A ja sobie jeszcze pomyślałam, że może niekoniecznie przeciwstawiamy sobie naukę i wiarę, może tez niekoniecznie jest to proste następstwo: była wiara, a jak zmądrzeliśmy to jest nauka. Wydaje się, że ludzie (nie wiem, czy wszyscy) mają taką psychiczną potrzebę wiary, niezależnie od wiedzy naukowej. Więcej nawet, ta wiara często jest odtrutką na w gruncie rzeczy przerażającą naukową wiedzę, że jesteśmy wynikiem przypadku, a czeka nas śmierć i nicość. Może zresztą wiara to nie jedna potrzeba emocjonalna, ale zaspokojenie kilku różnych, może też różnią się u różnych ludzi: jeden szuka nadziei, drugi - pewności, trzeci - tak naprawdę widzi w Bogu swoich rodziców, powrót do dzieciństwa i bezpieczeństwa tego okresu itd.
Więc one tak wędrują koło siebie, chociaż - niestety - nie jest łatwo zachować wiarę w obliczu faktów naukowych...