Wertuję sobie tego Bobkowskiego i co rusz zdziwienia. Ileż to "wróżb" chlapniętych mimochodem tytułowym piórkiem się ziściło? Pewnie drugie tyle trafiło jak kulą w płot, ale tamte przepadają.
Ot, choćby taki wpis:
Wiem jedno: dziś jest 20 listopada i Niemcy w Anglii nie wylądowali. To jedno jest pewne. Gdy myślę o tej wojnie, zawsze kojarzy mi się to z wojnami napoleońskimi. Jest to mój tak zwany „hobby", czyli konik. Hitler ma źle skomentowany podręcznik epopei napoleońskiej i według niego wydaje rozkazy i polecenia. Napoleon też chciał lądować, skoncentrował nawet wojska nad Kanałem, narobił Anglikom strachu i rozeszło się po kościach. Wojna obecna jest szeregiem kampanii niemieckich w Europie i ciągłym stanem wojennym z Anglią, z którą nie dochodzi do spotkania decydującego. Niemcy mają już prawie całą Europę, a właściwie nie mają jej. No i najważniejszy w tym problem, to ROSJA. Czy w końcu i tu będzie podobieństwo do wojen wielkiego cesarza? Ostatnio widzi się sporo fotografii Stalina. Czy chytrze uśmiechający się „batiuszka" powie pewnego dnia: „A teraz chodź do mnie - miejsca u mnie dużo"? Niemcy wkroczą do Rosji i rozpuszczą się w tej przestrzeni jak kostka cukru w szklance herbaty. A potem Anglicy i Amerykanie strzepią ich pod jakimś Waterloo. Marzę, jestem Rzeckim, jak każdy Polak po trosze. Ta wściekła wojna będzie długa, a co z niej wyniknie, to Bóg raczy wiedzieć.
Niby oczywistość, ale gdy uświadomić sobie, że on z roku 1940?
Drugie, to okupacja Francji - jednak Francuzi "nie mieli okazji" poznać jej możliwych form, tych nieco bardziej skrajnych. We Francji nawet reźim okupacyjny był z francuską galanterią. Plus kilka myśli aktualnych do dziś.
Armia zdobywcza zachowuje się bez zarzutu. Są spokojni, godni, dobrze wychowani. Nie widziałem ani jednego pijanego. Armia opanowanych szaleńców, która wykonuje wszystko pod kierunkiem naczelnego lekarza, też szaleńca. Ale imponują.
Czy widział kto, żeby kobietom ustępować miejsca w metrze? Żołnierze niemieccy robią to z gracją. Tysiącem pozorów oswajają Francuzów i przygotowują grunt do „kolaboracji", o której coraz głośniej. No i mamy już EUROPĘ.
Przypomina mi się rozmowa z tym studentem, napotkanym w powrocie. Słowo „Europa" rzucane jest tymczasem dyskretnie jak pierwsze piłki tenisowe, gdy przeciwnicy nawzajem „wymacują" reakcję. Ostrożnie, cicho i dyskretnie to wielkie słowo „Europa" zastąpi w oficjalnym języku „Niemcy". Żołnierz niemiecki przestanie się bić za wielkość Niemiec, będzie się bił za szczęście Europy i dla Europy. Zdobywczy nacjonalizm, chcąc utrzymać w ryzach coraz to więcej podbitych narodów, musi rzucać międzynarodowe i idealistyczne hasła i slogany. Zawsze ta sama komedia - komedia napoleońska, powtarzająca się jota w jotę. Tworzenie „niepodległych", nowych państw. Jeszcze nigdzie nie zrobili króla. Na przykład Goring bardzo nadawałby się do tej roli; ten hitlerowski - Prince Murat.
Fabryka historii pracuje na trzy zmiany i sprowadziła najnowsze urządzenia. Może najlepszą z nich jest maszyna kłamstwa. Konstrukcja jej jest naprawdę godna podziwu. To kłamstwo jest jak źle podrobione banknoty. Ale już tyle puszczono w obieg, że wszyscy przyjmujemy je i płacimy, jakby nigdy nic. Wiemy, że są fałszywe, ale chowamy do portfelu.
25-11-1940