I znowu sie okaze ze mieszkam na jakiejs kulturowo socjalnej wyspie gdzie nic nie ma :/
A gdzie to, przypomnij, bo ja w Lublinie i ...generalnie to dość pokaźna dziura. Tyle, że ten Buchmann jest.Ja Stargard Szczecinski (to kolo Szczecina wyobraz sobie ;) ).
Osobiście kupiłem nową za 12,50
- Pierwsze listy n/t podatku od zdechłego psa, samochodu oraz bodajże przelewu bankowego imperialistycznej waluty powalająco śmieszne i wiele mówiące o realiach ówczesnych.
- Strzele sobie.
Gdzie kupiles?
Zauwazylem rowniez ze na stronie glownej nie ma opisu Dylematow. Wie ktos co to jest?
[size=0]Spis treści
POLITYCZNE ROSZADY 5
Niepokoje 7
Sferornachia 15
Straszliwa lekcja 21
Rozważania sylwiczne CXIV 2<S
Bilans 31
Teatr świata 34
Lekcja historii 39
W POTOPIE SŁÓW 43
Rozkosze postmodernizmu 'ł5
Magik i uwodziciel 50
Rozważania sylwiczne XCII ;>-
Rozważania sylwiczne XCIII 61
Rozważania sylwiczne XCIV
Przed frankfurckimi targami książki 65
Rozważania sylwiczne C "l
Rozważania sylwiczne CI "^
Rozważania sylwiczne CIII '"">
Ostatni idiotyzm 84
Upadek sztuki 87
Stacja Solaris 90
Pod powierzchnią oceanu
Po amerykańskiej premier/e Sr/urif 96
TAKIE CZASY 101
Energetyczne dylematy
Na marginesie sprawy Temelin;'. 103
Sprawa krwawego błota 111
Powrót do atomu l;
Globalna globalizaqa '.-i
W cieniu Wielkiego Brata 12d
Rozważania sylwiczne i. l.i l
Żarłoczność demokracji 13 ł
Pułapka profesjonalizm i 112
Rozważania sylwiczne ( l ł~
Psyc hologia tłumu
Wobec żywiołów l
Niedobre wieści 1^
KULĄ W PŁOT 161
Tratione prognozy
Następne dwieście lat '2
Czy jesteśmy sami?
Pytanie 185
Kula w płot 189
Priony 192
Nowy człowiek 19
Magicy i szarlatani
Hochsztaplerzy 20
Wszechświat 204
Iluminacja i mózg
Zagłada Ziemi 212
Kreacja przez destiuki ^i^
Początek i koniec
NOWE FRONTY -'
Szarańcza informacyjn 22"
Carc Intcrnctiiin
Raju nie widać 23
Skąd błąd? 24C
Genetyka 245
Muzyka genów 2 .
Sportowiec doskonah .^2
Auroewolucja 2S(:
Pod kuratelą podkosz 2:\'>
Nieśmiertelność
splątany kłębek
biogeniczne nadzieje
biogeniczne bitwy
AI[/size]
nty, nie wiem czy pisales do mnie, ale jesli tak, to chcialbym bys wiedzial, ze nie zrozumialem absolutnie nic z Twojego posta
Niespodzianka dla Dzi i innych oszczędnych!Ej czemu link juz nie dziala?! ???
Tu można nabyć przecenione książki Lema i nie tylko:
www.wl.net.pl/zwroty.htm
Kolejne teksty o Mistrzu naszym:
http://www.zwoje-scrolls.com/zwoje32/text12p.htm (http://www.zwoje-scrolls.com/zwoje32/text12p.htm)
http://www.fahrenheit.net.pl/archiwum/f56/14.html (http://www.fahrenheit.net.pl/archiwum/f56/14.html)
Z drugiego - pani Wójtowicz:
„Solaris”, chociaż świetne, ze mną nie zaiskrzyło. Z bardzo błahego powodu: nie lubię, jak się mnie dołuje. Książki czytam dla przyjemności, a nie żeby wbić się w nastrój przygnębienia.
Idę się samoukarać :-[ .Tu, bo nie chcę zakłócać ciszy, gdzie indziej.
O Lemie napisano, że jest zaje...tego:Interesująca strona.
Zabrakło tylko tekstu z mojej dawnej branży o ciągnięciu druta i klepaniu blachy.
Ale może akurat metalurgia nie jest jego konikiem. ;)
Mistrzu Kju, tego się nie da nawet przeglądać...
Z naszych stawiam na lemologa :) .Nie z naszych.
Znów ktoś umarł? Teraz to już będziemy tak mieli raczej na stałe...E, nie...ten ma dopiero 60 lat i trzyma się nieźle. :)
VOSM
Nie Lech, nie Rus, wiec może...krtek?To jest bardzo trudna zagadka...wcale nie sobotnia;) Trudna dla tych, którzy nie oglądali krecika i nie przeglądali Marka;)
To jest bardzo trudna zagadka...wcale nie sobotnia;)A co, może piątkowa? :)
@livOmawiam i wyjaśniam. :o
co znaczy "funebralny"
Jasne że Waszek(rym do: zapaszek z podpaszek)
A co, może nie? Ino nie było jej pod ręką ;)CytujTo jest bardzo trudna zagadka...wcale nie sobotnia;)A co, może piątkowa? :)
pjes: czemu Ol milczy?
Ol, z ty sobutko - osochozi?No a co ma? Jak się rozwiązało piątkowo - chociaż zagadka zadana i rozwiązana w sobutkę, to musi być taka sobie butka, nie?;)
A, to już wiem, Oremus z kimś rozmawiał i ja to czytałem, pewnie w "WiŻ" albo w "NF", ale teraz muszę iść do Leklerka...A tyn Marek, to nie tyn. On nie jest czwartkowy, ino tyż piątkowy. To nie Oramus, jeno Niedźwiedź - com go przeglądała ostatnio - u niego na liście Jaromir ma czecie miejsce z tym:
Ale na wizji nam obu skojarzył się z Vaclawem Havlem Młodszym świętej pamięci.Dotarło to do mnie wczoraj - ale post postum;) Spojrzałam drugi i trzeci raz - rzeczywiście podobieństwo jest.
Nadal nie wiemy (z Maźkiem) osochozi. Posłuchaliśmy Ol, otworzyliśmy nasze majndy - i nic :-(A o co ma chodzić? O nic nie chodzi - w każdem: ja nie wiem:) Otwarte mańdy były potrzebne do rozwiązania zagadki - do pokojarzenia Marka, krecika i gazety z Jaromirem - do uwolnienia się od bezpośrednich skojarzeń z Lemem i SF - teraz mogą odpoczywać;)
teraz mogą odpoczywać;)Jak można nie znać Jarka N. ? ???
Bajeczna nazwa dla klubu - "Banik".To podpuszczka?;) W sumie potrafią w językowe sedno - wziąwszy pod uwagę stereotyp gónika i bani;)
Ciekawe, co znaczy?
Boziuńciu - Ty to rozumisz?Dzietam...wyżej masz po polskiemu.
W sumie potrafią w językowe sedno - wziąwszy pod uwagę stereotyp gónika i bani;)Ale, żeby ze słowackaaa?
Z tym słownikiem to może być lipa, konkretnie prawdopodobnie zahlastana fifulka to licentia poetica...Zapewne masz rację. To wygląda na lipę.
Strzelam całkiem na oślep - Pilipiuk, bimbrownica :) .Nie Pilipiuk, ale ciepło. Zgadywany autor młodszy o dwa lata.
Nie Pilipiuk, ale ciepło. Zgadywany autor młodszy o dwa lata.
Nie fantastyki...raczej kojarzony z rejonami chrystusowej Agatki.To chyba, że narodzenie i karp...dwa lata młodszy Karpowicz - ale żaden detal książkowy.
No wiecie co? Dla mnie pani Kristi była od początku tak oczywista, jakby ktoś spytał o "klasyka polskiej SF"... Zmiana pokoleniowa, jak mówi pan prezydent KomuchRuski. Ol, Wnusiu Kochana :-)No właśnie nie wiecie - co:)
vosbm
Musiałabym zapytać dr GuglaNie ma przeciwwskazań.
kojarzę jeno parę nazwisk typu KrajewskiCiepło, ciepło...kiedyś gadaliśmy o temacie z jego sztandarowej.
Tylko gdzie ten Jacek? Od Agatki;)Nb. jeden Jacek też tam, w tym roku umajonym...ale wyjątkowo zaniża.
Ciepło, ciepło...kiedyś gadaliśmy o temacie z jego sztandarowej.Taa...uhm...świetna podpowiedź...nie ma co;)))
W takim razie - skoro można - to z dr G. - ustaliliśmy, że to będzie ten i to:Właściwa diagnoza. Teraz wystarczy tylko jeden krok i...wcale nie trza czytać.
http://lubimyczytac.pl/ksiazka/196208/uwiklanie (http://lubimyczytac.pl/ksiazka/196208/uwiklanie)
Niech będzie jakaś Wielka Maglownica Parowa albo maszyna galanteryjna;)Do picia? ::)
Do picia? ::)Nie masz pojęcia ile taka podręczna maglownica pochłania wody...tylko, że destylowanej - nie ognistej.
...albo automat kawowy...skoro nie alkoholowo...ale wielkości samochodowej?bingo!
Te 2012 - to co? Można? Czy nie trzeba?:)He, rozdawali za darmo, czy tam za złotówkę...to przeleżało trochę śmieciem. Chwyciłem przypadkiem do autokaru na podróż ::).
Bo np. Dehnel w próbie s-f.
Posypał się, a to jedyna posypka na której go złapałem, więc zdziwienie. Za to Kosik (nie znałem wcześniej), znakomity, Miłoszewski w sumie też. Kalicińska romansowa, niezła. No i wtopa Pawlikowskiej (znanej mi z tv).
Tu więcej o wuzetce;
Jednak to, że po pierwszej zamieszczonej stronie nie wkleiłeś następnej - to okrucieństwo!Następna strona to nowy rozdział.
A ten Sierhiej ze Lwowa - ona za Janukowyczem czy za Petroszenką?Autor, więc i może Sierhiej za Janukowyczem. Co wynika logicznie z tego, że nie lubi Tuska.
Taa...wyszło co kogo interesuje 8) ;)Alleluja - no, Lem, przecież! ;)
Polską historię tworzyli wielcy artyści, naukowcy, politycy i ciekawe osobowości. Należą do nich:HuraaaAaAaA...czkawkaAaAa!!!
lecz Mistrz jakoś niepodobny z rysów; z odzienia: sweter - tak, kołnierzyk - nie.
Politycy???
Jednego widzę.
... dr Maciej Płaza ... współpracował ... przy przekładzie na rosyjski Mistrzowej przedmowy do "Maski"Prawidłowo tak:
Mistrz napisał specjalną przedmowę po rosyjsku? O szczegóły proszę :).W numerze PFL 1/2009 "Lem i technika"
Grzebiąc w Sokorskim taki artykulik się wygrzebał.
Z Sokorskim niewiele ma wspólnego, za to z naszym patronem jak najbardziej.
Ciekawy, a porywach nawet zabawny, tak.
Więc nie wszystko da się naciskiem wytłumaczyć, i nie zawsze...W tej konkretnej sytuacji tak...tylko strach.
a pisał ją Szkot, mieszkaniec Edynburga, zoolog, programista i biomechanik. I to chyba z przekonania (bo trockista).To dużo tłumaczy.
Przewaliłem sporo pamiętników z epoki - z różnych opcji.
Lem w tej sytuacji zachował się naprawdę dobrze.
Może nie heroicznie, ale bardzo przyzwoicie, jak na tamte realia.
Za to, też bardzo go cenię.
W tej konkretnej sytuacji tak...tylko strach.
Nawet komuniści nie mają już złudzeń. Jeszcze do 48, ci bardziej naiwni - może, ale później już nie.
ale to:
"gdy świat miał jeszcze właścicieli"
Zawsze są jacyś właściciele. Nawet w komunizmie.
Pozazdrościć.
U nas już nawet nie ma takich serii.
Chyba?
Dzięki, drug :-) Z szacunkiem i wdzięcznością pozdrów ode mnie, proszę, obu panów, gdy nadarzy Ci się okazja. A Tobie w pas się kłaniam, jak zwykle...Panie Stanisławie, Dziękujemy bardzo!
Staszek
Wladimir Borisow - od autorów
Uważajemyj Gaspadin Władimir Iwanowicz, spasiba bolszoje :-)ciesząc się, że mam okazję forumowo "spotkać" Autora tego oto tekstu:
Uważajemyj Gaspadin Władimir Iwanowicz, spasiba bolszoje :-) Coraz bardziej jestem zaciekawiony Rosją, jej duchem, tylko nie wiem jak to będzie pa ruskij... Pamagi, Wiktor, parzałsta. Wsiewo Wam dobrowo.Drogi Panie Stanisławie, сzytam w języku polskim, a nawet przekładam z języka polskiego na język rosyjski. Ale piszę złe (przepraszam). Byłem w Krakowie w 1999 roku, mieszkam w Syberii, i mówić w języku polskim nie mam nikogo tutaj, niestety.
Pozwalam sobie liczyć na częstsze takie spotkania :).
Zarejestrowałem się na forumie w 2011 roku. Tylko trzymam gębę na kłódkę. :DI w Lemopedii - nawet dwa razy;) - bo kojarzę nicka:)
Tylko trzymam gębę na kłódkę. :D
Ale piszę złe (przepraszam). Byłem w Krakowie w 1999 roku, mieszkam w Syberii, i mówić w języku polskim nie mam nikogo tutaj, niestety.Nie ma za co przepraszać. :)
Tylko trzymam gębę na kłódkę. :D
W tej liczbieto widzę, że lista dość międzynarodowa... Znaleźli się na niej m.in.:
Ośmielałbym się wątpić w adekwatność/prawdziwość (zgodność z rzeczywistością) tej panaMrożkowej opinii o Mistrzu:
Żeby bowiem "z zewnątrz" ocenić, iż ktoś jest znakomitym matematykiem (fizykiem, chemikiem, biologiem, i. e. ściślakiem), wystarczy przytoczyć jeden czy drugi impact factor, który z definicji powstaje bezintencjonalnie oraz jest tworzony przez znawców. Na jakiej zaś konkretnej fachowej podstawie pan SM mówił o przewagach Mistrza gdy idzie o enigmatyczny "poziom", "rejon" czy "ewolucyjny skok" (samemu nie znając się fachowo na "poziomach", "regionach" czy "ewolucyjnych skokach") - nie wiadomo.i radbymbył (piękne!) gdyby Pan do niej się odniósł.
wynurzenia pana Mrożka określiłem 6 augusta jasno: są to mianowicie wyrazy intuicyjnego szczerego podziwu/zachwytu/szacunku/pokory...
pisarz rosyjski Dmitrij Bykow
- Bykow trafnie znajduje analogię "Pamiętnika znalezionego w wannie" z fragmentami "Ślimaka na zboczu" Strugackich.
Żeby przeczytać i zrozumieć, trzeba dobrze znać język rosyjski. Kto z uczestników Forum, prócz .chmury oczywiście oraz Lemologa, tak dobrze zna język rosyjski?
Pod kluczykiem, ale z dostępnego...o tym nie słyszałam;):A to sensacja. :)
Właśnie dostał chiński przekład „Cyberiady”. Na skrzydełkach nota o pisarzu i bardzo ładne zdjęcie. Czesława Miłosza.
Żebyś wiedział, że sensacja....po prostu pomyślałam o chińskim tłumaczeniu Cyberiady ::)...Miłosz to tylko wisienka...nawet jeśli prima;)Pod kluczykiem, ale z dostępnego...o tym nie słyszałam;):A to sensacja. :)
Właśnie dostał chiński przekład „Cyberiady”. Na skrzydełkach nota o pisarzu i bardzo ładne zdjęcie. Czesława Miłosza.
Zapewne informacja nie ma najmniejszego związku z datą. I tak dobrze, że nie dali foty Wisławy lub Jana Pawła II.
Aprop...wydawnictwo Czarne zapowiada publikację niepublikowanych rękopisów Marcela P. Pod roboczym tytułem "W stronę Swaadka". Ponoć jest tam jeszcze inne ujęcie wieży kościoła w Combray wraz z wykładnią psychoanalityczną tejże, oraz dokładny przepis na Magdalenkę w miodzie. Pojawia się też inne ciastko o nieopisanym, bo ulotnym smaku w kształcie bajgla, stad polscy redaktorzy w/w manuskryptu doszukali się fragmentów o charakterze profetycznym związanych z naszą historią. Ciekawostką jest również nowa postać (StaneR - bliski znajomy Swaadków i obiekt westchnień głównego bohatera) zupełnie nieobecna w wersji powszechnie znanej.
Eee...Swaadka wydało już dawno wydawnictwo Białe - więc aprilis ::)Co za świat, znów kolejny ktoś szybciej się urodził?
Żebyś wiedział, że sensacja....po prostu pomyślałam o chińskim tłumaczeniu Cyberiady ::)Cyberiada Chińczykom, Chmmm...z pewnych względów może im pasować bardziej niż nam.
Jasne - wygląda na to, że tłumaczenie było tak kongenialne, że aż zniewoliło umysł wydawcy;)CytujŻebyś wiedział, że sensacja....po prostu pomyślałam o chińskim tłumaczeniu Cyberiady ::)Cyberiada Chińczykom, Chmmm...z pewnych względów może im pasować bardziej niż nam.
Ciekawym krzaczków na Trulla i Klapaucjusza.
Odfonetycznie, czy odznaczeniowo? Czy też, kongenialnie?
(...) nie pamiętam, jak często, chyba raz w miesiącu. Miały charakter popularnonaukowy, to znaczy przeznaczone były dla gości z zewnątrz. Dużo ludzi na nie przychodziło, pamiętam, że kilka razy był Stanisław Lem. I ja też zacząłem tam bywać i wygłaszać różne rzeczy. Te spotkania poświęcone były astronomii, a ja tam wprowadzałem elementy kosmologii.
Michał Heller "Wierzę, żeby rozumieć" str. 173
Maleńczuk:I ten sam Maleńczuk;
"Żeby tylko czasem mnie ktoś za religijnego nie wziął, bo padnę ze śmiechu. Religie są pełne wypaczeń – wszystkie religie, a jedyna prawda jest taka, że po śmierci nie ma nic. Najwyższą istotą jest po prostu niebyt. Z tego właśnie powodu proponuję kanonizować Stanisława Lema, który już w latach 50. Stwierdził, że świat istnieje na kredyt. Że punktem wyjścia i punktem docelowym jest nic. A to, że w ogóle coś jest, jest kredytem zaciągniętym u nicości i kiedyś ten kredyt trzeba będzie spłacić."
Mówiąc wyraziściej: jestem po stronie Lucyfera :-)
nagle okazało się, iż ponad 90% świata to kompletnie nie wiadomo, z czego się składa. Chyba nie było większego manka w historii fizyki ;) .
Manko - święte słowa!
Ujemna masa - nic nie kapuję, zwłaszcza że to w obcym (mi) języku.
ciekaw jestem, czy miałaby coś do dodania koleżanka OlI to może bardziej nawet w kontekście "Akademii..." niż niniejszego wątku... ::)
Baśniowe są oderwane od naukowej rzeczywistości, tu jest subtelna różnica, którą dostrzegam. Gdyby ktoś w średniowieczu powiedział, że powstanie świeca paląca takim światłem, że można nią na 1000 wiorst spalić bełt w locie - to by to była czysta baśń niezależnie od tego, że potem wynaleziono laser.
Co do tego, że obecne wyjaśnienia hipotetyczne mogą okazać się podejrzane i baśniowe...
Baśniowe są oderwane od naukowej rzeczywistości, tu jest subtelna różnica, którą dostrzegam. Gdyby ktoś w średniowieczu powiedział, że powstanie świeca paląca takim światłem, że można nią na 1000 wiorst spalić bełt w locie - to by to była czysta baśń niezależnie od tego, że potem wynaleziono laser.
sprawdziłem w internecie wpisując "masa ujemna". Okazało się, że nawet przy braku ograniczeń fantazji NIE MA takiego hasła.
Po mojemu, to są plotki z magla i bazaru, ale nie fizycznego, tylko literackiego :-)::)
1. Nie podzielam Twego wnioskowania, że to prowadzi nas do konstatacji, co jest prawdą i w jakim stopniu.
2. Jeśli Twój tekst utrzyma sie dłużej, to zmienię zdanie o Wiki (dowód doświadczalny).
anglojęzyczne przekłady "Wielkości..." zawierały rozszerzoną - w stosunku do polskiego wydania - wersję "GOLEMa...".Czy tę, która jest w kanonicznym wydaniu (oba wykłady)?
Czy tę, która jest w kanonicznym wydaniu (oba wykłady)?
główną tezę Pana dzieła – że jednostką doboru naturalnego jest gen – sformułował nieco wcześniej genialny polski myśliciel i pisarz Stanisław Lem w swojej książce „Wielkość urojona” (1973).To jest mniej więcej prawda?
prezentowałeś czy sprezentowałeś
i rozdziałem osobnym o panu Lemie (poczynając od 328 strony)..
Artykuł bardzo życzliwy
, natomiast w komentarzach ciekawa recepcja zalogowanych "patriotów z gradientem religijnym".
Natomiast jest przyczynek do naszego sprawdzania "apokryfu". Ktoś chlapnął datą, ale może mu się przyśniło?
Bo ta data "pośmiertna". To dlatego może nie mogliśmy znaleźć? :D
"Dopóki nie skorzystałem z Internetu, nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów."
Stanisław Lem
cytat dnia z 19 listopada 2009 roku
skad takie zdziwienie ? to o nas moi kochani!
E, żeby żart, niechby parterowy. Bodaj spisek, spiseczek...ale nie - kopiuj/wklej zbyt zamaszyste.Natomiast jest przyczynek do naszego sprawdzania "apokryfu". Ktoś chlapnął datą, ale może mu się przyśniło?
Bo ta data "pośmiertna". To dlatego może nie mogliśmy znaleźć? :D
"Dopóki nie skorzystałem z Internetu, nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów."
Stanisław Lem
cytat dnia z 19 listopada 2009 roku
skad takie zdziwienie ? to o nas moi kochani!
Może piętrowy żart z intencją strollowania (w pierwotnym, jeszcze dość szlachetnym znaczeniu) niezorientowanych, a wzmożonych?
wedle Boy'a Krasiński tak samo o Mickiewiczu rzekł)Tym samym?
E, żeby żart, niechby parterowy. Bodaj spisek, spiseczek...ale nie - kopiuj/wklej zbyt zamaszyste.
Tym samym?
A.M. Ickiewiczu? :)
Tego Klansiego nie czytałem, więc nie mam zdania. Ale bardzo go lubię Polowanie, Kardynał, Bez skrupułów), jako autora sensacji śpiegowsko-militarno-gangsterskich.
Tu znakomitością jest też Forsythe F.
Polski Monty Python?Może tak, może nie - berlińskiego spektaklu nie oglądałem.
Domaciuk Izabela, Nazwy wlasne w prozie Stanislawa Lema
Domaciuk Izabela, Nazwy wlasne w prozie Stanislawa Lema.No i niby fajnie. Gdyby nie? Z tyłu głowy dziurką ciurka. Taki cytacik...
..."zamówiłem" (za wskazówką Lemologa): Domaciuk Izabela, Nazwy wlasne w prozie Stanislawa Lema.
lemolog wiedział co poleca ::):
No i niby fajnie. Gdyby nie? Z tyłu głowy dziurką ciurka. Taki cytacik...
W ogóle, tak zwane rozbieranie wierszy przypomina mi rozbieranie takiej pani, która w miarę jak się z niej zdejmuje kolejno odzież, staje się coraz mniej urocza...
Ja żałuję, że nie doczekał angielskiego wydania "Summy Technologiae" i dosyć entuzjastycznego przyjęcia tej książki przez świat naukowy
ale Lem, w przeciwieństwie do tamtych krakusów przy obiedzie, bez przerwy mówił i nie dopuszczał mnie do głosu, jakby się bał, że powiem (palnę) coś żydowskiegoMoże się jednak nie bał i panowie porozmawiali, bo w pierwszym rozdziale Tako rzecze... - przy okazji opowieści o ukrywaniu znajomego Żyda - Lem mówi:
Grynberg.Ten właśnie.
Może się jednak nie bał i panowie porozmawiali,I tak to jest z memuarami...widać, nie zauważył rozmowy by?
Zdziwiony jestem, że dopiero w okolicach 4 setki wspomina Lema (bo jest u niego w gościach), pisarz, który z lekka obsesyjnie podkreśla żydowskość innych pisarzy i niepisarzy o których to lubi pisać. No, ale cegła ma ponad 800 stron, więc może nie tak znów późno?
Nie miałem mu tego za złe, bo nawet Żydzi mało znaczą wobec wieczności i nieskończoności.
Czyli Lem ze swoją rozległością - i swoistością - zainteresowań (ale i pewnym zamiłowaniem do spokoju i samotności) był dla niego postacią jakby stojącą obok. Z trochę innej bajki, bardziej gwiezdno-nieskończonościowo-wiecznościowej, mniej - doraźnej (gdzie przez doraźność da się nawet rozumieć wszystkie nasze ludzkie sprawy). I stąd to?Też mi się tak zdaje. Jednak Grynberg w swoim pisaniu jest mocno ukierunkowany holokaustem. Wszystko wokół tego. U Lema to margines, a może nawet wypierany margines, co jakoś unaoczniła książka pani Gajewskiej. Drugie, to identyfikacja narodowa. U Grynberga wręcz "krzycząca". Lem pozostaje tu jednak bardziej uniwersalny, przynajmniej publicznie. Trzecie; temperament osobowość (np. G. flirciarz), no niemal wszystko, co się na nią składa jest odmienne.
Prawda, że lapidarnie celne?
ale gdzież Lem tak rzekł? :-\
O Lemie pośrednio:
Dziś Irena Tuwim znana jest przede wszystkim jako autorka przekładu "Kubusia Puchatka", o którym sam Stanisław Lem mówił, że jest lepszy od oryginału A. Milne'a.
ale gdzież Lem tak rzekł? :-\
Stanisław LEM. Lektury dzieciństwa. - Dekada Literacka, 1992, №11/12:A nóż ten był do chleba...Puchatek powinien wylądować w Bibliotece Lema:)
"Bardzo rzadko zdarza się, aby tłumaczenie było lepsze niż oryginał. Znam jeszcze jeden taki przypadek. Kubuś Puchatek Ireny Tuwim jest to książka genialna. Natomiast tę panią, która zrobiła z Puchatka jakąś Frędzlę Phi Phi, to ja bym tępym nożem zamordował za to, co ona zrobiła z tej książki. A tych, którzy ją za to chwalili ... nie będę mówił, co się powinno z nirni zrobić. Ten pełen niezwykłego wdzięku tekst został po prostu wykastrowany. Natomiast Irena Tuwim dokonała tego, co jest takie rzadkie. Dokonała genialnej transformacji w język polski. Wymyśliła to urocze imię Puchatek. Ta książka ma tę dziwną właściwość, że zupełnie się nie starzeje. Wytrzymuje najtrudniejszą ze wszystkich prób - próbę czasu. Są książki, które z nami rosną, które „przenosi" się w wiek dorosły i potem odkrywa się je na nowo".
Znam jeszcze jeden taki przypadekZaciekawił ten pierwszy, co uruchomiło cykl uchronnych zdarzeń, aż kulka zgłupiała ;)
wiecie coś bliżej o tej stronie działalności patrona?
Nie mam wielkiego zaufania do wiki w kwestiach polityczno-historycznych, lecz pamiętam, że Mistrz był łaskaw - ćwierć wieku temu - wyjawić mi swój udział jako "Znawca", i nawet pokazał chyba parę kawałków.
tym niemniej, wiecie coś bliżej o tej stronie działalności patrona?Trochę odpowiedziałem sobie sam przy pomocy kolejnego wywiadu z Dekady :)
"Z pisaniem do „Kultury" wiąże się bardzo zabawna historia, która dobrze charakteryzuje Giedroycia. Chodziło o to, aby władze polskie nie rozszyfrowały, kto to jest Znawca. Trzeba było więc działać zgodnie ze wszystkimi regułami konspiracji. Giedroyc dzwonił więc do mnie i mówił: podobno zna pan Znawcę. Proszę mu więc przekazać... Było to jak zabawa dzieci w konspirację."Tiaa, jeśli spirytus movens zabawy, czyli zapalniczka, była wtedy jeszcze czynna, to rzeczywiście niezły komediodramat. Władza, miała w końcu informację zwrotną o swych poczynaniach i perspektywach od największych mózgów krajowych i zagranicznych, sama pozostając przy tym dziewiczo naiwną. Znaczy, zgrywając taką. Zresztą w linkowanym, sam Lem przyznaje, że drugi obieg był tolerowany.
Ty, jak właściwie na tej stronie "Kultury" tych tekstów szukaćPod tym linkiem. I z boku menu, po prawo, kliknąć w napis np. kultura 78 i otworzy się -> pobierz pdf.
sam Lem przyznaje, że drugi obieg był tolerowany.
A może nawet kreowany.
Może któryś nadałby się do wyboru felietonów w WL? Obiecująco brzmi "Świat i Polska" - z 1992r.Obiecująco, ale...jest to po prostu felieton znany jako "Sex wars, czyli świat i Polska".
Czyli 1505...i zostaje sprzątanie ::) >:(;)CytujMoże któryś nadałby się do wyboru felietonów w WL? Obiecująco brzmi "Świat i Polska" - z 1992r.Obiecująco, ale...jest to po prostu felieton znany jako "Sex wars, czyli świat i Polska".
Kategoria "co wymyślił Lem"? 1986 - lemingi?;)
Grzebię za odpowiedzią, z pomocą Gugli ;), bo temat mnie zainteresował. Póki co udało mi się ustalić, że za obecność lemingów w (pop)kulturze odpowiada ten (disney'owski) film z '58:W masowej kulturze w odniesieniu do lemingów funkcjonuje określenie „masowe samobójstwo”. Mit pojawił się wiele wieków temu w Skandynawii, gdzie w ten sposób starano się wyjaśnić nagłe zmiany liczebności populacji[18]. Lemingi miałyby instynktownie dążyć do samozagłady, aby zapobiec zbytniemu zagęszczeniu populacji[11].
https://en.wikipedia.org/wiki/White_Wilderness_(film) (https://en.wikipedia.org/wiki/White_Wilderness_%28film%29)
A jeszcze wcześniej sięgnął po lemingowy temat Clarke'a w takim, arcybłahym (i raczej idiotycznym), opowiadanku:
https://en.wikipedia.org/wiki/The_Possessed_(short_story) (https://en.wikipedia.org/wiki/The_Possessed_%28short_story%29)
Lem a PPN - publikacje:Do kompletu - żeby było w jednym miejscu:
1. Lem jako Chochoł:
1) Prognozy Chochoła // PPN. – 1978. – Nr. 14.
Prognozy Chochoła // Kultura (Paris). – 1978. – Nr. 3. – S. 3-13.
2) Paradoksy sowietyzacji // PPN. – 1978. – Nr. 27.
2. Lem jako P.Znawca:
1) W oczach Sowietów // Kultura (Paris). – 1983. – Nr. 11. – S. 37-41.
2) Stan rzeczy // Kultura (Paris). – 1984. – Nr. 7/8. – S. 65-72.
3) Znaki zapytania // Kultura (Paris). – 1984. – Nr. 10. – S. 3-14.
4) Czynnik psychologiczny // Kultura (Paris). – 1984. – Nr. 12. – S. 7-13.
5) Lekcja katastrofy // Kultura (Paris). – 1986. – Nr. 6. – S. 9-16.
6) Żydzi nowego świata a stara Europa // Kultura (Paris). – 1986. – Nr. 7/8. – S. 137-147.
7) Czy mamy życzyć Gorbaczowowi powodzenia? // Kultura (Paris). – 1987. – Nr. 4. – S. 73-86.
8 ) Pytania, problemy, zagrożenia // Kultura (Paris). – 1988. – Nr. 1/2. – S. 67-78.
9) Diagnozy i prognozy // Kultura (Paris). – 1988. – Nr. 5. – S. 24-32.
10) Fakty, domysły, oczekiwania // Kultura (Paris). – 1988. – Nr. 6. – S. 43-55.
2) Postscriptum // Kultura (Paris). – 1993. – Nr. 7/8. – S. 46-47 [Przedruk z: Odra (Wrocław). – Nr. 5. – 1993 – 'Kanon literatury polskiej XX wieku'].
P.S. Nie znalazłamJest tam gdzie prowadzi namiar Lemologa. Nie jest ujęta w spisie treści, bo to ankieta podczepiona do artykułu o ankiecie Kultury.
- Lem "Postscriptum"
- Chochoł "Paradoksy sowietyzacji"Te paradoksy, to chyba tylko w tej zbiorczej knidze o PPNie, co już bodaj Q linkował.
Te paradoksy, to chyba tylko w tej zbiorczej knidze o PPNie, co już bodaj Q linkował.
Chodziło mi o linki do wątku z felietonami - skoro nie ma ich online, to nie wtykam ich tam:)Cytuj2) Postscriptum // Kultura (Paris). – 1993. – Nr. 7/8. – S. 46-47 [Przedruk z: Odra (Wrocław). – Nr. 5. – 1993 – 'Kanon literatury polskiej XX wieku'].CytujP.S. Nie znalazłamJest tam gdzie prowadzi namiar Lemologa. Nie jest ujęta w spisie treści, bo to ankieta podczepiona do artykułu o ankiecie Kultury.
- Lem "Postscriptum"
Króciutka ta odlemowa, to dałem zrzut.
http://i611.photobucket.com/albums/tt197/Liv62/postscriptum%201993_zpssbw80n8j.jpg (http://i611.photobucket.com/albums/tt197/Liv62/postscriptum%201993_zpssbw80n8j.jpg)
Linka do Kultury z której lemozrzutka podczepiłem, jest online.Chodziło mi o linki do wątku z felietonami - skoro nie ma ich online, to nie wtykam ich tam:)Cytuj2) Postscriptum // Kultura (Paris). – 1993. – Nr. 7/8. – S. 46-47 [Przedruk z: Odra (Wrocław). – Nr. 5. – 1993 – 'Kanon literatury polskiej XX wieku'].CytujP.S. Nie znalazłamJest tam gdzie prowadzi namiar Lemologa. Nie jest ujęta w spisie treści, bo to ankieta podczepiona do artykułu o ankiecie Kultury.
- Lem "Postscriptum"
Króciutka ta odlemowa, to dałem zrzut.
http://i611.photobucket.com/albums/tt197/Liv62/postscriptum%201993_zpssbw80n8j.jpg (http://i611.photobucket.com/albums/tt197/Liv62/postscriptum%201993_zpssbw80n8j.jpg)
Ale szkoda żeby Twoje zdjęcie przepadło - może wstaw je gdzieś?
parę zdań od autora
Lem w tych wywiadach wprowadzał swoich rozmówców z premedytacją w błąd. Zazwyczaj nie były to pospolite kłamstwa, tylko odpowiedzi wykrętne i wieloznaczne, odwracające naszą uwagę od głównego problemu.
A nie słyszał Pan o możliwości tańszego zakupu w przypadku zapłacenia z góry w czerwcu lub w lipcu?
Dlaczego Lem kluczył w tak niewinnej sprawie (data emigracji ze Lwowa - S.R.)? Wydaje mi się,że udało mi się to wyjaśnić, a przynajmniej sformułować solidną hipotezę.
Lem w tych wywiadach wprowadzał swoich rozmówców z premedytacją w błąd. Zazwyczaj nie były to pospolite kłamstwa, tylko odpowiedzi wykrętne i wieloznaczne, odwracające naszą uwagę od głównego problemu.Kończę właśnie biografię Conrada pióra Najdera. Otóż Pan C. zachowywał się dokładnie tak samo, a trochę o sobie pisał dla angielskiego czytelnika. Można to tłumaczyć szczególnie, chciał być dla Anglików wzorcem angielskości i pewne elementy biografii pod to przykrawał - kreował siebie, swą osobę, poprzez pisane dla jednak anonimowego odbiorcy.
To jest pana Lema nowe życie po życiu.
jest tam jedno czarno-białe zdjęcie S. Lema z proszkiem do prania.
Aha: czy dobrze rozumiem, że w tekście z "NF" tylko ta fota z proszkiem była (miałem chyba ten numer nawet ale szczegółów za cholerę nie pamiętam)?
lemologu, a wiesz coś o tym jak Lem reagował na te krotochwile? ...
Tak jest, tyle że nie ta wklejona przez liva (któremu przy okazji bardzo dziękuję za pomoc z obrazkami) z panem RemuszkąAcha, to zamieniam. :)
Nic nie wiem. To pytanie dla skrzata.... W tym i o tym, jak Lem zareagowal na cos takiego:;D ;D
(http://ic.pics.livejournal.com/lemolog/6833845/63734/63734_600.gif)
W tym i o tym, jak Lem zareagowal na cos takiego:
(http://ic.pics.livejournal.com/lemolog/6833845/63734/63734_600.gif)
Taki zestaw dotychczas mi świtał jedynie Marleną, a od teraz i patronem.
Napisano, ale przeczytano tylko jeśli się zapłaci:
http://wyborcza.pl/ksiazki/7,154165,21977216,stanislaw-lem-czego-o-nim-nie-wiesz.html?disableRedirects=true (http://wyborcza.pl/ksiazki/7,154165,21977216,stanislaw-lem-czego-o-nim-nie-wiesz.html?disableRedirects=true)
Pewnie tak - takie promo;)Napisano, ale przeczytano tylko jeśli się zapłaci:
http://wyborcza.pl/ksiazki/7,154165,21977216,stanislaw-lem-czego-o-nim-nie-wiesz.html?disableRedirects=true (http://wyborcza.pl/ksiazki/7,154165,21977216,stanislaw-lem-czego-o-nim-nie-wiesz.html?disableRedirects=true)
Mogę się mylić, ale przypuszczam, że Orliński nie napisał w tym tekście niczego, co nie znalazło się w książce (którą zamierzam kupić) - a ta wyjdzie raptem za 44 dni.
C.
Ja mam problem z książkami "o Lemie" - w sensie jakoś nie lubię.
Niektóre z tych przez Ciebie podanych - też lubię. Nawet bardzo:)Ja mam problem z książkami "o Lemie" - w sensie jakoś nie lubię.a ja lubie:
A która pozycja wg Ciebie (...) z kategorii: o Lemie bez Lema - jest najlepsza?
Najlepsze:Hm...właśnie przy okazji książki pana Okołowskiego pomyślałam czy w niej nie ma więcej z autora niż przedmiotu/podmiotu badań:)
1) Okołowski Paweł, Materia i wartości. Neolukrecjanizm Stanisława Lema. – W.: Wydawnictwo Uniwersytetu Warszawskiego, 2010, 562 s.
2) Płaza Maciej, O poznaniu w twórczości Stanisława Lema. – Wr.: Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego, 2006, 578 s.
A czy zechciałbyś może, Lemologu, podać listę pozycji dostępnych po polsku (i ewentualnie po angielsku), bo niektóre literki na zdjęciu malutkie.Prosze bardzo:
Mówcie co chcecie, ale ja uważam, że Lemolog to przebrany robot.
Bladawiec nie byłby w stanie wykonać takiej roboty.
Może te salony pokryły się kurzem
Nie wypadało; (...).A co tam tak pracowicie wykropkowałaś?
Te salony to powinny w końcu "Szpital Przemienienia" odkryć (skoro SF im śmierdzi). Od lat uważam, że jest to powieść noblowska (choć Nobla nie dostała). ::)Musiałyby się wpierw same przemienić...;)
Po: Nie wypadało?CytujNie wypadało; (...).A co tam tak pracowicie wykropkowałaś?
Nie esencję aby?
Chyba podpieranie się Lemem wchodzi w modę. Zawsze to sposób, by oczko puścić - znam, nie chwalę się zanadto ale czytałem. :)Coś w tym jest - parę podpórek wynotowaliśmy w tym wątku. Wszystkie - pośmiertne.
Po: Nie wypadało?No, dopszszsz... :)
No właśnie...co Ty z tym grzechem - tutaj? :-\A bo mi się te romanse Karpia z Żeromskim skojarzyły, Żeromski z Korzeniowskim, Korzeniowski z Conradem, Conrad "zwycięski" zaś - z Żeromskim, ten z "Dziejami grzechu" książką, książka z filmem a w filmie fajna laska grała - tego Grzechu właśnie. Z tym, że Grzechu miał na imię Ewa. Czym trochę do wyjściowego Karpia...lub, to zła wódka była. ???
Jego posłowie do Opowieści starego antykwariusza M.R. Jamesa jest przezabawne, bo dokładnie połowę tekstu stanowi – nie wiedzieć czemu – paszkwil na Lovecrafta, i to tak namiętny, jakby Lovecraft osobiście go czymś obraził. To bardzo dla Lema charakterystyczne.Dokładnie to 40%. :)
Fakt, namiętny, jak to u Lema :D
38% może być?:)A nie słyszał Pan o możliwości tańszego zakupu w przypadku zapłacenia z góry w czerwcu lub w lipcu?Niestety nie, ale też nie zgłębiałem tematu, ponieważ mam w planach kupić dopiero wtedy, gdy rabat sięgnie granic 35-40%. A do tego czasu zapewne będę zazdrościł szczęśliwym posiadaczom i czytał pierwsze (drugie, trzecie) recenzje i opinie.
A nie słyszał Pan o możliwości tańszego zakupu w przypadku zapłacenia z góry w czerwcu lub w lipcu?
Niestety nie, ale też nie zgłębiałem tematu, ponieważ mam w planach kupić dopiero wtedy, gdy rabat sięgnie granic 35-40%. A do tego czasu zapewne będę zazdrościł szczęśliwym posiadaczom i czytał pierwsze (drugie, trzecie) recenzje i opinie.
Prawda, że zniewala stylem? :)W przeciwieństwie do Lema zniewala tylko jednookiego i z jednej strony i to pod warunkiem, że nasika na podłogę ;) .
Jako że nie ma wątku "Lema narysowano", niech będzie tu (znalezione tutaj (http://www.malinowska.pl/galeria-portretow/))Utalentowana Pani Malinowska [te z dziećmi...w latach 70? 80? była taka seria pocztówek - wypisz-wymaluj] - gwarantuje...podobieństwo:)
Dostałem pod choinkę Orlińskiego i zaraz na początku lektury natknąłem się na scenę, w której Lem gmerał w piecu "sztamajzą". Dalibóg, sztamajza - dłuto ciesielskie. Co prawda jak przezornie sprawdziłem weszło to słowo już do gwary również w znaczeniu "łom" lub "drąg" - ale jakoś nie wyobrażam sobie, żeby Lem nie wiedział, co to sztamajza...Hmm...a u mnie Lem nie grzebie sztamajzą w piecu...tylko dłutuje koks - prawie zgodnie z przeznaczeniem;)
Z innej książki... i w dodatku nie pierwsza zauważyłam...aleć...w beletrystyce też o Lemie myślą - głównie kobiety;):Chyba o Pirxie, hę? ;)
http://video.teatrstary.eu/video/bitwa-o-literature-czy-stanislaw-lem-byl-pisarzem-science-fiction/Zobaczyłam tę Bitwę. Chociaż z bitwą miała niewiele wspólnego. Raczej wszyscy ze sobą się zgadzali.
A w tej rosyjskiej pozycji? Kim są autorzy?Sztuka i odpowiedzialnosc. Tworczosc literacka Stanislawa Lema. Zbior artykulow naukowych. - Jekaterynburg: Armchair Scientist, 2017, 178 s.
lemologu wiesz coś o nich może?) - waginalny ocean i te tropy...oj!
Jest tu i "feminizm". Ale to jest i po polsku (moze Pani Gajewska pomylila sie czy nie wie o tym tlumaczeniu): Lem w oczach krytyki swiatowej. - Krakow: WL, 1989.Do kupienia :)
Przerażający spis treści - w kontekście Lema;)...ale chyba nieporozumienie...nie mogę teraz podać, w której minucie jest o tym mowa, bo na tym komputerze nie chodzi mi film ze potkania...pani Gajewska mówiła o środowiskach feministycznych (ten pan byłby?), które tak interpretują ocean i, że to jest wydane po polsku, a nie ma tekstów - jak to określiła: "bardziej polubownych" - te czekają na tłumaczenie. Niemniej nie wspomniała żadnego nazwiska.lemologu wiesz coś o nich może?) - waginalny ocean i te tropy...oj!O tym, co mowila Pani Gajewska, jest w duzym artykule Manfreda Geiera "Fantastyczny ocean Stanislawa Lema", a w tym artykule jest rozdzial o takiej tresci:
V. Nieswiadoma kobiecosc albo: metasemia vaginalna
1. Metasemia "vagina"
2. Normalna nieswiadomosc
3. Fantazje meskie
4. Agnostyczna kobiecosc
Jest tu i "feminizm". Ale to jest i po polsku (moze Pani Gajewska pomylila sie czy nie wie o tym tlumaczeniu): Lem w oczach krytyki swiatowej. - Krakow: WL, 1989.
Do kupienia :)Poczekam aż przeczytasz i powiesz czy to się jakoś zbliża do Lema, bo:
http://allegro.pl/lem-w-oczach-krytyki-swiatowej-jerzy-jastrzebski-i6680708202.html
Generalnie: dobrze słucha się pani Gajewskiej - mam wrażenie, że zabrała panom to spotkanie. Może dlatego, że jej książka najświeższa?Tak, zabrała. Również wizualnie :)
Z rzepków:Moim zdaniem pisałby komedie romantyczne z głębokim przesłaniem. Wnioskuję to na podstawie "Powrotu z gwiazd" 8)
- wg pani Gajewskiej - Lem (po wyczerpaniu formuły SF) pisałby kryminały - by mówić o ważnych rzeczach - uprawniona teza? bo napisał coś tak nieoczywistego jak Katar i Śledztwo?
- wg pana Płazy - Lem był pisarzem SF do Głosu Pana....później domykanie tej karty twórczości...może domykanie, ale czy Fiasko, Pokój..., Wizja...to nie lemowe SF? Czy mozna go wypisać z tego gatunku?Pan Płaza rzeczywiście się pogubił, co chyba sam pod koniec wyczuł. Satyra i jakieś domykanie...co to za forma literacka - domykanie? Podobnie prowadzący, chaotyczny dość.
Ze zdziwień - z innej beczki:Może to jakaś poznańska szkoła angielskiego? To ci potomkowie Szkotów wyrzuconych ze Szkocji za skąpstwo? Więc może to ze szkocka bez lodu?
- zaskoczyła mnie wymowa - znowu przez panią Gajewską - nazwiska Orszulki - myślałam, że coś na granicy: LeGłin, Le Gwin - ostatecznie LeGłę, ale Lugę?
- Lem korzystał z Gombrowicza. Hmm...Podmieniam na Witkiewicza. Hmmm...:)
CytujA czemuż to? Czyżby mi się pomieliło? Niby też już się sypię, bo co ten dzieciak maziek tam wygaduje... 8)
- Lem korzystał z Gombrowicza. Hmm...
Podmieniam na Witkiewicza. Hmmm...:)
Bo faktycznie - wątek samobójczej śmierci żony...tylko czy to jest warunek wystarczający? Pani Bovary też popełnia samobójstwo...Anna Karenina...Ta z sonaty kreuzerowskiej zabita przez męża...i tak możnaby mnożyć. Łagodną odrzucam - nie widzę związku, poza elementem samobójstwa.
V. Nieswiadoma kobiecosc albo: metasemia vaginalnaA dalej - Ocean - schizofreniczna maszyna pragnień
1. Metasemia "vagina"
2. Normalna nieswiadomosc
3. Fantazje meskie
4. Agnostyczna kobiecosc
A czemuż to? Czyżby mi się pomieliło?Wszystko pasuje.
Ta z sonaty kreuzerowskiej zabita przez męża...i tak możnaby mnożyć. Łagodną odrzucam - nie widzę związku, poza elementem samobójstwa.I związku dziewczynki z dojrzałym facetem - skoro trwał od lat...a w Łagodnej zaczął się od 15? 16latki?
I związku dziewczynki z dojrzałym facetem - skoro trwał od lat...a w Łagodnej zaczął się od 15? 16latki?Jaki związek - stary bogaty dziadyga wykorzystał katastrofalną sytuację sierotki maltretowanej przez złych opiekunów i zaproponowali jej drogę wyjścia z tejż patologi przez małżeństwo z nim. Ona po namyśle - zgodziła się - żadnego uczucia w tym nie ma. Jest biznes. On ją kupił. A potem sierotka-żona była już grzeczna - z wdzięczności. By wypełnić kontrakt. Było jej źle więc odeszła w jedyny możliwy sposób.
Stąd - niedopasowaniu - rozczarowaniu - odejściu/odrzuceniu - samobójstwie.
Jasne - obiekt pragnień - zwłaszcza dla pozostałych solarystów - ich towarzysze...Na razie jest lornetka Pixa - miodzio wtopa. :)
Ale czekam na szczególiki;)
I coś innego mnie zastanowiło - mówiliśmy o tym?
Kris i Harey chyba nie byli nawet małżeństwem - ona miała 19 lat jak się zabiła. Minęło 10 lat.
Kris zaś mówi:
Zabrałem manatki i wyniosłem się, dała mi do zrozumienia, nie powiedziała tego wprost, ale jak się z kimś żyje latami, to nie jest potrzebne...
Uhm...latami z 19-latką? Ile lat miał Kris?
Bardziej wygląda na nastoletni związek - niż małżeństwo z latami pożycia (bo już po życiu?;))
Ale! To była jego strzykawka - więc nie studenta...
Niemniej zupełnie inna sytuacja niż w Łagodnej.
Bliżej jednak chyba do nieczułego profesora...
-----edytka---
Chyba, że chodziło tylko o zarys: nastolatka-dojrzały mężczyzna.
Wtedy bardziej Lolitą pachnie...
O ile pamiętam Kris de facto zabija Harey.
Jaki związek - stary bogaty dziadyga wykorzystał katastrofalną sytuację sierotki;D
Jak to się ma do Harey i Krisa?Zabija ją - odchodząc od niej i nie zważając na jej ostrzeżenie, że popełni samobójstwo.
O ile pamiętam Kris de facto zabija Harey.
Poniekąd to także - związek;)poniekąd :)
Zabija ją - odchodząc od niej i nie zważając na jej ostrzeżenie, że popełni samobójstwo.Miałem na myśli tą fantomową.
Miałem na myśli tą fantomową.Ja tą real - bo to o nią chodzi. Gdyby nie jej samobójstwo - nie byłoby wyrzutów u Krisa i ocean mógłby mu nagwizdać wysyłając kolejne H.-wcielenia.
Ale to kolejny rozjazd - w łagodnej on jest zaskoczony samobójstwem, nie ma uprzedzania, tak mi się pamięta.Przejrzałam tylko - bo nie pamiętam, a nie miałam kiedy powtórzyć - on chyba post factum rozpamiętuje i śledzi znaki wskazujące...ale mogę się mylić.
Poza tym gdzie mu tam odchodzić jak Krisowi - dziadydze od młódki? Ba, wręcz odwrotnie, starał się o jej miłość.Nie odchodzić a okazywać - napisałam: odejście/odrzucenie. I to drugie do Łagodnej.
Ale z drugiej strony formuła "wariacje na motywach" daje szerokie pole do interpretacji, zwłaszcza w dyskursie post i deko. To prawie jak z oceanem - więc może i łagodna?Otóż...
Wasilewski Andrzej. Teoria literatury Stanisława Lema
Parę słów - ze strony, która nie zajmuje się fantastyką, literaturą...
http://gazetalekarska.pl/?p=38836 (http://gazetalekarska.pl/?p=38836)
Ciekawe czy doktor Gajewska - za ciosem idąc - się za to weźmie? A może Ty byś zechciał, lemologu? ;)
Jak widac, autorka artykulu uwaznie przeczytala ten temat naszego forum: https://forum.lem.pl/index.php?topic=1075.0 - to przeciez jedyne miejsce, gdzie podane prawidlowe imie wojka naszego Lema - Gecel Wolner (U Gajewskiej i Orlinskiego on Marek). i prawie cytuje kilka Anegdot. Autorka podaje odnosnik na autora Anegdot, ale na zal nie na forum...Lemologu, ale autorka podaje w źródłach:
Pani Agnieszka Gajewska pracuje nad nowa bioraficzna ksiazka o Lemie.To ciekawe...w którymś wywiadzie mówiła, że ciekawi ją postać ojca Lema - myślałam, że na taką książkę czekamy:)
„Doktor Lem. Anegdoty”, Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza, 2016
Takiego wydania nie ma. Powinno byc jakos tak:Czyli sprawdzoną drogę obrała autorka - apokryfów;)
„Doktor Lem. Anegdoty”, www.lem.pl
Pani Agnieszka Gajewska pracuje nad nowa bioraficzna ksiazka o Lemie. Zbiera informacje - czym moge dopomoge.....
Może to być TO:)::)
To ciekawe...w którymś wywiadzie mówiła, że ciekawi ją postać ojca Lema - myślałam, że na taką książkę czekamy:)
Czyli sprawdzoną drogę obrała autorka - apokryfów;)
Znasz jakieś szczegóły (którymi masz prawo się podzielić)?
można to uznać za dowód lenistwa Miłoszewskiego,To słowo najłagodniejsze z możliwych, gdyż przykrywa możliwość braków.
Nie pamiętam czy taka (dyskusyjna;) teza była już gdzieś tutaj prezentowana, ale w Magazynie "Książki" z lipca 2018 przeczytałam artykuł p.Orlińskiego pt." Bój się nowoczesnych gadżetów" - o Stefanie Grabińskim. Nic dziwnego, że przy okazji pojawia się Lem. Natomiast dziwniejsze, że pojawia się w takim fragmencie:Teraz dopiero zobaczyłem... dobre dobre :D
Pozornie między utworami naszych wielkich a fantastyką nie ma ciągłości. A jednak struktura fabularna "Wesela" Wyspiańskiego i "Solaris" Lema jest zdumiewająco podobna. Dwór w Bronowicach i stacja kosmiczna na planecie Solaris okazują się miejscem, w którym bohaterowie spotykają materializację ich najskrytszych fantazji, lęków i traumatycznych wspomnień.
Czy rzeczywiście zasadne jest porównywanie tych dwóch utworów? Czy zjawy, widma, twory - wystarczą? Czy pod taką tezę da się podciągnąć każdą historię, w której występuje jakiś byt związany z traumatycznymi przejściami bohatera?
Tja...Solaris to niewątpliwie Gospodarz:Nie pamiętam czy taka (dyskusyjna;) teza była już gdzieś tutaj prezentowana, ale w Magazynie "Książki" z lipca 2018 przeczytałam artykuł p.Orlińskiego pt." Bój się nowoczesnych gadżetów" - o Stefanie Grabińskim. Nic dziwnego, że przy okazji pojawia się Lem. Natomiast dziwniejsze, że pojawia się w takim fragmencie:Teraz dopiero zobaczyłem... dobre dobre :D
Pozornie między utworami naszych wielkich a fantastyką nie ma ciągłości. A jednak struktura fabularna "Wesela" Wyspiańskiego i "Solaris" Lema jest zdumiewająco podobna. Dwór w Bronowicach i stacja kosmiczna na planecie Solaris okazują się miejscem, w którym bohaterowie spotykają materializację ich najskrytszych fantazji, lęków i traumatycznych wspomnień.
Czy rzeczywiście zasadne jest porównywanie tych dwóch utworów? Czy zjawy, widma, twory - wystarczą? Czy pod taką tezę da się podciągnąć każdą historię, w której występuje jakiś byt związany z traumatycznymi przejściami bohatera?
Nasunęły się takie pytania - kto jest głównym bohaterem Wesela?
Co jest odpowiednikiem chochoła w Solaris?
Oraz parę innych.
Na szybko, Kelvin to Jaśko - cham. Harey to złoty róg - jak nic. Wtedy Gospodarz to Ocean - na razie pasuje.
Ale tu wyobraźnia mi się kończy. :-[
Może i dobrze, bo jeszcze wyjdzie, że Rachela była grubą Murzynką.
Ktoś z tego magisterkę zrobi;)A, jak A, tak!
A co z Państwem Młodym?;)Państwo Młodzi, jak to na weselach (a co, nie bywałaś?) są okolicznością marginalną, pretekstową. Często przypadkową.
z tym że ponieważ grubo było przed samplowaniem i próbkowaniem, to faceci tworzyli to na żywoByło, było - ten Mazurek też próbkuje, a nawet na żywo i konkretnie
Tylko czy ryby to przeżyją?To zależy, czy on wpuszcza, czy wypuszcza
Jakiś geniusz skrótu myślowego, podobny do tego który napisał, że "Noce i dnie" M. Dąbrowskiej pod wpływem zakupu w sklepie spożywczym drożdży "Niechcice" - lepsze od wiedeńskich.Na czymś musiały wypączkować - drożdże dobrym materiałem;)
Wygląda na to, że jednak dmie;)Tylko czy ryby to przeżyją?To zależy, czy on wpuszcza, czy wypuszcza
Dokładam Ukrainkę - Wiktorię Amelinę...napisała książkę "Dom dla Doma" (Дім для Дома) - raczej nie została przetłumaczona na polski...Książka Wiktorii Amelinej jest dostępna do czytania online w języku ukraińskim:
@olkaHm...a ja nie jestem - dodatkowo - specjalistką od oceny rosyjskojęzycznych stron...:)
Nie jestem specjalistą w zakresie praw autorskich. Jeśli uważasz, że podany link narusza te prawa, uprzejmie proszę o usunięcie :)
Oczywiście jeśli nie zgadzasz się na taką zmianę w swoim poście - to dawaj: zmienimy na Twój tekst:)Zgadzam się - jak najbardziej. Też mam wątpliwości co do "legalności" tej strony ukraińskiej. Więc niech tak pozostanie, olka :)
Świetny ten cytat z Głosu...wszystko marność...i dobrze;)Świetny...wydaje się, ten sam lejtmotyw brzmi także w innym utworze Lema:
Wtedy nieuchronnie nasuwa się pytanie - po co to wszystko? Po co "dźwigać ciężar nudnego życia"? Czy życie jest aż takie słodkie?LA, a co to za inteligenckie fanaberie? ;)
Nie wiem, czy Lem słuchał muzyki, może i słuchał, ale jakoś nie wierzę, aby uznał ją za właściwe medium propagacji swych myśli :) .Pewnie masz rację, dlatego wyraziłem wstępne zdziwienie. Tym niemniej dla zainspirowanych to, co mogłaby pomyśleć inspiracja, jest raczej nieistotne.
Czy jest to dobrze? Nie wiem...w każdym razie pachnie to rozpaczą, beznadzieją, niewiarygodną samotnością człeka w tym świecie.Ja tego nie nazywam rozpaczą - tylko realizmem, bo tak de facto jest;)
Słowem, wszystko jest zupełnie bezsensowne, wszyscy "wychodzimy z ciemnej otchłani, schodzimy do ciemnej otchłani"?
Królewicza duńskiego powstrzymywała przed, hm, zdecydowanymi działaniami właśnie obawa, że coś - dusza? - pozostaje po człowieku.Obawa przed nicością? Bezpowrotnością?
A nas co powstrzymuje? Czy naprawdę tylko lęk przed ostatnim bólem cielesnym?.. Nie wierzę w to...
- W Krakowie zamieszkałem z jednym gościem - taki mały, łysy staruszek. Nie spędzaliśmy ze sobą czasu, ponieważ on ciągle zajęty był swoimi sprawami. A ja wtedy głównie piłem. Któregoś dnia, będąc w teatrze Stu, gdzie od czasu do czasu występowałem, ktoś powiedział mi, że ten człowiek to... Stanisław Lem.Noo - to wpis sezonu!
To zdjęcie Lema (koszulkowe?) lub ten rysunek - powinny być na górze forum...zdumienie, przestrach, potwierdzenie najgorszych fantazji?;))Jest też jaśniejsza strona fantazji;
A nas co powstrzymuje? Czy naprawdę tylko lęk przed ostatnim bólem cielesnym?.. Nie wierzę w to...
Z cyklu zdziwień - któż to jeszcze na Lema się powoła?
Hm...nie wiem czy ten pan już gościł u nas, ale dorobek ma...jak się patrzy:
http://pan-pl.academia.edu/MarcinFastyn (http://pan-pl.academia.edu/MarcinFastyn)
Wywołany...i to telepatycznie...bo innego kontaktu nie znalazłam na linkowanej stronie;)Hm...nie wiem czy ten pan już gościł u nas, ale dorobek ma...jak się patrzy:
http://pan-pl.academia.edu/MarcinFastyn (http://pan-pl.academia.edu/MarcinFastyn)
Czuję się wywołany ;) Owszem, goszczę, choć do tego momentu jako obserwator i czytelnik dyskusji, nie jako czynny uczestnik - w wielu kwestiach, zwłaszcza filozoficznych, wciąż wiele nauki przede mną ;) Jeśli jednak mój dorobek naukowy będzie dla Was interesujący, to nie ukrywam - będzie mi bardzo miło, że godziny nad nim spędzone okażą się nie tylko moją własną przyjemnością, ale też pożytkiem dla szerszego grona :)
Wywołany...i to telepatycznie...bo innego kontaktu nie znalazłam na linkowanej stronie;)
Kiedy trafiłam na te prace [tutaj ukłon w stronę LA - to przez nogistykę - pamiętałam, że Kongres...wpisałam do dr Gugla: nogistyka Kongres i here we are;)], to pomyślałam, że warto je umieścić tutaj:
https://solaris.lem.pl/o-lemie/teksty-o-lemie/prace-dyplomowe (https://solaris.lem.pl/o-lemie/teksty-o-lemie/prace-dyplomowe)
Ale to już zależy od autora:)
Oczywiście zapraszamy do wszystkich dyskusji - mam wrażenie, że ciągle się w nich czegoś uczymy - filozofii się ostatnio oberwało - może masz inne zdanie? Podziel się:)
Co do bułgarskiego - potrafię tylko: лека нощ...ale od czegoś trzeba zacząć, a pora nawet adekwatna;)
Skoro jesteś jednym z nas (tak bezceremonialnie, bo Internet preferuje tykanie i upoważnia do niego ;)), to z przyjemnością pociągnę Cię za język... Może opowiesz nam skąd taka tematyka Twoich prac, i jak się w ogóle Twoja przygoda z Lemem i z lemologią zaczęła? Albo uchylisz rąbka tajemnicy nad jakimi tematami-lematami właśnie pracujesz?
Jeśli chodzi o zamieszczenie - jak najbardziej, cała przyjemność po mojej stronie.W tej sprawie nie wiem czy nie jest konieczna oficjalna procedura: przez zgłoszenie prac drogą mailową: rights@lem.pl - a to związku z prawami autorskimi...
Co do dyskusji - obiecuję, że postaram się w nich uczestniczyć, choć niestety ostatnio obowiązków całkiem sporo i wszelaką aktywność na forach rozmaitych musiałem znacznie ograniczyć, bo spowalniacz czasu od profesora Tarantogi jeszcze do mnie nie dotarł ;)Spowalniacz czasu od Tarantogi...obawiam się, że na niego nie możesz liczyć - jak zwyle przepadł gdzieś w okolicach Amauropy czy Bochni, a przesyłkę pewnie zaadresował na Pintę i przejęła ją Panta - jeśli sam go sobie nie skonstruujesz, to pozostaje Ci ograniczanie kolejnych zajęć - aż do całkowitego ich wyeliminowania - a i wtedy nie ma gwarancji, że czasu wystarczy;)
W dalszej perspektywie, jeśli uda się uzyskać odpowiedni grant (jak do tej pory, w ocenie komisji, mam zbyt skromny dorobek), chciałbym kiedyś móc opracować wielojęzyczny słownik neologizmów Lemowskich, najlepiej w wersji on-line. Ale to melodia przyszłości.Ambitne i bardzo pracochłonne zajęcie (bez spowalniacza ani rusz;) - o ile mnie pamięć nie myli - St. Remuszko miał pomysł by stworzyć taki slownik (ale chyba tylko w wersji polskiej).
Oficjalną drogą jak najbardziej można. Może nawet uda mi się to zrobić w najbliższych dniach. Co do spowalniacza - właśnie czegoś takiego się obawiałem :D podejrzewam, że skalą talentu ustępuję profesorowi znacznie, więc mój produkt może dać nieoczekiwane efekty. Może jakiś kapelusz napoleoński, albo co ;)Zrób - warto:)
Co do słownika - wstępnie sobie go zwizualizowałem na oprogramowaniu Wiktionary, ale jeszcze nie udało mi się tego ogarnąć od strony technicznej w pełni. W każdym razie - zgadzam się, że jest to bardzo praco- i czasochłonne. Więc kto wie, czy nie dopiero po ewentualnej habilitacji, jak już presja na jak największą liczbę artykułów i punktów zmaleje ;)
klasyfikacja quasi-zoologiczna gatunku ludzkiego z Podróży Ósmej
potrzebna jest zmiana tematyki na zasadzie płodozmianu - by móc się znowu Lemem nacieszyć jako zwykły czytelnik, a nie tylko badacz ;)
Oficjalną drogą jak najbardziej można. Może nawet uda mi się to zrobić w najbliższych dniach.
Nawiasem...nie wiem czy zauważyłeś ten wpis lemologa:
http://forum.lem.pl/index.php?topic=1479.msg74007#msg74007 (http://forum.lem.pl/index.php?topic=1479.msg74007#msg74007)
...bo dotyczy poruszanego przez Ciebie tematu - neologizmów.
To nie wiem czy namawiać Cię do dołączenia do nas w Akademii Lemologicznej. Z jednej strony byłbyś tam - jako fachowiec - cennym Dyskutantem. Z drugiej... ta "Akademia" w nazwie... ;)
Może to góra przyjdzie do Ciebie, Mahomecie ;). Dałem cynk skrzatowi o Twoim wśród nas objawieniu i naszych tu rozmowach, więc niewykluczone, że inicjatywa ze strony Gospodarzy serwisu wyjdzie ;).
Może obrodzić całkiem smacznymi owocami, jeśli uda się go zrealizować ;)ale prosiłbym bardziej uważać i nie iść "na ilość".
Na początku znakomity esej Jarzębskiego o interpretatorach, ci to nie wiem bo nie przejrzałem (jeszcze), ale już dla tego eseju warto zajrzeć. Pasuje jak ulał, też do gadek o Orszulce, uniwersalny po prostu.Uniwersalny. Napoczęłam też kolejny...ale tymczasem pokonało mnie...niezdecydowanie?;)
W "Polityce - extra" ponownie wywiad z Lemem - z 1998 roku - "Stanisław Lem: Zawsze byłem niewidzialny":
Właściwie o Lemie powiedziano i - poniekąd - napisano w odpowiedzi...w tle jakiś test narodowy i w nim pytanie...kto powiedział:Bardziej kretynizm niż lemizm, tym niemniej... czy pytanie brzmi - ilu jest na świecie idiotów? 8)
Internet jest odpowiedzią na pytanie, które nie zostało postawione. (http://[/url)
Źródła prowadzą do niejakiego Piotra Sienkiewicza
Daj jakiś link dot ego testu.
Źródła prowadzą do niejakiego Piotra Sienkiewicza i Macieja Sysło (środowiska informatyczno-wojskowo-nauczycielskie) i mają wygląd paranaukowy, są przypisy tu i ówdzie; ale do
Źródła prowadzą do niejakiego Piotra Sienkiewicza i Macieja Sysło (środowiska informatyczno-wojskowo-nauczycielskie) i mają wygląd paranaukowy, są przypisy tu i ówdzie; ale do cytowanego cytatu... gdzieżby :DPrzeguglałam na szybko - nie ma przypisów...tylko "jak Lem powiedział/napisał"...poza tym przemieliłam e-booki, które mam (w tym Okamgnienie) - na okoliczność. Nic. Chyba, że któreś wydanie e-book jest niepełne - w stosunku do book...
Przejrzałem Okamgnienie. Papierowe.Dokładnie. W e-booku nie pojawia się słowo "internet":)
Metodą białkowoleptyczną, czyli okamgnieniem.
Metoda zawodna wprawdzie, ale tam nic o internecie nie ma- wcale nie ma tego tematu.
- I coś dla LA;):Optymistyczne...
Optymistyczne jest to, że po śmierci panuje nicość. Rzeczą okropną byłoby przez milion lat wpatrywać się w oblicze Pana Boga, wiedząc, że przez następne milion milionów lat będzie się działo dokładnie to samo. Większej nudy nie mogę sobie wyobrazić. Nie jesteśmy stworzeni do wieczności. Ale z drugiej strony do nicości też nikt się nie pali.
https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/politykaekstra/1765366,1,stanislaw-lem-zawsze-bylem-niewidzialny.read (https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/politykaekstra/1765366,1,stanislaw-lem-zawsze-bylem-niewidzialny.read)
Właściwie o Lemie powiedziano i - poniekąd - napisano w odpowiedzi...w tle jakiś test narodowy i w nim pytanie...kto powiedział:Może to niedorzeczność z mojej strony, ale...
Internet jest odpowiedzią na pytanie, które nie zostało postawione.
Ciekawy tekst, o Lemie też jestCiekawy, ale trochę mętny... chaotyczny, co już ktoś w komentarzach zauważył. I jakby optymistyczny na siłę.
Powtórzę tutaj za Stanisławem Lemem, że nigdy nie opiszemy siebie w sposób kompletny, bo nie zbudujemy języka bogatszego aniżeli ten, z którego sami się składamy.Do kompletności wystarczy analogicznie bogaty. I coś mi się zdaje, że to jest akurat do przeskoczenia, a ten chochlik zdajemisię, wyskoczył z tego pisania, które OlaLA uprawiali w Akademii.
. Choć postawiłbym na Nekrobie, bo Golem na ile to czuję zaczyna nadmiernie odstawać od faktów, jakkolwiek ważkie są tezy w nim stawiane.Nekrobie to ta rzecz o tresowanej kolonii bakterii? Że finalnie i pogadać się dało?
chaotyczny, co już ktoś w komentarzach zauważył. I jakby optymistyczny na siłę.
I jakby optymistyczny na siłę.W pewnym stopniu tak. Złożenie takich czynników (między innymi):
Do kompletności wystarczy analogicznie bogaty. I coś mi się zdaje, że to jest akurat do przeskoczenia, a ten chochlik zdajemisię, wyskoczył z tego pisania, które OlaLA uprawiali w Akademii.Ja to odebrałem na zasadzie "wyżej własnego wiadomo czego nie podskoczysz". W tym znaczeniu, że układ o danym stopniu skomplikowania może pojąć i opisać układy o niższym stopniu skomplikowania, ale już nie siebie.
O językach sprawczych.
Nekrobie to ta rzecz o tresowanej kolonii bakterii? Że finalnie i pogadać się dało?Ta, o bakteriach. Nie to, że się z faktami fizycznymi nie zgadza, trochę źle się wyraziłem. Nie chodzi mi w szczególności o rozmaite "fizykalia" w tym tekście, jak pobór mocy przez Golema. Główna teza jest taka, że ewolucja zaczęła z wysokiego C w chwili, kiedy wynalazła fotosyntezę, a następnie zwaliła się w dół pochodami cielsk wielokomórkowych, żrących trupy i odchody, coraz bardziej skomplikowanych, po to tylko, aby przekazać pałeczkę życia - czyli zrobić to, co ten glon robił żywiąc się fotonami i to elegancko, bez trupa i rozwiązłości seksualnej.
A co w Golemie rozjeżdża się z faktami (fizycznymi?)?
Ja to odebrałem na zasadzie "wyżej własnego wiadomo czego nie podskoczysz". W tym znaczeniu, że układ o danym stopniu skomplikowania może pojąć i opisać układy o niższym stopniu skomplikowania, ale już nie siebie.
No, ale szukać niepostawionego pytania, a już odpowiedzi na nie - tchnie szaleństwem. :)
Na marginesie: Carrolla nie czytałam od...oj! lepiej nie mówić...ale na tyle dawno, że zapomniałam kompletnie treść czytanego - prócz psów...warto by wrócić? Ktoś próbował?
Tragedia.
ale RK i HK opisywali świat realny, istniejący, a Lem – wiadomo: reporterem nie był:)
W zasobach Kolekcji Unii Wolności, stanowiącej część zbiorów Fundacji Centrum im. Prof. Bronisława Geremka, znajduje się taka deklaracja podpisana przez Lema:
http://www.geremek.pl/assets/files/KolekcjaUW/katalog_Unia_Wolnosci.pdf
W zasobach Kolekcji Unii Wolności, stanowiącej część zbiorów Fundacji Centrum im. Prof. Bronisława Geremka, znajduje się taka deklaracja podpisana przez Lema:
http://www.geremek.pl/assets/files/KolekcjaUW/katalog_Unia_Wolnosci.pdf
"Oczywiście, obie te powieści trzeba by przystosować do wymogów współczesnego odbiorcy – choćby włączając kobiety do załóg ekspedycji badających obce planety.";D
8) ;D
Tekścik o filmach na podstawie:
"Oczywiście, obie te powieści trzeba by przystosować do wymogów współczesnego odbiorcy – choćby włączając kobiety do załóg ekspedycji badających obce planety."
co nie zmienia faktu, że jednak bez kobiet się nie udaje;)
W wypadku "N." dałoby się pewnie bezboleśnie (jakie znaczenie ma płeć osób, które Rohan zobaczy na korytarzach statku, albo, które migną nam w czasie narad naukowców - tu nie umiem uciec od takich skojarzeń (http://movies.trekcore.com/gallery/albums/tmp2/tmphd0549.jpg)).Oj! A gdyby Rohan na korytarzu spotykał Panią Biolog...czy po spożyciu piwa bezalkoholowego nie zobaczyłby w niej Harey-bis? ona zaginęłaby w niewyjaśnionych okolicznościach...podczas badania wód śródlądowych Regis...czy Rohan by wrócił na statek? Czy zostałby na Regis? Chyba jednak płeć mogłaby mieć znaczenie...
Podążając tym tropem myślę sobie, że "Fiasko" nadałoby się na studium toksycznej męskości znacznie lepiej niż "Powrót..."W sensie?
- żadna z istotnych ekranizacji nie była wierna...Czyli powinna być ładna, wedle jednej z definicji... :)
czy też antycypował gatunek moralnego niepokoju ponad dwie dekady przed wiadomym wystąpieniem Wajdy i Zanussiego.Tym tropem dojdziemy do Przedwiośnia Żeromskiego. Albo i głębiej...
jednak włączyć do załóg wszystkie 56 płci..To teraz wyobraź dobie sytuację w której skumulują się PMS-y i menopauzy. Lem chyba celowo pominął ten temat (płciowości), by nie zaburzać tematu który był głównym. W tych (nie wszystkich) opowieściach to po prawdzie nie ma nawet facetów. Są jakieś archetypy; dowódcy, naukowca, zwiadowcy... aż dziw, że wysilił się na imiona. Ale może obawiał się, że wprowadzając ten wątek "space opera" omskie mu się w "operę mydlaną"? No bo weź tu uwzględnij płcie, nie opisując niechybnych skutków; romansów, zdrad, napadów zazdrości, co przy 56 płciach (a skąd tyle?) musiałoby zdominować treść. No ale z drugiej strony oglądalność - i tu Majmurek może mieć rację - niestety. Bez tego mydła w gołej pupie Cla. nikt nie pofatyguje się do kina. Stąd Solaris ma powodzenie - przecież melodramat.
To teraz wyobraź dobie sytuację w której skumulują się PMS-y i menopauzy.Myślę, że kobiety biorące udział np. w zawodach olimpijskich, lotach kosmicznych itp. biorą tabletki antykoncepcyjne na okrągło - co powoduje brak PMS-owych zawirowań, a nawet brak przerwy zarządzanej przez naturę.
Lem chyba celowo pominął ten temat (płciowości), by nie zaburzać tematu który był głównym.Pewnie..."markiza wyszła z domu o ósmej"... ona nie interesowała Lema.
aż dziw, że wysilił się na imionaTak, ta nadmiarowość nomenów jest uderzająca w Niezwyciężonym.
co przy 56 płciach (a skąd tyle?)Nie wiem.
Bez tego mydła w gołej pupie Cla. nikt nie pofatyguje się do kina. Stąd Solaris ma powodzenie - przecież melodramat.Nie lubisz hamerykańskiego Solaris?
Oj! A gdyby Rohan na korytarzu spotykał Panią Biolog...czy po spożyciu piwa bezalkoholowego nie zobaczyłby w niej Harey-bis? ona zaginęłaby w niewyjaśnionych okolicznościach...podczas badania wód śródlądowych Regis...czy Rohan by wrócił na statek? Czy zostałby na Regis? Chyba jednak płeć mogłaby mieć znaczenie...
Eden muszę powtórzyć - nie pamiętam szczegółowo bohaterów - tzn pamiętam, że są funkcyjni i tyle. To może właśnie tutaj płeć nie miałaby znaczenia? Tylko funkcja?
Cytujmyślę sobie, że "Fiasko" nadałoby się na studium toksycznej męskości znacznie lepiej niż "Powrót..."W sensie?
Czyli powinna być ładna, wedle jednej z definicji... :)
Tym tropem dojdziemy do Przedwiośnia Żeromskiego.
Albo i głębiej...
Stąd Solaris ma powodzenie - przecież melodramat.
To teraz wyobraź dobie sytuację w której skumulują się PMS-y i menopauzy.Myślę, że kobiety biorące udział np. w zawodach olimpijskich, lotach kosmicznych itp. biorą tabletki antykoncepcyjne na okrągło - co powoduje brak PMS-owych zawirowań, a nawet brak przerwy zarządzanej przez naturę.
Menopauzalne chyba już nie latają?;)
Chyba co w Star Treku:)))
Nie lubisz hamerykańskiego Solaris?Nie wiem. Nie oglądałem.
Idziesz od strony kobiet, czy słów Dumasa-ojca?Na wiki jest to "powiedzenie angielskie" ? Zasadniczo zgadzam się z Barańczakiem, ze jest to "oklepany aforyzm" i przykład jak idiotyczne mogą być przysłowia jeśli im się bliżej przyjrzeć.
To inaczej – nie musiałby odchodzić - gdyby Jarg był Jargową? Do której Rohan potajemnie żywiłby całkiem nie martwe uczucia? Inna wymowa końcówki?Oj! A gdyby Rohan na korytarzu spotykał Panią Biolog...czy po spożyciu piwa bezalkoholowego nie zobaczyłby w niej Harey-bis? ona zaginęłaby w niewyjaśnionych okolicznościach...podczas badania wód śródlądowych Regis...czy Rohan by wrócił na statek? Czy zostałby na Regis? Chyba jednak płeć mogłaby mieć znaczenie...Ale to tylko gdyby ekranizator postanowił odejść od oryginału w jakieś wątki nadmiarowe, albo gdyby bohater mu bryknął
Możliwe są i radykalniejsze rozwiązania. Znacie głośnie (w światku SF), choć Lem pewno by narzekał na jego jednoparametrowość, opowiadanko "Nawet królowa" p. Connie Willis?Prowadziłam właśnie zajęcia z Suwerenności Jednostki, tłumacząc, że obywatele wolnego społeczeństwa mają prawo robić z siebie kompletnych idiotów. Moi studenci nie kupowali tego.
Żeś mi przypomniała:Ale co?
twarz Małgorzaty Braunek zepsuła mi młodzieńczą miętę do Oleńki. Nie to że M. B. była nie taka, tylko że unicestwiła wszystkie inne Oleńki mieszkające do tego czasu w mej głowie.Czuję się unicestwiona.
Co napisawszy, teraz dopiero wyłapuję, komu odpowiadam :D
Widziałem zajawkę i mi się nie spodobałaJako "Lem” może niezbyt, ale jako film SF - nie jest złe.
Jako "Lem” może niezbyt, ale jako film SF - nie jest złe.Zapomniałaś?
Albo nie było. Musiałbym wrzucić łans egein.
Zapomniałam.Nie wiem co gorsze, nie oglądać? - jak z Solarisem. Czy niedoogladać - folmanowy Kongres zacząłem i nie dałem rady dokończyć. Zwyczajnie - odpadłem na 3/4. Więc te wrażenie zostało, kiepskie.
Ale zostało pozytywne wrażenie - nie takie, jak np. po Kongresie.
Spróbuj. Ja na Kongresie też odpadłam.Zapomniałam.Nie wiem co gorsze, nie oglądać? - jak z Solarisem. Czy niedoogladać - folmanowy Kongres zacząłem i nie dałem rady dokończyć. Zwyczajnie - odpadłem na 3/4. Więc te wrażenie zostało, kiepskie.
Ale zostało pozytywne wrażenie - nie takie, jak np. po Kongresie.
Trochę to wygląda jak z fizyką kwantową, ale np. twarz Małgorzaty Braunek zepsuła mi młodzieńczą miętę do Oleńki. Nie to że M. B. była nie taka, tylko że unicestwiła wszystkie inne Oleńki mieszkające do tego czasu w mej głowie.
Na wiki jest to "powiedzenie angielskie" ? Zasadniczo zgadzam się z Barańczakiem, ze jest to "oklepany aforyzm" i przykład jak idiotyczne mogą być przysłowia jeśli im się bliżej przyjrzeć.
To inaczej – nie musiałby odchodzić - gdyby Jarg był Jargową? Do której Rohan potajemnie żywiłby całkiem nie martwe uczucia? Inna wymowa końcówki?
Inne refleksje?
Ale co?
To chyba o latającej andropauzie? :-\
W rozdziale "Markiza wyszła o piątej, czyli pierwsze zdanie" wspomina o pierwszym zdaniu z "Powrotu z gwiazd" : "Nie miałem niczego, nawet płaszcza"...które wrzuca czytelnika w sam środek zdarzeń.
Cytat: olkapolka w Wrzesień 28, 2019, 11:55:29 pmDziwna hierarchia. Spodziewać by się można; bez majtek, bez spodni, bez portfela jako egzemplifikacji tej nicości ::)
W rozdziale "Markiza wyszła o piątej, czyli pierwsze zdanie" wspomina o pierwszym zdaniu z "Powrotu z gwiazd" : "Nie miałem niczego, nawet płaszcza"...które wrzuca czytelnika w sam środek zdarzeń.
- W kontekście tego, o czym tu gadamy - zwł. gołego zadka Kluneja - ciekawie się je odbiera 8).
Nie wiem co gorsze, nie oglądać? - jak z Solarisem. Czy niedoogladać - folmanowy Kongres zacząłem i nie dałem rady dokończyć. Zwyczajnie - odpadłem na 3/4. Więc te wrażenie zostało, kiepskie.Odpowiem dzieckiem - a, co!
-Spróbuj. Ja na Kongresie też odpadłam.
Wracając do wątku: o Lemie napisano, a właściwie napisała Justyna Sobolewska w "Książce o czytaniu":Oni o Lemie? A Lem o nich. Stare, więc może już było
Ja byłem jednak w Team Baśka (bez urazy, olka ;) ), i skażony na starcie, bo postrzegałem ją przez pryzmat ekranizacji ;).Mnie? A za co? Grałam Oleńkę? :-\
Ale czy musiałby zaraz żywić?Nie, nie musiałby. Zresztą Jargowa mogłaby przylecieć z koleżanką - od serca. Ale to zupełnie inna historia.
Ale skoro wolisz panie w pewnym wieku na statkach i stacjach odległych bytujące - proszę:Dziękuję...ale ja o tej "Jargowej"...to tylko tak...
Dziwna hierarchia. Spodziewać by się można; bez majtek, bez spodni, bez portfela jako egzemplifikacji tej nicości ::)W tym tropie - ciesz się, że to nie nos...
A tu w roli płaszcz!
I jak teraz żyć Panie Premierze?! - pyta ekshibicjonista
Czysty GOGol (https://pl.wikisource.org/wiki/P%C5%82aszcz_(Gogol,_1903)).
Oni o Lemie? A Lem o nich. Stare, więc może już byłoNawet czytałam, tylko zdążyłam zapomnieć...ale zajrzałam, bo Joyce wydawał mi się nieco podejrzany:
Mnie? A za co? Grałam Oleńkę? :-\
Dziękuję
ale ja o tej "Jargowej"...to tylko tak...
Więc jak? Azali pochwała to...?:)
"Lektura obowiązkowa każdego lemologa", tak A. Smuszkiewicz nazwał wiadomą pracę Płazy:
jego ksiazka ma tytul "O poznaniu...", a nie "O Poznaniu..." jak w tej recenzji. :)
zły, nieporadny (często wręcz bełkotliwy, o czym będzie mowa później) styl
Co więcej, w odróżnieniu od Majewskiego i Oramusa, Płaza wyraźnie nie zna się na literaturze fantastyczno-naukowej (science fiction)
pod hasłem Lem, co jak wiadomo znaczy Lenin i Marx.
Przeczytałem rzeczony artykuł.
Interpretacja, używane słownictwo Rojta (Lem czci Rewolucję...) czy Kagana (wiernopoddańczy, serwilistyczny) mam za naciągane. To jedno z łagodniejszych określeń jakie przychodzą mi na myśl.
I widzę, że kolejne "rozumowanie" mnie przerosło.Cóż, to moje życie i dla mnie to była rzeczywistość , oraz oczywistość - czytanie miedzy wierszami. Całe moje pokolenie tak robiło, gdyż innej formy w komunikowania w kraju komunistycznym nie było. Teraz pisze się o tym książki - ale to inny typ wiedzy poznawanej przy pomocy "naukowców". Poniekąd "zimnej".
Nie ma co w tym wypadku Lema bronić. Można mu tylko współczuć, że żył w takich czasach i aż tak bał się o rodzinę.Ja go nie bronię, staram się tylko wytłumaczyć pewne realia w jakich on funkcjonował.
że nie mieli wtedy takiego wnikliwego liva w cenzurze,Nie docenili mnie :D ale zatrzymanie artu przez gazetę sowiecką jakoś pominęłaś. Więc może tam pracowałem? ::)
Bo moim zdaniem kompletnie nie ma sensu.To że ktoś nie widzi sensu, to nie znaczy że go nie ma. Dla mnie oczywisty.
Widocznie miał powody do takiego ustępstwa wobec władzy. Ustępstwa, uległości....jak zwał, ale nie serwilizmu i służalczości - widać mamy w tej sprawie inne horyzonty - dla mnie klasyk serwilizmu to ten - podręcznikowy;
Natomiast zamieszczenie artykułu w gazecie partyjnej... - w PRL poniekąd wszystkie gazety i książki też były partyjne.
Nie docenili mnie :D ale zatrzymanie artu przez gazetę sowiecką jakoś pominęłaś. Więc może tam pracowałem? ::)
- spora część Polaków była wprawiona i oczekiwała na takie zakamuflowane fragmenty - to był niemal element narodowej zabawy (choć być może akurat moja interpretacja jest naciągana, ale znajdź w niej błąd logiczny) - tak pochwalić skoro mus, by nie pochwalić.
- na koniec klasyk w temacie
http://polimaty.pl/2013/04/nie-milosz-wykiwal-cenzure/ (http://polimaty.pl/2013/04/nie-milosz-wykiwal-cenzure/)
Nie chodziło mi o serwilizm tylko o czczenie rewolucji. I opierałam się tylko na artykule Lema i wstępie Rojta,Odnosiłem się do tekstu Kagana i Rojta. Widocznie mamy inne rozumienie czczenia. Dla mnie to artykuł okazjonalny. W gruncie rzeczy nie ma tam nic o rewolucji. Czy jak napiszę artykuł przykładowo o Wieniawie i umieszczą go w gazecie 11 listopada, to znaczy że uczciłem Święto Niepodległości?
No ale chyba widzisz różnicę między napisaniem w partyjnej gazecie recenzji z książki kucharskiej i napisaniem artykułu z okazji rocznicy rewolucji, w którym po raz pierdylionowy okazuje się jaki mądry był ten Lenin.A gdyby Lem był kucharką - i dokładnie w tej gazecie okazjonalnej podał przepis na pierogi ruskie - też byś oskarżała o czczenie Rewolucji.
Nie przyjmuję koncepcji, że w zasadzie wszyscy piszący byli podobnie umoczeni, bo wszystkie gazety z katolickimi włącznie były nadzorowane przez państwo.Nie przyjmuj - z punktu widzenia ówczesnej rzeczywistości nie ma to znaczenia. Teraz ludzie budują sobie mitologię taką, jaka lubią, wedle gustów i upodobań. Oczywiście, że wielu wielkich wtedy umoczonych było bardziej niż Lem.
A na to zatrzymanie jest w ogóle jakiś dowód? Bo ja nie bardzo wierzę, że sowiecka cenzura zatrzymuje, a Polacy ten zatrzymany artykuł drukują.W tym problem - jak ci coś nie pasuje do tezy - to nie wierzysz. Wyjaśnij mi, dlaczego uważasz zdanie anonimowego publicysty za lepsze niż uznanego Lemologa?
Gdzieś czytałam, że ten Turek to trochę mitoman. Tak naprawdę żadnej cenzury nie "wykiwał", bo nigdzie tego wiersza nie drukował. A w każdym razie nikt tego w druku w jakiejś gazecie z tamtych czasów nie widział.Być może, nie piszemy tu o Turku, to był tylko przykład pewnej cechy komunikacyjnej społeczeństwa poddanego cenzurze, która najwyraźniej już zanikła.
Moim zdaniem, gdyby naprawdę zakamuflował, to by się tym po 89 roku pochwalił.Ciekawe podejście - że wszyscy muszą się od razu chwalić.
Nie przyjmuję koncepcji, że w zasadzie wszyscy piszący byli podobnie umoczeni
w 1966 roku, ukazała się notatka Wydziału Propagandy i Agitacji KC KPZR "O mankamentach publikowanej literatury fantastyczno-naukowej",
W rezultacie tej notatki Eden został w wersji rosyjskiej nieco skrócony (nb. wcześniej podobny los spotkał także Solaris, a nawet Obłok Magellana), z utworu Summa technologiae usunięty został fragment poświęcony transcendencji, zaś Głos Pana został skrócony o jedną trzecią i opublikowany pod tytułem Głos nieba.
Czy jak napiszę artykuł przykładowo o Wieniawie i umieszczą go w gazecie 11 listopada, to znaczy że uczciłem Święto Niepodległości?
A gdyby Lem był kucharką - i dokładnie w tej gazecie okazjonalnej podał przepis na pierogi ruskie - też byś oskarżała o czczenie Rewolucji.
Powtórzę się - podaj zdanie z artykułu w którym Lem napisał, że Lenin jest mądry.
Ale ale - nie zgładzasz się z tezą że wszystkie gazety oficjalne (pomijam bibułę) były wtedy kontrolowane przez państwo!? To przełom w historiografii PRL.
Nudny będę - podasz tytuł choć jednej samodzielnej?
CytujA na to zatrzymanie jest w ogóle jakiś dowód? Bo ja nie bardzo wierzę, że sowiecka cenzura zatrzymuje, a Polacy ten zatrzymany artykuł drukują.W tym problem - jak ci coś nie pasuje do tezy - to nie wierzysz. Wyjaśnij mi, dlaczego uważasz zdanie anonimowego publicysty za lepsze niż uznanego Lemologa?
Rojt pisze bzdury o jakiejś kosmicznej nadświetlnej komunikacji miedzy cenzurami ZSRR i PRL.
Zresztą logika Rojta bywa bliska kaganowej - patrz przypis 4 . Milczenie o swoim pochodzeniu to "zamydlanie swojego żydostwa" Ciekaw jestem co zamydla Kuzynka Pirxa :) Zresztą cały komentarz Rojta jest w tej poetyce. Wyolbrzymić, nadużyć epitetów, dowalić.
Ciekawe podejście - że wszyscy muszą się od razu chwalić.
Takie .. bardzo nowoczesne.
A powiedz jeszcze czy cytowany przez Jęczmyka Titow był prawdziwy (wywiadowy) czy fałszywy? ;)
https://forum.lem.pl/index.php?topic=172.msg59390#msg59390
(samo)definiujesz się jako rasistka i ksenofobiczka? :(
4. Lemolog podał liczne dowody na to, że artykuł Lema zatrzymała radziecka cenzura. Najważniejszy z nich to ten, że się ten artykuł nie ukazał w Kraju Rad.
Kuzynka Pirxa
1. Masz jakiś dowód na to, że jestem "rasistą i/lub ksenofobem?"
2. Znaczy się UFO-tki porwały ten tekst Lema z redakcji Izwiestii i przekazały przy pomocy tzw. warp drive (https://pl.wikipedia.org/wiki/Pr%C4%99dko%C5%9B%C4%87_warp) np. do Imperium Klingonów. ;)
Oczywiście! Jeśli to będzie numer poświęcony Świętu Niepodległości to taka właśnie będzie wymowa tego artykułu. Chyba że w samym artykule wyraźnie napiszesz, że jesteś przeciwko Świętu Niepodległości i uważasz, że czcić go nie należy. Albo okaże się, że redakcja wbrew Twojej woli wydrukowała artykuł, który pół roku wcześniej napisałeś np. na rocznicę śmierci Wieniawy.Tak myślałem, mamy różne rozumienie słowa „uczcić”. Dla mnie omawiana sytuacja to artykuł przyczynkarski, rocznicowy, ale bez wyraźnej afirmacji okazji, przy której się ukazuje – nie jest czczący.
Ten żenujący argument jest na serio czy jaja sobie ze mnie robisz? Chyba powinnam Ci zadać to samo pytanie co Kaganowi. Dziwni ludzie się trafiają na tym forum. Tak, jednak jestem tu mocno "niekompatybilna"Łatwo się żenujesz. Natomiast nie żenuje cię zaglądanie komuś w spodnie w poszukiwaniu napletka i domaganie się deklaracji religijnych bo inaczej „to zamydlanie”?
Odnoszę wrażenie, że dla Ciebie czczenie rewolucji i chwalenie Lenina zaczyna się od transparentu z napisem "Wszyscy kochamy geniusza Lenina i wspaniałą rewolucję". A co jest poniżej to tylko takie nie wiadomo co, w którym można się doszukiwać "zakamuflowanych" antypaństwowych treści.Tak właśnie, choć przerysowałaś.
Przecież cały ten artykuł jest o tym, że ostatecznie Wells był naiwniakiem, a Lenin realistą.
"Patrząc na ową scenę sprzed kilkudziesięciu lat, widzimy przecież, kto z owych dwóch rozmówców był utopistą, a kto - racjonalistą, realnie myślącym. Niewątpliwą utopią okazał się pomysł Wellsa, "oswojenia" formacji kapitalistycznej i przejścia od niej - do stanu kolektywizacji socjalistycznej - drogą łagodnych, powolnych przejść ewolucyjnych."
To teraz spróbuj wykręcić, że "racjonalista, realnie myślący" nie równa się "mądry". I to nie tylko w potocznym rozumieniu, ale także w słowniku samego Lema. Przecież u Lema "racjonalista" to chyba największa możliwa pochwałaNic nie wykręcę - dla mnie mądry zawiera w sobie dobry. Tylko tyle.
- Wybacz, ale masz poważne trudności z odczytywaniem niuansów. Czytasz "prostolinijnie" niemal dokładnie tak jak Kagan.Dziękuję – jestem prostolinijny i mam to za zaletę.
Ale ale - nie zgładzasz się z tezą że wszystkie gazety oficjalne (pomijam bibułę) były wtedy kontrolowane przez państwo!? To przełom w historiografii PRL.Postawiłem znak zapytania, co było wyrazem zdziwienia i niepewności co do własnej interpretacji.
Nudny będę - podasz tytuł choć jednej samodzielnej?
Nie przyjmuję koncepcji, że w zasadzie wszyscy piszący byli podobnie umoczeni, bo wszystkie gazety z katolickimi włącznie były nadzorowane przez państwo.Czyli wszyscy byli umoczeni, ale niepodobnie co do skali – teraz dobrze rozumiem?
To może podaj anonimowy livie (któremu chyba wobec tego nie powinnam wierzyć :-) ) jakiś przykład takiej samowolki polskiej cenzury w przypadku tekstu o ważnym charakterze ideologicznym.Samowolki?
Poza tym lemolog nie podał żadnego dowodu, że artykuł Lema zatrzymała cenzura. On tak tylko sobie w to wierzy. I też nie dał żadnego przykładu podobnej sytuacji. Podkreślam: chodzi mi o tekst o charakterze ideologicznym w numerze "ku czci...", obok Breżniewa, a nie o to, że Polakom wolno drukować trochę więcej w powieściach i na przykład tłumaczą powieści zachodnie, które w ZSRR się nie ukazują itp.Cóż, ja Lemologowi ufam, bo jest rzetelny w swych dociekaniach. Ty nie ufasz, odrzucasz jego rozumowanie – twój problem, możesz sobie wyjaśniać to inaczej.
- Ale po tym, co wykręciłeś z mojego zdania o koncepcji powszechnego umoczenia, nie dziwię się temu "zmasakrowaniu" Rojta :-) Z pewnością "dowaliłeś" mu bardziej niż on Lemowi!!!Tu się mocno nie zgodzę.
Czy pisanie przez kogoś kto na maturze dostał piątkę z religii mojżeszowej, że nie ma bladego pojęcia o judaizmie, to Twoim zdaniem:Oczywiście A – Znam dzisiaj masę dzieciaków, to część mojej pracy - mających piątki z religii, bo z tego przedmiotu są zazwyczaj same piątki, – które to dzieci nie wiedzą kim był Jezus.
a) lapsus bez znaczenia
b) wybiórcza szczerość
c) może jednak zamydlanie
więc nie próbuj mi udowodnić, że Lem nie lubił się chwalić i nie rozkładał pawiego ogona. Aż tam Bereś parę razy go ironicznie hamował, jaki ten Lem biedny, niedoceniony i niedopieszczony.Fakt, jak go już pytali, to potrafił się pochwalić – zwłaszcza z wiekiem się nasiliło. Cóż, być może wszystkich nas to czeka – niedopieszczenie.
Tak, ten tekst Titowa - z tej przedmowy do "Powrotu z gwiad" i "Dziennikow gwiazdowych Ijona Tichego" (w jednym tomie), podpisanej kosmonautem:
Cytuj- Wybacz, ale masz poważne trudności z odczytywaniem niuansów. Czytasz "prostolinijnie" niemal dokładnie tak jak Kagan.Dziękuję – jestem prostolinijny i mam to za zaletę.
CytujCzy pisanie przez kogoś kto na maturze dostał piątkę z religii mojżeszowej, że nie ma bladego pojęcia o judaizmie, to Twoim zdaniem:Oczywiście A – Znam dzisiaj masę dzieciaków, to część mojej pracy - mających piątki z religii, bo z tego przedmiotu są zazwyczaj same piątki, – które to dzieci nie wiedzą kim był Jezus.
a) lapsus bez znaczenia
b) wybiórcza szczerość
c) może jednak zamydlanie
Z mojej strony koniec dyskusji.Ok. Zatem dziękuje za rozmowę.
W rozdziale „Dzisiejsze ataki Lema na religię” swej książki[9] Nowak pisze: To, że Lem od lat należy do najczęściej drukowanych autorów Tygodnika Powszechnego, ani trochę nie zahamowało jego agresywnych tyrad antykościelnych i antyreligijnych na łamach innych czasopism. Pod tym względem Lem wyraźnie pozostał sobą… zajadłym i zacietrzewionym ateistą, wciąż szydzącym z wiary i Kościoła.Które to są te 'agresywne tyrady antykościelne i antyreligijne' lub gdzie objawił się na piśmie jako "zajadły i zacietrzewiony ateista, wciąż szydzący z wiary i Kościoła"?
Mnie osobiście umysł (lub postawę) Nowaka definiuje dostatecznie fakt, że twierdzi, iż uważa katastrofę w Smoleńsku za zamach. Tym niemniej:W kategoriach: agresywny, zajadły i zacietrzewiony, szydzący - trudno będzie dogonić (o przegonieniu nie ma mowy) pana Nowaka. Ale on może - ma misję głoszenia Prawdy. Jako i Kagan.W rozdziale „Dzisiejsze ataki Lema na religię” swej książki[9] Nowak pisze: To, że Lem od lat należy do najczęściej drukowanych autorów Tygodnika Powszechnego, ani trochę nie zahamowało jego agresywnych tyrad antykościelnych i antyreligijnych na łamach innych czasopism. Pod tym względem Lem wyraźnie pozostał sobą… zajadłym i zacietrzewionym ateistą, wciąż szydzącym z wiary i Kościoła.Które to są te 'agresywne tyrady antykościelne i antyreligijne' lub gdzie objawił się na piśmie jako "zajadły i zacietrzewiony ateista, wciąż szydzący z wiary i Kościoła"?
Maziek, zrozum, że cytując Nowaka, niekoniecznie zgadzam się z jego twierdzeniami.No powiem Ci, że nie rozumiem. Cytowałeś go, żeby zaprzeczyć swoim twierdzeniom? Bo miałem wrażenie, że po to, żeby je uprawdopodobnić. Znaczy swoje prawdziwe twierdzenia podpierałeś twierdzeniami Nowaka, z którymi się nie zgadzasz? Czy też nie zgadzasz się ze swoimi twierdzeniami a Nowak był, żeby pokazać twierdzenia, z którymi nie zgadzasz się tak samo albo i jeszcze bardziej? No nie łapię.
Zacytowałem z mojej biografii Lema. A tam przedstawiam różne opinie na temat Lema - od skrajnie pochlebnych do skrajnie niepochlebnych.To przestań cytować. Jeśli ktoś będzie chciał to czytać - skontaktuje się z Tobą.
W kategoriach: agresywny, zajadły i zacietrzewiony, szydzący - trudno będzie dogonić (o przegonieniu nie ma mowy) pana Nowaka. Ale on może - ma misję głoszenia Prawdy. Jako i Kagan.
Zacytowałem z mojej biografii Lema.Znaczy piszesz biografię Lema na podstawie twierdzeń, z którymi się nie zgadzasz? Dalej nie rozumiem.
Poniżej jak scharakteryzowałem Nowaka, aby nie było wątpliwości - jako bezideowego karierowicza, a więc nie zarzucaj mi, że ja go popieram.Wskaż proszę palcem, gdzie napisałem, że go popierasz i wskaż, gdzie Ci zarzucam, że go popierasz. Albo napisz, że niczego takiego nie zrobiłem.
Ten „wykład” o Nowaku jestSkąd jest nieważne, pytanie brzmiało po co go publikujesz, skoro się z Nowakiem nie zgadzasz.
Poza tym, to nikt ci nie nakazuje czytać tego, co ja piszęBłąd, muszę, bo jestem adminem.
A Ty ograniczasz się znów do mało wybrednych ataków ad personam. Nie wstyd CI?Które to są te "mało wybredne ataki ad personam"? Wskaż palcem.
Poniżej jak scharakteryzowałem Nowaka, aby nie było wątpliwości - jako bezideowego karierowicza, a więc nie zarzucaj mi, że ja go popieram.Wskaż proszę palcem, gdzie napisałem, że go popierasz i wskaż, gdzie Ci zarzucam, że go popierasz. Albo napisz, że niczego takiego nie zrobiłem.
4. Wyraźnie dałeś do zrozumienia, że ja popieram Nowaka, choćby tylko cytując go.Stwierdzam oszczerstwo. Nie potrafisz wskazać. Nie potrafisz się wycofać. Co do reszty możesz budować dowolne konstrukcje myślowe, Twoje niezbywalne prawo.
Czy masz jakieś dowody na to, że jestem hejterem?
Pisanie prawdy o kimś to NIE jest „hejt”.
I co ma Tejkowski do Lema?
Lemosfera jest do dyskusji o Lemie - nie do wyrażania swoich opinii o innych użytkownikach.
Cytuj- Ale po tym, co wykręciłeś z mojego zdania o koncepcji powszechnego umoczenia, nie dziwię się temu "zmasakrowaniu" Rojta :-) Z pewnością "dowaliłeś" mu bardziej niż on Lemowi!!!Tu się mocno nie zgodzę.
Nawiązywałem jedynie do tego fragmentu
I wreszcie po trzecie, gdyby jednak z jakiegoś ezoterycznego powodu artykuł Lema rzeczywiście okazał się herezją, towarzysze radzieccy z pewnością natychmiast daliby cynk towarzyszom polskim, którzy z kolei z pewnością nie zdecydowaliby się na wydrukowanie go na pierwszej stronie "Gazety Krakowskiej" obok referatu towarzysza Breżniewa
To ewidentna brednia, że towarzysze z cenzury w Moskwie zaraz dzwonią do jakiegoś Krakowa, że niejaki Lem coś tam skrobnął nie tak... Aż takim pępkiem to dla nich nie byliśmy. I Rojt to doskonale wie - Rojt jest celowo stronniczy.
[15a] Wnikliwa Czytelniczka zapytała mnie, czy rzeczywiście istniała wtedy gorąca linia między cenzurą radziecką i polską. Otóż nic o takiej gorącej linii nie pisałem, bo rzecz w tym wypadku nie w oficjalnych kontaktach (i dlatego użyłem kolokwialnego wyrażenia "dać cynk"). Tamten ustrój opierał się bowiem w znacznej mierze na licznych pozaoficjalnych personalnych powiązaniach. Każdy wódz, nawet lokalny kacyk, tyle był wart, ile jego protektor i własna wierna drużyna. I odwrotnie: przynależność do lepszej drużyny dawała większe szanse na awans, w związku z czym towarzysze z krajów satelickich ostatecznie szukali protekcji u towarzyszy radzieckich. Takie powiązanie działało jednak w obie strony: jeśli protegowany zrobił fałszywy krok, uderzało to zarazem w jego protektora.
Jeśli zatem jedna z najważniejszych radzieckich gazet, z pierwszej linii frontu ideologicznego, zamówiła z okazji długo przygotowywanej 50. rocznicy rewolucji październikowej artykuł u najbardziej znanego w ZSRR polskiego pisarza i artykuł ten został zatrzymany przez cenzurę, bo pisarz przemycił w nim wrogie treści, to nie była to jakaś trzeciorzędna błahostka, o której już nazajutrz się zapomina. Choćby dlatego, że nieopatrzne puszczenie takiego artykułu w rocznicowym numerze polskiej gazety zostałoby z dużym prawdopodobieństwem wykorzystane przez konkurencyjną miejscową drużynę, co w rezultacie mogłoby się skończyć odwołaniem redaktora naczelnego, osłabieniem jego protektora i protektora tego protektora etc., a ponieważ ten sznureczek zależności (bardzo podobny do feudalnej drabiny) kończył się w Moskwie, w interesie samych protektorów leżało informowanie swoich wasali, czego się strzec, kto odchylił się od obowiązującej linii, więc można go zaatakować etc., etc. Albowiem oni także prowadzili swoje gry, intrygowali i podgryzali konkurencję.
Tym bardziej, że dzieje się to wszystko zaledwie trzy lata po przewrocie pałacowym w ZSRR i odsunięciu od władzy Nikity Chruszczowa. W 1967 roku wciąż jeszcze trwa czyszczenie aparatu partyjnego z resztek poprzedniej ekipy. Na przykład w maju 1967 odchodzi ze stanowiska Przewodniczącego KGB Władimir Siemiczastny, protektor Mieczysława Moczara. Wtedy też zaczyna się ryzykowna (a właściwie - rozpaczliwa) gra Moczara i jego ludzi mająca na celu przekonanie Moskwy, że Gomułka nie panuje nad sytuacją w Polsce i lepiej będzie postawić na nich. To zrozumiałe, że w takim kłębowisku żmij nawet byle redaktor "Gazety Krakowskiej" musiał zachowywać nadzwyczajną czujność.
Otóż nic o takiej gorącej linii nie pisałem, bo rzecz w tym wypadku nie w oficjalnych kontaktach (i dlatego użyłem kolokwialnego wyrażenia "dać cynk").A na kontakty nieformalne nie ma najmniejszego dowodu ni śladu. Ale wie, że być musiały.
Hi hi - czyli Pan Rojt w prostolinijnych słowach na dwadzieścia kilka linijek przyznał mi rację :D
Takiej linii nie było.
A na kontakty nieformalne nie ma najmniejszego dowodu ni śladu. Ale wie, że być musiały.
To już rozumiem mistyczną więź z Kaganem .
Pan Rojt niewątpliwie przyznał, że to, co tylko ty sobie zmyśliłeś, a czego on nigdzie nie napisał, to bzdura.Nie napisał?
Tu się mocno nie zgodzę.Pogrubiony to cytat. Czy widać w nim jakiś tryb warunkowy?
Nawiązywałem jedynie do tego fragmentu
I wreszcie po trzecie, gdyby jednak z jakiegoś ezoterycznego powodu artykuł Lema rzeczywiście okazał się herezją, towarzysze radzieccy z pewnością natychmiast daliby cynk towarzyszom polskim, którzy z kolei z pewnością nie zdecydowaliby się na wydrukowanie go na pierwszej stronie "Gazety Krakowskiej" obok referatu towarzysza Breżniewa.
To ewidentna brednia, że towarzysze z cenzury w Moskwie zaraz dzwonią do jakiegoś Krakowa, że niejaki Lem coś tam skrobnął nie tak... Aż takim pępkiem to dla nich nie byliśmy.
Odnoszę wrażenie, że dla Ciebie czczenie rewolucji i chwalenie Lenina zaczyna się od transparentu z napisem "Wszyscy kochamy geniusza Lenina i wspaniałą rewolucję".To ten poziom serwilizmu, wtedy- tam.
No a ty masz jakiekolwiek dowody czy ślady, że artykuł Lema zdjęła radziecka cenzura? No masz? Masz? No to pokaż.Przecież lemolog wyprodukował z pól strony - nie przeczytałaś? Ewidentnie był zapis na Lema w radzieckiej cenzurze.
Tym niemniej pierwotna wersja była jednoznaczna
Także pisanie, że Lem nie był cenzurowany w ZSRR to...O!
"(...)W jego licznych powieściach i opowiadaniach (...) przyszłość społeczeństwa komunistycznego została przedstawiona jako pozbawiona jakichkolwiek perspektyw i z tendencją do dewiacji. (...) Ludzkość stoi przed dylematem: albo człowiek stworzy warunki absolutnego komfortu i absolutnego bezpieczeństwa – i wtedy ulegnie wynaturzeniu, albo też zdolny będzie do zbudowania perfekcyjnie mu służącego świata cybernetycznego, i wtedy – mimo iż pozostanie człowiekiem – będzie słaby i nędzny."
Czyli jednak nie zauważyłeś tego zdaniaZauważyłem, i ono mnie zdumiewa jeszcze bardziej. Tak bardzo, że muszę się upewnić, czy podobnie rozumiemy kompleksowo ten fragment z Rojta.
"Jeśli idzie o radziecką cenzurę, to naturalnie nie można wykluczyć żadnego szaleństwa, ale taki przebieg wypadków wydaje mi się mało prawdopodobny z trzech powodów".
Nie rabanuj. Pytałam czy masz jakiekolwiek dowody czy ślady, że artykuł Lema z roku 1967 zamówiony przez "centralny organ partyjny bolszewików" na 50 rocznicę rewolucji zdjęła radziecka cenzura, a nie czy Lem w ogóle był cenzurowany albo mógł w tym wypadku być cenzurowany jak tylko przypuszcza lemolog.Przecież nie rabanuję :)
- Rojt twierdzi, że to nie z powodu cenzury (a jakiego?)
- Ale gdyby jednak z powodu cenzury - i tu cytowane zdanie, byłoby to szaleństwo.
Wszyscy poruszamy się w świetle domysłów
Ostatnie zdanie, przy odrobinie inwencji, która wtedy wszyscy posiadali jest mało chwalebne - trzeźwy sceptyk Wells nazywa Lenina marzycielem kremlowskim. Dla Lenina to wręcz "policzek".
Kim okazał się Wells - w zestawieniu z Leninem? Uczciwym Anglikiem, w gruncie rzeczy wiernym tradycjom swego kraju, trzeźwym aż do sceptycyzmu, skoro mógł Lenina nazwać w swojej książce - "marzycielem kremlowskim". Pół wieku, które przeszło nad Europą i światem - obróciło diametralnie akcenty: czas, jaki upłynął, wskazuje dziś, który z owych dwu ludzi, rozmawiających podówczas na Kremlu, widział utopijną przyszłość, a który dostrzegał jej realne oblicze.
Nb. Dla dokladnosci: Izwiestia - to nie "centralny organ partyjny bolszewików" (czym byla gazeta "Prawda"), a gazeta parlamentarna...
Mam nadzieję lemologu, że w Twoim wypadku uwaga, że ten gość w kaszkiecie to angielski gentleman Wells, to tylko i wyłącznie żart (widzę uśmieszek, ale po różnych doświadczeniach wolę się upewnić)żart, żart...
Przecież tam ta hipoteza jest BARDZO JASNO napisana. Zabierasz głos a nie czytałeś tekstu Rojta?Wydaje mi się niepoważna.
To samo co z Kaganem. Dosłowne czytanie metafor. Nie ma na to siły.I wcale nie jesteś złośliwa... :)
"Szaleństwo" to tutaj metafora,Jesteś jak Partia - "to my decydujemy gdzie jest metafora, a gdzie nie jest". Dorobiłaś cudzysłów?
"Pół wieku, które przeszło nad Europą i światem - obróciło diametralnie akcenty: czas, jaki upłynął, wskazuje dziś, który z owych dwu ludzi, rozmawiających podówczas na Kremlu, widział utopijną przyszłość, a który dostrzegał jej realne oblicze".Diametralne obrócenie akcentów to "tylko taka metafora".
u chyba postęp, bo nagle przestałeś się domagać, by domysły lemologa obalać dowodami.Ponieważ mam je za bardzo prawdopodobne - wypadałoby przedstawić coś bardziejszego...zostaje ten rozpaczliwiec, że tekst Lema był za "mało prowokacyjny wobec cenzury". Mam świadomość, ze dowodów wprost raczej nie będzie, choć znając dociekliwość lemologa... kto wie?
Sorry, wszyscy widzą, że próbowałam, że się starałam, ale jednak jestem bezsilna.:D
Także ten "wręcz policzek" zmienia się po diametralnym obróceniu akcentów w czułe głaskanie....Poetyckie. Że też nie wykorzystano takiego lizusostwa.
Praca cenzury ZSRR: zamiast artykula Lema rysunek redakcji: Lenin, Wells i rewolucjonistaA to nie Stalin bardziej?
Zaczynam myśleć, że w złośliwych plotkach, iż Rojt za flaszkę napisze na zadany temat, jest ziarenko prawdy.
Mniejsza.
rozbierałam najdłużej - jak potem? Chyba najpierw? Żeby w ogóle został opublikowany - to musiał przejść przez cenzurę - nie po publikacji. Więc Lemowi tego nie opublikowano, bo cenzor nie miał się do czego przyczepić?! To publikowano to, do czego cenzura się czepiała?!
I uratowali tym samym Lema od - nomen omen - kompromitacji? Czy siebie?
Rozumiem, że mógłby zawieść czytelników, ale nie wydawców - Izwiestia to nie był samizdat.
Żadnych dowodów, czy to zrobiła cenzura czy co innego się stało nie ma i przypuszczam nie będzie, każdy więc powinien opatrywać swoje domniemania słowem "prawdopodobnie".
Mnie osobiście najbardziej z oficjalnego życiorysu Lema nie pasuje ten fragment, kiedy to Lem szeł, szeł po górach, a obok szeł jakiś gość i tak sobie gadali i się okazało, że ten gość czy raczej obywatel to zupełnie przypadkowo PRL-owski wydawca - i że ponieważ nie było akurat na rynku podaży pozycji s-f to on przypadkowo zaproponował, przypadkowo poznanemu przed momentem Lemowi, który przypadkowo wcale nie był pisarzem, żeby taką książkę napisał, to on wyda. Mogę tylko po starogruzińsku zakrzyknąć "Anichwilitegoniełykam!!!".
Ja mam wrażenie, że egzegeza prześcignęła badany tekst.Otóż to.
Może o tyle mam skrzywione spojrzenie, że mnie specjalnie kim był Lem i jakie miał nastawienie do ZSRR, PRL czy cenzury nie interesuje.Mam prawie podobnie - gdzieś tam poglądy Lema na różne sprawy mnie jednak interesują - jak się zmieniały przez lata - ale kompletnie nie interesuje mnie konfabulowanie w związku z życiorysem i stawianie kategorycznych tez.
Nie wiem czy Lem istotnie chciał w tej treści przemycić jakaś prowokację, czy tylko mu się to przypisuje (albo jednocześnie i przypisuje, i krytykuje jej poziom zarazem). Myślę, że można w taki sposób rozebrać każdy tekst i wykazać co się chceDlatego napisałam, że w odczytaniu końcowych akapitów wszystko zależy od nastawienia czytającego - bo można próbować udowadniać dowolną tezę. Co komu w duszy gra.
Cóż jednak z tego, jakim sposobem Lem zdobył to zlecenie? Ważne że zdobył, bo może jakby nie zdobył, to świat nigdy by o Lemie nie posłyszał.W sumie chyba przyjęłam trop Astorii - tam się kotłowało życie okołoliterackie...po górach to raczej barwnik;)
Chociaż pomyliły Ci się wątki: dziękuję Kuzynko za rzeczową i logiczną krytykę mojej osoby oraz o wyrażenie swojej opinii o forum.
Serdecznie pozdrawiam :)
Kuzynko, przypadkowo natrafiłem na źródlo - moim skromnym zdaniem, niezbyt godne zaufania - owej flaszkowej plotki:Jasne LA, że stąd - znaczy z wykopu - dlatego napisałam o "złośliwych plotkach", a nie o sprawdzonym źródle godnym zaufania. That's all folks.
https://www.wykop.pl/wpis/16187379/czy-wiadomo-kim-jest-ebenezer-rojt-autor-niezwykle/ (https://www.wykop.pl/wpis/16187379/czy-wiadomo-kim-jest-ebenezer-rojt-autor-niezwykle/)
Tak mi się przynajmniej wydaje.
I sorry, że wtrącam się do cudzej rozmowy.
Kuzynko, czy zachowując treść nie mogłabyś nieco uładzić formy? Pisanie komuś o bełkocie, fiutologii i innych takich
Niemniej rozumiem, że Rojt może snuć fantazje w temacie publicznych osób (nie tylko Lema), ale nie można snuć fantazji w jego temacie. Zapamiętam!:)
Czy byłeś kiedykolwiek diagnozowany w kierunku autyzmu czy Zespołu Aspergera? Wyniku nie musisz podawać, ale czy byłeś diagnozowany?i
To samo co z Kaganem. Dosłowne czytanie metafor. Nie ma na to siły. Powinieneś czytać wyłącznie algorytmy przy których nie zawieszają się komputery, wtedy i Ty się nie zawiesisz.Czyli rozumiem , że i ja powinienem przebadać się na okoliczność tych zaburzeń , hę?
Oczywiście fiutologia w tym samym wątku, w którym teraz jesteśmy, była OK, nic personalnego. W każdym razie wtedy nie wyrażałaś obiekcji. Czyli tu nawet na kobietę nie można liczyć kiedy mężczyzna jedzie po innej kobiecie jak po burej suce.Kagan! - jaki to argument???
A chodziło mi o to, że dla Lema to był jego zawód, jego robota - pisanie o fiuturologii...oj, to inni, o futurologii rzecz jasna. Wkrótce napisze Fifę.Widzisz tam taki fragment – oj, to inni?
i chyba nikt z tego forum w ogóle tego tekstu nie znał, pomijając lemologa czyli pana Wiktora, który o Lemie wie wszystko, ale niestety rzadko włącza się w dyskusje. I chyba ma rację.Zdecyduj się!
Np. ta uzasadniająca druk artykułu:Niemniej rozumiem, że Rojt może snuć fantazje w temacie publicznych osób (nie tylko Lema), ale nie można snuć fantazji w jego temacie. Zapamiętam!:)A możesz wyliczyć te fantazje?
Dziękuję Ci za rozmowę. Nie będę jej kontynuowała.
Większa , że ta drobna gra słowna (nieadekwatność reakcji na żarty i aluzje...gdzie ja to...no, w końcu mniejsza) – że ten żarcik nie dotyczył twojej osoby.
Do głowy by mi nie przyszło że weźmiesz to do siebie. Aż taka megalomania by?
Łatwo się żenujesz. Natomiast nie żenuje cię zaglądanie komuś w spodnie w poszukiwaniu napletka i domaganie się deklaracji religijnych bo inaczej „to zamydlanie”?
Więc zgodzę się z Tobą – dziwni ludzie trafiają się na tym forum.
A chodziło mi o to, że dla Lema to był jego zawód, jego robota - pisanie o fiuturologii...oj, to inni, o futurologii rzecz jasna.
Ale to DO MNIE wcześniej pisano o fiutologii...A to przepraszam, nie zauważyłem, gdzie? Ogólnie to chodzi mi po prostu o obniżenie temperatury.
Zmieniając temat.... Dzieła Lema trafiły na taką oto - dość specyficzną - listę dóbr narodowych:Wrzuciłam to stronę temu - tylko przepadło w tłoku.
https://www.spidersweb.pl/rozrywka/2019/11/11/dobre-bo-polskie-ksiazki-i-filmy-swieto-niepodleglosci/
Ciekawi mnie tylko, że podana przez Lema data wprost – 1951, w liście do Remuszki zupełnie nie robi na Panu Rojcie wrażenia (przypis 12).Proste - bo nie pasuje;))
Szczerze powiedziawszy nie przebrrr...
a drugi czytałeś? Bo proszą o jakieś loginy, ściąganie itp?
[sama sobie odpowiem - na tel. miałam tylko download, a na kompie wyświetla się normalnie]
Natomiast przy okazji zalinkuję tekst na który powołuje się Pan Rojt – bo ciekawy.
https://repozytorium.umk.pl/bitstream/handle/item/6110/Nie_byc_Indiota._O_Dziennikach_gwiazdowy.pdf?sequence=1 (https://repozytorium.umk.pl/bitstream/handle/item/6110/Nie_byc_Indiota._O_Dziennikach_gwiazdowy.pdf?sequence=1)
Polecam zwłaszcza stronę 6 i przypis 13. 8)
to wszystko wina Q;)))
po prostu Korzenie nie stanowi o pozycji literackiej Lema
Jasne. Korzenie jest doraźne. A "Obłok.."? W pierwszym tomie Szczepański napisał najwięcej o tej książce Lema i to pozytywnie.po prostu Korzenie nie stanowi o pozycji literackiej LemaAno. Paradoksalnie - minimum na pozór - proustrojowy "Obłok..." jawi się do dziś pozycją znacznie bardziej wartościową i żywą.
Tak że - pętla za pętlą:)
I kolejny tekst okołotranslacyjny - Piotr Blumczyński "Pilnikiem, kluczem, czy siekierą? O tłumaczeniu Lema na angielski":"Lem i tłumacze", str.79
Myślę tylko o wielkich okach tłuszczu sunących majestatycznie po powierzchni zupy.
Tiaa - Lem w książkach Małeckiego chyba nie po raz pierwszy. Bodaj jedyny pisarz, którego jeśli już coś czytają, to czytają bohaterowie onego drugiego.. takieto meta, co?Dokładnie. Taki stały punkt programu.
Metaxa.
"Lem i tłumacze"nie znajdziemy ;).
Q - a Ty przeczytałeś co zalinkowałeś...czy, ot - tak? :-\
Co czytał młody Lem? Fantastyka z zamierzchłej przeszłości
(...) Czerwona Planeta obiecywała więcej niż Srebrny Glob.Tylko kiedy widziano na niej tzw. kanały. ;)
https://culture.pl/pl/artykul/13-przepowiedni-lema-ktore-sie-sprawdzily (https://culture.pl/pl/artykul/13-przepowiedni-lema-ktore-sie-sprawdzily)
pomimo statku nadętego do rozmiarów globu - co mnie zawsze bawiło
oraz opisu świetlanej przyszłości
Zresztą - wielokrotnie pisałam, że lubię tę książkę i nie odsyłałabym jej w niebyt czy traktowała jak chce Bereś w "Ita dixit Lem" - jako "serwitut dla socrealizmu".
Owszem - też - w jakimś stopniu, ale mamy niebagatelną wartość dodaną w postaci spełniających się przewidywań technicznych.
...ale nie pamiętam gdzie Lem to powiedział? :-\
Nówka (i poniekąd wierzchołek góry lodowej, bo z linkami do innych prac w bibliografii)*:Dziwne. Przy takim temacie brak w bibliografii pracy Agnieszki Gajewskiej. Zamiast, tylko krótka recenzja tej kluczowej dla tematu książki napisana przez Marcina Wołka i to w pakiecie z Orlińskim - ta;
"Refractions of Holocaust Memory in Stanisław Lem’s Science Fiction" Richard Middleton-Kaplan
https://link.springer.com/chapter/10.1007/978-3-030-33428-4_17
* Jeśli wypada w ten sposób napisać o tekście na taki temat.
Dziwne. Przy takim temacie brak w bibliografii pracy Agnieszki Gajewskiej.
Przypuszczam, że prof. Middleton-Kaplan może mieć taki problem z językiem polskim, jaki jeden z naszych Forumowiczów deklaruje z angielskim. Zresztą zapytaj go, jeśli chcesz:Pewnie masz rację. Tym niemniej w książce Gajewskiej jest na końcu summary (fakt, krótkie bo 2 strony) i abstract (jeszcze krótszy) z przodu. Jednak bycie profesorem i specjalistą "w temacie" zobowiązuje. Niech się gość uczy! 8) albo wynajmie studenta slawistyki za parę groszy...do tłumaczenia.
Tym niemniej w książce Gajewskiej jest na końcu summary (fakt, krótkie bo 2 strony) i abstract (jeszcze krótszy) z przodu.
Czytał kto tego "Chipa"?Jasne. Dzisiaj. Jest nawet wywiad z Lemem - był już tu? Jak nie, przybonobię.
Jest nawet wywiad z Lemem - był już tu?
Uprzedzam, wiadomego cytatu nie ma
słyszeliście o publikacjach Lema i o Lemie w takim piśmie "Lampa" ?
I wobec powyższego zastanawiam się, czy nie dodać by "Opowiadań" Conrada do Biblioteki Lema?
Popieram. I dorzuciłbym też - choćby niezobowiązująco, pod konsiderację - "Smugę cienia" w roli uzasadnienia podając znany cytat z "Ananke":Pan Samsel z linkowanego artu upiera się, że Lem najbardziej cenił te opowiadania, ale myślę że "Smuga cienia" jak najbardziej, zwłaszcza, że sam podejrzewałem Lema o półplagiat tejże smugi.
https://www.biblionetka.pl/art.aspx?id=988208
tekst o Lemie... jako konserwatyście? :D
Dziękuję, pomylił "Obłok..." z "Astronautami".Normalnie dramat. Dobrze że Głosu Pana nie pomylił.
uczucia mam mieszane - odnosiłem miejscami wrażenie, że autor chce wytłumaczyć, o co biega w książce sf, ludziom, którzy nigdy po takie rzeczy nie sięgali :)
przy czym to drugie zestawienie i porównanie byłoby nawet ciekawsze i dające więcej pola do rozmaitych dywagacji.
Kamili Gajek:Czaja?
Można rzucać kamieniami, tylko proszę nie w głowę.Nie w głowę?
z góry postawioną tezę typu "zwiastuny Rewolucji Październikowej w >>Kubusiu Puchatku<<Najpierw się uhahałem, potem jakby strzęp myśli, i on nakazał sprawdzić dla pewności, modernistyczna? Czy postmodernistyczna fraza? Bo to jakby szukać śladów zwiastowania w dziele poczęcia. ;)
Żopu nie dam.;D
PS - co do Rewolucji Paździerzowej w Kubusiu - wszyscy byli równi, ale rządził Krzyś, nikt nie pracował, ale wszyscy dostawali czego potrzebowali (z tym że jedni pęknięty balonik jak Kłapouchy, a Puchatek na ten przykład mjut). Były także zaczątki bezpłatnej ochrony zdrowia - Maleństwo dostawało darmowy tran.
To ja nic nie rozumieć, o co biega. I priszoł cziełowiek, a imia jewo Lienin. Na wszelki wypadek.Biega o to, że zwiastuny zazwyczaj są przed tym co zwiastują. A tygrysek nie pasowałby na dysydenta? :)
Po przeczytaniu tego, co wstawił Hoko (tzn. "Raju, którego nie było" Pazińskiego), z wrażenia przeczytałem całą książkę, tak to było rozbieżne z moją pamięcią. A czytałem dawno. I niespecjalnie ją lubię i obecnie podtrzymuje to. Moim zdaniem to jest książka, w której Lem zaczął się dopiero zastanawiać, jak sensownie opisać obcą, rozumną cywilizację, i po przeczytaniu której sam doszedł do wniosku, że prowadzi to do śmieszności i infantylizmu. Dlatego później poszedł w kierunku niedopowiedzeń (niemal zupełnych) albo zrezygnował z rozumności - vide Niezwyciężony, Solaris, Głos Pana, Fiasko właśnie itd. Względnie w kierunku bajek, w których obce cywilizacje są naszą cywilizacją.
Z tej książki można oczywiście wyekstrahować to wszystko, co znalazł Paziński, jak ponoć z Biblii można niezły scenariusz filmu porno skompilować, ale (osobiście oczywiście) - mam wrażenie, że autor robi to mocno na siłę, jakby pisał pracę maturalną pod z góry postawioną tezę typu "zwiastuny Rewolucji Październikowej w >>Kubusiu Puchatku<<". Niestety na pierwszy plan wybija się zupełne bezhołowie rozbitków, i nie chodzi mi o to, że się rozbili, tylko o to, że jeżdżą sobie z armatą protonową i strzelają do czego popadnie, cierpiąc jednakże potem w środku. Albo kładą trupem gościa co im się napatoczył i jeszcze go spopielają, aby zatrzeć ślady - a równocześnie górnolotnie kombinują, jak naprawić tamtejsze stosunki, o których, jak wielokrotnie przyznają, nie mają bladego pojęcia. Samobójstwo dubletów na końcu jest psychologicznie niezrozumiałe, choć oczywiście wg ludzkiej psychologii, ale dubleci są tak ludzcy, że według ich psychologii też nie.
Czytelne jest dla mnie (choć nie wiem, czy prawdziwe), że są tam elementy groteski antysystemowej (tzn. antysocjalistycznej) plus jakieś odniesienia do II wojny światowej (obozy koncentracyjne). Podziwiam Lema za to, że w roku 1958 dość sensownie i całkiem nieszablonowo ale i nieśmiesznie z dzisiejszego punktu widzenia opisał technikalia, jak te rakiety wyglądały, automaty i tak dalej. Ale ogólnie jak wyżej. Można rzucać kamieniami, tylko proszę nie w głowę.
Można rzucać kamieniami, tylko proszę nie w głowę.
, iż można ją odczytać głębiej, ciekawiej (czy w zgodzie z tym, co Lem miał na myśli, czy niekoniecznie - pogłębiając wbrew Autorowi - to inna rzecz, której nie podejmuję się tu rozstrzygać, ale jak wiadomo każdy tekst jest podatny na rozmaite wykładnie).No, kłopot z tymi wykładniami. Bardziej one świadczą o wykładającym, niż wykładanym.
wydaje mi się ryzykownym, zbyt dalekie odjechanie od domniemanego zamysłu autorskiego.
Natomiast z tego wyzłośliwienia wyjąłbym motyw grobów, co i Gajewska pierwsza zauważyła. To bardzo silne skojarzenie z przeżyciami autora.
I jak dla mnie, fajny stan wrzucenia bohaterów w zupełnie "niewiadomo". Dziś to często spotykane, ale wtedy? Aldisowy non-stop przychodzi na myśl. Heh, ten sam rocznik. :)
Myślę, że w tej (po tej) książce Lem wykrył to charakterystyczne dla niego "zarządzanie poprzez chaos". Że książki się same piszą a on nie wie jak i w zasadzie za nic nie odpowiada i o co w ogóle chodzi w razie czego.
ale chyba nie ma stosowniejszego wątku?
A na coś takiego trafiłeś?Tak, widziałem tę linkę, książki nie. Na pierwsze oko, raczej gołe biogramy a mi chodziło raczej o formy współpracy - dokładniej, bo to zapewne idzie - o prognozy Chochoła, tzn. czy sam Lem wiedział że z nimi współpracuje?
https://www.amazon.com.au/Dzialacze-PPN-Mazowiecki-Herling-Grudziński-Bartoszewski/dp/123263994X (https://www.amazon.com.au/Dzialacze-PPN-Mazowiecki-Herling-Grudziński-Bartoszewski/dp/123263994X)
Na pierwsze oko, raczej gołe biogramy
do której należał choćby Lipski.
Okazuje się, że Lem interesuje nieco więcej internautów, niż (żyjącym i aktywni) George R. R. Martin (21 tys. odwiedzin) czy Neil Gaiman (22,5 tys. odwiedzin). A innego pisarza SF i futurologa, Isaaca Asimova, bije na głowę (7, 5 tys. odwiedzin).
Z okazji rocznicy urr jest kolejny quiz o patronie....3 pudła zrobiłem, ale nie zamierzam się tłumaczyć :D
bawisz się nami jak elektrokot - cybermysząNie nie... nie figluję tak szpetnie jak sugerujesz. Wszystko jest "po bożemu" przewidywalne a może i obliczalne.
Tylko wtedy: dlaczego żyjącego króla zrzucają z tronu - zwłaszcza, że nie powiedział ostatniego słowa...?
ps. Jaja by były, gdyby się okazało, że to Snerg ;D.:)))
nieelegancko - ktokolwiek to był/jest;)
Przy czym ze swej strony muszę Wam pogratulować wnikliwości badawczej.
W sumie, nie ma rewolucji,W summie to nie wiem...mam tych antologii...i czytam w Twojej lince:
Tymczasem, w nawiązaniu do epizodu czeskiego, rzut okiem...amerykańskim.Ale najpierw polskim na amerykańską:
Ciekawe, skąd taka wiedza o Lemie i jego codziennościach u krytyka zza wielkiej wody, czyli kursywy - z Beresia? Ale ten wywiad bodaj sprzed takorzeczaDlaczego sprzed? Skoro 1987? A "rzeczony" też z tego roku? Kwestia miesięcy? Ale nie jest to zlepek z wywiadów z prasy i Szczepańskiego?
Mnie dość zafrapowała ta część o zamieszkach w polskich szkołach początku lat 80-tychZwłaszcza, że to musiałyby być szkoły podstawowe? :-\
Ale...ładnieś przyciął czytanie...najlep!;)Przepraszam, tak wyszło, nadrabiam... miłej nocnej lectury
Nawiasem - to skrót z niby jednego z ostatnich numerów "Discover"...tymczasem ten magazyn tylko zmieniał w 1987 roku właścicieli, ale nie zamknięto go. Chyba, że to nie ten "Discover":Ostatniego, to chyba w sensie ostatnio wydanego? Czyli, relatywna świeżynka w momencie przetłumaczenia w F.
Dla porządku, zupełnie na marginesie odnotuję, że Lem nie pisał o żadnej "ekstazynie".Cie Florek, aleś dociekliwy 8)
Na półkach leżą pięknie opakowane argumentanki, kredybilany, multiplikol w omszałych gąsiorkach, ciżbina, purytacje i ekstazydy.
Ostatecznie feler tłumacza?
Przepraszam, tak wyszło, nadrabiam... miłej nocnej lecturyDziękuję, ale w sumie to ta ostatnia strona najlepszą nie była;)
Jasne, że Lem mógł znać rosyjski oryginał.Dwa - nie wydaje mi się by z samego faktu zabaw językowych dało się wyciągać wnioski o inspiracji (i to jeszcze na tyle wiążące, by miały służyć datowaniu). W końcu:
zabawa w nazwiska to Sałtyk, Witkacy i...Joyce.(I nie tylko, i nie tylko, przytaczałem (https://forum.lem.pl/index.php?topic=823.msg41968#msg41968) kiedyś pewne nazwiska z parodii "Trędowatej" pióra Magdaleny Samozwaniec.) Nadto - podążanie myśli różnych twórców równoległymi - nawet b. równoległymi - ścieżkami nie jest niespotykane (vide "Wyprawa profesora Tarantogi" i "Star Trek"). Wreszcie... w uszach Polaka wszystkie takie zabawy w języku rosyjskim będą brzmieć podobnie ;) (zaś "Dementij" jest imieniem realnie występującym (https://www.google.com/search?&q=dementij&nfpr=1), trudno więc na podstawie jego obecności - nawet w zbliżonej, a wynikłej z budzonych skojarzeń, funkcji - w dwu tekstach wysnuwać jakieś konkluzje na ich temat; nawiasem: Demonowi z "Ady" też było Dementij).
14/14. Całkiem nieźle jak na obcokrajowca :DTiaaa ;D
No właśnie trafiłam w to
Zdaje się, że chodzi o wypieranie z pamięci mroków własnej (czyli niemieckiej w tym wypadku) historii:W tekście, który teraz przeczytałam: "Między historią, a historią naturalną" rzecz o literaturze - a właściwie jej braku. Konkretnej literaturze: dotyczącej niszczenia miast niemieckich pod koniec II wojny światowej (więc tak, tutaj ta pętla). Ale, nie nie chodzi o wypieranie z pamięci - raczej o pamiętanie i próbę zrozumienia co się wydarzyło i jak można z tym dalej żyć.
W artykule Orlińskiego porównującym podejście ludzi do AIDS i COVID - czytamy o mniemanej książce Lema:
Pod koniec życia Stanisław Lem pracował nad książką „Przypisy do życia w czasach AIDS”. O ile mi wiadomo, nigdy nie zaczął jej pisać, ale parokrotnie o niej wspominał znajomym, można się więc z grubsza domyślać, o czym to miało być.
Prawda - to z listu do W. Thadewalda z 4.08.1989 - przynajmniej tak podaje w rzeczonej książce.W artykule Orlińskiego porównującym podejście ludzi do AIDS i COVID - czytamy o mniemanej książce Lema:
Pod koniec życia Stanisław Lem pracował nad książką „Przypisy do życia w czasach AIDS”. O ile mi wiadomo, nigdy nie zaczął jej pisać, ale parokrotnie o niej wspominał znajomym, można się więc z grubsza domyślać, o czym to miało być.
O tym W.Orlinski pisał też w swojej książce "Lem. Życie nie z tej ziemi" (s.400): "... miała być eseistyczna książka pod tytułem "Przypisy do życia w czasach AIDS". ... O ile mi wiadomo, książki pod takimi tytułami nigdy nie powstały...
Rzeczywistość taka: Zamiast książki powstał duży artykuł - "Życie w czasach AIDS" - Lem S., Leben in der AIDS-Zeit / Im: Lem S., Die Vergangenheit der Zukunft. – F/M.: Insel, 1992, S.91-122.
Rozumiem, że to wersja niemiecka - po polsku ten artykuł został gdzieś opublikowany?Po polsku nie ma, jak i tej książki - Lem S., Die Vergangenheit der Zukunft (Przeszłość przyszłości) - Summa Technologiae po trzydziestu latach i prognozy na XXI wiek
On sam nie był chyba nigdy usatysfakcjonowany. Pieklił się, kiedy traktowano science fiction jako gorszą odmianę literatury, ale sam pisał o niej jak najgorzej. Przez lata całe narzekał na swą sytuację materialną, choć o jego dochodach koledzy po piórze mogli jedynie śnić. Zarabiał, m.in. pisząc dla młodzieży i publikując np. w „Iskrach”, by równolegle biadać nad tym, że w kręgach opiniotwórczych mówi się o nim jako o pisarzu młodzieżowym.Kontrowersyjny na pewno.
Malkontentem był zawołanym. Od czasów przedwojennych miał bzika na punkcie motoryzacji, gdy jednak stał się wreszcie posiadaczem auta, ulubionym tematem poruszanym w jego listach do przyjaciół okazały się jego niedostatki.
Wychodzi na to, że aspołeczny i antysocjalistyczny.
A tam - a jakże - rozdział 29 pt. Geniusz w piaskownicy (s. 304-312).
Piaskownicą jest Summa Technologiae.
Psss...niestety artykuły z "Tygodnika..." są poza zasięgiem...A dlaczego?
nie trzeba ogłaszać drukiem :)O proszę:
Mistrz pisze, że po 14 latach od ukazania się Summy "polemizował z nim (z Kołakowskim - .ch.) po niemiecku". ...... Zdaje mi się, że Zbigniew Mentzel w ogóle nie wspomina o tej niemieckojęzycznej polemice obu Panów! Warto byłoby poszperać...
Mentzel cytuje Kołakowskiego, który nazwał Mistrza: "wybitnym ideologiem scejntystycznej technokracji, to znaczy człowiekiem przeświadczonym, że nie istniej taki realny problem ludzki, który zasadniczo nie dałby się rozwiązać za pomocą środków technologicznych" i pisał, że Mistrz " "zgodnie z tradycją scjentystyczną ruguje pytania metafizyczne z nauki i ruguje je z życia".
Tyrmand o Mistrzu
Lem u klasycznych liberałów i libertarian z FEE (foundation of Economical Education)Witaj Dobry Człowieku:)
https://fee.org/articles/science-fiction-and-communist-reality
A bo ja wiem . Nie było mnie wtedy na świecie.A co to ma do rzeczy? Czy byłeś - czy nie byłeś?
W jednym z filmów dokumentalnych mówił, że bał się, że go wtedy wezmą w kamasze, czyli wcielą do wojska.Szkoda, że nie rozwija swych domysłów, jak to lubi robić w innych tematach :)
-Nie wierzę w taką motywację.
"W pierwszym wpisie na ten temat z Dzienników Jana Józefa Szczepańskiego ich autor wspomina, że na spotkaniu w ZLP Lem nawracał go „na jakąś formę marksizmu”, przy czym warto podkreślić, że Szczepański, jako katolicki konserwatysta, widzi wówczas marksizm trochę tak jak dzisiejsza prawica gender, czyli widzi go wszędzie."Jako, że akurat jestem świeżo po lekturze niniejszego pamiętnika rzeknę, że Szczepański nie był katolickim konserwatystą. I miał bardzo trzeźwy ogląd rzeczywistości.
"W październiku 1978 gruchnęła wieść, że Polak został papieżem. Dlaczego to było ważne dla Lema - ateisty i fantasty? Przede wszystkim dla tego, że władze wpadły w panikę, nie wiedząc jak na to zareagować. Gorylium po raz pierwszy poczuło się skonfundowane..."Ok. - ale może też z tego powodu?
A to mnie Orliński zaskoczył - tymLem mówi o tym w "Beresiu":CytujW jednym z filmów dokumentalnych mówił, że bał się, że go wtedy wezmą w kamasze, czyli wcielą do wojska.Szkoda, że nie rozwija swych domysłów, jak to lubi robić w innych tematach :)
-Nie wierzę w taką motywację.
Zapis z 26-grudnia-1957Nie styka mi wyobraźni;)
"Dziś wieczorem Lemowie, Jerzy Turowicz i ks. Wojtyła - dziwna kompania do kolędowania."
Wyobraziłem sobie 8)
Chyba tu pasuje :
A to mnie Orliński zaskoczył - tymCytujW jednym z filmów dokumentalnych mówił, że bał się, że go wtedy wezmą w kamasze, czyli wcielą do wojska.
-Nie wierzę w taką motywację.
Ówczesny Uniwersytet Jagielloński z przedwojennymi profesorami potrafił doskonale takiego dumnego lwowiaka upokorzyć, inaczej niż w takim Wrocławiu, gdzie głównie lwowiacy budowali uniwersytet praktycznie od zera.
Co to znaczy? I czemu upokorzyć?
Przedwojenna kadra osadzona w Krakowie dała Lemowi coś, czego przekonany już wtedy o swoim geniuszu – choćby i niebezpodstawnie – bardzo potrzebował, czyli przywrócenia proporcji. Ktoś musiał mu dać tę mukę w czoło, czyli pokazać skalę niewiedzy i niekompetencji. I tym kimś był jego mentor, dr Mieczysław Choynowski, który uświadomił Lemowi: pan nic nie rozumie z tego, jak działa nauka. Gdyby Lem tej szkoły nie przeszedł, to ze swoją błyskotliwością i erudycją mógłby zostać jakimś szarlatanem.
Ale na czym to właściwie polegało? Poza tym, że starsi pokazali młodszemu miejsce w szeregu?
Na przykład powiedzieli mu, że jak chce się zajmować nauką na poważnie, to musi czytać po angielsku. „Ale jak to pan nie zna?!” – powiedział Lemowi Choynowski, dał mu książki w tym języku oraz słownik, a potem kazał przyjść na rozmowę o lekturach, jak już się nauczy i przeczyta.
À propos radzieckiej nauki ciekawe jest co innego – on w jednym z listów do kolegi pisze zniesmaczony, że tam nawet poważny fizyk może wierzyć w UFO czy telepatię.
Bo?
Bo oni nie dostali tej muki w czoło, co Lem w Krakowie, a bez przejścia tej konserwatywnej szkoły metodologii nie potrafili odróżniać nauki od pseudonauki, nawet jeśli w swoich dziedzinach byli faktycznie specjalistami.
Nie chodzi mi o batiary ani o Szczepcia i Tońcia. I nie tylko o matematyków i logików z kawiarni Szkocka, bo tam wynaleziono też rafinerię ropy naftowej.
Jako, że akurat jestem świeżo po lekturze niniejszego pamiętnika rzeknę, że Szczepański nie był katolickim konserwatystą.
Drugi, bo pokazuje skąd, i dlaczego w ZSRR właśnie, wzięli się Agrest, Awiński i Zajcew, a także późniejsi ufolodzy i okultyści z naukowymi tytułami.Nie mogę znaleźć, ale Szczepański o tym wspomina - o polu dla różnej maści teleferekinetyków - na zasadzie przeciwstawienia się sztywnej i zaprogramowanej ku chwale - nauce.
I jeszcze jedno: "Człowieka z Marsa" fanfiction bym nie nazwał, ale faktem jest, że można go sobie bez trudu wyobrazić w "Astouding", wciśniętego między Asimova, Heinleina, Simaka, wczesnego Clarke'a i wznowienia Wellsa. Pasowałby tam.Dokładnie.
Usztywniasz fronty...Jako, że akurat jestem świeżo po lekturze niniejszego pamiętnika rzeknę, że Szczepański nie był katolickim konserwatystą.Może to i kwestia tego, gdzie politycznie stoicie? Dla Ciebie zdrowe centrum, dla W.O., patrona młodych z Razem, skrajne prawo?
Dziś [30XI1959 - Ol] było spotkanie z pisarzami radzieckimi - jak zwykle oficjalna piła bez możliwości prawdziwego kontaktu. Ale jeden z nich, młody jeszcze poeta - Orłow, wyłuszczył przy okazji Lemowi swoja teorię o pochodzeniu ludzkości: ludzie przybyli z Marsa. Świadczy o tym fakt, że świątynie wszystkich religii mają wieże w kształcie rakiet kosmicznych oraz aureole świętych, będące ikonograficzną pozostałością skafandrów z czasów aklimatyzacji.
Poza tym ten wątek podrabianego ormiańskiego studenta, któren chadza do biblioteki czytać pulpę...narażając ludzi którzy go ukrywali? Nie wiem. Nie pasuje mi.
Usztywniasz fronty...
Poza tym ten wątek podrabianego ormiańskiego studenta, któren chadza do biblioteki czytać pulpę...narażając ludzi którzy go ukrywali? Nie wiem. Nie pasuje mi.Ta, Lem miał papiery na ormiańskiego Jana Donabidowicza.
Bez przesady (zresztą lubię i liva, i W.O., i sądzę, że każdy sensownie uzasadniony i nieoderwany od rzeczywistości światopogląd ma rację bytu)Tu nie chodzi o lubię/ nie lubię a o argumenty. Ja i Olka podaliśmy, a Pan Orliński nie ma żadnego - i raczej mieć nie może.
Natomiast ciekawi mnie skąd pomysł tej biblioteki
I tak jak Ola pisze - w takim razie Lem też był katolikiem konserwatywnym.
Według moich oczu Pan Orliński operuje obiegowym stereotypem bez żadnego uzasadnienia, licząc, ze mało kto czytał wyjściowe dzienniki.... Nie tylko on zresztą ::)Z tym, że my to piszemy na podstawie lektury dwóch pierwszych tomów...nie sądzę by Szczepański poczuł głęboki zew wiary - wraz z upływem lat, ale....ale nie możemy tego wykluczyć...więc trzeba doczytać pozostałe 4 tomy. Na razie weszłam w posiadanie kolejnych dwóch: trzeciego i czwartego.
W.O. twierdzi, że z wywiadów, że Lem sam o tym wspominał:Ok. być może, Orliński ma większą wiedzę, w końcu pracował nad książką i miał/ma bezpośrednie kontakty z rodziną.
O czytelni i "Człowieku z Marsa" jest w "Beresiu":Ja znam ten cytat, wspominałem o nim w wzmiankowanym wpisie i tam rozwinąłem temat. Znak równania miedzy wypożyczalnią książek a biblioteką, to nieporozumienie (i może darmową jeszcze? I bez rejestracji?). Tak jest w naszych czasach.
Potem miałem już swobodę, więc zapisałem się do wypożyczalni książek, czytać mogłem, ile chciałem. Napisałem wtedy Człowieka z Marsa, ale do głowy mi nawet nie przychodziło, że kiedykolwiek sprzedam go jakiemuś pismu za 26 tysięcy starych złotych. Potem długo się wstydziłem, ale podczas stanu wojennego jacyś moi entuzjaści odnaleźli to opowiadanie, wydrukowali nielegalnie i przynieśli mi w postaci druku drugoobiegowego. Nie miałem z tym jednak nic wspólnego.
nie sądzę by Szczepański poczuł głęboki zew wiary - wraz z upływem lat, ale....ale nie możemy tego wykluczyć...więc trzeba doczytać pozostałe 4 tomy.To, czy później poczuł zew wiary, jest nieistotne dla omawianej opinii. Przedstawił ją w latach 50-tych a wtedy był niewierzący, kościelno-religijne sprawy, uzasadnienia, filozofie...na które chodził ze względu na żonę powodowały czasem irytację, czemu dawał wyraz w pamiętniku. No i wykazywał lekką akceptację dla zmian (choć nie systemu), przebija pogarda dla przedwojennych fircyków z rodowodem.
Wygląda trochę tak - że Lem miał dwa życiorysy - ten oficjalny dla dziennikarzy i na pokaz w którym jest Aryjczykiem z wyglądu i papierów, a nawet pomagającym, choć nie za bardzo, Żydom.
I ten prawdziwy - skrywany.
W tym prawdziwym nie ma opcji takiego kozakowania jak chodzenie po niemieckich bibliotekach. Każda dekonspiracja to nieodwołalna a szybka wizyta "na Piaskach".
Ja znam ten cytat, wspominałem o nim w wzmiankowanym wpisie i tam rozwinąłem temat. Znak równania miedzy wypożyczalnią książek a biblioteką, to nieporozumienie (i może darmową jeszcze? I bez rejestracji?). Tak jest w naszych czasach.Rajt - jest ten wątek u Cię. Trop wypożyczalni wygląda prawdopodobnie.
To samo dotyczy tych którzy go ukrywali - to wyrok śmierci dla wszystkich, całej rodziny. Czy Lem wygląda na takiego nieodpowiedzialnego osobnika?Otóż to. Miałam podobne wątpliwości powyżej. Narażałby i to dla pulpy?
To, czy później poczuł zew wiary, jest nieistotne dla omawianej opinii. Przedstawił ją w latach 50-tych a wtedy był niewierzący, kościelno-religijne sprawy, uzasadnienia, filozofie...na które chodził ze względu na żonę powodowały czasem irytację, czemu dawał wyraz w pamiętniku. No i wykazywał lekką akceptację dla zmian (choć nie systemu), przebija pogarda dla przedwojennych fircyków z rodowodem.To prawda - chodziło o konkretny czas i jak to teraz czytam...:
Uhm...barrrdzo rozpaczliwie.
Rozpaczliwie ;) szukając furtek dla opcji kozakowania po bibliotekach (i mając świadomość, że prawdopodobnie przedstawię tu rozumowanie skrajnie naciągane)
Uhm...barrrdzo rozpaczliwie.
Orliński ostatecznie pożegnał się z Wyborczą:
Nie, dziś właśnie miałem debiut przy tablicy. Historyczna chwila, po kilku miesiącach zdalnego.Ciekawe gdzie?
Akurat napoczęłam czwarty tom dzienników Szczepańskiego, a tu wpadło info, że przyjaźń jest tematem badań...I niespodziewanie okazałaś się badaczka-prekursorką :)
Tym razem Lem i Dick - co w jednym spektaklu zamieszkali:
https://przekroj.pl/kultura/lem-ojciec-wywiad-z-mateuszem-pakula-paulina-malochleb (https://przekroj.pl/kultura/lem-ojciec-wywiad-z-mateuszem-pakula-paulina-malochleb)
Nazbyt przerysowana postać Lema wyłania się z tej rozmowy.W czym konkretnie widzisz to przerysowanie?
Mateusz Pakuła ma swoją obsesję na punkcie religii, jak sam twierdzi, chce być "prorokiem ateizmu" i dydaktykiem, nie lubi stawiania pytań, woli dawać odpowiedzi i pouczać swoich widzów. Proszę bardzo, jak ktoś potrzebuje takiej manny, to sobie pójdzie na spektakl, tylko po co wciągać w to Lema? Lem nie był "absolutnie antyreligijny", tylko areligijny. Ale dla Pakuły to żadna różnica, bo chyba co do zasady lubi on koszmarnie upraszczać, na przykład tak: "Wszystko to, co potem Lem tworzył, wynika z doświadczenia Zagłady i wojny, z tego, jak próbował sobie z nim poradzić". Twierdzi też, że Solaris to "tekst świetnie poddający się rozmaitym metafizycznym interpretacjom", co jest bzdurą, bo wystarczy popatrzeć na konkretne "metafizyczne interpretacje", żeby zobaczyć, jak bardzo okaleczają one powieść.Nazbyt przerysowana postać Lema wyłania się z tej rozmowy.W czym konkretnie widzisz to przerysowanie?
lubi on koszmarnie upraszczać, na przykład tak: "Wszystko to, co potem Lem tworzył, wynika z doświadczenia Zagłady i wojny, z tego, jak próbował sobie z nim poradzić".Tak, to prawda - być może to niefortunne użycie słowa "wszystko", należałoby je zastąpić słowami "wiele z tego"?
Noo... z Marią Czubaszek by sobie "nie pogadał" :)Ale wyobrażasz sobie Czubaszek siedzącą na chmurze z panem Bogiem? Chyba, że na przerwie na papierosa;)Cytujdoszedłem do wniosku (zupełnie nie odkrywczego, ale jednak jakoś uwalniającego), że jego nieśmiertelność realizuje się poprzez trójkę jego dzieci i szóstkę jego wnuków, a nie przez to, że będzie siedzieć w niebie na chmurze z panem Bogiem i na nas czekać.
moje wrażenie jest takie, że prób rozumienia Lema jest u Pakuły niewiele, i że Lema będzie się tutaj po prostu artystycznie używać w niekoniecznie ładny sposób.
Ale wyobrażasz sobie Czubaszek siedzącą na chmurze z panem Bogiem? Chyba, że na przerwie na papierosa;)
Choć generalnie uważam, że z Lemem najlepiej obcuje się w ramach "zwykłej" lektury. Przenieść tę twórczość na ekran albo deski teatru to rzecz bardzo trudna.Też tak uważam. Ale może...kiedyś...ktoś...w końcu zrobi dobry użytek z powierzonego materiału;)
Zastępczo trafiłam w rozmowę z MP - tutaj chyba tego zacięcia do cięcia aż tak nie widać
Bardzo dobry artykul o Stanislawie Lemie:Może i bardzo dobry, ale utknęłam już na wstępie:
https://nlad.pl/nowoczesny-tradycjonalizm-stanislawa-lema-w-trzeciej-dekadzie-xxi-wieku/
Technologia porównywalna do siły grawitacji...
Tak, też zauważyłam.
Z tym, że i ja się czepnę, kompletnie obocznej kwestii:
Sienkiewicza, który swoim rodakom głównie kadził
Siła grawitacji jest kompletnie niezależna od człowieka - w sensie: nie on dał jej początek. W stosunku do technologii to błędne porównanie...inaczej jak napisałam: Technologia...wszechmocna, sprawcza...i te desenie.Technologia porównywalna do siły grawitacji...
Z tą grawitacją to licentia (nazbyt) poetica, ale w istocie Lem zdawał się widzieć w ewolucji technologicznej coś na kształt nieopanowanego żywiołu (do "GOLEM-a..." i "Dwu ewolucji" pętlimy...), kłania się metafora z płynięciem na krze...
W większości wypadków (eufemizm) kiedy czytam cudze przemyślenia nt. twórczości Lema to mam wrażenie, że musiał istnieć jakiś inny Lem, też przypadkiem mający na imię Stanisław i równie przypadkowo parający się pisarstwem ;) .I dziwić się Dickowi zza wielkiej wody ;)
Bardzo dobry artykul o Stanislawie Lemie
Po pierwsze, autor nie umie stawiać przecinkówOj! :D leżę po całości.
G.W. Leibniz to nie Leibnitz,To akurat bym wybaczył.
Chodzi mi tylko o to, że tekst publikowany powinien spełniać pewne standardy. Jeśli autor ma problem z przecinkami, to zawsze może zamówić korektę, żeby nie epatować czytelników niechlujstwem. To w końcu miał być specjalistyczny artykuł, a nie wpis na forum.CytujPo pierwsze, autor nie umie stawiać przecinkówOj! :D leżę po całości.
CytujG.W. Leibniz to nie Leibnitz,To akurat bym wybaczył.
Gdyżponieważ, różnie stoi, np.
Gottfried Wilhelm Leibnitz (or Leibniz)
https://www.maths.tcd.ie/pub/HistMath/People/Leibniz/RouseBall/RB_Leibnitz.html (https://www.maths.tcd.ie/pub/HistMath/People/Leibniz/RouseBall/RB_Leibnitz.html)
Może jedno zdziwienie... liberał= humanista, a humanista to... no właśnie, kto?
Wyśmienity tekst syntetyczny o myśli Lema. Najlepszy jaki ostatnimi laty czytałem, na miarę jego stulecia. Autor powołuje się wprawdzie na mnie, i może pachnieć to kumoterstwem. Ale nim nie jest. Pana Patryka nie miałem przyjemności poznać. Lema, moje i innych myśli są przez autora przetrawione, są jego własnymi myślami. Tak trzymać, Panie Patryku! Przysłuży się Pan Polakom.
Rówieśnicy Parowskiego też zaczynali od jazdy na Lema – tylko najstarsi pamiętają jeszcze te polemiki „Czy Lem szkodzi polskiej fantastyce?” ze śp. Krzepkowskim i Oramusem w rolach głównych. Lem zresztą, co zabawne, śmiertelnie się za to i na długo obraził wcale nie na Krzepkowskiego, który twierdził, że szkodzi, tylko na Oramusa, który go bronił. „Lemozaur”, jak go w naszym gronie nazywano, w ogóle obrażał się łatwo – gdzieś tak 8 do 9 w 10-stopniowej skali Łysiaka.przez Ziemkiewicza
Zostaliśmy zelżeni:
Ta?Podobnie jak chrześcijaństwo :D
"Scięce - Fikszion została stworzona przeważnie przez Żydów"
"Scięce - Fikszion została stworzona przeważnie przez Żydów"
Przynajmniej Orliński oberwał.
/.../No jak Lem nie to przynajmniej Orliński.Przynajmniej Orliński oberwał.
Dlaczego: przynajmniej?
Chyba potrzebny byłby spis treści do tego wątku...
ale gdzie taki spis umieścić?
albo dać info w pierwszym poście, że taki spis jest?
...powiedziano...czyli:No i ładnie.
A chodzi mi o tekst Niny Malczukowej - Problem Innego w powieściach S. Lema "Solaris" i V. Pelevina "S.N.U.F.F." str. 85 (gógiel tłumaczy) Raptem 7 stron.Daję znać...przeczytałam i tekst pani Malczukowej i książkę Pielewina.
Solaris znam, a Pielewina też czytałem kilak książek, podobał sie (na ogół) - ale tej akurat nie.
https://lubimyczytac.pl/ksiazka/4848910/s-n-u-f-f (https://lubimyczytac.pl/ksiazka/4848910/s-n-u-f-f)
Zaciekawiło, co wspólnego mogą mieć porównywane książki? Jak przeczytam, dam znać.
Daję znać...przeczytałam i tekst pani Malczukowej i książkę Pielewina.Ok. raport przyjęty.w tył zwrot.do szeregu wstąp. spocznij! ;)
- jeśli porównywać tę książkę do Lema...to raczej do różnych wątków z jego twórczości: do rozrzuconych po różnych pozycjach rozważaniach na tema "ja", osobowości, możliwości zakupu imitacji dowolnej lalki robionej na wzór a to aktorki, a to sąsiada, odróżniania mechanicznie wytworzonego od tego biologicznie powstałego, wzrostu swobody decyzyjnej sztucznej inteligencji itp.Ten fragment bardziej pasuje mi do Dicka z drimnych okolic elektrycznych owiec, niż Lema :-\
) zdały test Turinga na 100% - tymczasem w polskim wydaniu czytamy, że na...333.3%:"Test Turinga" jest mocno przereklamowany...pisaliśmy już gdzieś o tym... takie tam, popkulturowe zaklęcie. 8)
Na wszystkich drogich surach klasy Kai jest napisane: „333,3% Turing test passed” 68. To znaczy, nie na samej surze, lecz w jej dokumentacji. Drobny druk na dole wyjaśnia: „gwarantowane tylko przy zachowaniu parametrów fabrycznych”. Rozumiem, że nie istnieją granice zniewagi dla ludzkiej inteligencji, których nie przekroczyłby fabryczny somelier od spraw sprzedaży, by tylko zasłużyć na kolejny kolczyk w nosie.Swoją drogą, autor wyjaśnia, skąd się wzięły owe 333,33 procent.
Też. Jasne.Cytuj- jeśli porównywać tę książkę do Lema...to raczej do różnych wątków z jego twórczości: do rozrzuconych po różnych pozycjach rozważaniach na tema "ja", osobowości, możliwości zakupu imitacji dowolnej lalki robionej na wzór a to aktorki, a to sąsiada, odróżniania mechanicznie wytworzonego od tego biologicznie powstałego, wzrostu swobody decyzyjnej sztucznej inteligencji itp.Ten fragment bardziej pasuje mi do Dicka z drimnych okolic elektrycznych owiec, niż Lema :-\
Taka kreatywna księgowość;)Na wszystkich drogich surach klasy Kai jest napisane: „333,3% Turing test passed” 68. To znaczy, nie na samej surze, lecz w jej dokumentacji. Drobny druk na dole wyjaśnia: „gwarantowane tylko przy zachowaniu parametrów fabrycznych”. Rozumiem, że nie istnieją granice zniewagi dla ludzkiej inteligencji, których nie przekroczyłby fabryczny somelier od spraw sprzedaży, by tylko zasłużyć na kolejny kolczyk w nosie.Swoją drogą, autor wyjaśnia, skąd się wzięły owe 333,33 procent.
Gdyż nie mam pod ręką polskiego tłumaczenia, spróbuję sam przełożyć nieduży fragment oryginału. Ciąg dalszy powyższego cytatu:
Dla porównania tekst z polskiego tłumaczenia:Dzięks :)
Sens podobny, ale w polskim przekładzie: "matematyk w wolnych chwilach" - hm?Hm...
W Twoim tłumaczeniu narrator wychodzi na bardziej ułożonego, grzecznego człowieczka, który chce zrozumieć błąd...Nie wykluczono, że mamy tu do czynienia ze swoistą kryptoinformacją, odbiciem w tekscie cech charakteru i osobowości samego Autora tłumaczenia. Gdyż ów Autor istotnie jest człowieczkiem nad wszelką miarę ułożonym i grzecznym ;D
Sama nie wiem...po cóż dodawał taki tekst? Żeby pomniejszyć znaczenie Turinga jako naukowca? To w "czasie wolnym" zmienia kompletnie obraz...powoduje, że głównym wyznacznikiem Turinga jest łatka "gej"...zawodowy?;)CytujSens podobny, ale w polskim przekładzie: "matematyk w wolnych chwilach" - hm?Hm...
W oryginale nic podobnego nie ma. Licentia poetica? A może "niezamierzone świadectwo" latentnej homofobii autora przekładu? :-\
;DCytujW Twoim tłumaczeniu narrator wychodzi na bardziej ułożonego, grzecznego człowieczka, który chce zrozumieć błąd...Nie wykluczono, że mamy tu do czynienia ze swoistą kryptoinformacją, odbiciem w tekscie cech charakteru i osobowości samego Autora tłumaczenia. Gdyż ów Autor istotnie jest człowieczkiem nad wszelką miarę ułożonym i grzecznym ;D
Poważniejąc: książki Pielewina, a zwłaszcza S.N.U.F.F, to imho nie byle wyzwanie nawet dla doświadczonego tłumacza. Ze względu na obfitość specyficznych, idiomatycznych, przeważnie niecenzuralnych rosyjskich zwrotów i wyrazów, którymi dosłownie naszpikowana powieść..Dokładnie tak...i tym tropem wypada tylko dziękować, że Lem pisał po polsku:)
GUŁAG (któren nie ma niczego wspólnego - prócz nazwy - z obozami)
i tym tropem wypada tylko dziękować, że Lem pisał po polsku:)
ps. Skądinąd... Turing w istocie był gejem, który został doprowadzony do samobójstwa przez obłudne i nieludzkie społeczeństwoWarto dodać - angielskie.
Bo na przykład państwo polskie nigdy (czyli od 1918 i wcześniej też) nie prześladowało homoseksualistów, tym, bardziej nie penalizowało tego.
Niemniej skoro autor nie sformułował tego tak...nie wiem po co tłumacz dopisuje tekst...Czy ja wiem?
...tym tropem wypada tylko dziękować, że Lem pisał po polsku:)Oto fragment z "Wyprawy profesora Tarantogi" w tłumaczeniu Jewgienia Wajsbrota (https://pl.wikipedia.org/wiki/Jewgienij_Wajsbrot):
Ale się gadka o snuffie rozwinęła, może jednak przeczytam?A właśnie dlaczego nie? :)
Ależ to nie w tym sęk, że był gejem i co z tego wynikło - sęk w tym jak działa szufladkowanie ludzi i co może z tego wyniknąć jeśli ktoś dodatkowo wybiórczo potraktuje szufladki.Cytujps. Skądinąd... Turing w istocie był gejem, który został doprowadzony do samobójstwa przez obłudne i nieludzkie społeczeństwoWarto dodać - angielskie.
Bo na przykład państwo polskie nigdy (czyli od 1918 i wcześniej też) nie prześladowało homoseksualistów, tym, bardziej nie penalizowało tego. Nad czym zresztą niejaki Biedroń ubolewał... :)
Ale się gadka o snuffie rozwinęła, może jednak przeczytam?
Ale się gadka o snuffie rozwinęła, może jednak przeczytam?Umęczysz się. 1505. Napisał lepsze książki.
Niemniej skoro autor nie sformułował tego tak...nie wiem po co tłumacz dopisuje tekst...Czy ja wiem?
Czasem – acz niezbyt często – ingerencja tłumacza w autorski tekst, jego "kreatywne dopracowanie" wychodzi jednak na dobrze.
Skoro już u nas mowa o Pielewinie, przy okazji ośmielam się polecić opowiadanie "Samotnik i Sześciopalcy" (tytuł oryginału "Затворник и Шестипалый").Hm...chyba nie czytałam - poszukam.
Wg mnie to nie jest kwestia lepiej/gorzej...może i lepiej, ale to już trochę inna książka? Ile może być tych ingerencji by nie zaburzyć cudzego tekstu? Myśli?Taa... Eubulides. Paradoks łysego, jak nic... ::)
Nie wiem.
;DWg mnie to nie jest kwestia lepiej/gorzej...może i lepiej, ale to już trochę inna książka? Ile może być tych ingerencji by nie zaburzyć cudzego tekstu? Myśli?Taa... Eubulides. Paradoks łysego, jak nic... ::)
Nie wiem.
;D...albo też podczas tłumaczenia wierszy :)
Na to wychodzi...
Szczególnie jest on widoczny podczas procesu ekranizacji książek;)
"Joschka Rudel" to prawdopodobnie Hans-Ulrich Rudel (https://pl.wikipedia.org/wiki/Hans-Ulrich_Rudel), jeden z najskuteczniejszych pilotów Luftwaffe
Z całą pewnością masz rację, Q."Joschka Rudel" to prawdopodobnie Hans-Ulrich Rudel (https://pl.wikipedia.org/wiki/Hans-Ulrich_Rudel), jeden z najskuteczniejszych pilotów Luftwaffe
Skrzyżowany przez autorskie poczucie humoru i historyczną niewiedzę bohatera z takim oto zielonym panem:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Joschka_Fischer
Wracając na chwilę do książki Pielewina.W polskim tłumaczeniu to:
Oto fragment rozdziału pierwszego w moim amatorskim tłumaczeniu:
Moja kamera filmowa "Hennelore-25" z pełnym kamuflażem optycznym, jest moją własnością osobistą, co pozwala mi na zawieranie kontraktów na znacznie korzystniejszych warunkach niż mogą to czynić "nieposiadające konia" panowie.
Czytałem gdzieś, że "Hennelore" to znak wywoławczy starożytnego asa Joschki Rudela z partii Zielonych SS, który został odznaczony Czerwonym Krzyżem z Koronami i Liśćmi Konopi za swoje wyczyny na froncie afrykańskim.
"Joschka Rudel" to prawdopodobnie Hans-Ulrich Rudel (https://pl.wikipedia.org/wiki/Hans-Ulrich_Rudel), jeden z najskuteczniejszych pilotów Luftwaffe, który ma na swoim koncie m.in. zatopiony radziecki pancernik "Marat".
Ciekawym, czy rzeczywiście jego znak wywoławczy miał coś wspólnego z popularną w Rzeszy sentymentalną żołnierską piosenką "Hannelore"?
https://www.youtube.com/watch?v=MIe8JXKZcVg (https://www.youtube.com/watch?v=MIe8JXKZcVg)
A może znak wywoławczy to było "Hanne"? Jak przezwisko jego pierwszej żony?Hm. Faktycznie wysoce prawdopodobne przypuszczenie. "Hannelorę" w piosence dzieli od "Hanny" tylko jeden dywiz :)
A może znak wywoławczy to było "Hanne"? Jak przezwisko jego pierwszej żony?Hm. Faktycznie wysoce prawdopodobne przypuszczenie. "Hannelorę" w piosence dzieli od "Hanny" tylko jeden dywiz :)
W "Mein Kriegstagebuch. Aufzeichnungen eines Stukafliegers" - jeśli polski tłumacz nic nie opuścił - Rudel pisze tylko sucho: "Hannelore — mój pseudonim w radiu"Wygląda na to, że postawiłeś ostatnią kropkę
Hannelore ładnie by się z nevermore rymowało ;) .):D
Wygląda na to, że postawiłeś ostatnią kropkęnad "ё";) nad "i" w tej historycznej zagadce.
Faktycznie tak. Hanne(lore) - nigdy więcej. Wynocha! Jedyną odpowiedzią na bezczelną sprzedaź relikwii otrzymanych z rąk samego Adolfa Alojzowicza, takich żelaznych odznaczeń z mieczami i liśćmi, może być tylko rozwód. Jak u nas się mówi, rozwód, panieńskie nazwisko i szafka nocna między łóżkami ;) ;D
Co zaś do rymu, nie jestem do końca pewien. Pierwsze słowo brzmi w języku niemieckim mniej więcej tak jak się pisze, "han-ne-lo-re", natomiast drugie - coś w rodzaju "newermour" :)
Możliwe. Niemniej... nie pogniewam się jeśli ktoś sprawdzi jeszcze niemiecki oryginał, tak na wszelki wypadek.Rzuć linkę do tekstu, to sprawdzę :)
Idąc dalej w ślady pielewinowskiego splatania dałoby się z tego wypędzania niewiernej (ideologicznie) żony zrobić "Egzorcyzmy Hanne(lore) Rudel", nawiązując do pewnej głośnej - też niemieckiej - historii:Bombowy pomysł ;D ;D
https://www.filmweb.pl/film/Egzorcyzmy+Anneliese+Michel-2007-476475 (https://www.filmweb.pl/film/Egzorcyzmy+Anneliese+Michel-2007-476475)
;D 8)
Rzuć linkę do tekstu, to sprawdzę :)
W "Mein Kriegstagebuch. Aufzeichnungen eines Stukafliegers" - jeśli polski tłumacz nic nie opuścił - Rudel pisze tylko sucho: "Hannelore — mój pseudonim w radiu"
Liczyłem raczej na zawartość domowych bibliotek, ew. na to, że ktoś z Obecnych ;) zechce ją sobie o w/w tytuł powiększyćZamiast niemieckiego oryginału sprawdziłem rosyjski przekład. I cóż? Zgadza się! Chyba niepodobna, by dwóch tłumaczy niezależnie jeden od drugiego wymyślili ten szczegół.
Zamiast niemieckiego oryginału sprawdziłem rosyjski przekład. I cóż? Zgadza się! Chyba niepodobna, by dwóch tłumaczy niezależnie jeden od drugiego wymyślili ten szczegół.
Glebolodzy...nodopszsz;)
Czy rzeczywiście Lem skorzystał z tego nazwiska w "Solaris"? Przypadek? Jak sądzicie?
Chociaż dla mnie "Gleb" brzmi nieco topornie - tak, jak przezwisko z podstawówki.
zakamuflowany Choynowski pyta go czy ma związek z Heleną Deutsch (https://pl.wikipedia.org/wiki/Helene_Deutsch).
I myślę - biorąc pod uwagę poszukiwania rodzinne Marka D. - może to być dobry trop.
Choć Gleb to także imię rosyjskie...Trzy marginesowe grosze: tak, rosyjskie, ale z jednej strony ma korzenie staroskandynawskie (https://pl.wikipedia.org/wiki/Gleb), a z drugiej niemieckie:
W takim układzie tropem może być malarska rodzina Gottlieb - jako że autor ma wykształcenie w tym kierunku.Choć Gleb to także imię rosyjskie...Trzy marginesowe grosze: tak, rosyjskie, ale z jednej strony ma korzenie staroskandynawskie (https://pl.wikipedia.org/wiki/Gleb), a z drugiej niemieckie:
Der Name ist nicht originär russisch, sondern kam im frühen Mittelalter aus skandinavischen Ländern nach Russland und hat auch eine Verbindung zum deutschen Namen Gottlieb -> Gotlib -> Goetleb -> G'tleb -> Gleb
https://www.baby-vornamen.de/Jungen/G/Gl/Gleb/ (https://www.baby-vornamen.de/Jungen/G/Gl/Gleb/)
powtarza się teza, że Choynowski widział w Lemie pisarza - nie naukowca
Kulę czasuSkoro o niej i o:
Kamili Budrowskiejmowa... To chyba nie było linkowane?
Ten [Husserl] doskonale rozumiał wartość swoich niepublikowanych prac dla potomności – jakkolwiek nieskończone, chaotyczne i ledwie czytelne by były. W 1931 roku pisał do przyjaciela: „największa i, jak uważam, najważniejsza część pracy mojego życia jeszcze znajduje się w moich rękopisach, którymi ze względu na obszerność trudno gospodarować”. Nachlass sam w sobie był niemal formą życia. Biograf Rüdiger Safranski porównał go do gigantycznego, świadomego oceanu z powieści Stanisława Lema Solaris. Porównanie jest trafne: ocean Lema komunikuje się, narzucając myśli i obrazy umysłom ludzi, którzy się do niego zbliżą; archiwum Husserla wywiera swój wpływ w bardzo podobny sposób.
Sarah Bakewell: Kawiarnia egzystencjalistów
Ten [Husserl] doskonale rozumiał wartość swoich niepublikowanych prac dla potomności – jakkolwiek nieskończone, chaotyczne i ledwie czytelne by były. W 1931 roku pisał do przyjaciela: „największa i, jak uważam, najważniejsza część pracy mojego życia jeszcze znajduje się w moich rękopisach, którymi ze względu na obszerność trudno gospodarować”. Nachlass sam w sobie był niemal formą życia. Biograf Rüdiger Safranski porównał go do gigantycznego, świadomego oceanu z powieści Stanisława Lema Solaris. Porównanie jest trafne: ocean Lema komunikuje się, narzucając myśli i obrazy umysłom ludzi, którzy się do niego zbliżą; archiwum Husserla wywiera swój wpływ w bardzo podobny sposób.
Sarah Bakewell: Kawiarnia egzystencjalistów
Pani Bakewell chyba nie czytała Solaris.
Ten [Husserl] doskonale rozumiał wartość swoich niepublikowanych prac dla potomności – jakkolwiek nieskończone, chaotyczne i ledwie czytelne by były. W 1931 roku pisał do przyjaciela: „największa i, jak uważam, najważniejsza część pracy mojego życia jeszcze znajduje się w moich rękopisach, którymi ze względu na obszerność trudno gospodarować”. Nachlass sam w sobie był niemal formą życia. Biograf Rüdiger Safranski porównał go do gigantycznego, świadomego oceanu z powieści Stanisława Lema Solaris. Porównanie jest trafne: ocean Lema komunikuje się, narzucając myśli i obrazy umysłom ludzi, którzy się do niego zbliżą; archiwum Husserla wywiera swój wpływ w bardzo podobny sposób.
Sarah Bakewell: Kawiarnia egzystencjalistów
Pani Bakewell chyba nie czytała Solaris.
A Kolega czytał Husserla? ::)
Poza tym, może trochę mojej winy (może ktoś sprawdzi), bo powinienem był dodać: tłumaczyła Aleksandra Paszkowska :)
Ten [Husserl] doskonale rozumiał wartość swoich niepublikowanych prac dla potomności – jakkolwiek nieskończone, chaotyczne i ledwie czytelne by były. W 1931 roku pisał do przyjaciela: „największa i, jak uważam, najważniejsza część pracy mojego życia jeszcze znajduje się w moich rękopisach, którymi ze względu na obszerność trudno gospodarować”. Nachlass sam w sobie był niemal formą życia. Biograf Rüdiger Safranski porównał go do gigantycznego, świadomego oceanu z powieści Stanisława Lema Solaris. Porównanie jest trafne: ocean Lema komunikuje się, narzucając myśli i obrazy umysłom ludzi, którzy się do niego zbliżą; archiwum Husserla wywiera swój wpływ w bardzo podobny sposób.
Sarah Bakewell: Kawiarnia egzystencjalistów
Pani Bakewell chyba nie czytała Solaris.
A Kolega czytał Husserla? ::)
Poza tym, może trochę mojej winy (może ktoś sprawdzi), bo powinienem był dodać: tłumaczyła Aleksandra Paszkowska :)
Nie bardzo rozumiem, co moje czytanie Husserla ma do rzeczy, ale skoro pytasz - owszem, czytałem, dawno temu. Całe "Wykłady z fenomenologii wewnętrznej świadomości czasu" oraz fragmenty "Medytacji kartezjańskich". Przebrnąłem z trudem i nie powiem, żeby mi się taki styl uprawiania filozofii podobał, ale to ma jeszcze mniej do rzeczy :D I mało tego, czytałem nawet coś Safranskiego, jakąś książkę o złu, ale pamiętam z niej tyle, co nic (co nie świadczy źle o książce, tylko o mnie). Ale to wszystko nie ma znaczenia, bo chodzi tylko o to, że twierdzę, że S. Bakwell nie czytała "Solaris" na podstawie tego, co wypisuje o oceanie, że rzekomo "komunikuje się" i narzuca "myśli i obrazy umysłom", i nie sądzę, aby tłumaczka była tu czemuś winna.
Nie no, nic nie ma jedno do drugiego, to była taka żartobliwa zagrywka ;D
Jeżeli Bakewell nie czytała Solaris, to pewnie nie czytali tego też redaktorzy jej książki, recenzenci, wydawcy, większość tych, którym autorka dziękuje za pomoc (profesorowie/wykładowcy na uniwersytetach, dziennikarze) itp. Otóż wydaje mi się, że jednak czytali. Tak samo jak czytałem ja oraz tych kilka, może kilkanaście osób na forum, które tę moją wrzutkę z cytatem przeczytały nim dodałeś swój komentarz - trochę czasu od jednego do drugiego upłynęło. I nikt z nas tutaj tego lapsusu nie zauważył. Bo to jest właśnie tego typu błąd, popełniany łatwo w rozmaitych "dygresjach na boku". O ile rzeczywiście za błąd to uznać, bo na dobra sprawę można to wziąć za jakąś niezbyt precyzyjnie dobraną metaforę - ale żeby w to wchodzić, należałoby jednak sprawdzić, jak rzecz ma się w oryginale :)
"Pamiętnik..." warto prześwietlić, bo to wspaniała powieść.
dlaczego "BN" miałaby nie istnieć? Redaktorem serii jest przecież Stanisław Bereś. He, he...E, no. Niby wiem. Ale dawno nie wpadło mi w oczy, a już nowość?
Stanisław Lem został klasykiem.Właśnie zakupiłam tę książkę - chyba ze względu na sentyment do serii, ale...1200 stron?!
Wydawnictwo Ossolineum wydało "Pamiętnik znaleziony w wannie i inne utwory" w serii "Biblioteka Narodowa" w opracowaniu Pawła Majewskiego.
(Redaktorem serii jest Stanisław Bereś, a członkiem Rady Naukowej "BN" między innymi Jerzy Jarzębski).
Stanisław Lem został klasykiem.Właśnie zakupiłam tę książkę - chyba ze względu na sentyment do serii, ale...1200 stron?!
Wydawnictwo Ossolineum wydało "Pamiętnik znaleziony w wannie i inne utwory" w serii "Biblioteka Narodowa" w opracowaniu Pawła Majewskiego.
(Redaktorem serii jest Stanisław Bereś, a członkiem Rady Naukowej "BN" między innymi Jerzy Jarzębski).
Nawet megagiga listy mają "tylko" 700 z hakiem...słowem - jeśli to nie błąd - to będzie ciężka lektura;)
...Lód nie jest retellingiem Lalki.
Czy aby Lód nie pomieszał mu się z Imperium chmur (https://lubimyczytac.pl/ksiazka/4933613/imperium-chmur)?
...Jakub Małecki w książce "Dżozef": ... czyli Podróż XIV - "Przekrój" 1956.To kolejna książka, w której Malecki (nie mylić z Małeckim) implementuje Lema. Nic w tym dziwnego, w końcu też wyszedł z sci-fi.
E? nie mylić "Małeckich" Jakuba (tego od Lema) i Roberta (piszącego kryminały)...ale "Malecki"? :-\
To kolejna książka, w której Malecki (nie mylić z Małeckim) implementuje Lema. Nic w tym dziwnego, w końcu też wyszedł z sci-fi.
Coraz mi trudniej unikać literówek.E? nie mylić "Małeckich" Jakuba (tego od Lema) i Roberta (piszącego kryminały)...ale "Malecki"? :-\
To kolejna książka, w której Malecki (nie mylić z Małeckim) implementuje Lema. Nic w tym dziwnego, w końcu też wyszedł z sci-fi.
A miało być zabawnie :DCzyli popsułam - sorr :-X :D
Ha, wyjdzie na to, żeTo były czasy. Pełne złudzeń.Blatchorski... Białoborski nie tylko wychował sobie Lema, który odtąd stał się ostry dla wszelkiej SF-owej słabizny (choć czasem jakieś kwadranty gwiazdozbiorów i potem Mu się przytrafiały), ale i - pośrednio - nas wszystkich, którzy - za Patronem - wytykamy różne bzdury pozycjom z zakresu fantastyki zwanej naukową. Niemniej, "Astronauci" jako przodek "Interstellarów" i "Ad astr", i "Topolny..." jako prekursor bzdurnych akceleratorów ironmanowych - trudno się będzie przyzwyczaić ;).
Ale tu mam wątpliwość zgrzytną
Prometeusz w pudełku (1957, z rys. Daniela Mroza)
Czepia się ścisłych szczegółów i pomija wyobrażone rozrywki i przygody.A teraz to samo inaczej :D
Czyż nie ma już znaczenia, że w każdej sytuacji hejter miał "żelazną" rację?
I skąd wiadomo, że on złośliwie?
Bo jeśli W.O. ma rację, że E.B. cechowała osobista wrogość (do Lema) i atakował go w mediach dość obsesyjnie, to być może przyjdzie uznać, że w istocie - niezależnie od mienia ;) racji - stał się hejterem.Zgoda, ale... :D
Z trzeciej strony - tak patrząc możemy się rozpędzić i zakwalifikować samego Lema jako hejtera zachodniej SF i stanąć po stronie tych, co Mu w SFWA wstręty czynili.Otóż - Fifa od razu przyszła na myśl, zwłaszcza część II. Oraz niektore sylwy. Czyli? - przyganiał młody kocioł staremu garnkowi ? 8)
Powieść to makieta i dekoracja.
w 50/51 by pewnie takiego nie znalazł
Rzeczywista wyprawa na Wenus do tej pory nie odbyła się, czyli jest niemożliwa, bo bezcelowa.
Rakietowy był ten E.Białoborski a nie pojął, że to powieść i to też o ludziach.Skąd wiadomo, że "nie pojął"?
No hejt jak talala...
Lemlem...Co ja wiem o Lemie? Na pewno nie to, co najważniejsze. Obaj jesteśmy już b. starzy. Na odlocie. Byliśmy blisko przez wiele lat. On ma pewność, której mi brak.No kto?
Kto tak napisał o Lemie w 2000 roku? Hę?;)
Jasne, że to był sygnał z Kasinki - z tomu VI (który doczytuję - bo on mi ostał z całości) " Dziennik 1990-2001", str. 895, z 26 III 2000r - miał popełnić notatkę o Lemie do niemieckiej antologii pisarzy polskich.CytujLemlem...Co ja wiem o Lemie? Na pewno nie to, co najważniejsze. Obaj jesteśmy już b. starzy. Na odlocie. Byliśmy blisko przez wiele lat. On ma pewność, której mi brak.No kto?
Kto tak napisał o Lemie w 2000 roku? Hę?;)
Z tych najbliższych o podobnym metrażu...czy tam letażu...Szczepański? Błoński?
z publicystyczną swadą popełnia nadinterpretację i co ciekawe inni ją łykają bez sprawdzania u źródeł.
Zarzuty Trepki były kuriozalne...
uderz w stół... ;D;D
https://kompromitacje.blogspot.com/2022/11/lem-verne-bialoborski-i-powaga-liczb.html
Oj sypie się Kompromitant: Pisząc wiele lat temu tę notkę o perypetiach Stanisława Lema z Juliuszem Verne’em, na śmierć zapomniałem o inżynierze Eustachym Białoborskim...uderz w stół... ;D;D
https://kompromitacje.blogspot.com/2022/11/lem-verne-bialoborski-i-powaga-liczb.html
Aż strach pisać krytyczne... Ciekawe, kiedy dopisał ów białoborski aneks.
uderz w stół... ;DPozwolę sobie małą dygresję dywagacyjną :)
https://kompromitacje.blogspot.com/2022/11/lem-verne-bialoborski-i-powaga-liczb.html
uderz w stół... ;D
Ciekawe, kiedy dopisał ów białoborski aneks.
Oj sypie się Kompromitant
wygląda na to, że pan Kagan
Mniemasz, że Ebenezer R. to kolejne wcielenie Lecha K.? Gugla sufluje, że raczej Lecha S., choć pewne podobieństwa da się wychwycić...A diabli ich wiedzą. Czemuś tak mi się wydało. No, trochę spudłowałem :)
Acz z drugiej strony, istnieje i taka opinia:
Działacze, redaktorzy fanklubowi (A. Wójcik, A Krzepkowski) zapewne nie lubili Peweksu :)
Na tle serii z robalem (redagowanej chyba przez Wójcika [KAW]), gdzie było wyjątkowo dużo miernych utworów
http://booklips.pl/newsy/stanislaw-lem-i-zbigniew-herbert-byli-sledzeni-przez-sb-ipn-umiescil-obu-pisarzy-w-katalogu-osob-inwigilowanych-przez-komunistyczny-aparat-represji/Od kilku dni dostaję info o inwigilowanych panach...możemy się spodziewać nowego wpisu, który obnaży trzecie katalogowe dno:)
https://katalog.bip.ipn.gov.pl/informacje/670095
Lem z tego co widzę wzdraga się przed wprowadzeniem podróży z prędkością nadświetlną: jakiegoś WARPa, hiperspida, nadprzestrzeni nie ma. Co oznacza, że te gwiezdne peregrynacje trwają nieprzyzwoicie długo ergo są bez sensu.
Nie róbcie ekranizacji „Niezwyciężonego”, ani adaptacji ani w ogóle nic.
Astrogator Horpach nie przeszedłby jednak współczesnych testów psychologicznych na astronautę bo zachowuje się cokolwiek dziwnie. Picard ze Star Treka by się bardziej nadawał.
No nie mów, że Kisiel nie wychwycił lemowskich aluzji do współczesności ;).Też mnie to zdziwiło, ale nic nie wyciąłem - to cały komentarz. Choć może on inaczej pojmował tematykę współczesną? - tak jak sam pisał te swoje "romanse".
O, wyszedł ścichapęk Bereś z worka...
Elektrybałcie:Chrzęskrzyboczek
https://statekglupcow.pl/2020/06/10/wiersze-podebrane-17-wiersz-elektrymbauta-lem/
To może i we Lwowie w 41 był?Raczej nie, bo przyszły doktor dopiero w 43 zgłosił się na ochotnika:
Pisarze współcześni chętnie używają Lema... jako okrasy? Rodzynka vel wisienki?Może dlatego, że przyszedł i zrobił nam tę kulturę?;)
Swoją drogą... Pohl vel Poll von Pollenburg vel Pol (Wincenty) dość mocno odstaje czasowo od reszty w/w panów, zdążył zemrzeć zanim się najstarszy z nich narodził:Odstaje, ale właśnie sobie uświadomiłam, że tylko on czasopasuje.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Wincenty_Pol
właśnie sobie uświadomiłam, że tylko on czasopasuje.
Ów szlachcic nie mógł znać pozostałych nazwisk, bo mówił do nas z okolic powstania listopadowego...ot, futurologia;)
Atam...gorszej recenzji? podsumowania? dawno nie czytałam...żadne tam Tolkieny...to nasze mity, bajania, podania...chrześcijaństwo i judaizm - bliżej już w tym tekście:Ów szlachcic nie mógł znać pozostałych nazwisk, bo mówił do nas z okolic powstania listopadowego...ot, futurologia;)
Sporo tam takich - celowych - zagrań:
"autor co i rusz przypomina, że opisuje współczesny stan kolektywnej duszy – inaczej aluzje do "Władcy Pierścieni", naśmiewanie się z lektur szkolnych czy inne anachronizmy jawiłyby się jako kompletnie niefunkcjonalne."
https://culture.pl/pl/dzielo/radek-rak-basn-o-wezowym-sercu-albo-wtore-slowo-o-jakobie-szeli
...żadne tam Tolkieny...Tak z pamięci, to do Tolkiena są u Raka co najmniej dwa bardzo czytelne nawiązania, niestety trochę w stylu gimbusowej beki. Jedno do pięciu czarodziejów, a drugie do historii Froda i Pierścienia wrzuconego w Szczeliny Zagłady. Bez użycia imion i nazw, ale nie budzące najmniejszych wątpliwości.
Dlaczego mnie pociąłeś?...żadne tam Tolkieny...Tak z pamięci, to do Tolkiena są u Raka co najmniej dwa bardzo czytelne nawiązania, niestety trochę w stylu gimbusowej beki. Jedno do pięciu czarodziejów, a drugie do historii Froda i Pierścienia wrzuconego w Szczeliny Zagłady. Bez użycia imion i nazw, ale nie budzące najmniejszych wątpliwości.
Gdyby była potrzeba, to odkopię książkę z półki (nie zachwyciła mnie, wcisnąłem głęboko) i zacytuję dokładnie.
Dlaczego mnie pociąłeś?Przepraszam za zbyt drastyczne cięcie.
Całość co najmniej tak:
żadne tam Tolkieny...to nasze mity, bajania, podania...chrześcijaństwo i judaizm
Może i były podziemne nawiązania do Tolkiena, ale jak sam autor mówi:
W żadnej mojej książce nie widać Tolkiena na pierwszy rzut oka, na drugi też chyba nie bardzo.
I wg mnie nie ma sensu sprowadzanie tej książki do "Tolkiena" - jest oparta o inne mity, podania, kulturę - ponadto rzecz dzieje się w świecie realnym - nie do imentu zmyślonym.
Sprowadzanie, czy przyrównywanie tej książki do Tolkiena (w jakimkolwiek aspekcie) oczywiście nie ma sensu najmniejszego - tu się w pełni zgadzam. Chciałem tylko wskazać, że wśród gierek literackich Raka mieści się także anegdotyczne wykorzystanie całkiem konkretnych wątków zapożyczonych z Władcy Pierścieni. Bez istotnego wpływu na cokolwiek.Jak tak - to się zgadzam:)
Czyli tego Tolkiena tu nie ma, ale jednak ODROBINĘ jest (i to świadomie użyty).
Dawno, dawno temu, jeszcze w czasach kiedy wychodziło się z domu bez maseczki a może i dawniej...Fanklubowicze współczesnego słowa pisanego wybrali swoich ukochanych roku 77 oczekując wzruszeń od nich (potwierdzam słuszny kierunek [to było jeszcze sporo przed kosmonautą*] - z zastrzeżeniami, patrz niżej):
Lem ulubionym pisarzem młodzieżowym?
TAK, ale tylko chłopców 8)
https://pansamochodzik.net.pl/download.php?id=4715%27,1160,1617 (https://pansamochodzik.net.pl/download.php?id=4715%27,1160,1617)
Walnąłem dwa byki - pytanie typu końcówki od banderoli, jakie? ;D
;DWalnąłem dwa byki - pytanie typu końcówki od banderoli, jakie? ;D
Ja też. Pierwszy - chodziło o datę odkrycia planetoidy, i obstawiam, że też mogłeś się na tym potknąć. Drugi - to jakiś błąd po stronie systemu strony (albo za mocno kliknąłem?) - przeskoczyło mi pytanie 14. i uznało, że błędnie na nie odpowiedziałem, miałeś tak samo?
/.../
ps. Ten Chen, to chyba w tradycji Testy i Acheropoulosa, oraz Kouski, Aspernicusa, Hortegi i Neyssla (czyli fikcyjny)? Czy przegapiłem jakąś hipotezę?
Jest prawdopodobne, że Dukaj kartkował 'Journal of High Energy Physics'.