Niemniej skoro autor nie sformułował tego tak...nie wiem po co tłumacz dopisuje tekst...
Czy ja wiem?
Czasem – acz niezbyt często – ingerencja tłumacza w autorski tekst, jego "kreatywne dopracowanie" wychodzi jednak na dobrze.
Pozwolę sobie na drobną dygresję, zresztą dotyczącą Lema
...tym tropem wypada tylko dziękować, że Lem pisał po polsku:)
Oto fragment z "Wyprawy profesora Tarantogi" w tłumaczeniu
Jewgienia Wajsbrota:
Ученый 1 нажимает кнопку.
Т а р а н т о г а. И долго еще это протянется?
У ч е н ы й 1. Уважаемый, эта техника в зачаточном состоянии. Ошибки неизбежны. Но у нее огромное будущее! Согласитесь: какое удобство в путешествиях!
Т а р а н т о г а. А их сейчас действительно нигде нет?.
У ч е н ы й 1. Чего, удобств?
Т а р а н т о г а. Да нет, Хыбека и вашего коллеги.
У ч е н ы й 1. Можете убедиться сами. Прошу! (Открывает дверь - шкаф пуст.)
Т а р а н т о г а. Так где же они?
У ч е н ы й 1. Они превратились в пучок радиоволн, плывущих с этой антенны к той. (Смотрит на часы.) О, уже поздно! Мне пора на обед. Отступите немного - включаю.A oto oryginał:
Uczony I naciska guzik.
TARANTOGA: I długo to tak jeszcze będzie?
UCZONY I: Mój panie, to jest technika w powijakach. Błędy są nieuchronne. Ale ma wielką przyszłość! Sam pan przyzna - co za wygoda podróżowania!
TARANTOGA: Czy ich naprawdę nigdzie teraz nie ma?
UCZONY I: Czego nie ma, wygód?
TARANTOGA: Nie, Chybka i pańskiego kolegi.
UCZONY I: Może się pan sam przekonać. Proszę!
Otwiera drzwi, szafka jest pusta.
TARANTOGA: Więc gdzie oni są?
UCZONY I: Są pękiem fal radiowych, płynących z tej anteny do tamtej. Patrzy na zegarek. O, jak się późno zrobiło! Jestem umówiony na obiad. Proszę się cofnąć - włączam!Oznaczyłem wytłuszczoną czcionką dwie linijki, które dopisał tłumacz i których nie ma u Lema. Jak na mój gust, tekst na tym bynajmniej nie ucierpiał. Wręcz odwrotnie, ten drobny
bon mot, acz niespecjalnie wysokiej klasy, wszak wywołuje uśmiech i jest jak najbardziej na miejscu.
Ale się gadka o snuffie rozwinęła, może jednak przeczytam?
A właśnie dlaczego nie?
Moja prywatna opinia: książka jest warta przeczytania, ale tylko jeden raz. Prawdopodobnie już nigdy w życiu nie sięgnę po tę lekturę po raz drugi.
Skoro już u nas mowa o Pielewinie, przy okazji ośmielam się polecić opowiadanie "Samotnik i Sześciopalcy" (tytuł oryginału "Затворник и Шестипалый").