Zdrajca przestaje walczyć i poddaje się, czyli - nie nadaje się (właśnie jako zdrajca), a równie poprawne logicznie jest to że pozostaje przykrywkowcem jako r z e k o m y zdrajca
Coś mi się widzi, że umknęło Ci sedno wątku. Nie mówiliśmy o ludziach, którzy zmienili front na polu bitwy (choć czy miałbyś pretensje do SS-mannów lub NKWDzistów, gdyby jakimś cudem sumienie ich ruszyło, i odmówiwszy mordowania przeszli na drugą stronę
*?), a o emerytowanych wojskowych, którym już od dłuższego czasu nie było z Putinem po drodze (oczywiście, teoretycznie mogą być podstawionymi
przykrywkowcami, ale - jak każdemu - przysługuje im domniemanie niewinności).
* Pierwsi aliancką, drudzy - powiedzmy - polską 17 września.
Nadto - uważam, że - tak jak
A - postrzegasz rzecz zbyt czarno-biało, bez niuansów. Trudno mówić o jakimś oderwanym od konkretnych sytuacji, abstrakcyjnym, etosie wojownika, skoro bywają b. różne wojny (choćby - napastnicze i obronne), i b. różne armie (upraszczając: takie, w których zbrodnie wojenne są jednak ekscesem, i takie, dla których masowe mordy stanowią typową praktykę). Jeśli ktoś szedł do wojska mając w głowie wizję jakichś rycerskich, czy rambowatych, przygód, wiarę w to, że będzie służył ojczyźnie, czy choćby, że sobie - podejmując kalkulowane ryzyko - zarobi, nie musi się zaraz czuć dobrze w roli kata, kiedy jest w nią przez dowództwo wrabiany
*.
* Oczywiście, możesz tu - za Przedpiścą - podnosić argument, że kto wstępował do
ruskiej armii wiedział na co się pisze. Ja jednak twierdzę, iż zdolność do samooszukiwania i samousprawiedliwiania się jest w wielu ludziach potężna, a przebudzenie może przyjść po czasie (klasyczny przykład kulturowy: Szaweł->Paweł).
I tertio - są sytuacje, w których docenię wierność wbrew pragmatycznej kalkulacji, ale - powtórzę - przypadku wierności przysiędze składanej ludobójcy (choć tu, jak na ironię, nie jemu, a konstytucji, którą on się najwyżej podciera, przysięgano), to nie dotyczy... Świadome wybory przedkładam ponad ślepe podążanie za zbrodniarzami.
(Zresztą, przy koncepcji wierności jaką tu lansujecie nie zaistnieliby ani sprawiedliwi z niemieckiej armii, wbrew rozkazom ratujący Żydów czy Polaków, a minimum darowujący im życie, ani - jak wspominałem - wojskowi buntownicy obalający tyranów. Kto wierzy w wierność przysiędze wyjętą z wszelkiego kontekstu
*, niech popatrzy na skutki wierności przysiędze SS. Rocznica wręcz się tego domaga.)
* Nadto, tak pojęty nie liczący się z niczym rygoryzm widzi mi się dziwnie podobnym do tego angielskiego prawa, który pozwalało wieszać dzieci za kradzież chleba, w imię bezwarunkowego potępienia złodziejstwa.
snujesz przypuszczenie i spekulacje.
Trafiony-zatopiony (bo z linii strzału nie schodził, czyli nie zaprzecza temu)
. Jednak tym chociaż mogę się poszczycić, że moje rozważania i wartościowania nie idą wbrew stwierdzonym empirycznie faktom, ani nie stanowią wycieczki w obszary odstrychniętych od życiowej praktyki abstrakcyjnych uogólnień (podobnych do - przywołanego przez
Hoko - sprowadzenia seksu i grawitacji do wspólnego mianownika)
.