od tzw. „incydentu gruzińskiego”. (Moim zdaniem raczej skandalu, bo jeśli to był tylko incydent, to co musiałoby się stać, żeby wydarzenie zasługiwało na określenie „skandal”?)   

Krótki opis za GW

28.04.2010

https://wyborcza.pl/7,75398,7821881,incydent-gruzinski-oczami-pierwszego-pilota.html

„Incydent miał miejsce 12 sierpnia 2008 r. Prezydent Lech Kaczyński z przywódcami Litwy, Łowy, Estonii i Ukrainy leciał z pomocą dyplomatyczną do Gruzji, do której wkroczyły wojska rosyjskie. Ze względu na zagrożenie przestrzeni powietrznej nad Gruzją plan lotu zakładał, że samolot wyląduje w Gandżi w Azerbejdżanie, a stamtąd delegacja samochodami przejedzie do Tbilisi. Jednak podczas międzylądowania w Symferopolu (Krym) prezydent zażądał bezpośredniego lotu do Tbilisi. Dowódca samolotu kpt. Grzegorz Pietruczuk odmówił. Argumentował, że to zbyt wielkie zagrożenie. Prezydent i jego ministrowie interweniowali u przełożonych pilota i szefa MON. Świadkiem incydentu był kpt. Arkadiusz Protasiuk, wtedy drugi pilot. To kpt. Protasiuk był dowódcą prezydenckiego Tu-154, który 10 kwietnia rozbił się pod Smoleńskiem.”

Jak wskazuje tytuł, artykuł (cały za paywallem) opiera się na relacji dowódcy załogi w tamtym locie. No, ale może on nie lubi Pisu i mówił niecałkowitą prawdę, albo nawet całkowitą nieprawdę?

Na szczęście (nie dla Pisu) istnieją źródła nie do podważenia.

Przede wszystkim jest to „faks Załęskiego” o następującej treści:

*
P. płk Pietrzak (ówczesny dowódca 36 spec. pułku)
Proszę natychmiast
wykonać polecenie Pana
Prezydenta i wykonać
przelot z lotniska GANJA
do lotniska TIBILISI.

Podpis i pieczęć o treści
SZEF SZTABU
ZASTĘPCA DOWÓDCY
SIŁ POWIETRZNYCH
gen. dyw. Krzysztof Załęski
12.08.08   godz. 15.29.
*

https://pl.wikipedia.org/wiki/Krzysztof_Za%C5%82%C4%99ski

Ponieważ Załęski był tchórzem i karierowiczem, to przygotował sobie dupokrytę – rozkazał, żeby wykonano lot z Ganji (Gandża) do Tibilisi (Tbilisi), podczas gdy L. Kaczyński chciał lecieć z Symferopola do Tbilisi.

W Symferopolu miał wejść na pokład ówczesny prezydent  Ukrainy Wiktor Juszczenko.

Fax został podpisany przez Załęskiego, bo dowódca Sił Powietrznych Andrzej Błasik był w tym dniu na pogrzebie teściowej (informacja z książki Krzymowskiego, wg Krzymowskiego  z Błasikiem rozmawiano telefonicznie, ale czy to był Załęski, czy ktoś z otoczenia L.K., czy też i jeden i drudzy, tego w tej chwili nie pamiętam).

https://wyborcza.pl/7,75398,7808706,incydent-gruzinski.html

„Kpt. Pietruczuk argumentuje, że nie ma zgody dyplomatycznej na przelot do Tbilisi, obszar powietrzny Gruzji jest objęty działaniami wojennymi, samolot nie ma systemu rozpoznania SWÓJ-OBCY kompatybilnego z takimi systemami w samolotach rosyjskich, z którymi nie można też nawiązać łączności radiowej, bo pracują na innych częstotliwościach.
Jego zdaniem samolot mógł zostać ostrzelany przez jedną ze stron konfliktu.
Wszystko to oraz brak wiarygodnych informacji o sytuacji na lotnisku w Tbilisi sprawia, że pilot uznaje lot do Gruzji za groźny dla życia prezydenta i bezpieczeństwa samolotu.”


Samolot poleciał do Ganji/Gandży, która jest odległa od Tbilisi o około dwieście kilometrów, czyli dla kolumny uprzywilejowanej to maksymalnie dwie godziny drogi, a pewnie raczej półtorej. Nie wiadomo dokładnie, ile trwały awantury w kokpicie i telefony do Błasika i Załęskiego, ale rozsądne wydaje się założenie, że co najmniej z pół godziny, może trzy kwadranse – o tyle opóźnił się wylot do Gandży.

**
Nie pamiętam w tej chwili, kto dokładnie reprezentował wtedy państwa bałtyckie, ale prawdopodobnie było to dwóch prezydentów i jeden premier.

L.K., żądając lotu do Tbilisi, ryzykował nie tylko życie własne, swojej ekipy i załogi, ale także życie prezydentów trzech innych krajów i jednego premiera.
Zachowanie L.K. było skandaliczne, nie do obrony.

Byłoby minimalnie (choć tylko minimalnie) lepiej, gdyby L.K. na drugi dzień ochłonął, telefonicznie przeprosił Pietruczuka i wysłał mu karton whisky.

Ale tak się nie stało.
Pis na zimno szkalował Pietruczuka.
 
Karol Karski (znany z pilotowania Melexa), złożył na niego doniesienie do prokuratury.

Przemysław Gosiewski, ówczesny przewodniczący klubu parlamentarnego Pis, 23 września 2008 r., czyli na chłodno, czterdzieści dni po „incydencie”, skierował w tej sprawie zapytanie do ministra obrony. Cały tekst zapytania wklejam poniżej, a tu dwa kluczowe fragmenty:
     
   „3. Czy Minister, podejmując decyzję o odznaczeniu, chciał pokazać, iż będzie premiował w przyszłości przypadki niesubordynacji, tchórzostwa i odmawiania wykonywania rozkazów?
(…)
   7. Jak MON zamierza reagować, jeśli w przyszłości będą powtarzać się tego typu przypadki odmawiania zmiany kierunku lotu?”


**
Mam nadzieję, że nikomu nie przyjdzie do głowy przenoszenie tego posta do polityki smoleńskiej, czy gdziekolwiek.

„Incydent gruziński” był jednym z elementów, które złożyły się na to, że doszło do katastrofy.
Istotnym elementem.

Samolot był sprawny. To był CFIT. (Controlled flight into terrain).

Załoga popełniała błędy, bo była źle wyszkolona, podział zadań był nieprawidłowy, nawigator nie znał rosyjskiego, więc rozmowy z wieżą prowadził dowódca, przez co miał, siłą rzeczy, mniej czasu na analizę sytuacji, ale przy tym Protasiuk musiał pamiętać, że Pietruczuka publicznie nazywano tchórzem i szkalowano.
 
Że Gosiewski, autor tego wystąpienia, był na pokładzie.

I że na pokładzie był Błasik, tchórz i karierowicz, który nigdy nie zajął stanowiska w sprawie „incydentu gruzińskiego”. Błasik, faworyt braci Kaczyńskich, którzy zrobili go (Jarosław był wtedy premierem) 19 kwietnia 2007 r., dowódcą Sił Powietrznych, dokładając mu drugą gwiazdę. Trzecią dali mu w ekspresowym tempie, po niecałych czterech miesiącach.
           
https://pl.wikipedia.org/wiki/Andrzej_B%C5%82asik

„19 kwietnia 2007 prezydent RP Lech Kaczyński awansował go na stopień generała dywizji[5] i mianował dowódcą Sił Powietrznych[6], a 15 sierpnia 2007 awansował go na stopień generała broni[7].”

Po dziewięciu miesiącach sprawowania przez Błasika funkcji dowódcy Sił Powietrznych, 23 stycznia 2008 r., doszło do katastrofy samolotu CASA.

https://pl.wikipedia.org/wiki/Katastrofa_lotnicza_w_Miros%C5%82awcu

Zginęło dwudziestu żołnierzy, a komisja badająca tamtą katastrofę spisała w raporcie szokującą listę błędów i zaniedbań (dwadzieścia dwie pozycje) które doprowadziły do katastrofy.
(Lista w poście powyżej na rocznicę tamtej katastrofy).

Ale dla L.K. to nie był powód odwołania Błasika.

Czy Protasiuk mógł liczyć na spokojną reakcję L.K., gdyby odszedł na lotnisko zapasowe? Nie.

Czy mógł liczyć na wsparcie Błasika? Nie.
 
Więc śmiało starał się zmieścić pomiędzy mgłą a glebą, ale mu się nie udało.

**
https://orka2.sejm.gov.pl/IZ6.nsf/main/4D0917D9

Zapytanie nr 2496

do ministra obrony narodowej

w sprawie odznaczenia pilota prezydenckiego samolotu, kpt. Grzegorza Pietruczuka, srebrnym krzyżem za zasługi dla obronności


   Uzasadnienie
   Według informacji prasowych i wywiadu, jakiego szef MON udzielił dla Radia Zet 19 września br., kpt. Grzegorz Pietruczuk został odznaczony srebrnym krzyżem za zasługi dla obronności. Wedle słów szefa MON pilot otrzymał medal za ˝przestrzeganie procedur i poczucie odpowiedzialności za bezpieczeństwo czterech prezydentów na pokładzie˝. Ministrowi chodziło o lot, jaki wykonał prezydencki TU-154 na Kaukaz 12 sierpnia br. Planowo samolot miał lądować w Azerbejdżanie w Ganji, ale prezydent RP podjął decyzję o locie do Tbilisi. Pilot odmówił zmiany kierunku lotu. Decyzja pilota doprowadziła do licznych komplikacji w wizycie czterech prezydentów w Gruzji. Przejazd drogą do Tbilisi był bardzo niebezpieczny i sprowadzał realne zagrożenie dla osób w nim uczestniczących. Według doniesień medialnych obawy pilota o stan techniczny lotniska w Tbilisi były całkowicie nieuzasadnione i można było na nim bezpiecznie wylądować.
   Proszę wobec tego Pana Ministra o odpowiedzi na następujące pytania:
   1. Czy pilot ma prawo odmówić wykonania rozkazu zwierzchnika Sił Zbrojnych RP?
   2. Czy odznaczenie pilota za de facto zaniechanie działania tak wysokim odznaczeniem państwowym jest zgodne z obowiązującymi procedurami?
   3. Czy Minister, podejmując decyzję o odznaczeniu, chciał pokazać, iż będzie premiował w przyszłości przypadki niesubordynacji, tchórzostwa i odmawiania wykonywania rozkazów?
   4. Czemu sprawa odznaczenia pilota została tak nagłośniona w mediach przez szefa MON? Czy był to kolejny element prowokacyjnej polityki rządu wobec prezydenta RP?
   5. Czy zbadano przebieg wydarzeń w kabinie pilotów i zgodność podejmowanych przez nich decyzji z obowiązującymi procedurami? Jakie są wnioski z tej kontroli?
   6. Czemu szef MON nie odznaczył innych członków załogi?
   7. Jak MON zamierza reagować, jeśli w przyszłości będą powtarzać się tego typu przypadki odmawiania zmiany kierunku lotu?
   Z wyrazami szacunku
   Poseł Przemysław Gosiewski
   Kielce, dnia 23 września 2008 r.

**

4
Hyde Park / Odp: Polityka smoleńska
« dnia: Sierpnia 13, 2023, 07:05:40 pm »

Uświadomiłem sobie, że szesnastego maja bieżącego roku minęła okrągła, dziewięćdziesiąta miesięcznica rządów Pis. (Beata Szydło została premierem 16 listopada 2015 roku).

Za trzy dni przypada dziewięćdziesiąta trzecia miesięcznica rządów Pis.
Przez te prawie dziewięćdziesiąt trzy miesiące (siedem lat i dziewięć miesięcy) prokuratura zarządzana przez Pis nie postawiła nikomu zarzutów w sprawie „zamachu” smoleńskiego.

Ani sprawcom, ani tym, którzy mogli i powinni zapobiec „zamachowi”, ale tego nie zrobili.

A przecież wydaje się oczywiste, że jeśli rządowy samolot wraca po remoncie z kraju zdecydowane niezaprzyjaźnionego, to odpowiednie służby: wywiad i/lub kontrwywiad wojskowy, i/lub wywiad i/lub kontrwywiad cywilny, i/lub Biuro Ochrony Rządu (aktualnie SOP), i/lub służby techniczne 36 pułku specjalnego powinny sprawdzić, czy samolot jest sprawny, czy można nim bezpiecznie przewozić najważniejsze osoby w państwie. Jeśli tego nie zrobiono, to było to i jest kryminalne zaniedbanie, zasługujące na lata więzienia.

Mam na myśli wariant, w którym bombę lub bomby zainstalowano podczas remontu. Jeśli zainstalowano je w Polsce, odpowiedzialność i wina w.w. służb była i jest jeszcze większa.
               
A jednak żadnych zarzutów nie postawiono.

Dlaczego? … Macie wątpliwości?

Dekadę temu kłamcy smoleńscy bardzo głośno domagali się (także na tym Forum) energicznego śledztwa o najwyższym priorytecie.
Dziś (i już od dawna) milczą.

5
Hyde Park / Odp: ELONA MUSKA „KOLONIA” NA MARSIE
« dnia: Sierpnia 08, 2023, 09:43:48 pm »
No cóż, problem prądnicy jest, można powiedzieć, trywialny i tani - zaś problem akumulatora też jest trywialny, z tym, że póki co kosztowny. Ja osobiście mam nadzieję, że postęp go potani i sprowadzi do poziomu papieru toaletowego. Którego każdy używa ale nie za bardzo się zastanawia, ile z przeproszeniem osobo-podtarcie kosztuje. Aczkolwiek technologia stojąca za rolką papieru toaletowego nie jest trywialna, i to nie wspominając nawet o sir Penrose.

Wolno ci oczywiście mieć nadzieję i żywić ją dowolnymi substancjami, możesz też w intencji realizacji owej nadziei okresowo zalegać na twardym podłożu krzyżem, gwiazdą albo sierpem (półksiężycem), ale problem akumulatora NIE jest trywialny.

Jest, powiedziałbym, anty-trywialny, skoro poszukiwania technologii taniego i możliwego do ultra-masowej produkcji akumulatora (magazynu energii) trwają od co najmniej dwudziestu lat, wydano setki milionów dolarów, prawdopodobnie nawet miliardy, a rozwiązania nie ma.
Żeby magazynowanie energii na dużą skalę stało się opłacalne, cena musiałaby zostać zmniejszona zapewne co najmniej o rząd wielkości, z dzisiejszych około 150 USD za kWh do 15 USD. (Tygodniowy magazyn energii elektrycznej dla Polski kosztowałby wtedy 72 miliardy USD).   
Ale nic na taką obniżkę nie wskazuje.
(Poprzednio zakładałem, że hurtem to byłoby już dziś około 100 USD za kWh, ale to chyba było zbyt optymistyczne, biorąc pod uwagę problemy z pozyskaniem surowców dla takiej skali produkcji).   

https://about.bnef.com/blog/lithium-ion-battery-pack-prices-rise-for-first-time-to-an-average-of-151-kwh/

"New York, December 6, 2022 – Rising raw material and battery component prices and soaring inflation have led to the first ever increase in lithium-ion battery pack prices since BloombergNEF (BNEF) began tracking the market in 2010. After more than a decade of declines, volume-weighted average prices for lithium-ion battery packs across all sectors have increased to $151/kWh in 2022, a 7% rise from last year in real terms. The upward cost pressure on batteries outpaced the higher adoption of lower cost chemistries like lithium iron phosphate (LFP). BloombergNEF expects prices to stay at similar levels next year, further defying historical trends.
The above figures represent an average across multiple battery end-uses, including different types of electric vehicles, buses and stationary storage projects"


**
P.S. Od decyzji Kennedy’ego do pierwszego lądowania na Księżycu upłynęło osiem lat i dwa miesiące. Jeśli doliczyć wcześniejsze analizy NASA, to od pomysłu do realizacji upłynęło około dziesięciu lat.
Czy uważasz, że lądowanie na Księżycu to było trywialne dokonanie? Zakładam, że nie?
Więc tym bardziej problem, którego nie rozwiązano w czasie dwukrotnie dłuższym, zdecydowanie nie jest trywialny.   
 

6
Hyde Park / Odp: ELONA MUSKA „KOLONIA” NA MARSIE
« dnia: Sierpnia 05, 2023, 04:32:17 pm »
Eko-nowomowa.

https://www.theguardian.com/environment/2023/aug/05/uk-offshore-wind-at-tipping-point-as-funding-crisis-threatens-industry

“Alarm over the mismatch has been increased by the decision of Swedish energy company Vattenfall to stop work on the multibillion-pound Norfolk Boreas windfarm, designed to power the equivalent of 1.5m British homes.”   

No, nie wypada napisać, że farma wiatrowa będzie zasilała półtora miliona domów, bo wiadomo, że krzywa rozkładu siły wiatru nie pokrywa się z krzywą zapotrzebowania dobowego/tygodniowego/rocznego na energię elektryczną.

W eko-nowomowie wprowadzono zatem „Ekwiwalent” półtora miliona domów. 
Ale co to jest?
„Ekwiwalent” to takie miasto w fantasylandzie, w którym jest półtora miliona domów i które zużywa prąd tylko wtedy, kiedy akurat wieje wiatr. No, po prostu tak ma. Mieszkańcy „Ekwiwalentu” hibernują, kiedy wiatr nie wieje, dzięki czemu nie zużywają prądu.

7
DyLEMaty / Odp: Właśnie się dowiedziałem...
« dnia: Lipca 29, 2023, 01:19:27 am »
Czyżby? Nadprzewodnik do temperatury ponad 100 st. C?
https://arxiv.org/ftp/arxiv/papers/2307/2307.12008.pdf

Tu
 
https://wyborcza.pl/7,75400,30017836,koreanczycy-zaszokowali-swiat-kulisy-odkrycia-nowego-nadprzewodnika.html#S.TD-K.C-B.4-L.1.duzy

komentarz Cieślińskiego (za paywallem).

W ciągu kilku miesięcy sprawa się chyba wyjaśni.

8
DyLEMaty / Odp: Eksploracja Kosmosu
« dnia: Lipca 18, 2023, 12:07:55 am »
To wcale nie jest oczywiste, że jeśli Chińczycy wylądują na Księżycu, to Amerykanie wydadzą pięćset-tysiąc miliardów dolarów, żeby wbić flagę na Marsie. Mają wiele poważnych problemów do rozwiązania na Ziemi, we własnym kraju.

Nie powiedziałem, ze na 100% wyślą, tylko, że - w rozważanej sytuacji - staną na rzęsach by to zrobić. To czy im się to - przy założeniu jw. - uda będzie nie tylko miernikiem możliwości technicznych ludzkości w w/w zakresie, ale i skali ich wewnętrznych problemów, o których słusznie wspominasz.

Wydaje mi się, że amerykańskie społeczeństwo jest dziś o wiele mniej podatne na bardzo, bardzo kosztowne symboliczne gesty, niż było sześćdziesiąt lat temu.
Więc żadnego „stawania na rzęsach” (prawdopodobnie) nie będzie.
Administrator NASA twierdzi wprawdzie, że polecą na Marsa i to już około 2040 roku, ale to tylko taki urzędowy optymizm, który nic nie kosztuje.
A kasę trzyma Kongres.

*
Na Księżyc leci indyjska sonda, (z łazikiem), która kosztowała siedemdziesiąt pięć milionów dolarów.

https://edition.cnn.com/2023/07/13/india/chandrayaan-3-moon-mission-launch-intl-hnk-scn/index.html

„India has since spent about $75 million on its Chandrayaan-3 mission.”

To mniej więcej tyle, ile Melon wydaje na waciki.
Tygodniowo.     
Może sonda wyląduje, może się rozbije, ale za takie pieniądze można próbować do skutku.
I podobnie z Marsem, choć skala jest inna.

Za 50 miliardów dolarów, czyli 5-10% szacowanych kosztów wyprawy załogowej, można wysłać 20-25 pojazdów klasy Curiosity/Perseverance.
Za kilka miliardów można sprowadzić próbki gleby marsjańskiej (to jest w planach).

Ponadto, jak doskonale wiesz, ludzi po sześciu miesiącach w stanie nieważkości trzeba wyciągać z kapsuł za kołnierze, bo sami nie są w stanie wyjść.
A na Marsie powinni, ekhm, „eksplorować”. Znaczy, chodzić i zbierać kamienie.
Na Marsie jest wprawdzie tylko 0,38g, ale w skafandrze ważącym tyle co astronauta, to już efektywnie ca 0,8g.
A skafander powinien chronić przed promieniowaniem, więc być może będzie jeszcze cięższy.
No i w locie trzeba (by było) chronić astronautów przed promieniowaniem.

Wszystko tylko po to, żeby pokazać transmisję z wbijania flagi.

9
Hyde Park / Odp: ELONA MUSKA „KOLONIA” NA MARSIE
« dnia: Lipca 16, 2023, 09:39:37 pm »
Ale, żeby cokolwiek zadziało się za pięć tysięcy lat, cywilizacja musi przetrwać najbliższe sto, dwieście, trzysta lat. (I wszystkie następne stulecia oczywiście, aż do LXX.)   
A dobrze byłoby zahamować ocieplenie jak najszybciej. W ciągu pojedynczych dekad.


Oczywiście. Dlatego też, wtrącając swoje 3 grosze, zacząłem od wymienienia dwóch niepewników - z których jeden brzmiał "czy w ogóle będzie się miał kto tym przejmować" (za owe 5 tyś. lat). Tym niemniej, zakładając, że cywilizacja przetrwa w formie dość podobnej do obecnej a postęp naukowy nie zwolni, teoretyzowanie czy warto będzie za 5 tyś. lat kopać diamenty na Marsie jest trochę teoretyzowaniem z poziomu epoki węgla i stali, czy opłacałoby się położyć tory na Marsa, aby wydobywać tam rudę. Oczywiście, może też być tak, że nawet jak przetrwa cywilizacja, to postęp naukowy dojdzie do ściany (albo ludzie zgłupieją) i nic jakościowo lepszego tzw. ludzkość już nie wynajdzie w kwestii napędu kosmicznego.

Klasyk słusznie wskazał, że „Prognozowanie jest trudne, zwłaszcza, jeśli dotyczy przyszłości”.
Dodajmy, że stopień trudności rośnie razem z długością okresu prognozy.
Ty sprytnie wybrnąłeś, przewidując, że będzie albo bardzo dobrze (wycieczki w gratisie), albo bardzo źle (już nie będzie komu się przejmować).
Gdybyś jeszcze dodał trzy słowa „Albo coś pomiędzy”, twoja prognoza pokryłaby całe spektrum możliwości.
[;-)]

L.A. wywołał horyzont roku 5000 i średnią temperaturę plus 65 C.

Ja jednak proponuję skupić się na wieku XXI, którego zostało jeszcze ponad trzy czwarte.

Jeśli prawdziwe są przepowiednie najbardziej pesymistyczne, że równowaga została naruszona nieodwracalnie, to tym bardziej trzeba będzie emitować aerozole i to już zawsze.

Ale, tak czy owak, trzeba będzie je emitować, ponieważ zeroemisyjność wymaga ogromnych buforów (magazynów energii), a ich koszty są zaporowe.
Oczywiście, jeśli się przechodzi z węgla na gaz, to emisja spada o połowę. Z wiatraków bez bufora da się wygenerować około połowy zużywanej energii elektrycznej. Drugą połowę trzeba dopalić gazem.
Przejście z węgla na wiatraki plus gaz oznacza redukcję emisji o 75%. Imponujący wynik, tylko, że ten proces w Europie Zachodniej jest bardzo zaawansowany, prawie zakończony.
Żeby iść dalej  w kierunku zeroemisyjności, potrzebne są ogromne magazyny energii.
(Pomijam tu „ślad węglowy” czyli emisję przy produkcji elementów systemu energetycznego, niezależnie od tego, jakie one są).

Żeby osiągnąć, powiedzmy, 95% energii z wiatraków, a tylko 5% z gazu, potrzeba, jak szacuję, magazynów energii na tydzień.

Polska pobiera w szczycie 26 GW, średnio 22 GW.
Elektrownia szczytowo-pompowa w Żarnowcu może zmagazynować 3,5 GWh. To by wystarczyło na dziesięć minut średniego zapotrzebowania. Na osiem minut szczytowego.
(W praktyce Żarnowiec może podawać 700 MW przez pięć godzin.)

Elektrownie szczytowo-pompowe stanowią aktualnie około 90% magazynów energii.
A kosztują ca 500 dolarów za kWh.
Akumulatory są tańsze. Aktualnie około stu dolarów za kWh.
Tygodniowy magazyn energii dla Polski powinien pomieścić 3.969 GWh (22 GW razy 168 godzin). Powiedzmy 4.000 GWh na okrągło. Cztery miliardy kilowatogodzin.
Po sto dolarów za kWh to czterysta miliardów dolarów.

No, ale Komisja Europejska chce zakazać produkcji samochodów spalinowych od 2035 roku.
W 2050 flota ma być elektryczna.
Więc trzeba produkować dodatkowo około 20% procent energii elektrycznej, żeby ładować  akumulatory samochodów.
Bufor powinien zostać powiększony do 4.800 GWh za 480 miliardów dolarów.

A o ile wzrośnie zapotrzebowanie z powodu powszechnego instalowania klimatyzacji w ocieplającym się kraju?

Widziałem prognozę, z której wynikało, że do 2030 cena akumulatorów spadnie do 60 dolarów za kWh. To będzie/byłoby „tylko” 288 miliardów dolarów (plus x na klimatyzację). Ciągle ogromne pieniądze.
       
Ale nawet gdyby mieszkańcy Unii kosztem ogromnych wyrzeczeń ograniczali emisje, to Unia odpowiada za ca 7% emisji świata.

Dwa lata temu Guardian informował, że pięć krajów Azji ma zamiar zbudować sześćset nowych bloków węglowych o mocy 300 GW. (Na dodatek do tysięcy eksploatowanych).

https://www.theguardian.com/environment/2021/jun/30/five-asian-countries-80-percent-new-coal-power-investment
 
“China, India, Indonesia, Japan and Vietnam plan to build more than 600 coal power units (…) [which] could generate a total of 300 gigawatts of energy”
 
Maniacy z “Just stop oil (and gas, and coal)” powinni się przyklejać do bram chińskich ambasad, a nie do obrazów.

Nie widzę innego rozwiązania niż aerozole.   
 

10
DyLEMaty / Odp: Eksploracja Kosmosu
« dnia: Lipca 14, 2023, 02:43:10 am »
No, jeśli to stanie się ciałem, to zgodzisz się chyba, że - czy Ci się to podoba, czy nie - Amerykanie staną na rzęsach by wysłać załogową misję na Marsa... 8) (Inna sprawa, że sporo szumnych astronautycznych zapowiedzi od lat słyszymy, a w praktyce bardzo często na nich się kończy. Dobrze, że chociaż ISS trwa.)

To wcale nie jest oczywiste, że jeśli Chińczycy wylądują na Księżycu, to Amerykanie wydadzą pięćset-tysiąc miliardów dolarów, żeby wbić flagę na Marsie. Mają wiele poważnych problemów do rozwiązania na Ziemi, we własnym kraju.

**
ISS powinna zostać jak najszybciej zwodowana, a środki przeznaczane na jej utrzymanie, szacowane na trzy miliardy dolarów rocznie, powinny zostać przeznaczone na intensywne badania procesu schładzania Ziemi poprzez Stratospheric Aerosol Injection. 

*
https://www.space.com/16748-international-space-station.html

"The International Space Station costs about $3 billion per year for NASA to operate, roughly a third of the human spaceflight budget, according to the agency's Office of the inspector general."


11
DyLEMaty / Odp: Eksploracja Kosmosu
« dnia: Lipca 13, 2023, 04:57:01 pm »
China reveals how it plans to put astronauts on the moon by 2030


12:04 AM EDT, Thu July 13, 2023

Hong Kong CNN —
Chinese officials on Wednesday unveiled new details about their plans for a manned lunar mission, as China attempts to become only the second nation to put citizens on the moon.
Zhang Hailian, deputy chief engineer with the China Manned Space Agency (CMSA), revealed the preliminary plan at an aerospace summit in the city of Wuhan on Wednesday, according to state-run news agency Xinhua.
The mission, expected to take place before 2030, is part of a project to establish a lunar research station. It will investigate how best to build the facility, and carry out moon exploration tasks and other experiments, Zhang said.

Całość:
https://edition.cnn.com/2023/07/13/china/china-crewed-moon-landing-2030-intl-hnk-scn/index.html

12
Hyde Park / Odp: ELONA MUSKA „KOLONIA” NA MARSIE
« dnia: Lipca 13, 2023, 01:02:06 am »
Nie wiem, czy geoinżynieria, czyli ręczne sterowanie klimatem w skali globalnej, jest dobrym pomysłem. Każdy lek, jak to się mówi, "jedno leczy, a drugie kaleczy".

Ale co innego proponujesz?

Konkretnie?

Zeroemisyjność jest mrzonką, bo dunkeflaute 

https://en.wikipedia.org/wiki/Dunkelflaute

powoduje, że, żeby osiągnąć zeroemisyjność, potrzebne byłyby gigantyczne magazyny energii, co najmniej na około tydzień zapotrzebowania.
A magazyny są koszmarnie drogie.
Poza zasięgiem.

(Zaś Niemcy, w ramach walki z ociepleniem, wyłączyli w kwietniu b.r. ostatnie trzy bloki elektrowni atomowych i robią co mogą, żeby nigdzie w Unii nie budowano takich elektrowni.)     

Przy tym ja nie uważam, że należałoby schładzać planetę aerozolami w stratosferze od jutra. Natomiast od jutra należałoby rozpocząć badania skuteczności tego schładzania i ewentualnych negatywnych skutków. Badania maksymalnie intensywne. Chyba że komuś się nie spieszy?       

*
@maziek.

Ja jestem wielkim entuzjastą badań podstawowych i niepodstawowych.

Ale, żeby cokolwiek zadziało się za pięć tysięcy lat, cywilizacja musi przetrwać najbliższe sto, dwieście, trzysta lat. (I wszystkie następne stulecia oczywiście, aż do LXX.)   
A dobrze byłoby zahamować ocieplenie jak najszybciej. W ciągu pojedynczych dekad.
 
*
@Q
 
„NASA pokazywała kosmos takim, jakim jest, jeśli już manipulując, to delikatnie w kierunku większego heroizmu (po co widownia miała wiedzieć, że astronauci wygonili chorego kolegę do nieogrzewanego modułu),”

Skąd wziąłeś ten pomysł, że „astronauci wygonili kolegę”?!!

Koniecznie podaj źródło. Jeśli to książka, to z numerem strony. 

13
Hyde Park / Odp: ELONA MUSKA „KOLONIA” NA MARSIE
« dnia: Lipca 10, 2023, 05:14:16 pm »
@ L.A. (i maziek)

W najgorszym scenariuszu za pięć tysięcy lat - a raczej znacznie prędzej - Ziemia zamieni się w miejsce równie nienadające się do życia, jak i Mars.

Nie, nie zamieni się.
- ciążenie dalej będzie wynosiło 1g,
- ciśnienie atmosferyczne będzie wynosiło m.w. tyle, ile wynosi dziś,
- w powietrzu będzie ca 20% tlenu,
 - w oceanach będzie woda, którą już dziś ludzie umieją odsalać i kosztuje to ca dwa złote za tonę.   
- ponadto mamy dobrze rozpoznane złoża/zasoby surowców.

(I jeszcze szereg innych przewag Ziemi można by wymienić)

A bazę można postawić na biegunie południowym.

*
A przede wszystkim: o jakim scenariuszu mówimy?

Możemy ich rozpatrzyć wiele, ale żeby dyskusja dokądś prowadziła, musimy wiedzieć, który jest aktualnie omawiany.

Nie znam wszystkich wypowiedzi Melona, ale, o ile dobrze pamiętam, chodziło mu o wydarzenia nagłe: ryzyko uderzenia dużej asteroidy, wybuch pełnoskalowej wojny atomowej, lub wybuch ekstremalnie zabójczej epidemii.

Jeżeli w najbliższym czasie (w ciągu kilku dekad) wybuchnie pełnoskalowa wojna atomowa, to zaraz potem zapanuje zima nuklearna.
Rozmowa Tegmarka z Fridmanem dotyczyła zasadniczo zagrożeń ze strony AI/AGI (w kontekście zbudowania CHAT GPT4), o wojnie Tegmark tylko wspomniał, ale powiedział, że, wg tego modelu, po wojnie w niektórych miejscach w Europie (a z kontekstu wynikało, że nie chodzi o tereny Norwegii lub Szwecji położone za kołem polarnym) będzie minus dwadzieścia stopni Celsjusza w lipcu. I podobnie w USA.
No, to by oznaczało, że problem globalnego ocieplenia nie powróci przez co najmniej następne kilkaset lat.
Jeśli w ogóle kiedykolwiek powróci.

Podobnie w przypadku uderzenia dużej asteroidy, nastąpi „zima impaktowa” (pouderzeniowa? Nie wiem, czy istnieje dobry/lepszy polski termin), tyle że nie będzie promieniowania.

Jeśli epidemia zabije 98-99% ludzi na świecie to emisja CO2 spadnie co najmniej o 90%, a może bardziej.

Modele klimatyczne to tylko (bardzo niedoskonałe) szacunki i przybliżenia, ale wydaje mi się (tzn., mam takie wrażenie na podstawie lektury w sumie co najmniej kilkunastu artykułów na ten temat tylko w ciągu ostatniego roku), że gdyby taka (bardzo duża) redukcja emisji nastąpiła szybko (w ciągu kilku lat), to ocieplanie klimatu dałoby się zatrzymać.

(Z tego chyba wynika [?], że osoby zatroskane o klimat powinny sobie życzyć, żeby … jutro jakaś chińska świnia zjadła kupę nietoperza z nowym ultra-zajadłym wirusem [tak się zaczyna film z 2011 roku, pod prawie wszystko-mówiącym tytułem „Contagion” z Mattem Damonem, Gwyneth Paltrow i innymi znanymi]).

*
No, ale co się będzie działo, jeśli asteroida nie uderzy, i ani wojna atomowa ani epidemia nie wybuchnie?

„A jaki jest sens w siedzeniu pod ziemią, gdy średnia roczna temperatura na powierzchni wynosi, dajmy na to, 64,5 stopni Celsjusza?”

Modele klimatyczne to tylko bardzo niedoskonałe szacunki i przybliżenia.
 
Domyślam się zatem, że te 64,5 stopnia to taka konkretyzacja, która ma (nomen omen) rozpalać umysły.

Ja jednak sądzę że, z wysokim prawdopodobieństwem, średnia temperatura Ziemi nigdy nie wrośnie o więcej niż trzy-cztery stopnie C.
Prawie na pewno nigdy. Prawie. Nie na pewno, ale prawie na pewno.
Dlaczego?
O tym z chwilę poniżej, ale najpierw skomentuję post maźka.

*
@maziek
Dostarczenie tony ładunku na Marsa zawsze będzie wymagało wydatkowania xyz fartylionów dżuli.
To się nigdy nie zmieni.   
Może to będzie (i jest) 300 FJ, może 700, załóżmy na okrągło, że to 500FJ.

Jeśli chcesz, możesz policzyć, ile dżuli potrzeba, żeby przezwyciężyć grawitację ziemską, rozpędzić tonę ładunku do prędkości podróżnej, potem wyhamować i osadzić tonę ładunku na powierzchni Marsa.

Zwracam przy tym uwagę, że Curiosity i Perseverance (i chyba wszystkie sondy marsjańskie) leciały:
1/- w oknie kontaktu,
2/- w jedną stronę i
3/- z taką prędkością, że lot zajmował sześć-siedem miesięcy.

Jeżeli ktoś chciałby lecieć:
a/- poza oknem i
b/- szybciej i
c/- w obie strony, to trzeba by wydatkować kilka tysięcy FJ na tonę.
     
Ja raczej optymistycznie założyłem, że Melon obniży cenę pięćset razy,  i że to będzie milion dolarów za przetransportowaną tonę. A gdyby obniżył cenę „tylko” dwieście razy, albo „tylko” sto razy, to i tak byłoby to wielkie osiągnięcie, ale jednak koszt transportu wynosiłby odpowiednio dwa i pół lub pięć milionów dolarów za tonę.

Czy kiedykolwiek „wycieczka na Marsa będzie gratisem do śniadania w hotelu”

Ja rozumiem (a przynajmniej się domyślam), że ten gratis to żartobliwa przesada.

Ostrożniejsze pytanie brzmi „Czy wycieczka na Marsa kiedykolwiek zbliży się do dzisiejszej ceny wycieczki do Japonii, dla Europejczyka?”

Taka wycieczka będzie zawsze kosztowała (w sensie wydatku energetycznego) m.w. pięć tysięcy FJ. (Fartylionów dżuli).

W związku z tym koszt wycieczki jest i zawsze będzie ściśle powiązany z kosztami energii.
Jeśli energia stanieje dziesięć razy, to i wycieczka stanieje (około) dziesięć razy. Jeśli sto, to sto. Itd.
Nie stawiam tu żadnych hipotez, czy stanieje, o ile i kiedy, wskazuję tylko (i aż) że taka jest zależność.
Jeśli Musk obniży aktualne koszty transportu pięćset razy, to zejdzie do miliona dolarów za przewiezioną tonę. Ale to dotyczy lotu w oknie, w jedną stronę i powoli (6-7 miesięcy).

Gdyby ktoś chciał dziś polecieć na Marsa poza oknem, na miesiąc i spędzić w podróży nie więcej niż na miejscu (czyli nie więcej niż po dwa tygodnie w każdą stronę), to trzeba by prawdopodobnie zapłacić dziesięć milionów dolarów za przetransportowaną tonę, a może więcej.

Żeby wycieczka na Marsa zbliżyła się do dzisiejszych kosztów wycieczki do Japonii dla Europejczyka, cena energii musiałaby się zmniejszyć co najmniej tysiąc razy.

Oczywiście ta energia musiałaby być zeroemisyjna, ale, żeby to jakoś odnieść do realiów tu i teraz, po tysiąckrotnej obniżce cen energii pięćdziesiąt litrów benzyny kosztowałoby … trzydzieści pięć groszy.

Jednak gdyby energia (zeroemisyjna) taniała, taniała znacząco, choćby kilkakrotnie, to przede wszystkim możliwe stałoby się hamowanie ocieplenia klimatu. Tu na Ziemi. Na wycieczki może przyjdzie czas w XXIII stuleciu (ew. w XXV albo LV).

Czy o Musku będą kiedyś uczyli w szkołach? I czy powinni?
Trudno powiedzieć.

Melon nie wynalazł silnika elektrycznego ani akumulatora litowo-jonowego.
I (może się mylę, ale) wydaje mi się, że nawet nie ulepszył ani jednego, ani drugiego. Wstrzelił się w lukę rynkową i w modę w pewnych „proekologicznych” kręgach na samochody elektryczne. Wg Lomborga
https://en.wikipedia.org/wiki/Bj%C3%B8rn_Lomborg
90% samochodów elektrycznych trafia do gospodarstw domowych, w których jest drugi samochód. Czyli po mieście właściciel Tesli eko-szpanuje elektrykiem, a za miasto jedzie dwutonowym SUV-em (bo jakoś wątpię, żeby obok tych Tesli stały Renault Clio, czy coś tej klasy).

Pamiętasz może taką firemkę … która się nazywała Nokia? Dwadzieścia lat temu miała chyba prawie połowę rynku telefonów komórkowych, ale już od dawna spoczywa na śmietniku historii gospodarczej.

Nie twierdzę, że Tesla też tam wyląduje. Ale nikt nie wie, gdzie Tesla będzie za dwadzieścia lat. Może będzie dominowała na rynku, ale może będzie spółką zależną Toyoty, (albo Volkswagena albo GM).

Musk (w swojej firmie Spacex) przetestował i buduje rakiety wielokrotnego użytku. Nawiasem mówiąc, chętnie przeczytałbym artykuł o tym, czy inne firmy, zwłaszcza te produkujące rakiety do wystrzeliwania satelitów, przede wszystkim Arianespace SA i United Launch Alliance

https://en.wikipedia.org/wiki/Arianespace
 https://en.wikipedia.org/wiki/United_Launch_Alliance

próbowały budować rakiety wielokrotnego użytku, albo chociaż to rozważały.

No, ale ilu potrafisz wymienić konstruktorów rakiet? Oprócz wiadomego Untersturmführera, naturlich.
Nie jestem przekonany, że warto uczyć o Melonie w szkołach.

*
Przy okazji zgłaszam taki postulat, żeby, jeśli dyskusja się rozwinie, żadnych postów nie przenosić stąd do innych wątków. Teoretycznie można rozmawiać osobno o planach Melona, osobno o klimacie, osobno o energetyce, osobno o samochodach elektrycznych, itd.
Nie bądźmy jednak jak [s.] mieszczanie.         
[:-)]
Moim zdaniem jest tu jeden temat: jak będzie wyglądał świat, z którego, moim zdaniem, nie będzie możliwości (ani, mam nadzieję, potrzeby) ucieczki do marsjańskiej kolonii.

**
Dlaczego uważam, że, z wysokim prawdopodobieństwem, średnia temperatura Ziemi nigdy nie wrośnie o więcej niż trzy-cztery stopnie C?
Ponieważ najpóźniej za dwadzieścia lat klimat (prawdopodobnie) zacznie być schładzany przy pomocy geoinżynierii, a konkretnie tzw. efektu Pinatubo. (SRM/SAI Solar Radiation Management a konkretnie Stratospheric Aerosol Injection)

https://en.wikipedia.org/wiki/1991_eruption_of_Mount_Pinatubo

The powerful eruption of such an enormous volume of lava and ash injected significant quantities of aerosols and dust into the stratosphere. Sulfur dioxide oxidized in the atmosphere to produce a haze of sulfuric acid droplets, which gradually spread throughout the stratosphere over the year following the eruption. The injection of aerosols into the stratosphere is thought to have been the largest since the 1883 eruption of Krakatoa, with a total mass of SO
2 of about 17,000,000 t (19,000,000 short tons) being injected – the largest volume ever recorded by modern instruments (see chart and figure).
This very large stratospheric injection resulted in a volcanic winter, a reduction in the normal amount of sunlight reaching the Earth's surface by roughly 10% (see figure). This led to a decrease in Northern Hemisphere average temperatures of 0.5–0.6 °C (0.9–1.1 °F) and a global decrease of about 0.4 °C (0.7 °F).[21][22] [Bold C.] The 1991 eruption also caused the "Summer that Wasn't" in 1992. [23] [24][25] [26]
(…)
The stratospheric cloud from the eruption persisted in the atmosphere for three years.”

https://eos.org/articles/climate-change-will-alter-cooling-effects-of-volcanic-eruptions

“What really matters is whether these [volcanic aerosols] are injected into the stratosphere—that is, above 16 kilometers in the tropics under current climate conditions and closer to 10 kilometers at high latitudes,” explained Thomas Aubry, a geophysicist at the University of Cambridge in the United Kingdom and lead author of the new study. “If [aerosols] are injected at these altitudes, they can stay in the atmosphere for a couple of years. [bold C.] If they are injected at lower altitudes, they are essentially going to be washed out by precipitation in the troposphere. The climatic effect will only last for a few weeks.”

W tygodniku Polityka ukazał się pod koniec czerwca artykuł o geoinżynierii.
 
https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/nauka/2216354,1,kto-sie-bawi-w-boga-zaczal-sie-wielki-grozny-wyscig-po-techno-zbawienie.read?src=mt

Niestety, zaskakująco bałamutny, jak na „czołowy tygodnik opinii”.

W dodatku autorka Patrycja Sasnal, jest Kierowniczką Biura Badań i Analiz w Polski Instytucie Spraw Międzynarodowych.
https://www.pism.pl/analysts/Patrycja_Sasnal_en
Wydawało mi się, że po kimś takim można oczekiwać pewnego standardu prezentacji tematu.

Sasnal napisała:
„Jest to najszybsza i najtańsza znana metoda oziębienia klimatu, ale też najbardziej kontrowersyjna.”
Zgadzam się, że jest najszybsza i najtańsza.
Kontrowersyjna jest w takim sensie, że ma ideologicznych przeciwników.

Sasnal cd.
„Może zniszczyć warstwę ozonową, zderegulować system hydrologiczny Ziemi, spowolnić fotosyntezę i wywołać polityczne konflikty – w zależności od tego, gdzie zostanie użyta.”

1/ - ”Może zniszczyć warstwę ozonową” – zero-jedynkowo, tak jak się zestrzeliwuje rakietę?
Czy też może osłabić warstwę ozonową? Jak bardzo? Znacznie? Nieznacznie? Nie wiadomo.
2/- „Może (…) zderegulować system hydrologiczny Ziemi”  Co to znaczy? Jakie konkretnie będą skutki „deregulacji”? Nie wiadomo.
3/- „Może (…) spowolnić fotosyntezę” Przecież zawsze jest tak, że rośliny rosną wolniej kiedy jest chłodniej. Chcemy, żeby było chłodniej.     
4/- „Może (…) wywołać polityczne konflikty" – w zależności od tego, gdzie zostanie użyta.”

To są łącznie cztery powody, żeby jak najszybciej zacząć prowadzić testy.

Ale (pisze dalej Sasnal)
„W ubiegłym roku testy rozpylania siarki grupy Keitha w północnej Szwecji zatrzymał opór rdzennych ludów Saamów. Nie obawiali się samego pyłu, tylko sprzeciwili się geoinżynierii ideologicznie. Uważają, że poleganie na technologii osłabia motywację do tego, co trzeba zrobić natychmiast: do zatrzymania emisji.”

Być może ja krzywdzę Saamów
https://en.wikipedia.org/wiki/S%C3%A1mi
uważając ich za prostych pasterzy reniferów. A tam co drugi (i co druga) z doktoratem nauk o atmosferze.

Ale jednak mam takie podejrzenie, że odwiedzili Saamów jacyś foliarze i wyłudzili pełnomocnictwa.
Saamowie uważają, że trzeba natychmiast zatrzymać emisje, a p. dr Sasnal chyba się z nimi zgadza. Zatrzymać emisje natychmiast, czyli dziś, a od jutra przenieść się do jaskiń.

I dalej Sasnal:
„Ponadto raz puszczonej w ruch nie da się zatrzymać. Czy to z samolotów, czy z balonów, trzeba bezustannie rozpylać siarczany w stratosferze. Zahamowanie tego procesu spowoduje tzw. Szok zakończenia: temperatura gwałtownie wzrośnie do poziomów wyższych niż przed użyciem technologii.”

Fanatyczni przeciwnicy geoinżynierii próbują przedstawiać jej wielką zaletę jako wadę i zagrożenie. Przecież, gdyby proces był nieodwracalny, istniałoby ogromne ryzyko przedawkowania pyłów. Zrobiłoby się za zimno i już nic nie można byłoby na to poradzić.
A tak wystarczy poczekać maksymalnie trzy lata.

Dalej Sasnal: 
„Do racjonalnej interwencji o skali planetarnej potrzebna byłaby zgoda na poziomie ONZ, może nawet nowe ciało zarządzające badaniami i jej implementacją. Nie ma na to żadnych szans.”   
Skąd wiadomo że nie ma szans? Na razie nikt (żadne państwo) nie zaproponował traktatu o zastosowaniu geoinżynierii.

Artykuł na ten temat Polityka opublikowała także w kwietniu br.
https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/nauka/2208956,1,geoinzynieria-uratuje-ziemie-ten-szalony-pomysl-mocno-sklocil-badaczy-klimatu.read
Autor to Andrzej Hołdys.
I też jest to dziwny tekst.

Kończy się tak:
„Jeśli geoinżynieria jest szkodliwa, trzeba mieć na to dowody, aby liderzy polityczni mieli pewność, że trzeba ją wykreślić z listy dostępnych opcji”.
Zdaniem wielu naukowców poszukiwania takich dowodów potrwają wiele dekad i nie zakończą się jednoznacznymi zaleceniami. Dlatego najlepiej byłoby już dziś zostawić z powyższego cytatu tylko kilka ostatnich słów: „wykreślić z listy dostępnych opcji”.


Wielu „naukowców” uważa, że nie należy badać zjawiska – bo bez badań wiedzą, że się nie przyda? A może boją się, że okaże się przydatne i będę musieli oddać foliowe kapelusze na złom?         

*
Skoro opór jest tak silny, skąd ja czerpię swój (umiarkowany i warunkowy) optymizm? 

Uważam, że George Schulz miał rację, kiedy (allegedly) stwierdził:

„Nawet najbardziej konieczne i oczywiste decyzje zostaną podjęte, jeśli sytuacja będzie wystarczająco zła.”  

Foliarze będą się jeszcze, niestety, opierali przez jakąś dekadę, może dwie.
Bo sytuacja nie jest wystraczająco zła.
   
Ale później schładzanie Ziemi stanie się konieczne.

USA zaczynają badać SRM
https://www.theguardian.com/environment/2022/dec/25/can-controversial-geoengineering-fix-climate-crisis

“Until recently, I thought it was too risky, but slow progress on cutting emissions has increased motivation to understand techniques at the margins like solar geoengineering,” said Chris Field, who chaired a National Academies of Sciences report last year that recommended at least $100m being spent researching the issue.

L.A., napisałeś:
„Pętla dodatniego sprzężenia zwrotnego się zamknęła. Teraz możemy inwestować megamiliardy dolarów w przeciwdziałanie, możemy nawet kompletnie powstrzymać emisję CO2 - to już nic nie da. Chwiejna równowaga została zakłócona.”

Nie jestem pewien, czy na pewno się zamknęła. Ale załóżmy że tak.

Natomiast do schładzania klimatu nie potrzeba „megamilardów”.

Tu
https://iopscience.iop.org/article/10.1088/1748-9326/aae98d

szczegółowy opis projektu, którego realizacja pozwoliłaby na zmniejszanie o połowę wzrostu średniej temperatury przez piętnaście lat - w przyjętym modelu w latach 2033-2047.

Całkowite koszty to 36 miliardów dolarów.
Projekt oczywiście można skalować.

14
Hyde Park / Odp: ELONA MUSKA „KOLONIA” NA MARSIE
« dnia: Lipca 09, 2023, 01:24:15 am »

Do Twojej listy - asteroida, wojna atomowa, epidemia - dodałbym jeszcze nieodwracalne zmiany klimatyczne, zanieczyszczenie środowiska oraz - w mniejszym stopniu - wyczerpanie zasobów naturalnych. I w obliczu tych wyzwań żadne samowystarczalne kolonie w Wyoming chyba nie pomogą...


W każdej sytuacji kolonia w megabunkrze w Wyoming będzie o wiele lepsza. Wielokrotnie lepsza. Ciążenie wynosi tam 1g, ciśnienie na zewnątrz to jedna atmosfera, a w niej 20% tlenu, może z dodatkiem radioaktywnego pyłu po wojnie, ale pył w końcu opadnie. Według modelu, o którym mówił Tegmark, to nie promieniowanie zabije większość tych 98-99% ludzkości, tylko zima nuklearna.
 
„Zmiany klimatyczne, zanieczyszczenie środowiska”

Jestem przekonany, że i w najgorszym scenariuszu nawet za pięć tysięcy lat klimat na Ziemi będzie o wiele bardziej przyjazny dla ludzi niż na Marsie.

I za dziesięć tysięcy lat też.

A gdyby wydano te 250 tysięcy miliardów dolarów na przeciwdziałanie zmianom klimatu i zanieczyszczaniu środowiska, to efekty byłyby spektakularne.

*
Ad reaktory.
Tak, przypominam sobie teraz, że reaktory na amerykańskich lotniskowcach są ładowane tylko dwa razy, na początku i po 20 latach, a po 40 okręt kończy służbę. Możliwe, że łodziach podwodnych jest podobnie.
Pytanie, czy władze USA udostępniłyby Melonowi wojskową technologię?
I czy Melon uzyskałby zgodę na wystrzeliwanie takich reaktorów, biorąc pod uwagę, że radiofobiarze protestują, kiedy się wystrzeliwuje RTG z kilkoma kilogramami plutonu.
 Ale, tak czy owak, to praktycznie bez znaczenia. Koszty kolonii na Marsie nie zmieniłyby się znacząco.
   
Melon obiecywał bilety po pięćset tysięcy dolarów. Ciekawe, ilu byłoby chętnych na wyjazd, gdyby podał prawdziwą cenę biletu, czyli dwieście pięćdziesiąt milionów dolarów? Sądzę, że niewielu.

Ale jeśli uzbiera jakąś grupę, to (co do zasady) niech lecą.

Tyle, że skoro Unia (a w mniejszym zakresie także USA i wiele innych krajów świata) wprowadzają albo planują wprowadzenie różnych pro-klimatycznych i pro-środowiskowych ograniczeń i podatków, to, moim zdaniem, należałoby wprowadzić jakiś podatek od tych ca dziewięciu tysięcy ton paliwa i utleniacza, koniecznych, żeby wysłać 250 ton ładunku, niezbędnego, żeby urządzić jednego kolonistę na Marsie.

I to nie symboliczny podatek.

Progresywny.

O ile dobrze pamiętam, przeciętny niemiecki kierowca przejeżdża 14.000 kilometrów rocznie. Około sześciuset tysięcy kilometrów przez całe życie. Spala ca 60.000 litrów benzyny – czyli około czterdziestu ton.

A klient Melona chce w trakcie wyjazdu spalić ca dwa tysiące ton metanu? Produkując chyba około czterech tysięcy ton CO2?

I zostawić nam to na pamiątkę?
     

15
Hyde Park / Odp: ELONA MUSKA „KOLONIA” NA MARSIE
« dnia: Lipca 08, 2023, 06:53:03 pm »
Do tegoż niezupełnie jasne, jaki miałby być cel założenia takiej kolonii. W dłuższej perspektywie.
Surowce? Wydobycie jakichś szczególnie rzadkich metali? Hm. Nie słyszałem, żeby na Marsie odkryto jakieś złoża kalifornu, polonu lub radu, a sprowadzenie z powrotem na Ziemię zwykłej platyny, rodu czy palladu chyba się nie opłaci.

A może dobroczyńca Melon działa w trosce o losy przyszłych pokoleń? Może w grę wchodzi szeroko rozumiana melioracja planety, uczynienie Marsa nadającym się do stosunkowo normalnego życia?
Hm-mm. Nawadnianie planety. Zagęszczenie atmosfery i zwiększenie stężenia tlenu. Uczynienie z toksycznych piasków żyżnej gleby. Stworzenie sztucznego pola magnetycznego i pasów Van Allena jako ochrony przed promieniowaniem...
Jak na mnie, zadanie wygląda na awykonalne. Nawet w dalekiej przyszłości, nawet teoretycznie, zwłaszcza w tym co się tyczy atmosfery. Bo cóż można począć ze słabą grawitacją? :-\

@L.A.
Musk wyjaśniał wielokrotnie, dlaczego, jego zdaniem, kolonia powinna powstać. Według niego ludzkość powinna stać się „gatunkiem wieloplanetarnym” („multiplanetary species”), żeby przetrwała, jeśli cywilizacja na Ziemi zostanie zniszczona.
Teoretycznie to miałoby sens, w praktyce jest absurdem, o czym piszę poniżej, ale najpierw jeszcze kilka uwag o kolonii.
Otóż Starshipy mają być tankowane na Marsie na drogę powrotną ciekłym tlenem i ciekłym metanem. Metan ma być wytwarzany w tzw. procesie/reakcji  Sabatiera

https://pl.wikipedia.org/wiki/Reakcja_Sabatiera
https://en.wikipedia.org/wiki/Sabatier_reaction

z dwutlenku węgla i wodoru. Dwutlenek ma być wychwytywany z atmosfery (której stanowi 95%), a wodór, jak się domyślam, z elektrolizy wody.
Żeby tankować Starshipy trzeba dostarczyć na Marsa urządzenia i instalacje niezbędne do tych procesów, a także koparki do wydobywania lodu (jak tylko zostanie znaleziony na Marsie, płytko i w odpowiednich ilościach).
No i trzeba zapewnić odpowiednią ilość energii do tych działań.
Jedno i drugie to dodatkowe tony do transportu.

*
W roku 2018 całego lub prawie całego Marsa ogarnęła wielka burza piaskowa, która trwała od czerwca do października.
W rezultacie łazik Opportunity zamarzł.

https://en.wikipedia.org/wiki/Opportunity_(rover)

“Due to the 2018 dust storms on Mars, Opportunity entered hibernation mode on June 12,[52][53] but it remained silent after the storm subsided in early October.”

I kolonia też by zamarzła w trakcie takiej, czy podobnej, burzy.
A to znaczy, że nie może korzystać z ogniw fotowoltaicznych, a przynajmniej  nie wyłącznie, co najmniej część energii (może połowa) powinna pochodzić z reaktorów atomowych.
Być może reaktor jest/będzie/byłby lżejszy niż ogniwa fotowoltaiczne i akumulatory zapewniające taką samą ilość energii w czasie, ale na razie chyba nie skonstruowano reaktora, który można by przewieźć Starshipem. (Wiem, że czynione są przymiarki do produkcji reaktorów modułowych).
No i w najpopularniejszym typie reaktorów PWR pręty paliwowe wymienia się co dwa lata. Samowystarczalna kolonia musiałaby je produkować na miejscu.           

**
Źródła nie wskażę, ale czytałem kiedyś, że koszt wystrzelenia sondy kosmicznej to około 30-40 procent kosztów całego projektu.

Curiosity kosztował około 2,5 miliarda USD, Perseverance około 2 miliardów USD (sporo jego ważnych elementów to były części zapasowe do Curiosity, rozliczone w koszty tamtego projektu, dlatego był tańszy).
Każdy z nich waży około tony (Curiosity trochę mniej).

30-40% to byłoby od 600 milionów do miliarda dolarów, ale załóżmy dla równego rachunku, że to było 500 milionów.

Melon twierdzi, że będzie woził hurtem, po sto - sto pięćdziesiąt ton jednorazowo i będzie używał rakiet wielokrotnego użytku, więc na pewno będzie to robił znacznie taniej, wielokrotnie taniej.
Być może sto razy taniej, może dwieście razy, a może pięćset razy?
To byłoby wielkie osiągnięcie.
Ale to ciągle (w najbardziej optymistycznym wariancie) byłby milion dolarów za przewiezioną tonę.

(Przy takim koszcie transportu koszt większości rodzajów ładunku, jak gleba do szklarni czy cement, jest pomijalny, choć np. aparatura do rezonansu magnetycznego sama kosztuje około miliona dolarów za tonę).     

Oszacowałem poprzednio, że trzeba dostarczyć na Marsa co najmniej dwieście pięćdziesiąt ton ładunków, żeby stworzyć jednemu koloniście warunki do życia. Kolonia według Melona ma mieć milion mieszkańców, więc trzeba przewieźć dwieście pięćdziesiąt milionów ton.
Transport tych ładunków będzie kosztował 250 (polskich) bilionów dolarów.

250 000 000 000 000.

Albo, jeśli ktoś woli, 250 tysięcy miliardów dolarów.

PKB całej Ziemi to około 100 tysięcy miliardów dolarów.

https://en.wikipedia.org/wiki/List_of_countries_by_GDP_(nominal)
 
**
Co może zagrozić dalszemu istnieniu cywilizacji ziemskiej?
Duża asteroida, (duża) wojna atomowa i (teoretycznie) epidemia.

*
Asteroida.
Za część promila kwoty 250 tysięcy miliardów dolarów, można zbudować i wystrzelić sieć teleskopów wczesnego ostrzegania przed asteroidami i wykonać szereg testów spychania asteroidy z kursu, na skalę znacznie większą niż misja DART.
A gdyby się kiedyś okazało, że leci do nas coś dużego (co, dzięki w.w. sieci, wykrylibyśmy przynajmniej 30-50 lat przed kolizją), to za kolejne ułamki promila kosztów kolonii można by taką asteroidę zepchnąć z kursu.

*   
Wojna atomowa.
Pełnoskalowa, to znaczy, że USA i Rosja użyją znacznej części głowic, których posiadają odpowiednio chyba pięć i sześć tysięcy.

Max Tegmark, profesor MIT
https://en.wikipedia.org/wiki/Max_Tegmark
kilka tygodni temu, w rozmowie z Lexem Fridmanem, stwierdził, że zrobiono (nie wiem kto, ale zakładam, że to była jakaś w miarę poważna instytucja) symulację takiej wojny i wyszło, że zginie w niej 98-99% ludzkości.

No, ten pozostały jeden procent to ciągle osiemdziesiąt milionów ludzi. 

Ale jeżeli ktoś nie dowierza, że ci ocaleni z atomowej zagłady odbudują cywilizację, to za pół procenta kosztów kolonii marsjańskiej można zbudować milionową samowystarczalną kolonię … w Wyoming albo w Montanie albo w Kolorado. Albo gdzieś indziej na środkowym zachodzie USA.
Za drugie pół procenta można zbudować wokół podziemnego megabunkra kolonii milionowe miasto, w którym koloniści będą sobie wygodnie mieszkali, a na sygnał o rozpoczęciu wojny zejdą do megabunkra. (Można dorzucić podziemne tunele z piwnic domów do megabunkra, żeby ewakuacja przebiegła sprawnie).

*
Epidemia.
Prawdopodobieństwo, że pojawi się epidemia groźniejsza niż Covid jest zapewne spore, ale prawdopodobieństwo, że pojawi się taka, która będzie zabijała sto procent zarażonych, jest ekstremalnie małe.
Ale jeśli ktoś się boi, to może się schować w samowystarczalnej kolonii w Wyoming albo w Montanie albo w Kolorado. Albo gdzieś indziej na środkowym zachodzie USA.

**
@Q
Serial z życia kolonii przyniósłby może więcej pieniędzy niż sprzedaż magnesów, ale to ciągle wystarczyłoby ledwo na waciki. Jeśli serial przynosiłby sto milionów dolarów zysku rocznie, to można by wysyłać sto ton ładunku rocznie. Np. po jednej dziesięciodekagramowej tabliczce czekolady rocznie dla każdego z miliona kolonistów.

Pamiętaj, że tematy kosmiczne szybko nudzą widzów. Tuż przed wybuchem zbiornika z tlenem załoga Apollo 13 przeprowadziła transmisję z pokładu, ale żadna amerykańska telewizja tego nie pokazywała, bo to był już trzeci lot z planem lądowania, po dwóch wykonanych lądowaniach, a w sumie piąty na orbitę Księżyca – nudy.   

Strony: [1] 2 3 ... 15