Dobra, a DNA to informacja czy nie? Czy jest potrzebny rozum, by ja odczytać?
No, zabiłeś mi ćwieka
I jeszcze post z trudnymi słowami... Ale dzielny zuch nie poddaje się.
1) DNA to są tak naprawdę sekwencje białek, które pod wpływem enzymów, jakie dostają się do komórki (np. w momencie połączenia komórki żeńskiej i męskiej) aktywizują się, wytwarzają inne enzymy, które w obrębie tej samej komórki mogą np. powodować jej podział... Albo powodują, że podczas tworzenia się gałki ocznej dookoła źrenicy pojawi się określona ilość barwnika. To tyle. Informację "ANIEL-a ma niebieskie oczęta" z DNA odczytują LUDZIE (albo może będą odczytywać). W procesie ewolucji niektóre sekwencje białek powodowały, że organizm miał zwiększoną przeżywalność i większe szanse na przekazanie tych sekwencji białek (oczywiście, upraszczam to wszystko haniebnie). I tyle. Wszystkie te "samolubne geny", "strategie przetrwania" i "przekazywanie informacji" to antropomorfizacja. Często celowa, ułatwiająca zrozumienie, ale antropomorfizacja to typ metafory. I należy o tym pamiętać.
2)Sprawdziłam w WIKI "kogniwistyka" - kłóciłabym się trochę, że nie do końca masz rację, ale na razie rozprawmy się z informacją.
3)Co do przykładu z monitorem - dla mnie jest absurdalny, ponieważ informacja moim zdaniem istnieje w GŁOWIE PATRZĄCEGO. Więc fizycznie masz monitor w kolorowymi plamkami albo takiż kawałek papieru (zdjęcie). I tej informacji tam nie ma. Dopiero kiedy ktoś umiejący interpretować plamki patrzy to informacja powstaje. W jego UMYŚLE. Ponieważ część informacji to opis świata rzeczywistego, ponieważ zwykle mamy podobne odczucia zmysłowe, ponieważ do pewnego momentu większość z nas (poza filozofami
) zgadza się co do tego, co jest prawdziwe, wiele zjawisk powoduje powstanie podobnej informacji w naszych głowach. Wykorzystując to, nauczyliśmy się ją przekazywać, ale jest to możliwe nie na skalę ogólna-kosmiczną a tylko w obrębie gatunku, który się posługuje tymi samymi symbolami.
Terminus:
Rozbijacie się o rozróżnienie między informacją subiektywną (jedyną, jaka według Anieli istnieje) a obiektywną.
Jeśli nie uznajemy istnienia informacji obiektywnej, to musimy odrzucić wiele innych pojęć. Np. entropia jest zdefiniowana z użyciem pojęcia "informacja" (wg. Shannona). A zatem istnieje dobrze określony byt matematyczny, zwany "informacją" (oparty z kolei na pojęciu prawdopodobieństwa, anyway...).
Trudno będzie Ci maźku przekonać Panią, że toto istnieje. Oż to przeca czysta humanistka, bez ludzi nic dla niej nie istnieje Nie ma bytu bez receptora, hehe.
Wydaje mi się, że Aniela używa pojęcia "informacji potencjalnej" do bronienia się przed przypadkami kiedy nie było receptora a potem się pojawił.
Ten spór zostanie prawdopodobnie nierozwiązany. Aniela bryluje w płaszczyźnie semantycznej, dla niej "informacja" za bardzo łączy się z wyrazem "informować". Maziek z kolei przyjmuje a priori zasadność używania terminów usnutych przez naukę i stara się tylko znaleźć ich kolejne realizacje. Płaszczyzny, na których się poruszacie w rozważaniach, są, obawiam się... równoległe
- ja nie mówię, że nic nie istnieje bez receptora, ale bez przesady... nie muszę wierzyć we wszystko
- byty matematyczne są bytami wymyślonymi, dlaczego akurat informację mam uważać za byt bardziej prawdziwy niż trójkąt równoramienny?
Hoko:No proszę, a spora część naukowców twierdzi, że podstawowym 'tworzywem', z którego zbudowany jest wszechświat, nie jest żadna tam materio-energia, lecz właśnie informacja - i w zasadzie chodzi im chyba o cos w rodzaju "czystej informacji", to znaczy pozbawionej rozmaitych nalotów semantycznych. Ta informacja nie tylko "mówi' składnikom swiata, jak maja ze sobą oddziaływać, ale też, biorąc pod uwagę, iż te składniki posiadają takie czy inne immanentne, właściwe tylko im cechy, to z perspektywy tak zewnetrznej, jak i wewnetrznej, same są konstytuowane dzięki informacji właśnie.
Taaa, a spora część księży zamieniałaby w tym zdaniu "informacja" na "Bóg" i też by im się zgadzało... Takie coś, co mówi wszystkim rzeczom czym są i dzięki któremu istnieją... Metafizyka, panie...
PODSUMOWANIE:Myślę, że podstawowa różnica między nami jest taka, że Wy, Szanowni Moi Oponenci, uważacie informację za byt samodzielny, coś jak idee platońskie (tak mi się kojarzy), istniejący realnie w dowolnym nośniku, niezmienny i jeszcze na dodatek konstytuujący rzeczywistość... "A duch Pana tchnie tam gdzie chce".
A moim zdaniem informacja to wygodna nazwa ogólna dla "rzeczy, które wiemy", pewien abstrakt, który usamodzielnił się i zaczęto mu przypisywać istniejący rzeczywiście desygnat. I postulat istnienia informacji "jako takiej" nie jest nawet porządną teorią naukową, bo jak toto zweryfikować?