Przeszła kura przez jezdnię. Spotyka Lindę, a On do niej:
-co ty, kura, wiesz o przechodzeniu.
Jeśli w dzień roboczy wstaję lewą dolną kończyną lub, co gorsza, górną to niestety potem muszę robić to samo co zwykle i to jest właśnie nieznośne. Wówczas najwyżej w trakcie pokłócę się z żoną. Nieco agresji, przynajmniej w głosie i postawie, to nieodmiennie balsam na męskie problemy. I wióra do pracy.
Kiedy to się stanie w sobotę lub niedzielę to wracam do łóżka a jeśli nie mogę bo żona zaplanowała już inny scenariusz dnia (żony, zdaje się, zwykle tak robią)wtedy kłócę się z żoną (ooo!żesz! znowu żona!) no i nie mogę już postawić na swoim i się położyć bo i tak bym nie zasnął. Jestem nie tylko obudzony ale wręcz pobudzony. W takiej sytuacji dla rozładowania się (a może i żony-znów Ona) idę wytrzeć kurze. W innych wypadkach zawsze czekam aż kura sobie sama wytrze. Tąże parabolą kończę.
dr_C.K.Tojestkura