Fryderyk cd. Chwilowa stabilizacja jaka nastąpiła po odzyskaniu Lwowa przez Austro-Węgry i ukształtowaniu się frontu w ramach wojny pozycyjnej daleko na wschodzie, została zachwiana w latach 1918-20. Nie znalazłem żadnych informacji o tym, jak Fryderyk i cała rodzina Lehmów przeżyli konflikt polsko-ukraiński oraz wkroczenie wojsk polskich w październiku-listopadzie 1918. Jedyna niepokojąca wzmianka, że „coś było” to ów ślad po kuli w lufciku okna na Brajerowskiej, o którym opowiadano małemu chłopcu, że to z czasów walk roku 1918. Ale których? Wynikły chaos przerodził się w pogrom lwowski o którym pisaliśmy z maźkiem tutaj;
https://forum.lem.pl/index.php?topic=928.585Na razie nic więcej dodać nie potrafię.
Niewątpliwie chwile grozy i złe wspomnienie roku 1914 wzbudziła ofensywa wojsk bolszewickich na Lwów w roku 192O. Też w sierpniu. Szczęściem dla mieszkańców miasto nie zostało wtedy zdobyte, uratowane heroiczną obroną stacji kolejowej Zadwórze, która opóźniła marsz konarmii Budionnego i przyczyniła się zresztą, do załamania całej bolszewickiej ofensywy.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Bitwa_pod_Zadw%C3%B3rzemZ perspektywy mieszkańców miasta, zwłaszcza tych zamożniejszych zakrawało to niemal na cud.
A sytuacja materialna Fryderyka zapewne do najgorszych nie należała. Dobra posada gwarantowała mu wzrost zamożności i, chyba, w życiu prywatnym nastąpiła istotna zmiana. Trudno powiedzieć dokładnie kiedy, gdyż sprawy znamy jedynie z dziecięcych relacji Stanisława Lema, a zatem z przełomu lat 20- i 30-stych. W tym czasie Fryderyk ma już drugą żonę – ową ciocię Niunię, co może być zdrobnieniem imienia lub tylko pieszczotliwą nazwą. Cóż, trudno cokolwiek o niej powiedzieć, może poza tym, że w związek z Fryderykiem weszła z wianem w postaci syna Seweryna. Syn nosił nazwisko Kahane (dość powszechne we Lwowie), zatem jest to nazwisko jego biologicznego ojca lub panieńskie matki. Wersję, którą sugeruje Agnieszka Gajewska o takim zinterpretowaniu słowa "synowiec" uznałem za najbardziej prawdopodobną.
Fryderyk zajął się nim dość troskliwie o czym napiszę dalej.
Zapewne taka właśnie sytuacja skłoniła Fryderyka do nabycia drugiego mieszkania na ulicy Kościuszki 2. Na Bernsteina została jednak kancelaria z opcją mieszkalną. Tak się składa, że wygląd drugiego mieszkania znamy dość dokładnie z opisu młodego bratanka. Zatem przytoczę;
–
„Wuj Fryc mieszkał przy ulicy Kościuszki, niedaleko od Brajerowskiej i potrafiłem zajść tam sam, co się zresztą w praktyce nie zdarzało. Mieszkania tego zrazu się bałem, a to z powodu skóry niedźwiedziej, leżącej pośrodku salonu, o głowie z rozwartą paszczą i wyszczerzonymi zębami .... Wuja bardzo lubiłem, chociaż zażartował raz ze mną w okrutny sposób... Jeśli godziłem się w ogóle chodzić na Kościuszki to chyba ze względu na fortepian, czarny, wielki, na którym nikt nie grał. Lubiłem okazje szybkiego wyznęcania sie nad klawiaturą, bo gustowałem w silnym uderzeniu.... Oprócz licznych portier ciężkich a długich w których lubowała się druga żona wujka, ciocia Niunia, znajdowały się na Kościuszki meble bardzo odświętne – pewno fałszywe Ludwiki, pamiętam lustro złocone na czyichś nogach (lwa jakiegoś bodajże), gryfa na postumencie, drewnianego i malowanego, z małym, oklep jadącym murzynkiem, świecznik z tysiąca kawałków szkła tęczującego oraz ciekawy przedmiot; była nim stojąca w bezokiennej nyży wielka beczka z czerwonej miedzi, dokładnie bezużyteczna i dlatego intrygująca” Książki i inne prawnicze artefakty pozostały na Bernsteina. Czy zatem Fryderyk wprowadził się do Niuni?
Bo ewidentnie to ona rządzi w tym mieszkaniu urządzając je na sposób wielce mieszczański. Trudno orzec, zwłaszcza, że wkrótce na Bernsteina 7 zamieszkał dorosły syn „Niuni” – Seweryn Kahane. O takiej właśnie relacji Seweryna z Fryderykiem wspomniał żonie Stanisław Lem który przez czas jakiś tam, na Bernsteina 7, z nim mieszkał i nie ma powodów by miało być inaczej (A. Gajewska, ZiG, s. 113 przypis).
Ze swojej strony mogę dodać tylko, że ten fragment ulicy Kościuszki na którym mieściło się drugie lokum Fryderyka śmiało można by nazwać ulicą adwokatów. Naliczyłem ich tam, w okolicznych numerach, pięciu - w tym jeden też pod dwójką. I wszyscy oni z tytułem doktora. Poza nimi; fryzjer, kawiarnia, czytelnia książek, hotel... ot, lwowskie Beverly Hills
Podsumujmy, w połowie czasu między wojnami nasz bohater ma około 60 lat, gruby portfel, twardy melonik, dwa adresy, dwie żony (acz z niuansami), dwóch synów (podobnie żonom) i prowadzi ustabilizowany tryb życia. Jest regularnym gościem u młodszego brata Samuela z którym, w dość wąskim gronie uwielbia grywać w karty. W niedziele braciszkowie, do których dołączył brat Pani Samuelowej - Gecel Wollner, dość regularnie organizują rozgrywki plenerowe (plus kręgielnia), na trawce w restauracyjnych ogródkach Pana Ruckiego. Czy były tam z nimi Panie?
Tego Stanisław Lem nie wyjaśnia (jeździło się), choć sądząc z opisu zamieszonego w Wysokim Zamku, odtwarzającego świadomość i zachowania bawiącego się tam chłopca, który nieźle przecież dokazywał, opiekunek nie było. Ani w gruncie rzeczy opiekunów... no, może poza woźnicą Kramerem.
Poza kobietami uderza brak innych dzieci, choć nie powinno to dziwić. Gecel (Gienek) potomstwa jeszcze nie miał, a Fryderyk (Fryc) miał już, ale dorosłe (
wspomniani w WZ kuzyni-rówieśnicy - Mietek i Stefan występują w innej sytuacji).
Tak więc ostatnie dziesięciolecie pokoju w Europie wygląda z tej perspektywy dość sielankowo.
Kres przyszedł nagle, w 1939. Jeszcze był adres w książce adresowej z wiosny tego roku, numer telefonu, wzmianka w informatorze miasta Lwowa o praktyce adwokackiej, ale te coroczne przecież zapiski błyskawicznie się zdezaktualizowały.
Tym razem Fryderyk nie zdążył uciec, a może nie chciał? Zbyt dużo musiałby zostawić? A i wiek nie sprzyjał...
Wiemy tylko, z relacji Samuela i ustaleń Agnieszki Gajewskiej, że w roku 1942 został zamordowany przez Niemców, a wcześniej wywieziony wraz z żoną „Niunią” do obozu zagłady w Bełżcu. (ZiG, s. 112)
W mieszkaniu na Bernsteina, przez które przewinął się też dorosły już Stanisław , został jeszcze synowiec Fryderyka, Seweryn Kahane i jemu poświęcę ostatnie zdania. Mieszkał tam już wcześniej i zapewne wzorem ojczyma studiował prawo, a sądząc po tytule magistra w 1939 zakończył ten etap edukacji, choć w 1945 pojawia się już jako doktor.
Zatem jakoś przetrwał wojnę i wedle informacji z książki Agnieszki Gajewskiej pojawił się w Kielcach;
„W archiwum ŻIH zachowała się tylko jedna karta rejestracyjna dotycząca Kahane, z której wynika, że około roku 1945 miał 35 lat i był – podobnie jak Fryderyk Lehm – prawnikiem. Być może był synem drugiej żony stryja Fryca. Według relacji Rafaela Blumenfelda, Seweryn Kahane przybył do Kielc wraz z oddziałem partyzantów AK i zaraz po wyzwoleniu miasta podjął pracę na rzecz ocalonych” ( ZiG, s 113). Tam właśnie zginął od kuli żołnierza LWP w trakcie wydarzeń znanych jako „pogrom kielecki’ w roku 1946.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Pogrom_kielecki I , skoro tytuł wątku brzmi "szkice genealogiczne" zakończę go powiązaniem dość aktualnym – otóż Seweryn Kahane został bohaterem wiersza napisanego przez młodego wtedy poetę Juliana Kornhausera – ojca żony obecnego prezydenta RP.
http://stronypoezji.pl/monografie/wiersz-o-zabiciu-doktora-kahane/W ten sposób, wiążąc przeszłość z czasem obecnym, kończę tę część moich szkiców... choć sam nie wiem, czy na pewno.
Tym niemniej chwilowo dziękuję za uwagę.