Uśmiech tutaj nie pasuje. Chociaż z drugiej strony nikt nie ma obowiązku osobistego podchodzenia do wykonywanej przez siebie pracy. Może to być z jednej strony sztuka, czy, jak napisał Evangelos, sposób na wypromowanie siebie, albo z drugiej strony, i ta interpretacja narzuca się przy oglądaniu tego typu fotografii, chęć zwrócenia uwagi na treść zdjęcia, na tragedię, wywołanie jakiejś społecznej reakcji, może ktoś obejrzy i stwierdzi, że tak być nie może, że trzeba coś z tym zrobić, pomóc. James Nachtwey, jeden z czołowych współczesnych fotoreporterów wojennych, jest dobrym przykładem drugiego podejścia, co pokazuje tym, że potrafi odłożyć aparat kiedy od fotografii pilniejsza jest doraźna pomoc, a otwarcia wystaw jego zdjęć nie mają nic wspólnego z wielkimi fetami.