Roznica pomiedzy starymi religiami, a scjentologia jest taka, ze te pierwsze sa czescia kultury i tradycji poszczegolnych cywilizacji. Scjentologie wymyslil sobie jeden typ i wyjal ja z kapelusza.
Jeśli ktoś ma urojenia, to może je prędzej czy później ogłośić. Ta, jak ją nazwałeś "różnica" (nie widzę żadnej), polega na tym, że jedne urojenia zostały wymyślone wcześniej, ludzie się przyzwyczaili, etc. Oczywiście - to prawda, że część kultury bazuje na przypowieściach religijnych. Ale to nie czyni ich ani o trochę bardziej prawdziwymi. Czy przeszedłbyś spokojnie koło faceta, który twierdzi, że siedmiu krasnoludków pomaga mu co rano odsunąć bramę do domu, gdy wychodzi do pracy, i na przykład - ogłasza to w radiu lub telewizji, zbierając za to 'public praise'? Nie, wątpię. Jako człowiek racjonalny - mimo że tylko agnostyk - byłbyś wściekły. A ktoś powiedziałby Ci: siedź cicho, bo siedmiu krasnali jest ważnym elementem kulturowym, od setek lat.
Choc ja jako agnostyk nie uznaje dogmatow, to jednak sadze ze nie nalezy ludzi odwodzic od ich religii i tradycji. Maja one wazna funkcje spoleczna i jednostkowa (nie zostawiaja czlowieka w prozni, daja mu fundament i nadzieje na trwanie po zgonie). Nawet obrzedy i rytualy, ktore mnie osobiscie mierza bardzo, sa istotne.
Znamy te rymy... Niestety, nie mogę się zgodzić z twoimi racjami. Po pierwsze dlatego, że nie ważne co wmawiają sobie ludzie - ważne, że to nieprawda. Jestem ateistą od urodzenia, i nigdy nie czułem, że żyję w próżni. To głupi argument. Czy nie byłbyś pełen współczucia dla człowieka, który twierdziłby, że Siedmiu Krasnoludków daje mu oparcie w życiu, i że są prawdziwi? Co byś pomyślał (poza oczywistym zawyrokowaniem choroby psychicznej) o tym, jak puste musi być życie takiego człowieka, że szuka sobie wyimaginowanego, jawnie nieprawdziwego i fantastycznego w nim sensu? Myślę - coprawda moja żona nie zgadza się z tym za bardzo, twierdząc, że każdemu jego szczęście - ale myślę, że przede wszystkim powinno się, za przeroszeniem, mieć jaja, mieć odwagę do zmierzenia się z prawdą.
Naprawdę, to poważna sprawa. Jeśli dasz sobie wmówić, że jest jakaś różnica między jednymi bzdurami a drugimi - między Scjentolgią a Kościołem Pastafarian, między Animistami z Jamajki a plemieniem Izraela, to przegrałeś, przegrałeś swój rozum.
Nie ma żadnego "jestem agnostykiem, ale".
Scjentologia jednak tak sie ma do religii jak opowiesci shizofrenika do basni ludowych, a zarazem jak budynek hipermarketu do np. Sagrada Familia w Barcelonie. Taka jest moja koncepcja, tak ja to widze...
Sagrada jest już tak skomercjalizowana, że śmiem wątpić, czy jest aż taka różnica. U jej stóp stoją setki handlarzy widokówek, budynek - który od prawie stu lat nie jest nawet dokończony, jest sprzedawany jako wizytówka miasta już od stanu surowości, a jego zdobne maszkaronami wnętrze nie kryje w sobie niczego więcej - choć wiem, że to może być bolesne, niż opowiastki L.Rona Hubbarda.