Trudno jest mi się odnieść do tego przez com przeszedł czytając wstęp i opis książki "Les Robinsonades". Wielu z Was zachwycił właśnie wstęp do "Próżni doskonałej". W moim przypadku jest zupełnie inaczej. Wstęp, który jest równocześnie mini-recenzją całej książki prawie nic nie wnosi. Jest zupełnie suchy i jałowy. Lem stara się w nim pokrótce zaprezentować sam pomysł utworzenia zbioru recenzji nieistniejących książek. Oczywiście sam pomysł jest całkiem niezły - to trzeba przyznać. Idea taka została później przez Lema wykorzystana w "Golemie XIV", którego wstęp jest moim zdaniem rewelacyjny. Przez pewien czas miałem wrażenie, że naprawdę czytam prolog napisany przez znanego naukowca. Dopiero opisy wydarzeń usytuowanych w odległej przyszłości zdemaskowały sprytny zabieg literacki, jakiego dopuścił się autor. Powiem szczerze, że była to bardzo miła niespodzianka. Chciałbym, żebyście opisali co Was zachwyca we wstępie (być może ja po prostu czegoś nie dostrzegam)?
Szukając informacji w Internecie na temat "Próżni doskonałej" nie znalazłem prawie nic. Doszukałem się tylko wzmianki o tym, że literackie eksperymenty Lema w "Próżni doskonałej" były swoistym poligonem, na którym Lem ćwiczył się, by w końcu zakończyć manewry powołując do życia Golema XIV (prawie 10 lat później). Kto czytał Golema, ten wie jak skomplikowanym językiem posługiwał się ten superkomputer. Oczywiście nad-złożoność języka, którym posługiwał się Golem była zamierzonym celem. Dzięki tej emfazie językowej czytelnik jeszcze bardziej doznaje obcości sztucznej inteligencji, dla której komunikacja z nami (mniejszymi braćmi) stanowi problem. Jestem ciekaw czy również tak myślicie.
Recenzja książki Marcela Coscata pt: "Les Robinsonades" to moim zdaniem opis zmagań człowieka z własnym umysłem. Nie sposób nie skojarzyć zmagań Sergiusza N. z tworami własnego umysłu z typowymi zaburzeniami schizofrenicznymi. Tylko, że Lem wyraźnie zaprzecza takiej insynuacji powołując do życia fikcyjnego recenzenta, który obala rzekome powinowactwo ze schizofrenią.
Jeśli nie schorzenie, to może warto doszukać się głębszej treści poprzez ukrycie w Robinsonadzie rozprawy z solipsyzmem? Taka możliwość również jest prezentowana. Wkrótce także i ona jest obalana. Czym więc jest Robinsonada Coscat'a?
Sam Lem, we wstępie kategoryzuje Robinsonadę jako grupę recenzji będących parodiami, pastiszami i kpinami. Z kogo więc kpi Lem? Sądzę, że m.in. z samych krytyków, którzy nierzadko doszukują się głębszych treści w utworach, które często są dziełami umysłów wprawionych w alkoholowy lub narkotykowy trans. Często zastanawiam się, czy taki autor nie śmieje się po cichu z tego typu recenzji. Jeśli "Les Robinsonades" nie jest o schizofreni, ani o solipsyzmie ani nie wiem o czym jeszcze, to czy nie jest o niczym? Być może dlatego Lem włączył ten utwór do "Doskonałej próżni". Wygląda to tak, jakby sam utwór był wyłącznie piaskownicą do pisania recenzji i kontr-recenzji.
Jestem ciekaw co o tym myślicie.
CU
Deck