Pokaż wiadomości

Ta sekcja pozwala Ci zobaczyć wszystkie wiadomości wysłane przez tego użytkownika. Zwróć uwagę, że możesz widzieć tylko wiadomości wysłane w działach do których masz aktualnie dostęp.


Wiadomości - Hoko

Strony: 1 ... 161 162 [163] 164 165 ... 172
2431
DyLEMaty / Re: Splątane koty
« dnia: Października 23, 2006, 07:16:13 pm »
A nie, skoro mowa o Zenonie Laskowiku, to sie zgadzam w stu procentach! Było tak od razu gadać...




2432
DyLEMaty / Odp: Ludzkość jako gatunek
« dnia: Października 22, 2006, 09:59:03 pm »
No, ja bym powiedział, że to będzie 14,3,56,7,31,2,645,3,5,278,4,6,34,2,4,5,2,4  ;)
Cytuj
edit: jestem platonikiem!?  Shocked
A nie? Takie odniosłem wrażenie gdzieś kiedyś. W każdym razie chyba gdzieś w tych rejonach chyba sie sytuujesz - ale nie bedę się upierał.

PS
Mnie bynajmniej nie chodziło o platoniczną miłość, absolutnie... :D

2433
DyLEMaty / Re: Splątane koty
« dnia: Października 22, 2006, 09:49:45 pm »
Ale policzenie atomów de facto nic nie da. trzeba by postawić dwa obok siebie i sprawdzić, czy pomiedzy nimi da radę przecisnąć się jakiś inny. Otóż gdyby nawet te atomy dało sie stabilnie ustawić (w jakiejś strukturze krystalicznej, np.), to i tak kwestia "przeciśnięcia się" sprowadzałaby się do przypadku: jeden by przeszedł, inny nie - z czego należałoby albo wysnuć wniosek że atomy tego samego pierwiastka różnią się "wymiarami", albo przyjąć, że wymiar jest określany probablistycznie.
A oprócz "przesiewania" normalnego od czasu do czasu zdarzałoby się pewnie i tunelowanie.
Ilość atomów da sie określić, ale ich "wymiarów" już chyba nie bardzo.

2434
DyLEMaty / Odp: Ludzkość jako gatunek
« dnia: Października 22, 2006, 09:34:34 pm »
W książce Penrose'a jest przykład graficzny i nie wiem, czy da sie to wytłumaczyć prościej (pewnie sie da, bo styl Penrose'a jest strasznie suchy i rzeczowy).  Ale jeśli rozumiesz mój opis tegoż zjawiska, to wydaje mi się, że wszystko jest OK. Zwłaszcza że w tych kwestiach wielu rzeczy nie da sie zrozumieć zdroworozsądkowo, a można je ująć jedynie w aspekcie innych zagadnień danej dziedziny. I pełniejsze zrozumienie przychodzi dopiero wraz z całościową wiedzą.
Wyobraź sobie, że masz sześcienne pudełko. Każdy punkt wnętrza sześcianu mozna opisać za pomocą współrzędnych i kazdy punkt reprezentuje jakiś tam stan badanego układu. Gdy układ ewoluuje, przechodzi miedzy kolejnymi punktami.
A ha, rzecz być może najważniejsza: przestrzeń fazowa nie jest jakimś konkretnym obiektem fizycznym. To jest matematyczny w zasadzie twór pozwalający badać ewolucję rozmaitych układów; coś jak rodzaj obliczeń.
W zależności od badanego układu (a dokładnie od jego stopni swobody) do tych "obliczeń" wykorzystuje się przestrzenie o różnych liczbach wymiarów - w zasadzie może to byc nawet przestrzeń o nieskończonej ilości wymiarów.

2435
DyLEMaty / Odp: Ludzkość jako gatunek
« dnia: Października 22, 2006, 08:36:34 pm »
Cytuj
Hallo, jest tu kto?
Przeczytałem w końcu "Nowy umysł cesarza". Ponieważ książka była pożyczona z biblioteki bez możliwości przedłużenia więc musiałem się śpieszyć. Nie było możliwości żeby spokojnie usiąść i przeczytać co trudniejszy kawałek kilka razy aż do skutku to znaczy do zrozumienia.
Nadal więc wielu rzeczy nie kapuję. Na przykład co to takiego ta przestrzeń fazowa. Przyznaję, że wyliczone przy jej użyciu prawdopodobieństwo powstania naszego Wszechświata gdzie nie wystarczyłoby atomów w tymże Wszechświecie żeby wypisać na nich wszystkie zera występujące po jedynce w mianowniku - to brzmi niemal jak dowód na istnienie Boga.
No bo jak coś tak nieprawdopodobnego (właściwie - niemożliwego) mogło powstać samo z siebie?
Chyba będę musiał książkę nabyć i przeczytać jeszcze ze trzy razy. Na pewno warto ją mieć bo jest to w gruncie rzeczy przejażdżka po problemach grancznych współczesnej nauki a ja takie coś bardzo lubię.

Tylko że nie bardzo widzę, żeby Penrose był zwolennikiem determinizmu w przyrodzie.
On raczej zastanawia się nad taką możliwością nie dochodząc do zdecydowanego wniosku. Chyba że i tu czegoś nie zrozumiałem.

 

Tak tak, ja przeczytałem ze trzy razy.
Przestrzeń fazowa układu jest to zbiór (określany jako zbiór punktów w jakiej tam n-wymiarowej przestrzeni) wszystkich możliwych stanów układu.

Z tym powstaniem wszechświata to sprawa jest nieco bardziej skomplikowana. Nie mam pod reką książki, więc może coś uproszczę, ale sprawa przedstawia się jakos tak, iz jest to prawdopodobieństwo zaistnienia wszystkich warunków poczatkowych,  potrzebnych, aby ewolucja wszechświata przebiegała tak, jak przebiegała ( i przebiega nadal).Możliwych wartości (stanów układu w przestrzeni fazowej) jest niezmiernie dużo, i stąd prawdopodobieństwo jest tak małe.

Coś niemożliwego mogło powstać tylko przypadkiem  ;D . Zwłaszcza że w tym fragmencie jest bardzo ciekawa dygresja (chyba zeby to było w jakiej innej książce...): mianowicie prawdopodobieństwo samoczynnego powstania układu słonecznego (czy może galaktyki albo wszechświata - nie pamietam) w stanie gotowym jest nieporównanie większe, aniżeli zaistnienie owych wartości początkowych.  Wiec jeśli to był stwórca, to odwalił kope niepotrzebnej roboty (tej konkluzji u Penrose'a już nie ma...).

Penrose jest platonikiem (jak Dzi...), więc z determinizmem bywa u niego różnie. Bo niby idee wydają się być zdeterminowane, ale... no właśnie...

2436
DyLEMaty / Re: Splątane koty
« dnia: Października 22, 2006, 08:12:35 pm »
Cytuj
Cytuj
można, ale właśnie ten podział mówi niewiele o wielkości kamieni; czyli podział binarny jest oczywiście prawdziwy, ale uproszczony; mówi tylko o tym, który kamień jest większy od dziury w sitku, a który mniejszy. Natomiast nie można na tej podstawie ocenić dokładnie ich rozmiaru, tylko w przybliżeniu.
Ja celowo tak niewinnie z tymi kamieniami, ale jeśli:

a/ wierzymy, że kamienie są z atomów
b/ zdefiniujemy kamień jako ciało powiedzmy między ziarnkiem maku a Ceres

to jest skończona liczba sit (które też składają się przecież z atomów) o rozmiarach oczek różniących sie o jeden atom i w związku z tym można za ich pomocą określic absolutnie dokładnie rozmiar każdego kamienia, i nie będzie żadnego kamienia, który miałby rozmiar pośredni. To tak, jakbyś umówił się, że kamienie i sita robisz z klocków lego . Nie ma czegoś takiego jak pół klocka.

No nie wiem. Bo np. jak zdefiniować rozmiar atomu? Zwłaszcza w rozumieniu czystej mechaniki kwantowej, gdzie przeciez nie ma ani orbit, ani "prawdziwych" elektronów, a tylko jakś chmura prawdopodobieństwa znalezienia czegoś w okolicach jądra...
A poza tym określić absolutnie dokładnie to sie niczego nie da - bo właściwie jak? Z nieskończoną ilością liczb po przecinku?
I ze względu na tę nieokreśloność atomu (jak i innych mikrocząstek) nie da się też chyba  podać wymiaru w ilości atomów, tak mi się przynajmniej wydaje.
A których atomów chciałeś użyć?

2437
DyLEMaty / Re: Splątane koty
« dnia: Października 22, 2006, 07:59:07 pm »
Cytuj
witam!
B. ciekawa dyskusja.
Pomimo mojej ignorancji - niestety jestem zielony w te klocki (mechanika kwantowa itp), pozwolę sobie wrzucić 3 grosze.
Cytuj
Feynman:
 
"Mechanika kwantowa opisuje przyrodę jako absurdalną z punktu widzenia zdrowego rozsądku. I w pełni zgadza się z doświadczeniem. Mam więc nadzieję, że zaakceptujecie naturę taką, jaka jest - absurdalną".

wydaje mi się, że to nie koncepcja mechaniki kwantowej jest "dziwna", tylko ludzki sposób rozumowania nie bardzo przystaje do rzeczywistości dopuszczającej rozmaite paradoksy (opisywanej przez mechanikę kwantową). Ludzie opisują rzeczywistość w uproszczony sposób z tendencją do wykluczania (tzn. zakładamy, że coś jest albo czarne, albo białe; tworzymy przeciwstawne bieguny i lokujemy zjawiska na jednym z nich, co daje łatwość opisu). Co jest naturalne gdyż ułatwia opis zdarzenia/zjawiska, ale niekoniecznie prawdziwe. Łatwo tworzymy opozycje typu żywy-martwy, obecny-nieobecny, istniejący-nieistniejący itp, przy czym zakładamy, że jeden stan absolutnie wyklucza istnienie drugiego (jest to wykluczający opis binarny typu 0 LUB 1). Otóż z punktu widzenia fizyki nie może być to prawdą; jeśli się nie mylę, zasada absolutnego wykluczenia w fizyce nie działa nigdy i w żadnym przypadku(*). Pomiędzy zerem i jedynką jest nieskończona ilość stanów.
Zależy, z której strony podejść. Już na gruncie samej matematyki - a więc w obszarze tautologicznej pewności - przestrzeń między zerem a jedynką może być wypełniona nieskończoną ilością innych liczb albo - może jej nie być w ogóle: w zależności od tego, jaki zbiór liczbowy rozważamy. W fizyce również zmienia się to w zależności od układu. Sama 'kwantowość' jest np. dyskretna, pomiędzy dwoma kwantami nie istnieją żadne stany pośrednie.
A w życiu podział na przeciwieństewa jest rzeczywiście tak powszechny ze względu na swoją krańcową prostotę.
Cytuj
Myślę, że to nasz sposb postrzegania rzeczywistości jest mocno uproszczony; bierzemy pod uwagę tylko istniejącą rzeczywistość (obiektywną) a nie tą, która mogłaby się zdarzyć (potencjalną). To, że coś nie istnieje, nie oznacza, że jest nieprawdziwe, gdyż mogłoby zaistnieć.
Sorry, ale ostatnie zdanie jest bez sensu.
Poza tym "znaczenie" ma  inne znaczenie w fizyce (czy szerzej - nauce), a inne w aspekcie kultury.
Cytuj
Już samo prawdopodobieństwo potencjalnego zaistnienia stanu wprowadza mętlik; w przypadku dekoherencji wygląda to tak, jakby rzeczywistość "ustalała" jeden ze stanów i "wypierała" resztę, ale czy rzeczywiście tak jest? a może kot, (dopóki nie otworzymy pudełka) nie znajduje się w żadnym ze stanów (życie, śmierć + stany pośrednie), gdyż nie ma potrzeby "utrzymywania" go w tym stanie (z punktu widzenia rzeczywistości) w czasie gdy jest zamknięty?
Tylko że to juz prosta droga do magii i innych spirytualizmów. Ale to wina interpretacji kopenhaskiej, która na tym polu cokolwiek namieszała. Osobiście nie widzę powodów, ażeby kot miał być w jkimkolwiek "trzecim" stanie. Dekoherencja następuje na poziomie mikroskopowym (w przypadku eksperymentu myślowego Schrodingera w momencie gdy czujnik zarejestruje cząstkę), a reszta toczy się już 'normalnie' - niezależnie czy ktos to widzi, czy nie.
Cytuj
(*) - o ile wiem, to opozycja życie/śmierć jest jedyną,, do której można zastosować system zerojedynkowy. Tylko trzeba sobie zadać pytanie, CZYM jest życie. Wbrew pozorom nie jest to takie oczywiste. Czy nie jest przypadkiem tak, że między życiem a śmiercią też nie ma ostrej granicy (np. mózg znajdujący się w stanie wegetatywnym)? "Życie" zakłada istnienie duszy/świadomości, a to już jest obszar pozanaukowy. Poza tym jaka jest definicja życia? Człowiek żyje- ok, a zwierzę (nie ma samoświadomości). plankton też żyje?
Zycie nie zakłada niczego poza samym sobą oraz warunkami zewnętrznymi potrzebnymi, by zaistniało. A już na pewno nie zakłada świadomości: która jest obszarem jak najbardziej naukowym i istnieją całe gałęzie wiedzy, które się nią zajmują. Z duszą jest troche inna sprawa, ale i to zjawisko może zostać uznane za naukowe - w tym sensie, że nauka nie stwierdziła jego istnienia.
Zwierzęta (co bardziej rozgarnięte) mają swiadomość, ale to nie ma znaczenia, bo rośliny to też życie.

2438
Organizacja forum / Re: Jasna Cholera! [DO ADMINA! FORUM SKACZE!!!]
« dnia: Października 22, 2006, 07:08:20 pm »
He he he, toż i cały wątek o dryganiu się zrobił; nie zauważyłem go wtedy z tych drgawek, chyba że go jeszcze nie było, nie wiem jak te zegarki na forum chodzą.
No, ale mówiłem, że w końcu przestanie, i przestało...

2439
DyLEMaty / Odp: Właśnie zobaczyłem...
« dnia: Października 13, 2006, 05:34:40 pm »
ta ta, najpierw musiałbym sobie nowy monitor fundnąć. Poza tym 1024/768 to rozmiar dość standardowy i nie widzę powodów, ażeby miało w tym nie działać.

2440
DyLEMaty / Odp: Właśnie zobaczyłem...
« dnia: Października 13, 2006, 05:04:42 pm »
Kurza grypa, a umnie cały czas podskakuje - w rytm tych zmian 'Podróż siódma/Zaproszenie na spotkanie' po prawej stronie w nagłówku. Nie da się czytać, a i w przycisk ciężko trafić kursorem.

Widzę, że to 'zaproszenie' jest na 20-tego, to chyba przyjdzie mi jeszcze te parę dni poczekać. W każdym razie u mnie firefox i opera chorują na czkawkę albo inną trzęsawkę i nic na to nie można poradzić.
A na innych stronach nie chorują.

2441
DyLEMaty / Odp: Właśnie zobaczyłem...
« dnia: Października 12, 2006, 08:59:28 pm »
Dryga.
Znowuż mnie długo nie było, więc wpadam żeby szybko zaległości nadrobić , a tu widzę, że coś dryga.
Najpierw czekałem: myślę strona sie długo ładuje i przeglądarka nowe cośtam dodaje i z tego pewno dryga. Minuta minęła - dryga; dwie minęły - dryga; cztery, cholera jasna, dryga. O cho, myslę sobie, firefoks się popsuł. pewno mu ostatnia aktualizacja zaszkodziła, czkawki z nadmiaru bitów dostał i z tegoż tak dryga. Trudno, zostawiłem lisa i zaglądam, jak to bedzie widać w operze.
A tu też dryga. Tak samo, w ten sam rytm. Ja na przycisk klik, a ten myk. Noooo... wnerwiłem się...
A tu by się coś napisało, bo i w Cyberiadzie się dzieje, a i moje koty, widzę, ktoś odświeżył, to i very very gut. Aliści coby napisać, to najsamprzód trza by było przeczytać - a weź tu czytaj, kiedy dryga, toć oczopląsu mozna dostać; albo i apopleksji, jak się przeciągnie (a nerwicy to już na pewno...).
To się tylko przyglądam, pikności forum się zrobiło po tym przemodelowaniu, mucha nie siada (chociaż wciąż optuję za jakąś nastrojową muzyczką...), a i w prawem górnem rogu coś wyskoczyło i to niby widać go, niby nie widać - i myk juz co innego. chciałem klikąć na tę siódmą podróż, a ta cholera myk i wyskakuje 'zaproszenie na spotkanie', a nagłówek - a za nim reszta strony - dryg! O! Tu cię mam apopleksjo wirtualna!
No. Nie wiem, czy na wszystkich monitorach i we wszystkich rozdzielczościach tak dryga, czy może co niektórzy używają resorowanych monitorów albo levodopy, ale na dłużej tak się nie da.
Panowie webmasterzy zróbcie coś z tym. Bo się forumowicze pochorują, ani chybi. O, już mię czkawka bierze...

PS
Wysokość nagłówka proponuję zdefiniować na twardo.
Albo to 'pojawiam się i znikam' dać po prawej stronie
albo
cholera ale mnie trzęsie

2442
Akademia Lemologiczna / Re: Akademia Lemologiczna [Cyberiada]
« dnia: Września 25, 2006, 09:39:59 am »
Cytuj
Cytuj
bo czyż muzyka Bacha albo poezja Baudelaire'a to nie jest właśnie zupełność, swoista doskonałość, konstrukcja, wobec której nie mamy absolutnie nic do gadania?

Ani kompozytor z temperamentem, ani tzw. prawdziwy poeta, nigdy się z tym nie zgodzą. Wierz mi.

[size=12]Ale Trurl z Klapaucjuszem by się zgodzili od razu i z ochotą - i na tym polega różnica. Chociaż myślę, że i w nich sporo było z 'artystów'.
I myślę, że wielu 'praedziwych artystów' też by się zgodziło: geniusz twórczy nie raz chodził w parze z rozmaitymi małostkościami charakterów. W sumie kwestia jest dość skomplikowana. Ja pisząc ten post miałem na myśli stosunek odbiorcy, jednak oczywiście i w tym przypadku górę mogą wziąć gusta.
Tak czy siak - wracając do zupełności - ta artystyczna jest znacznie mniej szkodliwa : w najgorszym wypadku cierpi sam zainteresowany, ewentualnie jego najbliższe otoczenie, zaś pozytywne strony tego procederu z reguły z nawiązką to rekompensują.
[/size]

2443
Akademia Lemologiczna / Re: Akademia Lemologiczna [Cyberiada]
« dnia: Września 24, 2006, 11:16:33 am »
Cytuj

Na tym tle warto wspomnieć, że w pewnym sensie Lem był oponentem Kołakowskiego. Kołakowski też napisał wielce mądre bajki, które próbowałem czytać, ale się nie dało niestety. Jak ktoś przeczytał, to niech coś powie...

Bo bajki Kołakowskiego to są dla dzieci.

2444
Akademia Lemologiczna / Re: Akademia Lemologiczna [Cyberiada]
« dnia: Września 24, 2006, 10:51:14 am »
Maszyna Trurla przede wszystkim mnie bawiła - owszem wniosek, że z głupiem to się nagadasz, jak ze smarkatem najesz, gdzieś tu mi się przewijał, ale działo się to niejako w tle. Więc stwierdzenie, jakoby ta ośmiopiętrówka ujmowała problemy w jakimś mniej konwecjonalnym systemie algebraicznym całkiem przypadło mi do gustu. Ale dzisiejszego ranka przyszło mi do głowy coś innego. Mianowicie spojrzawszy w telewizor (całkiem przypadkowo) zobaczyłem księdza, a jakże, który pocieszając maluczkich mówił coś o świecie, gdzie liczy sie tylko to, co można policzyć. I jakie to ważne są 'wartości duchowe'. Więc tak sobie od razu pomyślałem, że ta Trurlowa maszyna była najpewniej uduchowiona (duch ex machina?). I to by także pasowało do jej pewności siebie, pewności, jaką nie raz można zauważyć w wypowiedziach rozmaitych duchowych watażków deprecjonujących znaczenie i osiągnięcia racjonalizmu i nie widzących świata poza swoją ideologią.
Oczywiście analogia jest niepełna, bo maszyna była dziełem Trurla, więc problem można sprowadzić do spraw bardziej przyziemnych i po prstu stwierdzić, iż konstruktor coś schrzanił.
No właśnie, ale czy powyższego wniosku nie można wysnuć i w tym drugim przypadku?

2445
Akademia Lemologiczna / Re: Akademia Lemologiczna [Cyberiada]
« dnia: Września 24, 2006, 10:44:34 am »
Długo mnie nie było, więc załatwię Państawa hurtowo...

Na początek wrócę jeszcze do pierwszego opowiadania i do owej zupełności, o której Terminus stwierdził, iż jest, owszem, dążeniem, ale w gruncie rzeczy jako taka jest nieosiągalna, a przez to jakoby mniej szkodliwa. Otóż jak tak patrzę przez okno, to wydaje mi się, że jest odwrotnie: zupełność dałoby się przełknąć - co więcej, częstokroć przełknąć ze smakiem, bo czyż muzyka Bacha albo poezja Baudelaire'a to nie jest właśnie zupełność, swoista doskonałość, konstrukcja, wobec której nie mamy absolutnie nic do gadania? I jak widać jest to zupełność, dla nielicznych co prawda, ale jednak osiągalna.
Natomiast istnieje jeszce inny rodzaj zupełności, doskonałości wyimaginowanej, zupełności będącej jedynie postulatem wynikającym z wrodzonej człowiekowi potrzeby zrozumienia i potrzeby sensu, a więc z konieczności zupełności uproszczonej. Ta jest nieosiągalna - i być może dlatego właśnie tak szkodliwa, gdyż bezsilność (uświadamiana lub nie) prowadzi do mentalnych patologi i dążenie przybiera postać dogmatyzmu. Co przez okno widać aż nadto.

Chociaż zupełność można rozparywać różnorako. Przypomniało mi się takie zdanie z niepamiętam już której powieści Conrada (Los?): wszelka niezupełność jest źródłem problemów. Niezupełność, będąca odejściem od dogmatyzmu, stawia człowieka twarzą w twarz z samym sobą... i tym sposobem dotarliśmy do egzystencjalizmu, ale to już opowiadanie na zupełnie inną okazję...

Więc naszym konstruktorom zachciało się zupełności. A przecież wystarczyło miast demiurgicznych totalności zabawić się w artystę: ot zrobić nicość w miniaturze, w butelce albo w jakim garnku, nicość zupełnie lokalną i niegroźną, na noc by się ją na wszelki wypadek zamykało w szufladzie, przy obiedzie można by się było pochwalić przed znajomym, a kiedy indziej nastraszyć nicością niegrzeczne dzieci - że niby wyskoczy i połknie, i wszystko byłoby w jak największym porządku. Ale nie, tym wszechwładnym geniuszom zachciało się kreacji na całego: jak tworzyć to od razu albo miliardy skotwaszonych galaktyk, chlapniętych bez ładu i składu na sklepienie, albo maszynę, która potrafi zrobićwszystko (nie ważne, że tylko na jedną literę), albo nicość kompletną za jednym zamachem, a co, niech się ludziska cieszą... Ot szurnięci demiurdzy... a potem bęłkoczą, że niby nikt nie zauważy i może nawet wymyślą jeszcze jakiś rodzaj odkupienia - winę zwalając oczywiście na maszynę.

Strony: 1 ... 161 162 [163] 164 165 ... 172