Pokaż wiadomości

Ta sekcja pozwala Ci zobaczyć wszystkie wiadomości wysłane przez tego użytkownika. Zwróć uwagę, że możesz widzieć tylko wiadomości wysłane w działach do których masz aktualnie dostęp.


Wiadomości - Żuczek

Strony: [1] 2 3
1
Hyde Park / Odp: Bracia mniejsi
« dnia: Marca 03, 2024, 05:06:30 pm »
Cytuj
Nie gardła, tylko rdzenia kręgowego - to zasadnicza różnica, i pod warunkiem że wysoko (znaczy jak najbliżej czaszki). Przecięcie w okolicy pupy nie załatwia sprawy.
Nie. Przecięcie rdzenia nie powoduje ani śmierci (przynajmniej nie od razu) ani utraty przytomności. To jest tzw. gnykowanie, stosowane dawniej w Europie. W tej chwili oczywiście zakazane.
Czytam wątek po kawałku, bo czasu mało.

2
Hyde Park / Odp: Bracia mniejsi
« dnia: Marca 03, 2024, 02:30:55 pm »
Będą jeść mięso nie-halal. Wystarczy że będzie tańsze.

3
Akademia Lemologiczna / Odp: Akademia Lemologiczna [Wizja lokalna]
« dnia: Marca 03, 2024, 11:13:10 am »
Zygota też raczej pełzać nie może- przynajmniej nie taki kawał. I na zewnątrz. Raczej jakiś przewód wewnątrz ciała. Chyba że jakieś specjalne, otorbione zygoty z narządem ruchu. Albo na tyle duże że bierze się ręka i przenosi.
Osmoza działą tylko do pewnej wiekości. Okazuje się że torbacze też mają łożysko.Raczej było by jakieś połączenie z układem krwionośnym matki.
Co do kurdli- mają sierść. I chyba są stałocieplne. Oczywiście dinozaury też mogły być stałocieplne, chyba to była stałocieplnośc wielkich zwierząt, a nie taka jak u ssaków. Ale oczywiście to zwierzęta mityczne, poddane inżynierii genetycznej i tak dalej.

&t=351s
5.47
i teraz ja mam coś co wyląda dokładnie tak samo.  Jak leży.
Head like a snake,
neck like a drake,
foot like a cat,
tail like a rat.
i jest bez wątpienia ssakiem. Dlateo pisałam że musze wyprowadzić kurdla na zabłocia.


4
Hyde Park / Odp: Bracia mniejsi
« dnia: Marca 03, 2024, 10:41:53 am »
Na zielenine nie przejdą. Jak pisałam kupują zwykłe kurczaki w supermarketach. Na bazarze mają halal, ale drogie. Oni są religijni, ale nie tak żeby sami się poświęcać.
Pytałam się kiedyś, przez ciekawość o konine. Podobno mogą, zwłaszcza w warunkach wojennych.

5
Hyde Park / Odp: Bracia mniejsi
« dnia: Marca 02, 2024, 06:34:48 pm »
Nie przeczytałam całeggo wątku bo nie bardzo mam czas. Ale ten temat leży mi na sercu.  Chce się odnieść do kwesti uboju.
W Unii obowiązkowe jest ogłuszenie.
Można to zrobić za pomocą prądu- specjalne kleszcze. Można za pomocą aparatu, tzw. radical. Jest to tuleja w której chodzi metalowy trzpień odpalany ładunkiem prochowym.  Pierwszy sposób stosuje się głównie u świń, drugi u bydła. Z tym że gdy używa się prądu to konieczne jest żeby w specjalnej szafce był radical na wypadek awarii. Zwierze nie może zejść ze stanowiska ubojowego. Oba te sposoby odbierają przytomność od razu. Prąd- wiadomo, radical jest przykładany do głowy, więc też chyba jasne. Najlepszym sposobem jest usypianie za pomocą dwutlenku węgla. Jest to całkowicie bezbolesne, gdy jest przeprowadzone odpowiednio zwierzęta nie panikują. Jest odwracalne- w razie awarii można je bez problemu wybudzić.
Wszystkie te metody powodują że zwierze  nie czuje bólu. Nożem (teraz rzadko) albo specjalnym nożem igłowym są otwierane duże naczynia szyjne. Przy czym przy obu metodach rana jest minimalna. Chodzi m.in o niemarnowanie mięsa- krwiak trzeba wyciąć. Zwierze jest nieprzytomne. jest podwieszane za tylną noge, serce cały czas pracuje pompując krew. Dobremu wykrwawieniu sprzyja też grawitacja - to podwieszenie. Wykrwawienie odróżnia mięso od padliny- gdy np. ktoś zastosuje tzw. ubój pozorowany (na martwym już zwierzęciu) lub ubój w agonii- tusza jest niewykrwawiona.
Śmierć następuje na skutek wykrwawienia.

Teraz ubój rytualny.
Podrzyna się całe gardło-tchawice, przełyk, naczynia i nerwy. Zwierze często jest obracane w tzw. klatce obrotowej.
Podcięcie naczyń jarzmowych nie powoduje ustania dopływu krwi do mózgu - dostarczana jest też przez tętnice (między) kregowe. Poza tym ponieważ głowa jest na dole-ciśnienie nie spada od razu. Zwierze cały czas jest przytomne, próbuje wokalizować, ale nie moze z podciętą tchawicą. Przytomność jest zachowana do 5 minut. Cierpienie i strach są ogromne.
To by były argumenty humanitarne przeciwko ubojowi rytualnemu. Są i inne- nie wiem czemu w Polsce nie podawane do wiadomości publicznej.Znam to z badań duńskich.Ponieważ ubojowi rytualnemu poddawane są przeżuwacze- przy przecięciu przełyku wylewa się treść żwaczowa, a nawet z dalszych odcinków przewodu pokarmowego- zwierze wymiotuje w stresie. Obok leżą duże naczynia żylne i tętnice. Siłą ssąca serca u np. byka jest spora. Naczynia te są  dośc duzej średnicy, treść pokarmowa jest w nie zasysana. W rezultacie 100% ćwiartek przednich i 60% tylnych jest zanieczyszczona treścią pokarmową. Czyli- usmarowana gówienkiem i to od środka. Oczywiście przy takim traktowaniu jak w normalnej rzezni  była by ocena- niezdatne. 

Na Bornholmie jest rzeznia drobiu - i te kurczaki są halal. A są ogłuszane prądem. Czyli jak religiantów zmusić to z miesa nie zrezygnują, tylko przymkną oczy. Poza tym muzułmanie w Danii normalnie kupują drób w supermarketach i nie patrzą na halal. Byle taniej było.
Mogła bym jeszcze napisać co opowiadał kolega co miał nadzór nad rzeznia halal w Anglii-horror zmieszany z czarną komedią.
 
 

6
Hyde Park / Odp: Weir, "Marsjanin", itd.
« dnia: Marca 01, 2024, 10:06:54 pm »
Największa wpadka w Hail Mary. Wiemy skąd astrofagi brały energie, wodór, tlen i węgiel. A inne pierwiastki?? Przecież to miały być organizmy podobne do ziemskich. Osławiony nawóz NPK tonami byłby potrzebny, a reszta?

Ja to widze tak- zamieniały energie w mase. Ale chyba nie po prostu przybywało im samej masy, tylko wytwarzały coś co ma mase. Mogły wytwarzać potrzebne pierwiastki. Pytanie czemu to nie wyszło w czasie pomiaru - tj. część tej masy musiała by niejako zostać w astrofagach jako ich wzrost. Może nie mierzyli tego w czasie wzrostu czy podziału. Pytanie też kiedy rosły.
Dlaczego nie wytwarzały węgla i tlenu tylko popylały na Wenus? Bardziej im się to opłaciło? możliwe.

7
Akademia Lemologiczna / Odp: Akademia Lemologiczna [Wizja lokalna]
« dnia: Marca 01, 2024, 09:41:02 pm »
Jest pięć razy opisany staw kolanowy Encjan. Zawsze jest nazwany stawem kolanowym, mało, spotkany w brodawce Xaatera profesor Xaater mówi wyraznie -
Cytuj
deformitatis congenitae articulationum genu
-biorąc Tichego za Encjanina. Brodawka oczywiście od brodawki Vatera.
Trzeba  przyjąć że po prostu Encjanie mają inną anatomie niż ptaki.
Nie umiem ustalić jak wyglądała ich twarz. Oczy i pałubowate wybrzuszenie, z nozdrzami. Zgoda. Ale jedli- czym? Bo jedli twarzą czy też głową.
 Wspomniane są
Cytuj
"orificia oviductales umieszczone powyżej otworu gębowego"
.
Chyba mieli dzioby bo
Cytuj
" Usłyszawszy o mym spotkaniu z Tahalatem, Tiuxtl uśmiechnął się ironicznie. Oficjalna propaganda, rzekł, jarmarczne sztuczki i tricki, zawracanie dzioba."
Mieli kciuk - "
Cytuj
"Luzanin czekał mnie z wyciągniętą już ręką, jakby w obawie, że zapomni, jak należy witać się z człowiekiem, a gdy podałem mu dłoń, włożył mi do garści swoją razem z kciukiem."
co jest możliwe, ptaki go mają.

Co do rozmnażania- jak ta gąbkowata substancja dostawała się do torby? Torbacze same przepełzają, z pomocą matki. Wylizuje ona ścieżke w sierści i tak noworodek, bardzo jeszcze słabo wykształcony znajduje droge. Więc są 3 możliwości- jakiś przewód wewnątrz ciała, pełzanie (mało prawdopodobne, dośc daleko to by było i jak gąbka ma pełzać?) albo przekładane "ręcznie".
Wtedy i samo zapłodnienie było by wolicjonalne, i potem przełożenie tej "gąbki".
 Zagłada Kliwian za pomocą "broni fertylizacyjnej" (czy też w ogóle użycie tej broni) jest problematyczne. Oczywiście to są tylko niepewne przekazy. Wystarczyła by maseczka czy zapłodnienie w zamkniętym pomieszczeniu. Nie można było zapłodnić ot, tak przypadkowo na spacerze.
Problematyczny jest też
Cytuj
"embrion przekształcają w złośliwy nowotwór atakujący organizm matki, nim zdąży opuścić jej ciało".
Dalej - sensacje wywołałą informacja że ludzie karmią młode mlekiem. Wiec jak są karmieni mali Encjanie w torbach? Wytwarzają jakieś łożysko? I wtedy by ten embrion pasował. Nie pasują te fertylizatory jako broń- raczej można by zapobiec w pore nowotworowi.
Encjanie zawdzięczają duże mózgi przodkom żerującym na dużych wysokościach. Mamy na Ziemi takie ptaki. I to są prawdzwi kosmici. Bo Encjanie to w gruncie rzeczy ludzie, tylko wyglądają troche inaczej i inaczej (??) się rozmnażają.
Jerzyk w gniezdzie podnosi się na skrzydłach trenując mięśnie . Nie umie chodzić, pełza, czemu zawdzięcza duńską nazwe mursejler. Musi zacząc latać od razu przy opuszczeniu gniazda, dlatego też znajdują się te gniazda na pewnej wysokości. Jak wystartuje- nie ląduje przez co najmniej 2 lata. Śpi w powietrzu na dużej wysokości (spotkałam się do 8 000 metrów) gdzie do niedawna był całkiem bezpieczny. Wyłacza wtedy połowe mózgu, połowa czuwa.
Żywi się owadami, łapanymi w locie. Nie jak jaskółka która może robić najazd na np.  ściane i aktywnie złapać muche. Wciąga jak odkurzacz, skrzydła wytwarzaja siłe ssacą. Pije albo krople deszczu, albo uderza o wode i łapie krople. Kopuluje w powietrzu. Pierwszy raz dotyka gruntu (a raczej ściany) gdy gniazduje. Jest naszybszym ptakiem tej wielkości, a szybsze są duże ptaki np. sokół, ale chyba tylko w locie nurkowym. Prawdopodobnie widzi pole magnetyczne. Tj. stwierdzono to u innych gatunków, jerzyka nawet nie próbowano badać- tunele ze względu na szybkość musiały by być ogromne. Ale gdy np. w Polsce pada- rodzice lecą do Anglii czy gdzies do Afryki. Młode wtedy hibernują - do tygodnia. Dlatego te ptaki tak długo dojrzewają -muszą się nauczyć przewidywać pogode(??) i znajdować droge.
Jak pisałam - nie umieją chodzić. Gdy spadną na ziemie- nie wystartują, bo nie potrafią się same odbić. Trzeba sprawdzić czy delikwentowi nic nie dolega i  go wyrzucić w powietrze. Ostrożnie- palce mają silne i ostre pazury, mogą skaleczyć.
Miałam takiego cudaka, ludzie nam różne dziwy przynoszą. Zawsze siedział wczepiony w mój sweter, nawet o nim nie pamiętałam. W czasie dużego mrozu wyszłam na balkon - ptaszek zobaczył przestrzeń, wrzasnął radośnie i poleciał. Odleciał daleko, bo to jednak piąte piętro. Ale był niesprawny, pacnął gdzieś w śnieg. Jak go znalazłam -po przeszło pół godziny- był zamarznięty, twardy jak z drewna. Owinełam w ręcznik, położyłam na letni kaloryfer- odżył. Żył jeszcze kilka lat.
Pierwotnie gniazdowały na skałach. Do budynków przystosowały się w czasach rzymskich. Podobno nie umieją jeść i pić same- trzeba karmić pipetą. Mój sam jadł i pił.

Usiłowałam ustalić biologie kurdla- chyba ssak? Jedno jest ciekawe, ale znowu mamy sprzeczne relacje.
Cytuj
" Quaquerli utrzymywał, że podług miejscowych warunków powstają na różnych globach różne istoty wyższe, jako to podług typów głównych ćpaki, ssaki i ptaki. Rozmnażają się też rozmaicie – przez pocieranie, zapylanie, pączkowanie, a czasem, ale bardzo rzadko, absolutnie wręcz wyjątkowo, przez tak zwane szpuntowanie, do którego na Encji, jako na planecie normalnej, nie doszło. "
Ale
Cytuj
"zbijały się w kupę, udając kopulację,"
z tym że znowu są to czyjeś niepewne opinie.
Wiem że się czepiam bzdur, ale bardziej mnie inetresuje strona biologiczna.
Cytuj
"ptasia krtań nadaje się do niej o wiele lepiej niż na przykład małpia, bo nie nauczysz szympansa ludzkiej mowy, natomiast szpaki czy papugi nie mają z tym żadnych kłopotów, a nie można od nich usłyszeć nic zajmującego, bo im mózgu nie dostaje."
Ptaki nie wydają łosu krtanią (górną) odpowiadającą ludzkiej. Mają za to tzw, krtań dolną, śpiewną - syrinx przy rozwidleniu tchawicy. Mózg ptaków wcale nie jest taki głupi, krukowate w niektórych sytuacjach są lepsze od ludzi.

PER VISCERA AD ASTRA  wypisałam sobie na anatomii patoloicznej Dahme Weissa- więc w takim nastroju to czytałam.

Oczywiście głównym problemem Wizji jest ludzka natura. Co do której Lem nie miał złudzeń. I wiele razy podchodził do problemu jej pacyfikacji. Ale o tym może pózniej.



8
Akademia Lemologiczna / Odp: Akademia Lemologiczna [Wizja lokalna]
« dnia: Lutego 27, 2024, 08:31:27 pm »
Cytuj
Nie potrafią usiąść jak człowiek, gdyż kolana ich zginają się
 do tyłu jak u ptaków,
toteż dla spoczynku kucają.
Czytam, ale jutro wstaje 3.50.

9
Hyde Park / Odp: Weir, "Marsjanin", itd.
« dnia: Lutego 27, 2024, 07:03:12 pm »
Bez przesady. Watney jest ponad przeciętną - ale przecież innych by nie wysyłali. W sumie- determinacja (chce przeżyć) i inteligencja. Chyba daleko do tego co przeżył Nansen zimując w Arktyce.

Marsjanin był używany przez nauczycieli jako pomoc naukowa- powstałą specjalna wersja bez brzydkich słów.
W filmie jest scena gdy Watney się dowiaduje że nie poinformowano załogi Hermesa że przeżył- podobno tam lecą wiązanki. Tyle że jest to wyciszone, choć osoby umiejące czytać z ruchu warg mają ubaw.
Dlatego chyba Ryland Grace jest nauczycielem- i widze (słuszny) wielki podziw do tej profesji. Brzydkich słów nie używa.

Do Hail Mary nie moge podchodzić obiektywnie- pierwsza książka która tak mnie wciągneła że musiałam przeczytać od razu całośc. Po Lemie oczywiście.
Jest to moje osobiste podejście ale ksiązki fabularne mają dwa schematy. Pierwszy - wynależc Onych. I potem główny bohater walczy z Onymi, jest przez nich gnębiony itp. Całą reszta to ozdoba- czy się to dzieje w kosmosie czy jakimś sredniowieczu. W sumie- zabili go i uciekł. A po tonie można wywnioskować czy dobro wygra ( częściej) czy nie.
Przykłady - Tolkien. Są Oni i są ci dobrzy. Plus znane klocki - czarodzieje, księżniczki i wojownicy. Nuda.
Drugi schemat - jest Tajemnica. I dlatego te ksiązki czytam.
Dlatego Wizja Lokalna- co się na tej Encji wyprawia?
Dlatego Hail Mary - przecież nie mogłam skończyć czytać zanim się nie dowiedziałam co to za czerwona linia. Co to za dziwny statek? Łapa za szybką?
Dlatego Tajemnicza Wyspa- z biblioteczki mojej Mamy. A Lemem zaraziłam Ojca. Przekroje z rysunkami Mroza.
W moim czasie nie było dostępu do wielu książek. Jestem sławetny rocznik - Gagarin, Pamiętnik Znaleziony w Wannie, Powrót z Gwiazd, Solaris. Więc wybaczcie pewną zgryżliwość.
Czytając Hail Mary miałąm niezły ubaw- ponieważ nie jestem ścisłowcem" to musiałąm doczytać wiele. Wzór na wahadło, winda kosmiczna i tak dalej. To bylo dla mnie ważniejsze niż rozterki psychiczne.
Ktoś niesłusznie napisał że skromny nauczyciel zagania w kozi róg naukowców. Ależ Grace był naukowcem. Tylko ze względu na słabą psychike zrezygnował. Jest takim dokładnym antybohaterem. Ale ma cechy chyba najbardziej ludzkie- przede wszystkim ciekawość. Rocky też- jak się bawi taśmą mierniczą Grace stwierdza że to też na pewno naukowiec. No i jest przyzwoity.
Jakby na taki statek wsadzono jakiegoś komandosa (oglądałam film gdzie dzielny komandos walczy w kosmosie najpierw z piratami, potem z małpą- przy małpie wymiękłam) to by się z Rockym pozabijali. Grace widzać statek obcych stwierdza że może co najwyżej umrzeć (a i tak ma taką perspektywe) i nie ma nic do stracenia. A nie był całkiem bezbronny- sam wie że mógłby obrócić statek i rozwalić intruza odrzutem. Co prawda pewnie szybszy i wytrzymalszy Rocky ubiegł by ten manewr i oboje by skończyli marnie.
Owszem, książka razi naiwnością co do ludzkiej natury i do natury obcych. Jak to było z tym ciemnym lasem? Ale dla mnie dobre uproszczenie - nie bardzo chce się babrać w tym co mnie srednio interesuje.

Co do małpy- wysłanie tak dużego zwierzęcia w kosmos i utrzymanie go przy życiu musiało w cholere kosztować. I żadnych zabezpieczeń nie mieli? Są przepisy dotyczące postępowania ze zwierzętami, zwłaszcza dużymi. A mając takie fundusze to by można super zabezpieczenia mieć. Oglądanie dalej było stratą czasu.



10
Hyde Park / Odp: Weir, "Marsjanin", itd.
« dnia: Lutego 27, 2024, 06:09:34 pm »
Wklejam kawałek o Marsjaninie

The Martian
Dwie najwieksze wpadki- atmosfera zbyt rzadka by wywróciła lądownik. Weir wiedział o tym, ale mówi że chciał by przyczyna byłą naturalna. Ja myśle, awaria sprzetu wymagająca szybkiej ewakuacji (no bo co może być innego?) raczej by nie pozwoliła na przeżycie człowieka na Marsie. Lub na np. powtórny lot po rozbitka. Teraz by pewnie wymyślil trzęsienie Marsa.
Druga- już po napisaniu ksiązki odkryto wode na Marsie. Weir to skwitował że Acidalia Planitia to pustynia i wody niet. Chyba że ktoś ją odkryje.
Co do portretu psychologicznego. Ja to podciągam pod laughing lament- znany w anglojęzycznym folklorze. Zwóćcie uwage- to nie jest narracja w pierwszej osobie ani z pozycji bohatera. To jest rodzaj dziennika. Watney nie chciał pisać o niektórych sprawach- bo się zgrywał (oni wszystcy tam tak robili) bo nie chciał martwić tych co to ewentualnie przeczytają/odsłuchają (rodzice) nie chciał wyjśc na mięczaka. Tylko krótkie fragmenty na końcu są z pozycji bohatera.
Dużo daje czytanie w orginale, tym bardziej że tłumacz chyba założył że czytelnicy nie zrozumieją niektórych rzeczy.
Oto pierwszy mail od załogi Hermesa.
Cytuj
   Anyway,   they   finally   let   one   email   through   from
 Martinez:
 Dear   Watney:   Sorry   we   left   you   behind,   but   we
 don't   like   you.   You're   sort   of   a   smart-ass.   And
 it's   a   lot   roomier   on   Hermes   without   you.   We   have
 to   take   turns   doing   your   tasks,   but   it's   only
 botany   (not   real   science)   so   it's   easy.   How's
 Mars?-Martinez
 My   reply:
 Dear   Martinez:   Mars   is   fine.   When   I   get   lonely
 I   think   of   that   steamy   night   I   spent   with   your
 mom.   How   are   things   on   Hermes?   Cramped   and
 claustrophobic?   Yesterday   I   went   outside   and
 looked   at   the   vast   horizons.   I   tell   ya,   Martinez,
 they   go   on   forever!-Watney


Polski przekład.Nawet osobe zmienili.
Cytuj
Tak czy siak, w końcu puścili e-mail od komandor porucznik:
 Watney, oczywiście jesteśmy szczęśliwi, że żyjesz. Jako osoba
 odpowiedzialna za Twoją sytuację żałuję, że nie mogę dla Ciebie więcej
 zrobić. Ale wygląda na to, że NASA ma dobry plan ratunkowy. Jestem
 pewna, że dalej będziesz pokazywał swoją niesamowitą zaradność i
 przetrwasz. Nie mogę się doczekać, aż będę mogła Ci postawić piwo na
 Ziemi.– Lewis
 Moja odpowiedź:
 Komandor porucznik, za moją sytuację odpowiada pech, nie Ty.
 Podjęłaś słuszną decyzję i uratowałaś resztę załogi. Wiem, że to musiała
 być trudna decyzja. Ale wszystkie analizy tego dnia pokazują, że była
 słuszna. Doprowadź wszystkich do domu, a będę szczęśliwy.
 Z chęcią zabiorę Cię na to piwo.

Poza tym - np. przebicie mięsni i powięzi brzucha musiało być cholernie bolesne. Ani słowa o tym- a facet sporo dzwigał. Raz że zgrywał twardziela dwa- chyba był wtedy notorycznie naćpany. Miał tam sporo lekow, przypuszczam też że podobnie jak w wypadku ekspedycji polarnych miał coś by albo się zabić albo kogoś dobić- np. morfine. Tj. już są środki wielokrotnie od morfiny silniejsze. Są wzmianki o lekach- nie musiał mówić całej prawdy.
Książka była wykorzystywana przez nauczycieli - ale musiała powstać specjalna wersja bez brzydkich słów. Dlatego pewnie Grace jest nauczycielem i wyraża się przyzwoicie.
Są też zastrzeżenia co do filmu- ale to już nie wina Weira. Zresztą on poprawił co większe błedy reżysera- np. przelewanie hydrazyny na zewnątrz.

11
Akademia Lemologiczna / Odp: Akademia Lemologiczna [Wizja lokalna]
« dnia: Lutego 27, 2024, 05:51:58 pm »
Nie bądz taki skromny - już co trzeba doczytałam.
Dlaczego się mówi że ptak siedzi na gałęzi a nie stoi? Przecież jakby siedział to by mu nóżki zwisały.

12
Hyde Park / Odp: Weir, "Marsjanin", itd.
« dnia: Lutego 27, 2024, 05:47:27 pm »
Dziękuje bardzo. Ale o Marsjaninie to napisałam wszystko co uważałam za stosowne. Chce - skrótowo napisać o Artemis i troche więcej o Hail Mary. Dlatego, że jak pisałam lubie słuchać wywiadów  z Weirem i troche wiem co sam o tych książkach mówi.
Jestem na 60 stronie Wizji- i chyba na razie koniec. Musiałam wyprowadzić kurdla na zabłocia (błocean czyli tzw. bagry) co zajeło mi 3 godz. Rano było tego 1.5 godz.
 Napisze wiec troche o Artemis. Weir twierdzi że Watney ma cechy jakie sam chciałby mieć. Jazz z Artemis za to to opis jego młodzieńczych błędów. Może dlatego jest taka irytująca. Mnie zraziło do niej to, że dla pieniędzy zgodziła się na coś paskudnego. Co owszem, potem okazało się że w sumie było (a może nie?) dobre- ale to tylko intencje autora.
Ciekawe dla mnie były wszelkie szczegóły techniczne- walka z pożarami, spawanie w próżni, wytop aluminium.
Najgorszy błąd- i tu trzeba podkreślić chciejstwo autora- nie da się tak wyznaczyć poziomu chloroformu w powietrzu żeby wszyscy od razu grzecznie zasneli. W praktyce - część by zasneła, część przeniosła się na tamten świat, a część potrafiła by się uchronić- mieli w końcu skafandry, komory powietrzne, butle z tlenem itp.
Pamiętacie opis operacji w Szpitalu Przemienienia? Nie pamiętam czy to był eter czy chloroform, musiała bym sprawdzić- to się podaje, a raczej podawało w zależności od efektów. Z tymi środkami tak jest że jeden zaśnie po minimalnej dawce, a drugi wezmie pięć razy więcej i nic się nie dzieje. Poza tym każda narkoza to ryzyko, nawet teraz. A tu mówimy o ludziach w różnym wieku, stanie zdrowia, pod wpływem różnych substancji. I nie na czczo- prawdopodobnie część by się udławiła wymiocinami. Weir chciał jakoś zrehabilitować bohaterke, a że to dobry czlowiek... Dla mnie większe naciąganie niż zgodna współpraca całego świata w Hail Mary.
Może przekleje też tutaj ten kawałek o Marsjaninie?

13
Akademia Lemologiczna / Odp: Akademia Lemologiczna [Wizja lokalna]
« dnia: Lutego 27, 2024, 11:59:52 am »
Miło , że takie znakomistości odpowiedziały.
Maziek, u mnie zaczeło się podobnie jak u Ciebie. Druga klasa, Astronauci.
Ja pisze to co pamiętam- jak będzie czas to Wizje dzisiaj przeczytam. Ale mam duży program innych zajęć.
Kopałam w szafie- znalazłam 2 Katary, pierwsze wydanie. Pamiętam że czytałam "na żywo" ksiażke kupioną po znajomości- wtedy inaczej się nie dało. A druga chyba z antykwariatu, sądząc po napisach ołówkiem. Może siostra kupiła. Szafa ma zawartość nieznaną - w czasie przeprowadzki byłam za granicą. Mam nadzieje że Kąciarza tam nie ma.
 Miałam też duże obiekcje co do rozmnażania się Encjan- i to jest chyba jeszcze bardziej niedopracowane.
Wizje też czytałam już "na żywo" a że byłam już na studiach - coś na ten temat wiedziałam. Rozumiem że to nie ptaki "ziemskie" bo rozmnażanie tego typu  powstało wcześniej niż ptaki. Poza tym ze zredukowanych palców raczej by nie powstała chwytna "ręka" typu ludzkiego. A wg. opisu Encjanie posługują się rękoma jak ludzie.
Jak doczytam fragmenty o rozmnażaniu - napisze. Ciężko mi idzie pisanie, bo nie przywykłam do polskiej klawiatury, a teraz i chyba jestem za stara żeby się przyzwyczaić.
Czytam sobie forum, świetna rozrywka. I dużo się dowiedzieć można. Pamiętam o "Fiasku" i o Hail Mary. To drugie moze dzisiaj- albo zrobić osobny wątek na Weira? Hail Mary znam dobrze, nie musze odświeżać.

O ile się nie myle staw skokowy jest określany w angielskim (błędnie) jako "hock". Oznacza to pęcine- czyli kośc pęcinową (raczej traktowaną razem z dwoma innym kk. palca) u konia. Ale np. w kynologii określają staw skokowy jako "hock" i u psa wciąż mylnie wykazują obecność kłębu.
Tak że błędne opisy mają nawet swoją wielowiekową historie.

14
Akademia Lemologiczna / Odp: Akademia Lemologiczna [Wizja lokalna]
« dnia: Lutego 26, 2024, 09:53:53 pm »
Mam ochote rozruszać trochę wątki z Akademii. Najpierw te najłatwiejsze. Dopiero od niedawna mam dostęp do moich ksiązek- łatwiej mi się wypowiadać na temat tych bardziej beletrystycznych, bo mniej więcej pamiętam.
Największy moim zdaniem błąd "Wizji" - Lem pisze że stawy kolanowe ptaków ( a więc i Encjan) zginają się w drugą strone tj. do przodu. Co nie jest prawdą. Myli staw skokowy z kolanowym. Ptak stoi na palcach, potem jest już pionowe, oderwane od ziemi śródstopie, staw skokowy (zginający się jak u człowieka, tyle że już w powietrzu) i niezbyt widoczny, bo najczęściej ukryty w pierzu staw kolanowy. Też zginający się tak jak u człowieka. Zresztą podobnie jest u konia czy psa. Z tym że koń jest palcochodny, a pies stopo-palcochodny, tj, opuszka międzypalcowa dotyka ziemi.
Oczywiście miło by się rozkminiało inne ciekawostki które powinni mieć Encjanie - np. tzw. krtań dolna czy śpiewna (syrinx) brak przepony, worki powietrzne. Ile to by było pomysłów na inność tego gatunku.
 

15
DyLEMaty / Odp: Ursula K(roeber). Le Guin
« dnia: Lutego 20, 2024, 12:50:37 pm »
Czytam sobie forum- doskonała zabawa. Musze skończyć (napisać) pare rzeczy- ale nie wiem czy Weira omawiam w dobrym wątku.
Zachęcona przez forumowiczów przeczytałam Miasto złudzeń.
Czytać się da. Błędy logiczne aż walą po oczach.
Dziwne podejście do problemu uczenia, pamięci, osobowości. Też chyba można do tych błędów zaliczyć.
Siostrze zrecenzjonowałam - jak ci się nudzi...

Może te największe błędy. Statek trzeba zaprogramować i nic zmienić nie można? Czy nie mogli zrobić atrapy/statku niezdolnego do lotu/zdolnego o lotu tylko na orbite i niby to dać go "porwać"? Odczytać co tam zaprogramowano? Przy skomplikowanej intrydze, w wielu miejscach mogącej się nie udać to by było stosunkowo proste.
Wysłać wiecej (na wszelki wypadek) statków -bomb w różnych kierunkach? Przecież ich nie obchodziło co się dzieje na innych planetach. Statków mieli dużo- opis lądowiska.
Przejęty statek nie zawierał żadnych informacji skąd pochodzi? jaką droge przebył?
Po budowie choćby samych kości można odczytać w jakich warunkach osoba przebywała. To te wszystkie gwiazdy miały planety o tym samym (ziemskim) ciążeniu? Już nie mówiąc że wszędzie jest taka sama atmosfera- to może być skutkiem jakiś przystosowań. Ale ciążenie?
Nie wiedzieli gdzie wysadzili faceta z zanikiem pamięci? Ile w tym stanie mógł się oddalić? Facet siedział pięć lat w miejscu gdzie go wysadzili- aż tyle było potrzeba by się przekonać że od dziecka nic się nie dowiedzą?
Chcieli się czegoś dowiedzieć- i pozbyli się wszsytkich którzy mogli być przesłuchani, zostawili sobie dziecko?
Pozbyli się najbardziej kompetentnego fachowca? I po pięciu latach zdziwienie?
Nie mogli ich zatrzymać, przesłuchiwać choćby tradycyjnymi metodami, przecież potem i tak mogli im pamięć wymazać?

Kobieta czekała - była wcześniej- w obozowisku koczowników na  bohatera- skąd wiedzieli że tam akurat bedzie więziony? Nie szedł jakąś wytyczoną trasą, raczej mniej więcej na zachód, niemożliwe było przewidzieć którędy pójdzie i co się stanie. Chyba że rozrzucili setki agentów dosłownie wszędzie- ale to już absurd.
Mogli go zwinąć już u  koczowników- żaden problem. Chyba że ten amulet-komunikator nie oznaczał dokładnego położenia- ale przecież mieli namiary, jak się nazywa kraina, jak wygląda okolica. Jeśli jednak nie umieli- to w tych podziemiach, które były im znane. Przecież znali położenie, ta kobieta wiedziała czego szuka. Po co cała wędrówka? Ryzykowna i niepotrzebnie długa. Mieli latające maszyny. Że nie chcieli delikwenta straszyć? To po co go na początek pobili?


Sam opis "rozdwojenia'. Dziwne, bez pojęcia o układzie nerwowym. Żeby daleko nie szukać- Pokój na Ziemi - rzetelnie napisane. Co prawda chyba Mistrz kilka razy pokićkał strony - raczej roztargnienie a nie nierzetelność.

Nie czytałam zbyt uważnie- niecałe dwie godziny. Niektóre strony czytałam diagonalnie- ale inaczej nie moge.

Ciekawe jak dwie "osoby" w jednym ciele mogły równocześnie prowadzić skomplikowane obliczenia i równocześnie pilnować jeńców? Nawet z zezem rozbieżnym by się to nie udało.
Raczej już w takiej sytuacji jak w "Pokoju" - nerwy wzrokowe są częsciowo skrzyżowane.

Strony: [1] 2 3