z tego co Lovecraft głosi w listach wyziera wiele styków z Lemem.
Acz - łyżeczka dziegciu malutka - listy te pokazują również jego rasizm i snobistyczny elitaryzm. W skali epoki mieszczące się w normie (dlatego nie przykładam obecnych miar i nie grzmię
), dziś cokolwiek rażące.
Z tej w/w czwórki zdecydowanie najlepsza historyjka to ‘W górach szaleństwa”
A mnie znów "W górach..." zostawia dziwnie obojętnym (może dlatego, że późno sięgnąłem, później niż po inne znane kawałki H.P.L.-a?). Tzn.
na rozum doceniam, widzę prekursorstwo, i b. solidną - zwł. jak na czas powstania - fikcję naukową (z tragediami wynikłymi z międzygatunkowych nieporozumień i dyskretnym wątkiem ostrzeżenia przed sprowadzeniem na siebie zagłady przez rozwój robotyki czy też geninżynierii - nie powiem, imponujące, szczególnie na 8 lat przed rozpoczęciem tzw. złotego wieku amerykańskiej SF), stylistyczno-klimatycznie też niezgorzej, ale rusza mnie czegoś b. mało.
Jedyny zarzut – za bardzo wszedł w szczegóły dotyczące historii Istot, co było śmiesznawo-nużące. Więcej niedopowiedzeń, miejsca na domysły…
Cóż, jako się rzekło, przekursorem był, nie miał (dobrych) wzorców, sam je musiał wypracowywać... Bierzmy na to poprawkę...
Kolor i Koszmar jakoś zlewają mi się w jedno.
Trochę się dziwię, bo "Kolor..." to godnie postarzałe (tak godnie, że tego wieku nie czuć) studium Obcości (zaraz mi się kojarzy Mistrzowa "Inwazja" niealdebarańska, choć ona w horror nie skręca), a "Koszmar..." (acz, nie zaprzeczę, lubię, choćby ze względu na postać Wilbura) to podszyta czarnym humorem typowa antykwaryczna opowiastka grozy o krzyżowaniu się z demonami, która jako SF nie sprawdza się zupełnie, bo jakie potomstwo może mieć człowiek i bosko potężne, innowymiarowe,
skupisko opalizujących kul? Jaki biologiczny sens za tym stoi?
(Aczkolwiek da się wychwycić pewien wspólny motyw: w obu wypadkach groźny Obcy wyniósł się
w większej części, i została po nim skażona okolica.)
W każdym razie na pewno w tym Lovecrafcie jest więcej niż mi się zapamiętało. Niesprawiedliwym byłoby sprowadzić go do historyjek o duchach i pełzających kosmicznych galaretach.
No to już się nie dziwisz, że mówiłem, iż
nasz ci on i do "Biblioteki Lema" chciałem dać
.
Przy czym mam wrażenie, że z Lovecraftem to trochę tak: jak podchodzisz
z marszu widzisz macki i przesadę (słusznie Płaza snuł paralele z Młodopolakami), jak znasz filozofię za jego utworami (więc wiesz czego szukać, można rzec) - wychwytujesz więcej. (Sądzę po sobie
.)
Nie ma w moich zbiorkach opowiadań
Smakuj tedy w oryginale
:
https://en.wikisource.org/wiki/The_Music_of_Erich_Zannale za Joshim - trafiłam na amatorski filmik
Krótki, ale nie taki znów amatorski. Robił go facet z dorobkiem TV, laureat horrorowych nagród:
https://www.imdb.com/name/nm0835455/całkiem znośny
Ano. Dodali
gołą babę, a z bezimiennego bohatera zrobili Warda z zupełnie innego opowiadania, ale poza tym b. ok.