To moja wina.
To przeze mnie w wyborach 4 czerwca 1989 roku wzięło udział 62 procent uprawnionych, a nie 95%.
To przeze mnie w referendum akcesyjnym frekwencja wyniosła 59%.
I to przeze mnie na głównym placu Chełma było tak pusto.
A imię moje …. Nie, nie Cetarian, imię moje jest milijon, powiedzmy, pół miliona.
A może ćwierć tylko, albo sto tysięcy?
W każdym razie jest chyba w tym kraju jakaś grupa osób, którym „nie jest wszystko jedno”.
A przynajmniej istnieje całkiem spora grupa osób, które w długich, średnich i krótkich Polaków i Polek rozmowach twierdzi, że jest jakoś zatroskana biegiem spraw publicznych.
Niekoniecznie zatroskana w stylu klasycznym („Wszystko do bani”), ale zatroskana w tym sensie, że uważa, iż mogłoby być lepiej, a może nawet powinno.
I byłoby, tylko że „oni” ciągną wszystko w dół.
Oni ciągną w dół, a my nie ciągniemy w górę i dlatego to jest nasza wina.
Czyżbym pozytywistą był albo wręcz jakimś radykałem, namawiając do jakiegoś – uchowaj naturo – działania ??
Na razie proponuję tylko chwilę krytycznej refleksji.
Zbiega się tu kilka spraw.
Bardzo niedoskonała wiedza znacznej części społeczeństwa o tym, co stało się 11 listopada 1918 roku i o wielu późniejszych wydarzeniach w historii kraju.
Wobec ogromu niewiedzy inicjatywy edukacyjne wydają się generalnie cenne, tyle, że ich spora część przy okazji buduje coś w rodzaju kultu martyrologii.
Znakomicie oddał to rysunek w Polityce z końca sierpnia.
Babcia z wnuczkiem i podpis „Ja też chcę zginąć w powstaniu jak dorosnę!”
Kiedy oglądałem kilka dni temu ponurą i zbolałą twarz pana prezydenta, to miałem wrażenie że wnuczek z obrazka może nie zdążyć, bo następne powstanie wybuchnie lada dzień.
Najdalej na wiosnę.
Wybuchnie albo nie, ale w każdym razie powinno, bo bez niego, wiadomo, Niemcy wszystko odbiorą, eutanazja i w ogóle nic nie będzie.
W ogóle nie pojawiają się komunikaty typu:„Mamy najlepszą koniunkturę od trzystu lat, nikt nie musi ginąć w powstaniach, bogaćcie się (byle uczciwie) i płaćcie podatki, bo bez nich nie będzie dobrych dróg i innych elementów infrastruktury, które tak podziwiacie, jeżdżąc do ….. i do …..”
No, ale się nie pojawiają.
Czyja to wina? Moja.
Chyba, że ktoś inny chce wziąć winę na siebie.
***
Moim zdaniem nauka historii jest ważna, żebyśmy wiedzieli kim jesteśmy i skąd się wzięliśmy, ale także dlatego, żeby uczyć się na własnych (a jeszcze lepiej na cudzych) błędach i ich nie powtarzać.
To oznacza planowanie przyszłości, a zatem ocenę zagrożeń i środków zaradczych, w tym wchodzenie w sojusze i wypełnianie sojuszniczych zobowiązań, a czasem nawet ich przekraczanie.
Odnoszę się tu do Maźkowej krytyki udziału polskiego wojska w wojnach w Iraku i w Afganistanie.
Do Iraku pojechaliśmy na ochotnika, natomiast do Afganistanu w ramach wezwania na pomoc z artykułu nr (chyba) 5 Traktatu. Mogę się mylić, ale wydaje mi się, że w Afganistanie są mniej lub bardziej liczne jednostki wszystkich państw - członków NATO.
Czy uważasz, Maźku, że powinniśmy wystąpić z NATO?
Ja uważam, że Polska, jako kraj mały, biedny i frontowy …. no dobrze, jako kraj nieduży, niebogaty i leżący trochę za blisko Rosji, powinna usilnie pracować nad swoimi sojuszami.
To oczywiście nie oznacza, że należy koniecznie spełniać wszelkie prośby Amerykanów, ale ja widzę dużą wartość w uważnym słuchaniu ich próśb i spełnianiu przynajmniej niektórych.
Nie wszyscy pamiętają, że w Moskwie w roku 2000 wybuchło kilka bomb. Podłożonych przez Czeczenów. Na fali patriotycznego wzmożenia pułkownik Putin został gładko wybrany na prezydenta i od tamtej pory Czeczenom nie udało już niczego wysadzić.
Obserwatorzy rosyjskiej polityki dość zgodnie wskazują na służby specjalne jako rzeczywistych sprawców.
A kto regularnie morduje dziennikarzy? Nie wiadomo, ale fakt, że sprawcy prawie zawsze pozostają nieznani, powoduje, że moje zaufanie do tamtejszych służb nie rośnie.
A Litwinienko?
GRU wysłało do Londynu swojego oficera („emerytowanego”), który dolał dysydentowi do herbaty izotop promieniotwórczy.
Który to był rok ? 1950 ? Nie, 2006. Litwinienko zmarł 23 listopada, jeszcze trzy lata nie minęły.
Sprawca? Znany, a jakże, przebywa w Moskwie.
Czy to są standardy demokratycznego państwa? Pytanie retoryczne.
Ja naprawdę nie wiem jak będzie wyglądała Rosja za 10, 15, 20 lat.
Może się ucywilizuje, a może nie.
I co jej władzom może wpaść do głowy w wariancie nieucywilizowanym.
Dlatego chciałbym, żeby Polska była jak najściślej zintegrowana z Unią i miała też jak najlepsze relacje z USA. Nie ma w tym na szczęście żadnej sprzeczności.