Jeden z moich przyjaciół (dla stuprocentowej ścisłości dodam, że jest mężczyzną); piecze ciasta ,,jak diabli'' - że tak powiem. Nie tylko ,,obsługuje'' wszystkie imprezy w domu, piekąc na przykład torty, mazurki, murzynki, babki (i od niechcenia bilszkopty, jak mu się śpieszy); ale do tego, proszę sobie wyobrazić - ma
liczne zamówienia na ciasta od
koleżanek swojej matki. Panie te, mimo, iż są poważnymi gospodyniami, przy ciastach kolegi po prostu, za przeproszeniem, wymiękają. I to nie dlatego, żeby np. wlewał do nich alkohol
Oczywiście wiem, że to ,,wyjątek potwierdzający...'' czy jak to się tam potocznie nazywa... Ale uznałem że warto wspomnieć.